Powrót po latach na łańcuckie salony
Brytyjski zespół „The King’s Singers, który już ponad pół wieku zachwyca publiczność na całym świecie, zainaugurował 11 maja w sali balowej Zamku 58. Muzyczny Festiwal w Łańcucie. Ze względu na ogromne zainteresowanie publiczności Artyści zgodzili się powtórzyć koncert w niedzielę o 15.00 i
zostali entuzjastycznie przyjęci. Na długie brawa i owacje na stojąco Zespół sobie zasłużył proponując publiczności bardzo różnorodny program w najlepszym pod każdym względem wykonaniu: idealnej intonacji, brzmieniu i dykcji, a wszystko sposób bardzo naturalny. Kunsztu zespołu The King’s Singers ani atmosfery panującej w sali balowej łańcuckiego Zamku nie da się opisać słowami. Trzeba było tam po prostu być. Cudowny pod każdym względem wieczór.
Tydzień po inauguracji wystąpi w sali balowej wybitny pianista Krzysztof Jabłoński, dwa dni później duet z Rumunii, a następnie włoski kontratenor Vincenzo Capezzuto, orkiestra z Turcji oraz nasz znakomity skrzypek Bartłomiej Nizioł.
Uważam, że Bartłomiej Nizioł należy do niewielkiego grona najwybitniejszych skrzypków swojego pokolenia na świecie i dlatego jestem szczęśliwa, że artysta zgodził się na wywiad jeszcze przed przyjazdem do Łańcuta.
Zofia Stopińska: Miło nam będzie oklaskiwać Pana w Sali balowej łańcuckiego Zamku 21 maja. Można powiedzieć, że po latach powraca Pan do miejsc znanych z czasów młodości, kiedy uczestniczył Pan w Międzynarodowych Kursach Muzycznych im Zenona Brzewskiego w Łańcucie. Jak Pan wspomina Kursy, pedagogów, pod okiem których doskonalił Pan swoją grę, atmosferę Kursów i występy w Sali balowej?
Bartłomiej Nizioł: Ja również się cieszę, że po latach wrócę do pięknego Zamku w Łańcucie i wystąpię w ramach tegorocznego Muzycznego Festiwalu.
Ostatnio występowałem tam w ramach Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego i brałem już wówczas udział w tych Kursach w roli profesora.
Oczywiście, pamiętam wcześniejsze, lata kiedy przyjeżdżałem do Łańcuta najpierw jako uczeń szkoły muzycznej, a później jako student. To było tuż przed przemianami w Polsce oraz w czasie ich trwania i były to ciężkie czasy. Pamiętam, że sam dojazd ze Szczecina do Łańcuta w przepełnionym pociągu trwał kilkanaście godzin i był męczący. Natomiast Kursy zawsze były wspaniałe, bo mieliśmy możliwości kontaktu z największymi profesorami na świecie. Między innymi miałem przyjemność pracować pod kierunkiem tak wspaniałych profesorów, jak prof. Michael Frischenschlager z Wiednia, czy słynny prof. Zachar Bron, którego uważam za najsłynniejszego obecnie pedagoga gry na skrzypcach. Wspominam udział w łańcuckich Kursach z dużym sentymentem. Ostatni raz jako uczestnik Kursów byłem w Łańcucie przed konkursem w Londynie i „ogrywałem” program, nabierałem ostatniego szlifu przed tym bardzo ważnym konkursem.
Moje wspomnienia są bardzo sentymentalne również dlatego, że mój ojciec pochodzi z okolic Rzeszowa, tam mamy rodzinę i czuję, że łączą mnie również więzy krwi z tym pięknym regionem.
Tym razem w wykonaniu sonat Ignacego Jana Paderewskiego, Zygmunta Stojowskiego i Władysława Żeleńskiego, będzie Panu towarzyszył Michał Francuz – pianista związany z poznańskim środowiskiem muzycznym, ale koncertujący z powodzeniem jako solista i kameralista. Jak długo Panowie razem współpracują i czy ta współpraca dotyczy tylko koncertów w Polsce?
- Podczas recitalu będzie towarzyszył mi przy fortepianie pan Michał Francuz, jest to znakomity pianista i kameralista, z którym obecnie pracujemy nad bardzo ambitnym projektem, bo jesteśmy w trakcie nagrań wszystkich polskich sonat na skrzypce i fortepian. Mamy w planie nagranie około 40 pozycji, ten projekt będzie rozłożony na kilka lat. Do tej pory koncentrowaliśmy się na nagraniu sonat twórców działających w tym samym okresie, co Ignacy Jan Paderewski. Utrwalone zostały sonaty: Paderewskiego, Żeleńskiego, Noskowskiego, dwie sonaty Stojowskiego oraz miniatury Żeleńskiego. Dlatego w programie koncertu w sali balowej łańcuckiego Zamku znajdą się: Sonata op. 13 na skrzypce i fortepian Ignacego Jana Paderewskiego, Sonata op. 13 Zygmunta Stojowskiego i Sonata op. 30 Władysława Żeleńskiego.
Prowadzi Pan bardzo intensywną działalność artystyczną, obejmującą kilka nurtów muzyki: solista, kameralista, koncertmistrz orkiestry i pedagog. Czy któryś z tych nurtów dominuje?
- Staram się utrzymywać równowagę, która polega na tym, że moja praca w ciągu roku podzielona jest na okresy, kiedy koncertuję, nagrywam nowe płyty (staram się co roku nagrać jedną lub dwie nowe płyty), jeden dzień w tygodniu spędzam na uczelni i zajmuję się pracą pedagogiczną, a stanowisko koncertmistrza orkiestry operowej łączę harmonijnie z koncertami – są miesiące, kiedy gram więcej w orkiestrze i wówczas mniej występuję jako solista.
Proszę opowiedzieć o współpracy z Vladimirem Cosmą, wybitnym twórcą muzyki filmowej.
- To była właściwie jednorazowa współpraca i dotyczyła kilku koncertów oraz nagrania płyty. Było to już kilka lat temu i od tego czasu nie pracowaliśmy razem.
Już prawie ćwierć wieku mieszka Pan w Szwajcarii. Jak często przyjeżdża pan do Polski i z którymi ośrodkami muzycznymi współpracuje Pan najczęściej i czy ta współpraca dotyczy wyłącznie działalności koncertowej?
- Mieszkam w Szwajcarii od 1995 roku. Wyjechałem tam po ukończeniu studiów w Akademii Muzycznej w Poznaniu pod kierunkiem prof. Jadwigi Kaliszewskiej, aby kontynuować naukę u prof. Pierre’a Amoyala, słynnego skrzypka francuskiego w Conservatoire de Lausanne.
Od czasu, kiedy można podróżować bez problemu i są bezpośrednie połączenia z Zurychu z polskimi miastami: Wrocław, Gdańsk, Kraków, Warszawa, i w ciągu półtorej godziny można się znaleźć w Polsce, przyjeżdżam do Polski częściej. Występuję z koncertami oraz jako gościnny profesor. Współpracuję dosyć często z Akademią Muzyczną w Katowicach, przez 10 lat byłem dyrektorem artystycznym Music Festiwal & Master Class w Pile i zajmowałem się tam organizacją oraz promocją młodych polskich talentów. Formuła tego festiwalu była interesująca, ponieważ oprócz indywidualnych lekcji każdy z uczestników miał możliwość kilkukrotnego zaprezentowania swoich umiejętności i dlatego było organizowanych sporo koncertów, a na zakończenie przyznawana była nagroda specjalna w postaci koncertu.
Jest Pan laureatem pierwszych nagród na najbardziej liczących się międzynarodowych konkursach skrzypcowych (Poznań, Adelajda, Pretoria, Bruksela, Paryż). Z pewnością udział w konkursach miał duży wpływ na Pana karierę. Dzisiaj zapraszany jest Pan na te konkursy, a także na wiele innych, jako juror i z pewnością obserwuje Pan rozwój wielu młodych skrzypków. Czy konkursy są nadal tak ważne? Czy można zdobyć popularność i uznanie bez udziału w konkursach?
- Udział w konkursach był kiedyś bardzo ważny, teraz, z racji tego, że konkursów namnożyło się bardzo dużo, też. Kiedyś wygrana na konkursie w Paryżu, Moskwie czy Poznaniu właściwie gwarantowała już sukces, w czasie moich studiów i na początku działalności zawodowej trzeba było się zaprezentować na kilku konkursach, teraz jest podobnie. Same konkursy dają jedynie możliwość prezentacji i promowania się, natomiast późniejsze kontakty z organizatorami festiwali i koncertów oraz z agencjami koncertowymi są najważniejsze do zrobienia kariery.
Kreatywność młodych muzyków jest niezbędna. Trzeba ciągle mieć pomysł na promowanie swoich umiejętności, na swój repertuar, bo organizatorzy oczekują, żeby ciągle odnajdywać coś nowego.
Czy organizacja koncertów, festiwali i innych imprez popularyzujących muzykę klasyczną w Polsce różni się od organizacji podobnych przedsięwzięć w innych krajach, w których Pan występuje?
- Uważam, że w Polsce koncerty i festiwale zawsze były organizowane na najwyższym poziomie. Mamy powody do dumy, bo mamy w naszym kraju wiele wspaniałych, na światowym poziomie festiwali i koncertów. Najlepszym przykładem jest Muzyczny Festiwal w Łańcucie, który może z powodzeniem konkurować z wieloma festiwalami w Europie i na świecie.
Zawsze chętnie w Polsce występowałem i występuję.
Jak często gra Pan utwory polskich kompozytorów poza granicami Polski i jak przyjmuje je publiczność?
- Zawsze starałem się i nadal się staram promować polską muzykę. Nagrałem wiele płyt z utworami polskich kompozytorów, m.in. nagrałem kilka płyt z utworami Henryka Wieniawskiego, nagrałem płyty z utworami Karola Lipińskiego, Grażyny Bacewicz, niedawno nagrałem Koncert podwójny Krzysztofa Pendereckiego, z Orkiestrą BBC nagrałem Koncert skrzypcowy Zygmunta Stojowskiego. Najnowszy projekt nagrania wszystkich polskich sonat skrzypcowych najlepiej potwierdza, że staram się promować polską muzykę. Uważam, że polscy muzycy powinni promować dzieła polskich twórców i mają wielkie pole do popisu, bo jest bardzo dużo utworów polskich kompozytorów, które nie są znane, a są to utwory godne wykonania.
Czy ma Pan jakieś pozamuzyczne pasje i czas na ich realizację?
- Moją wielką pozamuzyczną pasją są podróże. Staram się raz w roku znaleźć trzy lub cztery tygodnie na podróże. Są to różne podróże, zazwyczaj dalekie: do krajów azjatyckich, a teraz mamy w planach miesięczny pobyt w Stanach Zjednoczonych – głównie w Kalifornii. Podróże mnie relaksują, a ponadto mogę wspólnie z żoną spędzić czas, oglądając piękny świat, poznając nowe dla nas kultury i zakątki.
Jeżdżę bardzo dużo po świecie koncertując i może czytelnicy są zdziwieni, że odpoczywam również podróżując, ale podczas podróży koncertowych nie ma możliwości zwiedzania. Podróż koncertowa różni się w sposób zasadniczy od podróży bez instrumentu, ma się cały dzień dla siebie.
Jak długo będzie Pan w Łańcucie? Czy może Pan zostać na Festiwalu kilka dni, czy musi Pan jechać na kolejne koncerty albo wracać do domu, gdzie także czeka Pana z pewnością wiele pracy?
- Mój pobyt w Łańcucie będzie niestety bardzo krótki, przyjeżdżam na próbę i w tym samym dniu mam koncert, a na następny dzień muszę wyjechać. Przykro mi z tego powodu, ale w maju mam wyjątkowo dużo pracy, bo m.in. jestem na festiwalu w Szczecinie, gdzie wykonamy recital z panem Michałem Francuzem, a także poprowadzę kursy. Później kilka dni spędzę w Katowicach, gdzie nagrywam kolejną płytę.
Pozdrawiam Państwa serdecznie i zapraszam 22 maja o 19.00 do sali balowej łańcuckiego Zamku, gdzie zabrzmią perły polskiej muzyki na skrzypce i fortepian.