Spotkanie z Krzysztofem Korwin-Piotrowskim
Na pożegnanie 2021 roku i powitanie 2022 Filharmonia Podkarpacka zaproponowała nam sentymentalną podróż do cesarskiego Wiednia z czasów Franciszka Józefa i Elżbiety Bawarskiej.
Wieczór sylwestrowy spędziliśmy na słuchaniu muzyki m.in. Jana Straussa, Gaetana Donizettiego, Jakuba Offenbacha, Franciszka Lehara i oglądaniu cudownego widowiska. Na zakończenie koncertu publiczność zgotowała wykonawcom zasłużoną długą owację na stojąco. Koncert zakończył tradycyjnie "Marsz Radetzky'ego". Równie entuzjastycznie zostało przyjęte powtórzenie tego koncertu w następnym dniu.
Autorem scenariusza, reżyserem, narratorem i twórcą projekcji filmowych tego widowiska jest Krzysztof Korwin-Piotrowski, dyrektor artystyczny Fundacji „ORFEO” im. Bogusława Kaczyńskiego, z którym spotkałam się przed premierą w Filharmonii Podkarpackiej.
„Wiedeń moich marzeń – muzyczna podróż do czasów Franciszka Józefa” jest spektaklem, który z pewnością wszystkim mieszkańcom dawnej Galicji dostarczy wielu niezapomnianych wrażeń i wspomnień, bo przecież jesteśmy na terenie dawnej monarchii austro-węgierskiej i pamięć o tamtych czasach znana nam jest z opowieści naszych przodków.
- Bardzo się cieszę, że Pani od tego zaczęła rozmowę, bo ja urodziłem się niedaleko stąd – w Dębicy. Mój dziadek Tadeusz Penderecki był adwokatem i dziekanem Rady Adwokackiej w Rzeszowie, dlatego często tutaj bywał, a moja babcia Zofia Penderecka (urodzona w 1906 roku), była osobą, która uwielbiała opowiadać o przeszłości, również o cesarzu Franciszku Józefie.
Pamiętam jak mówiła, że w tradycji jej rodziny Franciszek Józef i cesarzowa Sissi to były osoby uwielbiane, stąd miłość do cesarskiego Wiednia wyniosłem z domu.
Kiedy w 2019 roku zostałem dyrektorem artystycznym Fundacji „ORFEO” im. Bogusława Kaczyńskiego, przeczytałem różne wywiady z panem Bogusławem, które wyszukiwała mi zajmująca się archiwum Ewa Titow. W jednym z nich powiedział, że gdyby miał wybrać epokę, w której chciałby mieszkać, i miejsce na Ziemi, w którym chciałby przebywać, to wybrałby Wiedeń z czasów Franciszka Józefa.
Stąd pomysł realizacji takiego widowiska, które tym razem tworzymy wspólnie z Filharmonią Podkarpacką, a ponad dwa lata temu prezentowaliśmy z udziałem Chopin University Chamber Orchestra na Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego w Białej Podlaskiej. Nawiązaliśmy wspaniałą współpracę z panią dyrektor Martą Wierzbieniec.
Bogusław Kaczyński w książce „Łańcut moja miłość” poświęcił pani dyrektor całą stronę, chwaląc jej zasługi i pisząc, że to była pierwsza osoba, która mu podała rękę, która z wielką życzliwością, sympatią i szacunkiem zwróciła się do niego i zaprosiła go na Muzyczny Festiwal w Łańcucie. Będąc jego dyrektorem, wspaniale kontynuuje i rozwija działalność pana Bogusława Kaczyńskiego na tym terenie. Jest osobą uzdolnioną artystycznie i świetnym menedżerem.
O tym, że pan Bogusław Kaczyński jest osobą uwielbianą przez tutejszą publiczność (używam celowo czasu teraźniejszego), świadczy fakt, że kiedy był ostatni raz w Łańcucie i prowadził festiwalowy koncert plenerowy, w czasie przerwy pozostał na scenie i opowiadał o Łańcucie i muzyce. Okazało się, że niewiele osób powstało z krzeseł. Wszyscy siedzieli i słuchali z wielkim zainteresowaniem. Koncert skończył się tuż przed północą.
- Ja też byłem oczarowany prowadzonymi przez niego koncertami. Jeździłem na Festiwal im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdroju, którego dyrektorem był przez 28 lat. Ponieważ moja siostra Dorota tam mieszkała, to miałem się gdzie zatrzymać i zawsze w czasie trwania festiwalu spędzałem w Krynicy kilka dni.
Później, kiedy zostałem szefem artystycznym Gliwickiego Teatru Muzycznego, mój dyrektor naczelny Paweł Gabara poprosił mnie o nawiązanie kontaktu z Bogusławem Kaczyńskim, aby zaprosił nas ze spektaklami na festiwal do Krynicy. W 2003 roku rozpocząłem rozmowy z panem Bogusławem, przyjeżdżał później regularnie na premiery do naszego teatru i chętnie nas zapraszał. Zazwyczaj występowaliśmy dwukrotnie w czasie jednego festiwalu z kolejnymi tytułami zarówno operetkowymi, jak i musicalowymi.
Pan Bogusław Kaczyński zapraszał nas też do Sali Kongresowej w Warszawie, gdzie wspólnie z panią Barbarą Kaczmarkiewicz realizował cykl „Bogusław Kaczyński przedstawia”. Ta współpraca świetnie się rozwijała i mieliśmy częste kontakty przez kilkanaście lat.
Ciekawa jestem, jak powstała Fundacja „ORFEO” im. Bogusława Kaczyńskiego, która kontynuuje Jego działalność?
- Fundacja „ORFEO” została założona przez pana Bogusława Kaczyńskiego w 1991 roku i działa już ponad 30 lat. Pan Bogusław założył ją, aby promować działalność młodych śpiewaków i realizować różne wydarzenia: koncerty, widowiska, festiwale. Dyrektorem zarządu jest Anna Habrewicz. Założył też Impresariat Artystyczny – Wydawnictwo „Casa Grande”, bo – jak wiemy, pan Bogusław napisał kilkanaście książek oraz wydał wiele płyt i „Casa Grande” realizowała te projekty. Będąc osobą znaną i uwielbianą, nie miał problemu ze sprzedażą książek i płyt, zwłaszcza podczas krynickiego festiwalu, kiedy spotykał się z publicznością i je podpisywał. Po chorobie nie mógł już tego robić, bo jego prawa ręka nie była w pełni sprawna, ale zawsze z każdym rozmawiał serdecznie, bo szanował wszystkich ludzi, zwłaszcza tych, którzy kochają sztukę i artystów. Miliony ludzi darzyło go szacunkiem i on to odwzajemniał.
Zaglądałam na stronę Fundacji i zauważyłam, że działacie prężnie, bo oferujecie sporo programów.
- W naturalny sposób przejąłem idee pana Bogusława jako dyrektor artystyczny Festiwalu w Białej Podlaskiej. To jest miasto, w którym się urodził, mieszkał tam, ukończył liceum, uczył się gry na fortepianie oraz na akordeonie i zostawił w tym mieście część swojego serca.
Pamięć o nim w Białej Podlaskiej jest bardzo żywa, bo wielu mieszkańców wspomina Bogusława Kaczyńskiego i jego rodziców. Mam świetny kontakt z prezydentem tego miasta, panem Michałem Litwiniukiem oraz dyrektorem Bialskiego Centrum Kultury im. Bogusława Kaczyńskiego Zbigniewem Kapelą – i dzięki temu udaje się realizować te wydarzenia. Festiwal już tak się rozrósł, że w 2021 roku trwał aż 9 dni i stał się festiwalem sztuki.
Pan Bogusław Kaczyński był osobą, która nie tylko umiłowała sobie operę, operetkę i balet, ale przecież już do Łańcuta zapraszał nie tylko gwiazdy świata opery, operetki, ale także piosenkarzy - m. in. Juliette Gréco czy Gilberta Bécaud. Gościł także najwybitniejszych polskich aktorów i prowadził z nimi fascynujące rozmowy. Te wszystkie nurty chciałbym przenieść na nasz festiwal. Realizuję także koncerty w innych miejscowościach Polski, dużych i małych, na przykład w pięknej gminie Sarnaki nad Bugiem. Zależy mi na tym, aby ze wspaniałymi artystami i sztuką operową docierać także do miejsc, gdzie dostęp do kultury wysokiej jest bardzo rzadki.
Pan Bogusław Kaczyński starał się także przygotowywać do odbioru muzyki najmłodszych. Zapraszał na specjalne spektakle dzieci. Udało mi się raz ukradkiem wejść na muzyczną bajkę dla dzieci i zobaczyłam, jak szybko nawiązał z nimi kontakt. Dzieci uwielbiały te spotkania.
- Ten wątek jest mi także bardzo bliski, bo przez parę lat pracowałem w Teatrze Dzieci Zagłębia im. Jana Dormana w Będzinie. Uczyłem tam historii teatru, ale pełniłem także funkcję kierownika literackiego. Na początku swojej drogi teatralnej miałem kontakt z młodym widzem i przekonałem się wtedy, jakie to ważne. Jeżeli się z szacunkiem zwraca do młodych widzów i organizuje się dla nich wydarzenia na najwyższym poziomie, to oni się odwdzięczają i później, jako dorośli, przychodzą na spektakle i wydarzenia organizowane w teatrach operowych.
Będąc autorem scenariusza, reżyserem i narratorem widowiska „Wiedeń moich marzeń – muzyczna podróż do czasów Franciszka Józefa” miał Pan wpływ na zaproszenie do występu z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Massimiliano Caldiego śpiewaków i tancerzy.
- To prawda, ja od 20 lat współpracuję z Małgorzatą Długosz, która rozpoczynała karierę w Teatrze Wielkim w Łodzi, później, po przesłuchaniach została przyjęta do Teatru Muzycznego „Roma” w Warszawie, a było to za dyrekcji Bogusława Kaczyńskiego, który dostrzegł jej potencjał i utorował jej drogę do kariery, zabierając ją na zagraniczne tournée do Kanady i Stanów Zjednoczonych. Później występowała w wielu teatrach operowych, operetkowych, była także przez 15 lat primadonną w Gliwickim Teatrze Muzycznym i dla niej też realizowaliśmy różne spektakle. Obok Grażyny Brodzińskiej była też gwiazdą Festiwalu w Krynicy.
Bardzo sobie cenię współpracę z Łukaszem Gajem. Zachwyciłem się tym młodym śpiewakiem, kiedy występował w Operze Wrocławskiej. Aktualnie Łukasz Gaj jest dyrektorem Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej, jest także wyjątkowym człowiekiem, świetnym tenorem, ma bardzo bogaty repertuar i uwielbiam z nim współpracować.
Niedawno dowiedziałem się, że Łukasz Gaj jest już także pedagogiem Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Katowicach (gdzie wcześniej studiował), i jego wychowankiem jest Stanisław Napierała, świetny młody tenor, który został laureatem Międzynarodowego Konkursie im. Ady Sari w Nowym Sączu, gdzie dyrektorem artystycznym jest Małgorzata Walewska. Międzynarodowe jury oceniło go bardzo wysoko, a ja wręczyłem mu nagrodę Fundacji „ORFEO” im. Bogusława Kaczyńskiego dla najlepszego tenora.
Kolejna osoba - Joanna Szynkowska vel Sęk w 2013 roku debiutowała na scenie Gliwickiego Teatru Muzycznego, kiedy ja byłem tam szefem artystycznym. Przyjechała młoda, piękna dziewczyna z Poznania 4 lata po zakończeniu studiów w Akademii Muzycznej. Podczas przesłuchania zachwyciłem się nią nie tylko ja, ale cała komisja i od razu zaproponowaliśmy jej współpracę. Debiutowała u nas w „Nocy w Wenecji” Johanna Straussa w partii Anniny. Postanowiłem ją zaprosić także do udziału w widowisku „Wiedeń moich marzeń”.
Zachwyciłem się również kolejną osobą, a jest to Zoya Petrova, która urodziła się w Moskwie, obecnie mieszka w Bratysławie, kształci się jeszcze dodatkowo w Bańskiej Bystrzycy. Do Rzeszowa przyjechała prosto z Berlina. Występowała już na wielu koncertach i festiwalach nie tylko w Europie, ale także w Japonii, Korei Południowej i w Chinach, a w 2022 roku ma zakontraktowane tournée po Szwajcarii z operą „Czarodziejski flet” Wolfganga Amadeusza Mozarta, gdzie będzie śpiewać Papagenę. Natomiast Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej jest na świetnym poziomie, w latach 2013-2020 występowała siedmiokrotnie w słynnej Złotej Sali Musikverein w Wiedniu, skąd transmitowane są najsłynniejsze na świecie koncerty noworoczne (które pięknie zapowiadał w TVP Bogusław Kaczyński). Czuję się również zaszczycony, że mogłem współpracować z maestro Caldim, który mieszka w Mediolanie, jest wybitnym dyrygentem i wspaniałym, pełnym pasji człowiekiem, który wytwarza znakomitą atmosferę.
Przygotowując to widowisko pełni pan kilka funkcji, które już wymieniłam, ale jest to możliwe ponieważ „z niejednego pieca chleb Pan jadł”.
- Bardzo mnie to wszystko fascynuje. Czasami wydaje mi się, że działam tak wielotorowo, jakbym chciał w ciągu jednego życia przeżyć tyle, co kilka osób.
Będąc teatrologiem, rozpoczynałem pracę w Krakowie jako dziennikarz – współpracowałem z Polskim Radiem, wydawałam gazety i pisałem do tygodnika „Solidarność Małopolska” o muzyce.
Później pracowałem w TVP Katowice i zrealizowałem tam około 400 programów oraz wiele filmów dokumentalnych dla TVP 2 i TVP „Kultura”. Współpracowałem też z TVP 1 i TVP Polonia.
Jak już wspomniałem, przez 15 lat byłem szefem artystycznym Gliwickiego Teatru Muzycznego, przez 3 lata pracowałem w Teatrze Wielkim w Łodzi, gdzie koordynowałem różne wydarzenia artystyczne, ale przede wszystkim Międzynarodowy Konkurs Kompozytorski na Operę „Człowiek z Manufaktury”. Krzysztof Penderecki był przewodniczącym jury, a wygrał ten konkurs Rafał Janiak. Premiera okazała się wielkim sukcesem. Zrealizowaliśmy jeszcze wielkie widowisko plenerowe na Rynku Włókniarek Łódzkich w Manufakturze. Pracowałem również w Muzeum Historii Katowic, a jednym z jego oddziałów jest przepiękne mieszkanie Barbary i Stanisława Ptaków. Stanisław Ptak był ulubionym artystą Bogusława Kaczyńskiego i występował w warszawskiej „Romie”, a także często za granicą, podróżował Stefanem Batorym razem z innymi słynnymi artystami. W tym katowickim mieszkaniu jest Dział Teatralno-Filmowy, w którym pracowałem.
Tam także zrealizowałem jako kurator pierwszą w Polsce wystawę „Smaki sławy”, poświęconą Bogusławowi Kaczyńskiemu.
Na wernisaż tej wystawy przyjechał pan Zbigniew Napierała, przewodniczący rady Fundacji „ORFEO”, który będąc dyrektorem TVP Poznań w najlepszych, „złotych” czasach, utorował drogę kariery Bogusławowi Kaczyńskiemu. To dzięki Zbigniewowi Napierale Bogusław Kaczyński mógł realizować wielkie widowiska. Dał mu do współpracy jako reżyserów takie osoby, jak Maria Fołtyn, Andrzej Strzelecki, stąd były to programy na najwyższym poziomie, realizowane z takim rozmachem, że prezentowane były wielokrotnie w ogólnopolskich programach TVP.
Bogusław Kaczyński stał się gwiazdą telewizji, realizując mi.in. takie programy, jak „Operowe qui pro quo” , później „Zaczarowany świat operetki” i inne cykle, które były wspaniałe.
Wspomniał Pan, że pochodzi Pan z Dębicy, a babcia nazywała się Zofia Penderecka, stąd wnioskuję, że jest Pan bardzo bliskim krewnym wybitnego kompozytora Krzysztofa Pendereckiego.
- Moja mama Barbara Penderecka-Piotrowska to siostra Krzysztofa Pendereckiego, wychowywali się w jednym domu. Zostałem ochrzczony w tym samym kościele parafialnym, co wuj Krzysztof i moja mama. W Dębicy znajduje się grób rodzinny Bergerów i Pendereckich. Tam jest też świetne Muzeum Regionalne, w którym w 2009 roku była realizowana piękna wystawa „Robert Berger i Krzysztof Penderecki - Dziadek i wnuk”.
Krzysztof Penderecki ogromnie szanował i uwielbiał z wzajemnością dziadka Roberta Bergera. Tata Tadeusz Penderecki nie miał dla dzieci za dużo czasu. Był niesamowicie zajętym adwokatem, a dziadek spędzał godziny z wnukami, które uczył odpowiedzialności, punktualności, rzetelności i pracowitości.
Wcześniej dziadek pracował na kilku posadach, był dyrektorem banku, ale też uczył w szkole, pełnił także wiele innych funkcji. Zachęcał wnuki do nauki muzyki i do malowania.
Dziadek także malował, a moja mama często wychodziła z nim w plener. Mamy jeszcze trochę jego obrazów, a są to m.in. pagórki dębickie, piękne plenery, snopki, których dzisiaj już nigdzie nie zobaczymy w naturze, pozostały tylko na obrazach dziadka. Z ogromnym sentymentem wspominamy mojego pradziadka, którego ja nie mogłem poznać, ale była to wyjątkowa osoba i w naszej rodzinie bardzo często się o niej mówi.
Chcę jeszcze porozmawiać o działalności Fundacji im. Bogusława Kaczyńskiego, ponieważ działalność i rozwój zależy od pozyskanych środków finansowych, o które ciągle trzeba zabiegać.
- To prawda. Jest to trudne, ale nie niemożliwe. Dla pana Bogusława nie było rzeczy niemożliwych i dlatego tak wspaniale działał. Ja także ciągle myślę, że napotykając na różne trudności, nie można się poddawać i mówić, że nie da się czegoś zrobić. Trzeba cały czas iść do przodu. Czasami są to drobiazgi, ale mają one wpływ na efekt końcowy. Dla przykładu powiem, że tutaj wymarzyłem sobie, że chcę mieć na scenie elegancki mebel i pukałem do różnych drzwi. Jedyną osobą, która chciała mi od razu pomóc, była pani dyrektor Teatru „Maska” w Rzeszowie Monika Szela. Dzięki temu mamy na scenie gustowny szezlong.
Chcę też podkreślić, że wszyscy ludzie z Filharmonii są wspaniali i życzliwi. Wszystkie elementy znajdujące się na scenie składają się na jedną całość. Przygotowując to widowisko pojechałem do Wiednia, gdzie razem z telewizyjnym mistrzem Mietkiem Chudzikiem nagrywałem ujęcia, których montaż był także skomplikowany, ale mamy nie tylko Wiedeń na ekranie, bo chwilami są nawet weneckie karnawałowe maski, mamy w programie piękny muzyczny fragment z „Nocy w Wenecji” Johanna Straussa i chciałem do tego nawiązać. Piękna była też reżyseria świateł Pawła Iwaszka.
Mam nadzieję, że jak miną te wszystkie fale pandemii, pomyślicie o naszych stronach i z równie pięknymi widowiskami będziecie się pojawiać.
- Zawsze ktoś musi wyciągnąć rękę. Pierwszą osobą, która to zrobiła, jest pani prof. Marta Wierzbieniec, którą ogromnie cenię za jej wszechstronną działalność artystyczną i propagowanie kultury wysokiej. Ma także wspaniałych wychowanków, którzy robią kariery i jest osobą szczęśliwą, spełnioną. Jest znakomitym dyrektorem Filharmonii Podkarpackiej i dlatego dla Fundacji „ORFEO” praca z tą instytucją jest zaszczytem.
Na pewno byłoby miło, gdybyśmy mogli pojawić się także na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie. Kilka miesięcy temu realizowałem premierę spektaklu „Wielka sława Bogusława” na Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego w Białej Podlaskiej.
Jest to opowieść o życiu pana Bogusława połączona z przepięknymi ariami, duetami i ansamblami operowymi, bo ten świat najbardziej kochał, ale są też fragmenty z operetek, które mają za zadanie rozbawić lub wzruszyć publiczność. Trzeba podkreślić, że operetka nie jest wcale łatwiejszym gatunkiem. Trudno jest dobrać solistów, którzy mogą wykonać partie w „Zemście nietoperze” i „Baronie cygańskim” Straussa czy w „Krainie uśmiechu” Lehara. Jest sporo tytułów, w których piętrzą się problemy, żeby wszystko było wykonane na najwyższym poziomie.
Cieszę się, że ludzie na Podkarpaciu bardzo lgną do kultury muzycznej i chcą uczestniczyć w takich wydarzeniach. W ramach Festiwalu im. Bogusława Kaczyńskiego planuję organizację wydarzeń specjalnych także w innych miastach takich, jak Katowice, Warszawa, Łódź, a może i Rzeszów.
Mam nadzieję, że tak będzie. Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas i miłą rozmowę.
- Ja także dziękuję i myślę, że niedługo się na Podkarpaciu spotkamy.
Z panem Krzysztofem Korwin-Piotrowskim, dyrektorem artystycznym Fundacji "ORFEO" scenarzystą, reżyserem oraz producentem telewizyjnym i teatralnym rozmawiała Zofia Stopińska.
Bogusław Kaczyński i Krzysztof Korwin-Piotrowski - sierpień 2002 , Krynica-Zdrój (po wręczeniu tytułu Honorowego Obywatela miasta) , fot. z albumu Krzysztofa Korwin-Piotrowskiego