Tomasz Chmiel: "Z radością pracuję z Filharmonikami Podkarpackimi"
Miło mi zaprosić Państwa na spotkanie z dr hab. Tomaszem Chmielem, dyrygentem, pianistą i aranżerem urodzonym w Rzeszowie, od lat związanym z krakowskim środowiskiem muzycznym.
Rozmawiamy przed pierwszym koncertem, który odbędzie się w Filharmonii Podkarpackiej po dłuższej przerwie.
Z wielką radością publiczność powita solistkę, Pana i swoją Orkiestrę.
Radość tym większa, że spotykamy się wcześniej, niż przewidywaliśmy. Cieszę się, że będę miał okazję dyrygować koncertem z udziałem publiczności. Co prawda, pewne obostrzenia obowiązują i na widowni będzie mogło zasiąść 50 % publiczności, ale jesteśmy w zupełnie innych nastrojach niż przed nagraniem.
Przy okazji wspomnę, że w październiku prowadziłem w Filharmonii Podkarpackiej piątkowy koncert, który był ostatnim przed lockdownem. W piątek wystąpiliśmy z koncertem, a od soboty wszystkie wydarzenia kulturalne niespodziewanie zostały zawieszone.
Pożegnaliśmy się wtedy ze słuchaczami bardzo przejmującą i tragiczną w swojej wymowie VIII Symfonią „Niedokończoną” Franciszka Schuberta.
Teraz przygotowaliśmy się na nagranie i emisję na kanale YouTube, a tu miła niespodzianka – gramy koncert z udziałem publiczności.
Dodatkowym magnesem dla publiczności będzie program tego koncertu.
Tak, program jest znakomity, przepiękny, radosny, energetyczny i niezwykle optymistyczny po pandemicznym zamknięciu. Jestem pewien, że ten koncert dostarczy słuchaczom dużo przyjemności, radości życia i radości słuchania muzyki.
Koncert fortepianowy g – moll op. 43 Ludomira Różyckiego to jeden z niedocenianych i rzadko wykonywanych polskich koncertów. Nawet materiały nutowe zostały wypożyczone z zagranicy. Żadne polskie wydawnictwo nie wydało tego utworu – być może chodzi o prawa autorskie, a może też były inne przeszkody. Partytura została przepisana ręcznie, zawiera sporo niedokładności, koncert nie został zrewidowany, poprawiony, co dowodzi, że jest bardzo rzadko wykonywany.
Kilkakrotnie spotkałem się z takimi partyturami. Podobnie było z Koncertem fortepianowym Franciszka Lessela, który przygotowywaliśmy dwa lata temu na Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie. Partytura tego utworu także była ręcznie pisana i jest to także rzadko wykonywane dzieło.
Niedawno w Filharmonii Podkarpackiej wykonywany był Koncert fortepianowy Es – dur op. 60 Władysława Żeleńskiego i wiem, że niedługo w programie koncertu znajdzie się Koncert fortepianowy Józefa Wieniawskiego (brata Henryka Wieniawskiego). To są także rzadko wykonywane utwory, ale trzeba się cieszyć, że zapomniana muzyka polska zostaje wydobywana z cienia.
Chcę podkreślić, że Koncert fortepianowy g-moll Ludomira Różyckiego, moim zdaniem, można śmiało postawić obok koncertów Johannesa Brahmsa, Piotra Czajkowskiego czy Roberta Schumanna. Wymienione koncerty są od lat uznane i zamieszczane często w programach. Nie ma melomana, który by nie znał Koncertu fortepianowego b-moll Czajkowskiego, albo Koncertu fortepianowego B-dur Brahmsa, a o Koncercie fortepianowym Różyckiego - cisza.
W Koncercie g-moll Ludomira Różyckiego bardzo trudna jest partia fortepianu, a także orkiestra musi się solidnie przygotować do wykonania tego dzieła.
Trudna jest zarówno partia fortepianowa, jak i orkiestrowa, bo to koncert bardzo rozbudowany. Utwór został skomponowany w 1918 roku, trochę później niż wymienione dzieła Czajkowskiego czy Brahmsa, bo przecież w czasach niewoli, życie muzyczne na terenie Polski rozwijało się o wiele wolniej niż w innych krajach.
Koncert fortepianowy Różyckiego nawiązuje do najlepszych tradycji muzyki neoromantycznej, wart jest grania i bardzo się cieszę, że mogę uczestniczyć w przywracaniu tego zapomnianego dzieła na estrady koncertowe.
Wiele ciepłych słów można powiedzieć także o solistce, którą jest urodzona w Odessie młoda pianistka Olga Zado.
Jesteśmy już po próbach i chcę potwierdzić, że jest to rewelacyjna pianistka. Zanim poznałem panią Olgę Zado, usłyszałem jak gra, bo nasze garderoby sąsiadują. W pierwszej części próby pracowaliśmy nad Symfonią G-dur Haydna. W przerwie postanowiłem poznać panią Olgę, ale wcześniej wstąpiłem na chwilę do swojej garderoby i przez 10 minut słuchałem zza ściany jak Artystka gra. Wiedziałem, że w tej garderobie zawsze stało pianino, a ja odnosiłem wrażenie, że te piękne frazy i soczyste dźwięki grane są na koncertowym fortepianie.
Dopiero jak wszedłem do garderoby, przekonałem się, że to jest tylko pianino.
Jak znaleźliśmy się w sali koncertowej i solistka zasiadła przy koncertowym fortepianie, to okazało się jak cudownie gra. To niezwykle uzdolniona, mająca wiele do zaoferowania Artystka. Ważny jest także fakt, że Koncert g-moll Ludomira Różyckiego bardzo się jej podoba i gra go z wielką pasją i radością.
Jestem przekonany, że podczas koncertu dostarczymy zarówno publiczności jak i sobie dużo radości i optymizmu.
Część drugą wypełni Symfonia G- dur nr 100 Józefa Haydna, jedna z symfonii londyńskich, która jest piękna pod warunkiem, że wykonanie jest nieskazitelne.
Tak jak w innych dziełach tego okresu. Wszystko musi być doskonałe w formie, treści, artykulacji i wszystkiego, co w nutach jest zawarte. Wybrałem Symfonię „Wojskową” i bardzo się cieszę, że mój pomysł został zaakceptowany, ponieważ bardzo cenię to dzieło i uważam je za najlepszą symfonię Haydna. Wszystkie części są bardzo ładne, ale wyjątkowo piękny jest Menuet i efektowny Finał w tempie Presto. Ćwiczyliśmy pilnie, aby to tempo było bardzo szybkie i dzieło zrobiło na słuchaczach wrażenie.
W przeciwieństwie do Mozarta, którego muzyka jest elegancka, wytworna, pełna ukłonów i finezji, muzyka Haydna pełna jest energii, niespodzianek, zwodniczych rozwiązań i to jest dla publiczności oraz wykonawców bardzo ciekawe. Ta muzyka zaskakuje od pierwszego dźwięku.
Ostatnio dosyć często wraca Pan w rodzinne strony i pracuje Pan z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej. Pewnie współpraca z zespołem dobrze się układa.
Z radością pracuję z Filharmonikami Podkarpackimi. Jak już wspomniałem, w tym sezonie prowadziłem VIII Symfonię Schuberta i VIII Symfonię Beethovena, nagrywaliśmy też dwa programy okolicznościowe z pieśniami religijnymi, poświęcone naszemu Papieżowi św. Janowi Pawłowi II oraz Prymasowi Tysiąclecia Stefanowi Wyszyńskiemu. Już chyba cztery albo pięć razy w tym sezonie pracowałem z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej, ale zbliżający się koncert będzie dopiero drugim z udziałem publiczności. Reszta została nagrana.
Pomimo tego zamknięcia sympatycznie będę wspominał te pobyty w Rzeszowie. Każdy z nich był okazją do odwiedzenia Rodziców i pozaglądania w stare kąty, a także spotkań z kolegami. Kilku muzyków Filharmonii Podkarpackiej to moi koledzy z Liceum Muzycznego w Rzeszowie.
Jest okazja do porozmawiania o muzyce i wydarzeniach rodzinnych. W Rzeszowie jest zawsze inaczej niż w innych ośrodkach.
Niedawno miałam okazję posłuchać w Internecie Pana Orkiestry – Krakowskiej Młodej Filharmonii. Czy to były nowe nagrania, czy jeszcze sprzed pandemii?
To były nowe nagrania, ja je nazywam pandemicznymi. Nie mogliśmy mieć prób, bo szkoła była zamknięta. Zazdrościłem Filharmonikom Podkarpackim, bo nie było koncertów, ale odbywały się nagrania. Moja szkolna orkiestra nie mogła się spotykać, ale trudno na rok zawiesić działalność orkiestry. Nie można było prowadzić orkiestry zdalnie. Pomyślałem, że trzeba robić to, co możemy.
Jeżeli uczniowie będą się nagrywać w domu i będą mi wysyłać filmy ze swoimi nagraniami, to może uda się z tego coś zmontować.
Jak rozwiązał Pan kwestie strojenia, właściwych temp w utworach itd.
Poleciłem, aby grali z metronomem i nastroili instrumenty na A = 442 Hz. Z muzycznych edytorów komputerowych wygenerowałem im podkład i mieli wszystko w słuchawkach plus uderzenia metronomu. To tak jakby siedzieli w środku orkiestry (ze słuchawek słyszeli orkiestrę oraz metronom i grali razem). Był to też pewien proces szkolenia.
Wykorzystałem te nagrania i filmy, poskładałem je w jedno nagranie i opublikowałem na YouTube.
Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Poznałem program, który to wszystko scala i poczułem się, jakbym był reżyserem dźwięku. Zrozumiałem także, dlaczego reżyserzy są tak zafascynowani swoją pracą. Mogłem dobierać stosowne proporcje poszczególnych grup instrumentów, dobierać odpowiednie brzmienia. Poszczególne grupy instrumentów miałem na oddzielnych ścieżkach i łączenie ich przypominało gotowanie dobrej potrawy – troszkę soli, troszkę pieprzu...
Można nad tym pracować w nieskończoność, ale w pewnym momencie trzeba było powiedzieć, że więcej już nie można, zakończyć proces ustalania proporcji, połączyć wszystko, zgrać na jedną ścieżkę i zamieścić w Internecie.
Rozpocznie Pan niedługo próby z orkiestrą?
Jeszcze nie. Orkiestra jest ostatnim elementem w powrocie szkoły do normalnej działalności. Najważniejszą sprawą po powrocie do szkoły jest integracja uczniów w ramach klas.
Marzy mi się koncert plenerowy na dziedzińcu szkoły, ale nie wiem, czy to się uda, bo trudno przewidzieć pogodę, a w dodatku w szkole w czasie pandemicznej przerwy prowadzony był poważny remont i jeszcze trwają ostatnie prace.
Chcę jeszcze podkreślić, że w szkole pracuję już 22. rok i praca z orkiestrą młodzieżową jest moją wielką pasją. To mnie nakręca i mobilizuje do coraz nowych pomysłów, żeby nie było tylko ocen w dzienniku, żeby nie było nudno i sztampowo. Jeżeli nawet z wyższej konieczności nie możemy się spotykać, bo szkoła jest zamknięta, to zawsze można znaleźć inne rozwiązania umożliwiające kontakty z uczniami, którzy uczą się nowych utworów i zdobywają nowe doświadczenia.
Myślę, że dla tej orkiestry robi Pan aranżacje różnych utworów.
To prawda, nagrane utwory o których rozmawialiśmy, to były w większości moje opracowania. Często się zdarza, że sięgamy po muzykę filmową i inne utwory, które nie zostały skomponowane na orkiestrę (np. Preludium i Allegro Fritza Kreislera czy Perpetuum mobile Ottokara Nováček’a) opracowałem na orkiestrę, żebyśmy mogli je wykonać. Okazuje się, że publiczność także bardzo lubi taki repertuar.
Nigdy Pana nie pytałam o współpracę z teatrami operowymi, a bywało, że prowadził Pan także spektakle operowe i operetkowe.
Przyznam się, że od kilku lat już nie dyrygowałem w operze czy operetce, natomiast kiedyś przez dwa lata pracowałem w Teatrze Muzycznym w Lublinie i tam prowadziłem m. in. spektakle Barona cygańskiego i Księżniczkę czardasza, przygotowywałem Skrzypka na dachu. Dyrygowałem też kilkakrotnie w Operze Krakowskiej. Współpracowałem z Operą Kameralną w Krakowie i tam przygotowywałem także aranżacje na zmniejszony skład orkiestry - na przykład przygotowałem operę Don Paquale na 12-osobową orkiestrę kameralną, natomiast w czasie studiów zinstrumentowałem na mały skład Napój miłosny.
To były dla mnie bardzo ciekawe doświadczenia.
Pandemia pokrzyżowała muzykom plany koncertowe, ale teraz można liczyć, że wszystko będzie powracało do życia.
Zobaczymy, wszystko jest na dobrej drodze, ale dopiero się przekonamy, jak to naprawdę będzie. Więcej można będzie powiedzieć za dwa, trzy tygodnie.
Najważniejsze, że w tym tygodniu dyryguje Pan u nas koncertem, którego posłuchamy na żywo. Dziękuję za miłe spotkanie.
Przepiękny Koncert fortepianowy Ludomira Różyckiego i Symfonia G - dur „Wojskowa” Józefa Haydna z pewnością Państwa zachwycą. Serdecznie zapraszam.
Z dr hab. Tomaszem Chmielem, dyrygentem, pianistą i aranżerem rozmawiała Zofia Stopińska 20 maja 2021 roku w Filharmonii Podkarpackiej.