Z Agnieszką Radwan-Stefańską nie tylko o koncercie w Leżajsku
Podczas drugiego koncertu XXVII Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej „Leżajsk 2018”, na słynnych organach Bazyliki OO. Bernardynów grali Agnieszka i Marek Stefańscy (prywatnie małżeństwo) i ciągle jestem pod wielkim wrażeniem tego wieczoru. Gorące brawa publiczności były podziękowaniem za wspaniałe wykonanie bardzo interesującego programu.
O rozmowę poprosiłam panią Agnieszkę Radwan-Stefańską, a rozpoczniemy ją od przypomnienia Koncertu w Leżajsku. Pierwsze ogniwo stanowiły utwory kompozytorów angielskich – Samuela Sebastiana Wesley’a i Ralfa W. Williamsa w Pani wykonaniu, środkowa część należała do pana Marka Stefańskiego, który wykonał wspaniałe dzieła Johanna Sebastiana Bacha i jego ucznia Johanna Ludwiga Krebsa, a na zakończenie przy organach zasiadła ponownie Pani i zabrzmiało nieco nowsze dzieło amerykańskiego twórcy Williama Kirkpatrick’a oraz efektowny utwór francuskiego kompozytora Louisa Jamesa Alfreda Lefébure-Wely. Udało się Państwu pokazać zarówno urodę największych organów leżajskich, jak i bardzo ciekawy repertuar.
Zofia Stopińska: Często występują Państwo wspólnie podczas jednego koncertu i czy macie w programie utwory, które wykonujecie na cztery ręce – siedząc na jednej ławce?
Agnieszka Radwan-Stefańska: Jesteśmy ze sobą na co dzień w domu i w pracy. Jedyne towarzystwo, jakiego nie dotrzymujemy sobie nawzajem, to wspólne granie. Owszem, zdarza się tak, że oboje gramy podczas jednego koncertu. Nigdy jednak na cztery ręce. Zbyt dużo indywidualności w każdym z nas, by wspólnie grać
Pani mąż skupia się głównie na działalności koncertowej i pedagogicznej, natomiast w Pani działalności tych nurtów jest więcej. Oprócz studiów w klasie organów prof. Joachima Grubicha w krakowskiej Akademii Muzycznej ukończonych z wyróżnieniem, doskonaliła Pani swoje umiejętności pod kierunkiem takich sław, jak prof. David Titterington czy Colin Tilney. Czas studiów był także owocny w sukcesy konkursowe. Pani jednak postanowiła ukończyć jeszcze podyplomowe studia z zakresu Zarzadzania Kulturą na Uniwersytecie Jagiellońskim, które bardzo przydają się Pani w pracy. Występuje Pani jako solistka, towarzyszy Pani innym solistom i zespołom, pracuje Pani zawodowo w Akademii Muzycznej w Krakowie, jest Pani dyrektorem artystycznym Letniego Festiwalu „Pieniny – Kultura – Sacrum” oraz prezesem Zarządu Fundacji Promocji Kultury i Sztuki, a także współpracuje Pani z Radiem Kraków. Proszę nam przybliżyć, chociaż w wielkim skrócie, wszystkie nurty Pani działalności.
- Przybliżyła je Pani Redaktor bezbłędnie! W Akademii Muzycznej w Krakowie pracuję od sześciu lat. Na co dzień zajmuję się organizacją wydarzeń naukowo-artystycznych oraz promocją uczelni.
Festiwal w Krościenku n.D. to moje drugie, młodsze dziecko. Krościenko kocham od najmłodszych lat; przez dwa lata miałam okazję tam mieszkać, wówczas powstał pomysł powołania do życia wydarzenia związanego z kulturą wyższą – a dokładnie z muzyką organową. Udało się, w tym roku już dziewiąty raz będziemy mieli okazję spotkać się ze wspaniałymi artystami w malowniczych Pieninach na przełomie lipca i sierpnia. W Radio Kraków tworzymy wraz z kolegą, red. Mateuszem Borkowskim – muzykologiem, publicystą i krytykiem muzycznym – cykl felietonów Solo i w duecie. Poruszamy w nim tematy szeroko pojętej kultury muzycznej. Fundacja natomiast jest najmłodszym moim dzieckiem i wynikiem dotychczasowej działalności. Zebrała wszystko pod jeden dach, dzięki czemu znacznie ułatwiła nam działania w kierunku organizacji koncertów (Kraków, Rzeszów, Jarosław, Krościenko, a w najbliższym czasie, mam nadzieję, nie tylko te miasta) i propagowania muzyki organowej za granicą.
Nie zapytałam jeszcze o najważniejsze sprawy – jest Pani żoną i matką, a często podczas dłuższej nieobecności męża także głową rodziny Stefańskich – to także dużo obowiązków, których nie można powierzyć obcym osobom.
- Nie wyobrażam sobie powierzyć obowiązków domowych obcym ludziom. Lubię mieć wszystko pod kontrolą. Ale tak naprawdę nasze życie nie różni się od życia statystycznego Polaka. Jak to mówią: dzień jak co dzień: szkoła, praca, zajęcia pozalekcyjne, czas dla siebie. Każde z nas ma swoją przestrzeń do życia, pasję i aktywność zawodową. I mimo, że wraz z mężem działamy w jednej branży, wciąż uzupełniamy się doświadczeniem. A dużym wyzwaniem dla nas jest pasja naszego syna, który od dziecka chce zostać piłkarzem, a od niedawna komentatorem sportowym...
Urodziła się Pani na Śląsku i z tym regionem była Pani związana do czasu studiów, skąd pomysł zorganizowania festiwalu w Krościenku – pięknej miejscowości turystycznej na terenie Małopolski?
- Urodziłam się w Sosnowcu – mieście pięknym o każdej porze roku, jak często żartowaliśmy z przyjaciółmi. Czyli w Zagłębiu. Ślązacy musieli mieć do nas paszport, choć oni twierdzą, że to na odwrót. Spędziłam tam czas do 6 klasy szkoły podstawowej. Później wyjechałam kontynuować naukę do Krakowa i tak już tu zostałam. Z Krościenkiem, jak już wspominałam, związana jestem od dziecka. Coroczne wakacje, ferie, wspaniali przyjaciele, pierwsze młodzieńcze miłości... A potem historia zawraca koło i tak samo, jak ja jeździłam ze swoimi rodzicami w Pieniny, nasz Maks jeździ tam z nami. Może już na innej zasadzie, bo mamy własne cztery ściany, więc czujemy się tam wszyscy, jak u siebie w domu...
Na jakie koncerty może nas Pani zaprosić w tym roku do Krościenka?
- Najchętniej na wszystkie! A w tym roku aż na sześć! Zaczniemy jak zwykle weekendem inaugurującym Festiwal w połowie lipca – koncertem w starym i nowym kościele. Potem będziemy spotykać się co tydzień w soboty, aż do 18 sierpnia. A wśród wykonawców nie zabraknie wspaniałych wirtuozów organów: Bernharda Leonardy’ego z Niemiec, Maurizzio Corazzy z Włoch, Krzysztofa Dudy, Krzysztofa Karcza oraz Marka Stefańskiego. Podczas Festiwalu zagrają również: Edyta Fil – flet, Jacek Muzyk – waltornia. Jeden z koncertów wypełnią dzieła wokalne w wykonaniu młodej mezzosopranistki, pochodzącej ze Szczawnicy Ewy Walkowskiej oraz chóralne, które zaprezentuje Krakowski Akademicki Chór Organum – ambasador polskiej muzyki na świecie, pod dyrekcją Bogusława Grzybka. Podczas koncertu inauguracyjnego wystąpi Adam Woronowicz, prezentując teksty i prozę Wolność jest w nas. Tak więc wachlarz barw naszego festiwalu jest jak zawsze bardzo kolorowy...
W większości świątyń instrumenty organowe zbudowane są na chórach, najczęściej niedostępnych dla publiczności. Czy tak oddalona publiczność potrafi w jakiś sposób Was inspirować?
- Pierwszorzędną inspiracją podczas koncertów w kościołach są ich wnętrza. Na ogół mamy do czynienia z piękną architekturą, wystrojem i wspaniałymi organami. Wszystkie te wartości łączy np. leżajska bazylika. A publiczność stanowi wówczas dopełnienie całości. Koncerty w kościołach mają swoją specyfikę, niosą w sobie coś z metafizyki i na ogół słuchacze pięknie wpisują się w tę niecodzienną rzeczywistość.
W Leżajsku nie była Pani po raz pierwszy, jak wspomina Pani poprzednie koncerty i z jakimi wrażeniami wyjechała Pani po koncercie 16 czerwca br.?
- Byłam w Leżajsku 3 razy. Za pierwszym, podczas inauguracji organów po ich generalnym remoncie, kiedy wspólnie z dwiema koleżankami, pod dyrekcją prof. Józefa Serafina prawykonałyśmy w tym miejscu I. cz. Koncertu na troje organów Taduesza Machla. Utwór ten został specjalnie napisany z myślą o leżajskich organach. Potem byłam raz jeszcze, grając z mężem podczas leżajskiego festiwalu. Ten ostatni koncert był bardzo spontaniczny. Najpierw mieliśmy grać cały recital, potem się okazało, że w części kameralnej wystąpi Marcin Wyrostek z zespołem. Stąd ta zmiana programu. I w sumie dobrze się stało, bo na próbę przed koncertem mieliśmy zaledwie pół godziny czasu...
Wrażenia, jak zwykle, bardzo pozytywne. Tym bardziej, że tak naprawdę koncert był tylko preludium do weekendu, jaki spędziliśmy u wspaniałych przyjaciół w Lutczy...
Z Panią Agnieszką Radwan - Stefańską rozmawiała Zofia Stopińska 6 lipca 2018 roku.