XXVIII Festiwal im. Adama Didura w Sanoku przeszedł do historii
Od lat czekam na początek kalendarzowej jesieni z nadzieją, że ponad tydzień spędzę w Sanoku, aby być na wszystkich koncertach Festiwalu im. Adama Didura, organizowanego od początku przez Sanocki Dom Kultury. W tym roku Festiwal trwał od 19 do 29 września, a po jego zakończeniu o podsumowanie poprosiłam Pana Waldemara Szybiaka – Dyrektora Festiwalu.
Zofia Stopińska: Pierwsze trzy dni stanowią wstęp do dużych koncertów i spektakli – nazwał je Pan „Preludium: Festiwalowe kino artystyczne”. Uważam, że w tym roku udało się Panu skomponować niezwykle piękny i ciekawy kolaż filmowy.
Waldemar Szybiak: Z racji mojego wykształcenia, wybieranie i układanie kolejności projekcji tych filmów zawsze sprawia mi ogromną przyjemność. Uważam, że te filmy pozwalają na wejście w klimat i atmosferę festiwalową. Zgadzam się z panią, że w tym roku to wprowadzenie było bardzo udane. Pokazaliśmy sześć filmów, a rozpoczęliśmy ciekawą pozycją z klasyki polskiego kina – „Arią dla atlety” Filipa Bajona. To bardzo piękny film z kreacją Krzysztofa Majchrzaka, z pięknym tłem operowym – m.in. arią Cavaradossiego z „Tosci”. Drugim filmem, który pokazaliśmy pierwszego dnia, była „Argentyna, Argentyna” Carlosa Saury z 2015 roku. Film ten pokazuje przekrój kultury muzycznej w Argentynie i jest w nim wszystko – od prymitywnego instrumentarium i śpiewania, aż po najwyższe, wysublimowane nuty pochodzące z Argentyny.
W drugim dniu pokazaliśmy „Blask” w reżyserii Naomi Kawase. To historia fotografika, który traci wzrok, z niesamowitymi zdjęciami. Później ten smutek przełamaliśmy wesołością rockową w filmie czeskim „Muzykanci” Dusana Rapoša.
W trzecim dniu były dwa, moim zdaniem bardzo ciekawe filmy: „Twój Vincent” – nasz kandydat do Oscara oraz tegoroczny film „Maria Callas”, pokazujący meandry życia wielkiej gwiazdy, która była też człowiekiem.
Na zakończenie wybrał Pan najwspanialszy film. Całe szczęście, że Maria Callas nagrała tak dużo spektakli i koncertów oraz wywiadów.
- Tak, ten dokument był świetnym wprowadzeniem do repertuaru koncertowego.
Trzeba już na wstępie podkreślić, że tegoroczny Festiwal był bardzo różnorodny i ciekawy. Na oficjalną inaugurację XXVIII Festiwalu im. Adama Didura, w cyklu „premiery operowe”, pokazaliście nieznane dzieło wielkiego Giuseppe Verdiego.
- Zawsze szukamy dzieł trochę nietypowych, mało znanych lub nieznanych, ale pięknych. W tym roku było ich sporo i najlepszym przykładem była opera „Oberto, il conte di San Bonifacio” – pierwsze dzieło operowe Giuseppe Verdiego. Proszę sobie wyobrazić, że ta opera w Polsce miała swoją premierę w 2018 roku w Operze Wrocławskiej. Drugie wykonanie odbyło się w Sanockim Domu Kultury na Festiwalu im. Adama Didura. To były wersje koncertowe, a szkoda, że polskie teatry operowe nie zainteresowały się tym tytułem do tej pory.
Mieliśmy koncertową wersję pierwszej opery Giuseppe Verdiego, ale wykonanie na sanockiej scenie było znakomite i bardzo dobrze zostało przyjęte przez publiczność.
Świetny chór, świetna orkiestra i znakomici soliści oraz piękna muzyka Verdiego. Wszystko, co znajdujemy w późniejszych operach: „Traviacie”, „Nabucco”, jest już w „Oberto”. Obawiałem się pewnych problemów technicznych, bo nasza scena nie jest za duża. Chór został umieszczony daleko, w kulisach, ale to nic nie przeszkadzało i każdy dźwięk był słyszalny, bo nasza sala ma bardzo dobrą akustykę i Opera Wrocławska wyjechała zadowolona, a widząc entuzjazm publiczności, zgodzi się pani ze mną, że to było bardzo efektowne rozpoczęcie Festiwalu.
Niedzielny wieczór poświęcony był muzyce operetkowej Franza Lehara
- Pomyślałem, że skoro mamy w programie kilka pozycji trudniejszych w odbiorze, to trzeba je obudować nieco lżejszą muzyką, i stąd dwa koncerty operetkowe.
Franz Lehar to wielki mistrz, którego muzyka plasuje się pomiędzy operetką a operą. W operetkach Lehara słychać wyraźnie dźwięki operowe, niektóre kojarzą się z muzyką Pucciniego – zwłaszcza w „Krainie uśmiechu”, którą uważam za jedną z najlepszych operetek.
Bardzo dobrze zaprezentowała się Poznańska Orkiestra Festiwalowa pod dyrekcją świetnej Agnieszki Nagórki oraz bardzo ciekawi soliści, a na szczególne wyróżnienie zasłużyli Joanna Horodko i Sławomir Naborczyk, którzy zaśpiewali znakomicie, chociaż dobrze śpiewali także Barbara Gutaj i Hubert Stolarski. Koncert prowadził dobrze znany sanockiej publiczności Sławomir Pietras.
Trzeci wieczór poświęcony baletowi zatytułowany został: „Słynne balety XX wieku”. Soliści, koryfeje i zespół baletowy Royal Lviv Ballet przedstawili „Spartakusa” Arama Chaczaturiana.
- Był to balet przygotowany specjalnie na Festiwal im. Adama Didura – „Spartakus” miał swoją premierę w Sanoku. Royal Lviv Ballet tworzą głównie artyści ze Lwowa, chociaż kilku jest także z Kijowa. Świetnie zaprezentował się odtwórca głównej roli i był to bardzo dobry technicznie balet. „Spartakus” został przedstawiony w sposób klasyczny – publiczności to się podobało i mnie także, natomiast można się było spodziewać, że widowisko będzie przedstawione w nieco innych układach choreograficznych. Po takich wieczorach zwykle wśród znawców i miłośników baletu jest sporo dyskusji, czy lepiej opierać się na tradycyjnej choreografii sprzed 50-ciu lat, czy tworzyć coś nowego. Takie spory w sztuce zawsze istnieją i będą istnieć.
Kolejny wieczór festiwalowy zatytułował Pan „Najpiękniejsze opery świata”, a przedstawiona została opera „Romeo i Julia” Charles’a Gounoda.
- Przyznam, że planując ten wieczór, miałem duże obawy, bo sięgaliśmy po operę mało znaną, a Charles Gounod znany jest głównie z opery „Faust”, w której Adam Didur odnosił wielkie sukcesy, natomiast „Romeo i Julia” w Polsce, a można nawet powiedzieć, że także na świecie, jest rzadko wykonywana. Okazało się, że ta opera oprawiona w znakomity sposób pod względem scenograficznym, wokalnym, muzycznym – nabrała nowego blasku. Obawiałem się reakcji publiczności, bo nie jest to muzyka tak łatwa i przyjemna jak muzyka Verdiego, bo jest to zupełnie inny styl muzyczny. Ale zostało to tak wykonane i tak poprowadzone, że publiczność była zachwycona i na pewno był to jeden z najpiękniejszych wieczorów operowych, jak sam tytuł wskazuje.
Świetni byli w rolach tytułowych: Andrzej Lampert jako Romeo i Ewa Majcherczyk jako Julia. Pochwalić też należy chór, balet i orkiestrę Opery Śląskiej w Bytomiu, którzy wystąpili pod dyrekcją Bassema Akiki
Podczas tego festiwalu był także wieczór o wymownym tytule „Stanisław Moniuszko – inspiracje literackie”, był planowany pewnie z myślą o zbliżającym się Roku Moniuszkowskim.
- Zamawiając i nawet oglądając ten spektakl, nie myślałem o tym, a chciałem pokazać w Sanoku coś nowego, bo „Widma”, pomimo tego, że mają swoje lata i nie są zbyt często wykonywane, są wyjątkowo piękne. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Adam Kruszewski w roli Guślarza. Znakomita, wręcz ascetyczna, realizowana oszczędnymi środkami reżyseria Ryszarda Peryta – wywołała piorunujące wrażenie, bo w ten sposób podkreślona została waga tekstu i muzyki. Ta koncepcja reżyserska bardzo mi się spodobała. Publiczność była także zachwycona.
Podczas tegorocznej edycji Festiwalu im. Adama Didura odbył się także koncert muzyki symfonicznej i filmowej z sanockim akcentem.
- Powiem z dumą, że pani Agata Kielar-Długosz pochodzi z Sanoka i tutaj rozpoczynała naukę gry na flecie. Wystąpiła razem ze swoim mężem Łukaszem Długoszem. Oboje są wybitnymi, znanymi nie tylko w Polsce, ale także na świecie, flecistami. Z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej wykonali mało znany Koncert d-moll na dwa flety i orkiestrę – Alberta Franza Dopplera i równie rzadko wykonywany Marsz celtycki Briana Boru, a po gorącej owacji, na bis, usłyszeliśmy jeszcze „Oblivion” Astora Piazzolli. Koncert rozpoczęła „Toccata” Bolesława Szabelskiego, a drugą część koncertu wypełniła muzyka Wojciecha Kilara – „Orawa” i suita z filmu „Pan Tadeusz”. Dyrygent Massimiliano Caldi, który świetnie poprowadził orkiestrę, był zachwycony publicznością i podkreślał, że będzie ten wieczór bardzo długo pamiętał.
Rewelacyjny był wieczór z Tomaszem Koniecznym – bas-barytonem oklaskiwanym gorąco na światowych scenach.
- Słusznie powiedział Piotr Nędzyński we wstępie, że Tomasz Konieczny to jest kolejny „nasz klejnot” – po Aleksandrze Kurzak, Arturze Rucińskim, Andrzeju Dobberze, Ewie Podleś, Stefanii Toczyskiej i wielu innych wspaniałych polskich śpiewakach, którzy już na naszym Festiwalu występowali.
To był znakomity wieczór. Orkiestra Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa „Sinfonietta Cracovia” pod dyrekcją Jurka Dybała świetnie zagrała instrumentalne utwory, a także z wielkim wyczuciem i refleksją towarzyszyła Tomaszowi Koniecznemu w „Kindertotenlieder” Gustava Mahlera oraz w „Pieśniach i tańcach śmierci” Modesta Mussorgskiego. Owacjom nie było końca.
Na zakończenie Festiwalu im. Adama Didura na scenie Sanockiego Domu Kultury królowała operetka.
- Zakończenie Festiwalu było niezwykle radosne – Opera Krakowska i jej świetni soliści: Katarzyna Oleś-Blacha, Monika Kordybalska, Adam Sobierajski i Adam Szerszeń zaprezentowali utwory m.in.: Straussa, Kálmána, Offenbacha i Zellera. Chcieliśmy się na zakończenie trochę rozweselić i pobawić, co nam się w tym roku wyjątkowo udało.
Pierwszy wieczór festiwalowy rozpoczął się miłą uroczystością, bo Fotoklub Rzeczypospolitej Polskiej przyznał Panu uchwałą kapituły medal „ZA ZASŁUGI DLA FOTOGRAFII POLSKIEJ” w 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości i ten medal wręczył Panu Juliusz Multarzyński – wybitny polski artysta fotografik, dziennikarz i menadżer kultury. Gdybym ja miała wpływ na przyznawanie medali, to otrzymałby Pan medal za konsekwencję w kształceniu młodych odbiorców muzyki i kompozytorów, bo po raz 26 organizował Pan w ramach Festiwalu im. Adama Didura Obóz Humanistyczno-Artystyczny i Ogólnopolski Otwarty Konkurs Kompozytorski im. Adama Didura.
- Jeden z adwersarzy Konkursu – pan Sławomir Pietras, mówił w czasie pierwszych edycji, że ten Konkurs nie ma sensu, bo przecież patron Festiwalu – Adam Didur nie był kompozytorem. Niedawno dzwonił do mnie specjalnie i powiedział „Miałeś rację, to jest fantastyczny pomysł”. Przyznał mi rację, kiedy zobaczył, że mamy wśród laureatów Konkursu Kompozytorskiego tak znanych kompozytorów, jak: Agata Zubel, Paweł Łukaszewski, Wojciech Widłak, Marcel Chyrzyński, Dariusz Przybylski, Katarzyna Głowicka, a ponieważ u nas mieli pierwsze wykonania swoich utworów, są emocjonalnie z nami związani. Zachwyceni byli także laureaci tegorocznej edycji Konkursu: Michał Kawecki, który otrzymał I nagrodę za utwór „What is the word” na mezzosopran i fortepian do słów Samuela Becketta oraz zdobywca II nagrody Piotr Pudełko za „Trzy sceny liryczne” na mezzosopran z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego do słów Karola Wojtyły.
Podczas uroczystości wręczenia nagród pan Piotr Pudełko powiedział bardzo piękne słowa: „Sanok jest pięknym miastem, w którym młodzi kompozytorzy rozpoczynają swoją karierę i idą dalej szybkimi krokami i marzą o tym, żeby w pewnym momencie, podczas wykonań swoich utworów, sala wypełniona była publicznością jak podczas koncertów utworów ich starszych kolegów, którzy przed laty zdobywali w Sanoku nagrody, a teraz robią już światowe kariery”. To był dla mnie bardzo ważny, może nawet najważniejszy medal.
Z Panem Waldemarem Szybiakiem – Dyrektorem Festiwalu im. Adama Didura i Dyrektorem Sanockiego Domu Kultury rozmawiała Zofia Stopińska 29 września w Sanoku.