Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

FILHARMONIA W PLENERZE – PEACE AND LOVE

KONCERT PLENEROWY – PARKING FILHARMONII PODKARPACKIEJ

27 sierpnia 2022r., sobota, godz. 18:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
ŁUKASZ WOJAKOWSKI – dyrygent
KAREN EDWARDS – śpiew

ZESPÓŁ W SKŁADZIE:

ANDRZEJ GONDEK – gitara
ANTONI DEBSKI – gitara basowa
PATRYK DOBOSZ – perkusja

W programie: muzyka amerykańska
„Symphonic Jazz, Soul and Gospel”

Koszt udziału: 20 zł

Małgorzata Walewska - cena za spełnione marzenia

        XVI Festiwal Muzyki Kameralnej BRAVO MAESTRO w Kąśnej Dolnej rozpocznie 26 sierpnia o g. 18.00 mistrzowski recital Małgorzaty Walewskiej, wybitnej polskiej mezzosopranistki. W 1991 roku, jeszcze jako studentka, rozpoczęła współpracę z Teatrem Wielkim – Operą Narodową w Warszawie. W latach 1996-1998 występowała na deskach wiedeńskiej Staatsoper. Debiutowała w Metropolitan Opera w Nowym Jorku jako Dalila w Samsonie i Dalili Camille'a Saint-Saënsa, a także na deskach Royal Opera House w Londynie, gdzie wcieliła się w rolę Azuceny z opery Trubadur Giuseppe Verdiego. Od 2015 roku pełni funkcję dyrektora artystycznego Międzynarodowego Festiwalu i Konkursu Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu. Właśnie wydała książkę “Moja twarz brzmi znajomo”, wywiad-rzekę, w którym barwnie opowiada nie tylko o swojej drodze zawodowej. W Kąśnej Dolnej wystąpi z towarzyszeniem pianisty Tarasa Hlushko. W programie mistrzowskiego recitalu znajdą się dzieła Fryderyka Chopina, Stanisława Moniuszki, Ignacego Jana Paderewskiego i Mieczysława Karłowicza.

        Przed koncertem w Kąśnej Dolnej pani Małgorzata Walewska udzieliła mi wywiadu. Zapraszam do przeczytania.

         Muzyka zawsze była obecna w Pani domu rodzinnym, czy będąc dzieckiem chciała Pani grać na jakimś instrumencie albo śpiewać?

         Odkąd sięgam pamięcią, śpiewałam, a jak nie śpiewałam, to gwizdałam. Z dziadkiem najczęściej śpiewaliśmy dwie piosenki Ta Dorotka, ta malusia i A ja nie chcę czekolady.
Jak już potrafiłam obsługiwać gramofon, to nauczyłam się wszystkich piosenek z bajek dla dzieci i tekstów Orkiestry z Chmielnej. Z wielkim upodobaniem słuchałam także Violetty Villas. W domu mama puszczała płyty słynnych śpiewaków operowych: Bogny Sokorskiej, Jana Kiepury i Bernarda Ładysza.

         Kiedy postanowiła Pani uczyć się śpiewu i zostać śpiewaczką?

         To był moment, kiedy stałam w sali gimnastycznej ze świadectwem maturalnym w ręku i zdałam sobie sprawę, że jestem dorosła. Zrozumiałam, że muszę się określić, co chcę w przyszłości robić. Wtedy podjęłam decyzję. Chcę śpiewać. Bez przygotowania, nic nie wiedząc na ten temat, poszłam do Akademii Muzycznej przy ulicy Okólnik. Po protekcji mojego licealnego wychowawcy dopuszczono mnie do egzaminów wstępnych. Miałam niecałe dwa tygodnie na przygotowanie. I choć okazało się, że operowa emisja głosu różni się od tego, jak śpiewałam do tej pory, postanowiłam przystąpić do egzaminu. Poszłam do Akademii i udałam się na pierwsze piętro i pod Salą imienia Henryka Melcera cierpliwie czekałam na swoją kolej. Zaśpiewałam Zasmuconej Mieczysława Karłowicza i Dalibógże Stanisława Moniuszki. Pierwszy, liryczny utwór zabrzmiał lepiej, ale w drugim nie potrafiłam zapanować nad dźwiękiem. Nie łudziłam się, że zostanę przyjęta.

         Słuchała Pani innych kandydatów?

          Tak, ponieważ egzaminy odbywały się z udziałem publiczności, usiadłam na widowni. Wtedy po raz pierwszy spotkałam się na żywo z adeptami śpiewu operowego. Największe wrażenie zrobił na mnie Mikołaj Konach, który pojawił się na scenie i ze wschodnim akcentem zapowiedział, że zaśpiewa o zegarze. Chodziło oczywiście o arię Skołuby z opery Straszny dwór Stanisława Moniuszki. I właśnie słuchając jego śpiewu, zdałam sobie sprawę, że zostanę śpiewaczką bez względu na wszystko. Nie ma znaczenia, ile będzie mnie to kosztowało.

          Miała Pani ogromne szczęście być uczennicą i studentką prof. Haliny Słonickiej i ukończyła Pani studia z wyróżnieniem w 1994 roku.

          Zaczęłam od szkoły średniej na Bednarskiej. Trafiłam do nauczycielki, która doceniała mój potencjał, barwę i dużą skalę, ale nie potrafiła mną pokierować. Wiedziała natomiast, że marzę o studiach i zasugerowała mi przejście do klasy profesor Haliny Słonickiej, która uczyła w Akademii Muzycznej, a od nowego roku szkolnego miała także prowadzić klasę śpiewu w szkole przy Bednarskiej. Pod koniec nauki w pierwszej klasie szkoły średniej, dowiedziałam się, że w pałacu Ostrogskich odbywać się będzie Konkurs Moniuszkowski, a w jury będzie między innymi profesor Halina Słonicka. Postanowiłam wziąć udział w tym konkursie i szczęśliwie przeszłam do drugiego etapu. Kiedy już było wiadomo, że nie zakwalifikowałam się do kolejnego, profesorka podeszła do mnie i powiedziała: „Dziecko, masz piękny głos, ale śpiewać nie potrafisz”. Ja zaś rezolutnie odpowiedziałam: „To proszę mnie nauczyć”. Zaraz po konkursie złożyłam w szkole podanie o przeniesienie mnie od nowego roku szkolnego do jej klasy. Ale dopiero w trzeciej klasie szkoły średniej zaczęłyśmy się zastanawiać, co dalej. Wspólnie zdecydowałyśmy, że skończę szkołę średnią, a dopiero potem spróbuję raz jeszcze zdać na Akademię. Niewiele już pamiętam z kolejnych egzaminów wstępnych oprócz jednego telefonu późnym wieczorem. Usłyszałam głos profesorki, która pytała mnie, jak się czuję, a później oznajmiła mi, że dostałam się i jeśli chcę się nadal uczyć u niej, to muszę napisać podanie. Natychmiast napisałam.

          Profesor Halina Słonicka przygotowywała Panią do międzynarodowych konkursów wokalnych. Pierwszym był konkurs we Wrocławiu, w którym otrzymała Pani II nagrodę. Ta nagroda zaowocowała współpracą z Teatrem Wielkim w Warszawie, która rozpoczęła się jeszcze w czasie studiów.


          Jako laureatka tego właśnie konkursu miałam zaśpiewać koncert w filharmonii w Szczecinie. Profesorka zdecydowała, że jestem już gotowa, aby zaśpiewać publicznie dwie arie: Mon coeur s’ouvre a ta voix, słynną arię Dalili z Samsona i Dalili Camille’a Saint-Saënsa i arię Joanny Da, czas nastał z Dziewicy Orleańskiej Piotra Czajkowskiego. Na próbie był obecny dziennikarz z lokalnego radia. Nagrał ją, a jej fragment był potem transmitowany jako reklama koncertu. Tę reklamę usłyszał dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego - Opery Narodowej maestro Andrzej Straszyński. Dowiedział się, że studiuję u profesor Słonickiej i zadzwonił do niej. Profesorka przekazała mi, że szuka mnie dyrektor Opery Narodowej. Ustaliłyśmy, że mam poprosić o nuty, aby sprawdzić w klasie, czy proponowana partia jest dla mnie osiągalna, a potem zadecydujemy, co dalej. Podczas spotkania dyrektor Straszyński zaproponował mi rolę Azy w Manru Ignacego Jana Paderewskiego. Nie znałam tej opery, ale powiedziałam, że proszę o nuty, przeanalizujemy je wspólnie z panią profesor i niedługo dam odpowiedź. Maestra przeglądnęła je w pół godziny i zdecydowała, że dam radę. Cyganka Aza była moim scenicznym debiutem.

          Proszę jeszcze opowiedzieć o udziale w Konkursie Luciana Pavarottiego. Jak się Pani o nim dowiedziała?

          
W Akademii zawsze wisiały informacje o różnych konkursach, ale to maestra wybierała te, w których powinnam startować. Konkursy wokalne zwykle trwają około dziesięciu dni, a ten trwał bardzo długo. W tym czasie zdążyłam zajść w ciążę i wziąć udział w pięciu międzynarodowych konkursach. Pierwszy etap odbył się w listopadzie 1991 roku w Warszawie. Półfinał był podzielony na część europejską w Modenie i amerykańską w Filadelfii, również w Filadelfii w październiku 1992 roku odbył się finał. Z Polski do Modeny pojechała nas czwórka: Piotr Beczała, Teresa Borowczyk, Rafał Songan i ja. Luciano Pavarotti osobiście słuchał wszystkich, siedząc w loży królewskiej, rozmawiał z nami, dodawał otuchy, był serdeczny i wyrozumiały. Na wyniki trzeba było czekać dość długo, ale śledziła je mieszkająca w Mediolanie moja serdeczna przyjaciółka Beata Bednarska. Po paru miesiącach zadzwoniła do mnie i powiedziała, że jadę do Filadelfii na finały. Wtedy już byłam w ciąży i okazało się, że w momencie wylotu do Stanów będę pod koniec szóstego miesiąca. Jak przyszło oficjalne zaproszenie, zadzwoniłam do organizatorów z pytaniem , czy mój stan nie będzie przeszkodą. Odpowiedzieli, że jeżeli mogę przylecieć, to oni zapraszają. Spędziłam w Ameryce prawie miesiąc. Podobnie jak w Modenie, maestro Pavarotti był bardzo cierpliwy i wyrozumiały i niektórych przesłuchiwał po kilka razy. Sam finał był podzielony na dwa etapy. Po pierwszym wszyscy, którzy przeszli do ścisłej czołówki, pozostali na scenie. Pavarotti wszedł między nas i stanął obok mnie. Porównywaliśmy, czyj brzuch jest większy i śmialiśmy się, że wygrał tę konkurencję.

          Co dały Pani konkursy?

          Pewność siebie i kontakty.

          Kiedy i gdzie rozpoczęły się występy w zagranicznych teatrach operowych?

          W 1994 roku pojechałam do Bremy zaśpiewać Ciecę w Giocondzie Amicarego Ponchiellego. Nie miałam wtedy jeszcze trzydziestu lat, a grałam staruszkę. W ciągu kilku następnych sezonów wracałam do Bremy, żeby zaśpiewać ponad dwadzieścia spektakli Giocondy. Miałam tam też propozycję stałego kontraktu, ale w tym samym czasie otrzymałam zaproszenie do opery w Wiedniu. Wybrałam Wiedeń. Był to wielki zwrot w mojej karierze. Śpiewałam z Placidem Domingiem, Lucianem Pavarottim, Dimitrijem Chworostowskim, Thomasem Hampsonem, Renatem Brussonem, Berndem Weiklem, Editą Gruberovą. Tam też poznałam Romana Polańskiego, Márthę Eggertt, a także Marcela Prawego, osobistego sekretarza naszego wielkiego śpiewaka - Jana Kiepury.

        Chyba jeszcze możemy polecić bardzo interesującą, wydaną w tym roku książkę „Moja twarz brzmi znajomo”, która jest wywiadem-rzeką albo rozmową dwóch przyjaciółek. Z Małgorzatą Walewską – pierwszą damą polskiej opery rozmawia Agata Ubysz. Jestem zafascynowana tą książką i czytam ją po raz drugi z wielkim zainteresowaniem.

        Pyta Pani, czy jeszcze możemy? To nie jest jakaś sezonowa opowieść, że tylko latem albo, że już niemodne. To historia zwykłego dziecka z przeciętnej, polskiej rodziny, które miało odwagę realizować swoje marzenia. Jednak na drodze do celu było dużo fascynujących, czasem dramatycznych przygód i niezwykłych ludzi. Zresztą trudno lepiej zachęcić czytelników do sięgnięcia po tę publikację, niż Pani to zrobiła. Teraz to ja chciałabym zapytać, dlaczego czyta Pani naszą książkę drugi raz?

        Zapytałam tak dlatego, że w pobliskiej księgarni książki nie ma na półkach. Kiedy odbierałam zamówiony egzemplarz, ktoś także poprosił o ten tytuł, ale ekspedientka znowu obiecywała, że sprowadzi. Odniosłam wrażenie, że niedługo nakład się wyczerpie. Przeczytałam ją po raz drugi właśnie dlatego, że to prawdziwa historia. Dzięki niej dowiedziałam się, ile pracy i wyrzeczeń kosztuje spełnianie swoich marzeń.

        Zawód śpiewaka operowego jest dość wymagający. Kiedy widzowie oglądają spektakl, nie zadają sobie pytań ile na przykład lat pracy stojący na scenie artysta ma za sobą, aby tak śpiewać, jak śpiewa. Cieszę się, że mogłam nieco uchylić rąbka tajemnicy mojej profesji.

        Trochę żal, że nie mogliśmy Pani oklaskiwać podczas 59. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, bo z powodu pandemii koncerty tej edycji zostały nagrane i emitowane. Cudowne pieśni i arie

        Mnie też Państwa bardzo brakowało. Śpiewałam natomiast do uroczego kamerzysty, który jednak nie skupiał się na naszej interpretacji, ale na tym, żebyśmy dobrze wyglądali "w obrazku”.

        Już niedługo, bo 26 sierpnia zainauguruje Pani Festiwal Muzyki Kameralnej „Bravo Maestro”, organizowany przez Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej. Ciekawa jestem, czy kiedyś była Pani w tym cudownym miejscu?

        
Nigdy nie byłam w Kąśnej Dolnej, ale mam wielki sentyment do patrona festiwalu, Ignacego Jana Paderewskiego. Konkretnie do Manru, jedynej opery, jaką skomponował. Specjalnie dla Państwa, w hołdzie naszemu Wielkiemu Polakowi nauczyłam się jego pieśni Gdy ostatnia róża zwiędła. Pierwszym człowiekiem, który chciał mnie zaprosić na festiwal „Bravo Maestro”, był mój kolega z programu Twoja Twarz Brzmi Znajomo, nieżyjący już Paweł Królikowski. Opowiadał z pasją o tym miejscu i o ludziach, którzy tam pracują. Nie mogę się doczekać spotkania z Państwem.

Zofia Stopińska

Filatura di Musica zaprasza na koncert w Baligrodzie

„Filatura w Bieszczadach” to wędrowny projekt znakomitego zespołu muzyki dawnej Filatura di Musica realizowany przez Fundację Krośnieńską im. Ignacego Paderewskiego z inicjatywy klawesynistki zespołu Patrycji Domagalskiej. W ramach zadania zespół zaprezentuje programy koncertowe z repertuarem XV-XVII wieku w tym unikatowe psalmy Jakuba Lubelczyka pochodzące z „Psałterza Dawida” 1558 w opracowaniu Marka Nahajowskiego – kierownika artystycznego zespołu.

 Za nami już koncerty w zabytkowych kościółkach w Uhercach Mineralnych i Stefkowej. 20 sierpnia (w sobotę) o 18.00 zapraszamy do w Baligrodzie na trzeci koncert wieńczący tegoroczny cykl.

Projekt posiada istotny walor edukacyjny, aktywizując środowisko lokalne poprzez udział w warsztatach pieśni religijnej i wspólny koncert z zespołem. Kierownictwo artystyczne objął dr hab. Marek Nahajowski – teoretyk muzyki i flecista, który też przed każdym z koncertów wygłosi prelekcję przybliżającą kontekst historyczny, dawne instrumenty, prezentowane dzieła, estetykę muzyczną oraz architekturę.
Partnerem wydarzenia jest gmina Olszanica, Niepubliczna Szkoła Muzyczna I st. w Lesku, Stowarzyszenie Miłośników Olszanicy i Okolic, Stowarzyszenie Ratowania Cerkwi w Baligrodzie, Nadleśnictwo Lesko. Sponsor: Nadleśnictwo Ustrzyki Dolne

"Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury Kultura - Interwencje. Edycja 2022".

Koncert III – 20.08.2022 godz. 18.00 Cerkiew w Baligrodzie

„Balli e Canzoni” (Merula, Jarzębski, Marini)

Filatura di Musica w składzie:

Marek Nahajowski – flety podłużne, kierownictwo artystyczne
Judyta Tupczyńska – skrzypce barokowe
Mateusz kowalski – viola da gamba
Patrycja Domagalska-Kałuża – wirginał

 Wstęp na koncert jest wolny

Filatura w Bieszczadach Baligród

Muzyka polska jest piękna, głeboka i wyjątkowa

      W piątek 12 sierpnia w sali Zamku Kazimierzowskiego w Przemyślu wystąpiła Orkiestra Narodowej Filharmonii Lwowskiej pod batutą wyśmienitego Sebastiana Perłowskiego, z udziałem Viktora Yankovskyiego, wybitnego ukraińskiego barytona młodego pokolenia.
       Organizatorami tego wydarzenia byli: Instytut Promocji Kultury Polskiej w Krakowie, Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK oraz Agencja Artystyczna Kameny. A zostało ono dofinansowane ze środków Programu Niepodległa. Projekt został zatytułowany „90 lecie „Dysproporcji” (1932 z 2022) Kwiatkowskiego, czyli Rzecz o Polsce przeszłej i obecnej” – to pozycja, której zadaniem jest przypomnienie szerszej opinii niezwykłej, a niestety zapomnianej postaci Eugeniusza Kwiatkowskiego – jednego z budowniczych Niepodległej Polski.
Eugeniusz Kwiatkowski był gospodarczym praktykiem i sprawnym menedżerem, który pozostawił po sobie port w Gdyni oraz Centralny Okręg Przemysłowy. Uznawany był za najlepszego Ministra Skarbu II Rzeczypospolitej Polskiej.
       Koncert rozpoczął się utworami Romualda Twardowskiego, wybitnego polskiego kompozytora naszych czasów: Tryptyk Mariacki i Koncert Staropolski.
Znakomicie wykonała je Orkiestra Narodowej Filharmonii Lwowskiej pod batutą Sebastiana Perłowskiego.
       Środkowe ogniwo koncertu stanowiło poruszające Elogium – pomordowanym w Katyniu na baryton, wiolonczelę solo, dzwony i orkiestrę smyczkową Pawła Łukaszewskiego. Kompozycja powstała z inspiracji autora tekstu w języku łacińskim - prof. Jerzego Wojtczaka-Szyszkowskiego - Komandora Zakonu Bożego Grobu w Jerozolimie, na prośbę Jana Łukaszewskiego. Utwór składa się z trzech części: afflicta, cruenta, vulnerata - uciśniona, skrwawiona, okryta ranami, które oddają smutek i ranę Polski po wymordowaniu polskich oficerów w Katyniu. Partie solowe świetnie wykonał Viktor Yankovskyi, baryton związany z lwowskim środowiskiem muzycznym.
       Na zakończenie koncertu cudownie zabrzmiała Orawa na kameralną orkiestrę smyczkową Wojciecha Kilara.
W jednej z rozmów kompozytor wspomniał, że marzył o stworzeniu utworu zainspirowanego góralską kapelą i zrealizował to właśnie w Orawie. ”Jest to właściwie utwór na zwielokrotnioną kapelę i zarazem jeden z rzadkich przykładów, kiedy byłem ze swojej pracy zadowolony”.
Cieszę się, że po koncercie mogłam porozmawiać z panem Sebastianem Perłowskim, który jest nie tylko znakomitym dyrygentem, ale również kompozytorem i aranżerem.

        Dziękuje Panu za wspaniały koncert, który dostarczył wszystkim obecnym na tym wydarzeniu wielu wrażeń i wzruszeń. Czy po raz pierwszy dyrygował Pan Orkiestrą Narodowej Filharmonii Lwowskiej?

        Nie, mam przyjemność często tą orkiestrą dyrygować. Do tej pory wykonywaliśmy przede wszystkim duże formy symfoniczne, ale ze względu na trwająca na Ukrainie wojnę, trudno jest mężczyznom opuszczać swoją ojczyznę i dlatego dzisiaj orkiestra pojawiła się w kameralnym składzie.
Dzisiejszy program był dla wszystkich wykonawców ogromnym wyzwaniem, wszyscy muzycy bardzo przeżywają toczącą się w ich ojczyźnie wojnę. Dlatego utwór Pawła Łukaszewskiego zrobił na nich ogromne wrażenie.
        Aby przybliżyć muzykom moją wizję utworu, mówiłem o scenach z filmu „Katyń” Andrzeja Wajdy, zwłaszcza ten bardzo dramatyczny wstęp, który ja słyszę jako taką „ścianę dźwięku” i mam wizję naszych nieszczęsnych polskich żołnierzy, którzy stoją zwróceni twarzą do tej ściany i wiedzą, że wkrótce w tył ich głów trafią kule. Ta celebracja czasu jest bardzo trudna i Paweł Łukaszewski wyraża ją przez bardzo wolne tempo. Dla stojących pod ścianą oczekujących na strzał ludzi, sekunda życia trwała tak długo, jak dla nas teraz rok.
Jak w ten sposób opowiedziałem o mojej wizji utworu, to natychmiast zaczęli grać jak inna orkiestra. To było coś niesamowitego. Widać było po oczach, że w tej trudnej dla nich sytuacji, bardzo przeżywają również ten dramat sprzed lat.

        Niezwykle pięknie zabrzmiały także utwory Romualda Twardowskiego oraz na finał Orawa Wojciecha Kilara.

        Te utwory zostały specjalnie tak dramaturgicznie rozplanowane. Inspirowane odległą historią Polski utwory Romualda Twardowskiego, a Orawa Wojciecha Kilara była „optymistyczną wisienką” na tym „pesymistycznym torcie”, którym było Elogium Pawła łukaszewskiego.

        Dwie próby odbyły się przed koncertem w Przemyślu, a wcześniej próbowaliście we Lwowie?

        Trochę inaczej odbywały się przygotowania. Miałem w planie wyjazd do Lwowa, ale nawet muzycy, którzy dzisiaj grali w Przemyślu, odradzali mi ten wyjazd. Pierwszy wiolonczelista opowiadał mi, że widział rakietę nad swoją głową, a mieszka kilka kilometrów pod Lwowem.
         Przygotowałem i dokładnie opisałem nuty, wszystkie tempa metronomowe, wszystkie pomysły interpretacyjne oraz moje nagrania. Asystent dyrygenta przygotował zespół, a ja miałem z nim dwie długie próby przed koncertem.Mogliśmy zaryzykować taką formę przygotowań, bo już dość dobrze się znamy. Oni doskonale znają mój sposób dyrygowania, a wiem, jaki potencjał ma zespół.

         Byłam na próbie generalnej i zauważyłam, że bardzo dobrze się rozumiecie.

         Widziała pani i słyszała, jak bardzo są wrażliwi. Trzeba też podkreślić, że bardzo dużo grają, bo zdarza się, że realizują czasem nawet kilka projektów w tygodniu. Powiem słowami moje profesora: „Przed tą orkiestrą filozofować nie można, tylko trzeba wyjść i zadyrygować”. Powiedzieć trzeba o tym, co nie jest do pokazania ręką. Zauważyła pani, jak utwory się zmieniały w trakcie próby.

         W kręgu Pana zainteresowań są bardzo różne nurty muzyki: dzieła symfoniczne, operowe, musicale, jazz...

         Ja nie dzielę tak muzyki. Uważam, że muzykę można podzielić na dwie kategorie – dobrą i złą. Bardzo dobrze wszyscy wiemy, że utwory z minionych epok zostały przez czas zweryfikowane, a nie wszyscy współcześni kompozytorzy spełniają podstawowy warunek – granie na emocjach publiczności, bo ja uważam, że muzyka to powinna robić. Jeżeli muzyka jest dobra, to działa na publiczność i wtedy emocje płyną z dwóch stron. Emocje ze sceny udzielają się publiczności i zawsze tak się działo i dzieje nadal. Różnych przykładów można podać wiele: koncerty Led Zeppelin, słynny koncert zespołu Queen na londyńskim stadionie Wembley, czy koncerty Leonarda Bersteina z New York Philharmonic albo wykonań Artura Rubinsteina czy Ignacego Jana Paderewskiego, podczas których kobiety mdlały. Uważam, że jest bardzo dużo dobrej muzyki i staram się dyrygować tą dobrą muzyką, i staram się robić to najlepiej, jak potrafię.
         Wielokrotnie przekonałem się także, że utwór, który nie wydawał mi się aż tak interesujący, przy pracy, przy dogłębnym poznawaniu okazał się o wiele bardziej głęboki, bardziej nośny w konfrontacji z tym, czego spodziewałem się na początku studiując partyturę.

         Przygotowanie każdego utworu wymaga sporo pracy, ale przede wszystkim czasu, aby dojrzeć do jego interpretacji.

         Zdecydowanie. Poruszyła pani bardzo ważną kwestię. Przepływ czasu wiąże się bowiem z przepływem energii, emocji… To wszystko jest rozlokowane w czasie i w jakiejś formie rytmu. Sam rytm jest muzyką, same wysokości dźwięku już nie. Nawet chorał gregoriański jest w jakimś rytmie – oczywiście, że wiadomo jakie są to nuty, ale one i tak są w jakimś rytmie, a sama wysokość dźwięku nic nam nie daje. Czas jest w muzyce bardzo ważny.

         Pana działalność jest związana ze Śląskiem.

          Można tak powiedzieć, bo kończyłem studia w Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach i miałem przyjemność spędzać tam wiele czasu, ale działam też prężnie w Krakowie.
Mam przyjemność być dyrektorem festiwalu „Muzyka Polska odNova” i cały czas odkrywamy nowe polskie utwory, często jeszcze nie wykonywane, wymagające dużego aparatu wykonawczego. Wykonywaliśmy niedawno XV Symfonię Mieczysława Wajnberga na gigantyczny skład instrumentalny, chór i dwóch solistów.
          Gdyby nie fakt, że dyrektor Mateusz Prędota jest nam przychylny i mam do dyspozycji cały skład Filharmonii Krakowskiej, to nie byłoby to możliwe. Podejmujemy wspólnie ryzyko, bo wielu innych szefów woli mieć w programie symfonię Antonina Dvořáka, który jest sprawdzony i wiadomo, że będą brawa. Cieszę się, że coraz częściej sięgamy po muzykę polską zapomnianą, zaginioną i niedocenioną. Uważam, że to jest najwyższy czas, żebyśmy wyszli z kompleksów wschodnich oraz zachodnich, i pokazali, że nasza muzyka jest piękna, głęboka i wyjątkowa.

          Ten cel stara się Pan realizować podczas nagrań.

          Tak, staram się cały czas to robić. Za tydzień jadę nagrywać płytę z Elbląska Orkiestrą Kameralną, na której znajdzie się między innymi Concertino Mieczysława Wajnberga. Nawet postanowiłem sobie, że jadąc gdzieś za granicę, to przygotowuję jeden utwór polskiego kompozytora. Ostatnio byłem w Bacău w Rumunii, gdzie jest świetna orkiestra i przygotowałem z nimi Uwerturę do opery Halka Stanisława Moniuszki. W oczach wielu muzyków pojawiły się łzy, a najwięcej emocji było przy wejściu drugiego tematu. Mówili, że oni takiej muzyki dawno nie słyszeli, nie grali – nasz Stanisław Moniuszko. Tak się zakochali w Moniuszce, że wracam do nich w listopadzie i przygotujemy Bajkę.
Mamy jeszcze sporo pracy, aby nasza muzyka była znana i ceniona na świecie.

          Jest Pan szefem Agencji Artystycznej Kameny, która między innymi przygotowuje takie projekty.

          Tak, Instytut Promocji Kultury Polskiej, Agnieszka Skotniczna jako kontakt-menager, czyli Agencja Artystyczna Kameny, wszyscy staramy się cały czas pochylać nad muzyka polską. Na początku sam podchodziłem do tej działalności sceptycznie myśląc, że jakby te utwory były dobre, to byłyby grane. Pewne osoby z mojego kręgu jak Agnieszka Skotniczna czy Przemek Firek – orędownicy muzyki polskiej, zmienili moje myślenie. Muzyka polska naprawdę potrzebuje trochę pomocy z naszej strony. Nie wszystko ukazało się drukiem, mnóstwo utworów wyciągamy z rękopisów. Często bardzo trudno do nich dotrzeć, ale trzeba to zrobić.                         Rozpoczęliśmy bardzo ciekawą współpracę z Polskim Wydawnictwem Muzycznym i cały czas coś nowego przygotowujemy do wydania. Niedawno odkryliśmy arcydzieło Król Wichrów Feliksa Nowowiejskiego i nagraliśmy je z Sinfonią Varsovią, a teraz będę nim dyrygował w Filharmonii Krakowskiej i PWM przygotowuje nową edycję. Zaczyna się coś dziać. Czuje ferment pozytywnej polskości i pokazania jej od jak najlepszej strony.

          Nie tak dawno był Pan w Rzeszowie, a w programie wieczoru w Filharmonii Podkarpackiej znalazło się mało znane dzieło.

          Ma pani na myśli Koncert fortepianowy Władysława Żeleńskiego, przepiękny utwór. Każda orkiestra, z którą to przygotowuję, a robię to często i zawsze muzycy mówią: nie wiedzieliśmy, że mamy taki piękny polski koncert fortepianowy. Znamy tylko Chopina, Paderewskiego czasami grywa się Franciszka Lessela albo Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego. O Koncercie Żeleńskiego słyszałem kilka razy porównanie – to taki polski Brahms.

          Przed chwilą słyszałam, jak umawiał się Pan z panią Renatą Nowakowską – dyrektor Przemyskiego Centrum Kultury i nauki Zamek na jesienny pobyt w Przemyślu.

          Tak, 26 albo 27 listopada odbędzie się tutaj finał Konkursu Wokalnego im. Franciszka Mireckiego. To jest duży kilkuetapowy konkurs, a ostatni etap odbędzie się z orkiestrą, a potem jeszcze zaplanowany jest koncert finałowy. Wystąpi również Viktor Yankovskyi, który jest dyrektorem artystycznym tego festiwalu, a kto będzie śpiewał sopranem, pozostawmy na razie w tajemnicy.
          Bardzo się cieszę, że tutaj wrócę, bo jestem pod ogromnym wrażeniem przemyskiej publiczności, otwartości ludzi i frekwencji. Po tej długiej przerwie spowodowanej pandemią ciężko jest ludzi wyciągnąć z domów, a dzisiaj mieliśmy praktycznie pełną widownię.

          Bardzo Panu dziękuję za poświęcony mi czas i mam nadzieję, że spotkamy się niedługo.

          Ja też mam taką nadzieję i zapraszam na wszystkie koncerty, którymi będę miał przyjemność dyrygować na Podkarpaciu.

Zofia Stopińska

    

 

 

 

 

 

 

BRAVO MAESTRO w Kąśnej Dolnej

XVI Festiwal Muzyki Kameralnej
BRAVO MAESTRO
w Kąśnej Dolnej
26-28 sierpnia
Sala Koncertowa Stodoła
pod honorowym patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

          Tradycyjnie ostatnie dni wakacji w Kąśnej Dolnej upłyną przy dźwiękach największych dzieł muzyki kameralnej. Tegoroczny festiwal Bravo Maestro odbędzie się w dniach 26-28 sierpnia.
Wydarzenie zainauguruje mistrzowski recital wokalny znakomitej mezzosopranistki Małgorzaty Walewskiej. Doskonale znana szerokiej publiczności artystka wystąpi z towarzyszeniem pianisty Tarasa Hlushki. W programie m.in. utwory: Stanisława Moniuszki, Fryderyka Chopina i Mieczysława Karłowicza.

          Drugiego dnia estradą Sali Koncertowej Stodoły zawładnie Opera Śląska w Bytomiu, która wykona wersję koncertową najsłynniejszego i najbardziej rozpoznawalnego utworu Carla Orffa, czyli „Carmina Burana” w opracowaniu na głosy solowe, chór, dwa fortepiany i zespół instrumentów perkusyjnych. Wystąpią soliści: Ewelina Szybilska (sopran), Adam Sobierajski (tenor) i Jacek Jaskuła (baryton), pianiści: Mirella Malorny i Grzegorz Biegas oraz Chór Opery Śląskiej w Bytomiu. Artystów poprowadzi dyrygent Maciej Tomasiewicz.

          Finał festiwalu to oczywiście uwielbiany przez melomanów Maraton Muzyczny, podczas którego prym w tym roku wiedzie muzyka filmowa. Dzieła najsłynniejszych kompozytorów, takich jak Ennio Morricone, Carlos Gardel, Astor Piazzolla czy Michał Lorenc w nietuzinkowych aranżacjach wykonają wspaniali soliści i kameraliści: Katarzyna Duda (skrzypce), Joanna Monachowicz (obój), Janusz Wawrowski (skrzypce), Michal Zaborski (altówka), Karol Marianowski (wiolonczela), Robert Morawski (fortepian) i Klaudiusz Baran (akordeon / bandoneon). Podczas Maratonu wystąpi również Yehuda Prokopowicz – laureat Konkursu o Nagrodę im. Anny Knapik w ramach festiwalu Tydzień Talentów 2022.

Słowo o muzyce podczas wszystkich festiwalowych wieczorów wygłosi Regina Gowarzewska.
Bilety w cenie 40 zł do nabycia od 26 lipca w kalendarzu koncertowym na www.centrumpaderewskiego.pl – zakładka Koncerty. Zakupione bilety nie podlegają zwrotowi.

Partnerem Strategicznym Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej i Patronem Sali Koncertowej jest Grupa Azoty

Bravo Maestro 2022 plakat B1 800

Filharmonia w plenerze - W rytmie tanga

       17 lipca 2022 roku w ramach projektu Filharmonia w plenerze organizowanego corocznie przez Filharmonię Podkarpacką w Rzeszowie, odbył się koncert znakomiktego polskiego zespołu grającego tradycyjne (i nie tylko) tanga argentyńskie - Bandonegro.

      Zespół zaprezentował na scenie zarówno klasyczne utwory Astora Piazzoli, własne kompozycje, jak i klasyczne tanga argentyńskie, w trakcie których pokazy tanga dała para tancerzy: Tekla Gogrichiani (Gruzja) & Julio Saavedra (Argentyna). Para podróżuje po całym świecie ucząc i prezentując tango argentyńskie na najwyższym poziomie - w trakcie koncertu mogliśmy obejrzeć zarówno eskpresyjne tango sceniczne (escanario), klasyczny tango salon, skoczną i wesołą milongą oraz płynny tango vals.

      Jednakże nie tylko koncert i pokaz tanga odbył się w niedzielny wieczór na scenie letniej Filharmonii Podkarpackiej - tango argentyńskie, to także wydarzenie społeczne, zatem miłośnicy tanga z wielu miast zjawili się tego dnia w Rzeszowie, aby zatańczyć na scenie zarówno do muzyki zespołu Bandonegro (który zagrał specjalnie dla tancerzy kilka setów muzycznych), jak i do utworów przygotowanych specjalnie na tą okazję przez DJa tangowego - Andrzeja Adamczyka z Sandomierza.

      Milonga, czyli impreza dla miłosników tanga, to zarówno spotkanie osób już tańczących tango jak i wszystkich tych, którzy chcą tylko popatrzeć na ten wyjątkowy taniec lub posłuchać wspaniałej muzyki (głównie z lat 30-tych i 40-tych ubiegłego wieku).

      Tango argentyńskie zdobywa popularność ponownie na całym świecie - otwarta formuła tego tańca (brak schematów oraz improwizacja) powodują, że tango to znakomity relaks, ale także uważność skierowana na drugą osobę (partnerkę/partnera), to również wejście w świat muzyki i ruchu wpisanego w 2009 roku na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO, jako światowe dziedzictwo kulturowe. Zapraszamy serdecznie do nauki tanga argentyńskiego zarówno w Rzeszowie jak i w innych miastach w Polsce.

Tango Sandomierz - https://www.facebook.com/groups/1659913007667753

El Viento - Kielce - https://www.facebook.com/groups/673667756143711

Tango Argentino Rzeszów - https://www.facebook.com/tangoargentinorzeszow

Andrzej Adamczyk

                                                                            Miłośnicy tanga na plenerowej scenie Filharmonii Podkarpackiej, fot. ze zbiorów Filharmonii Podkarpackiej

Filharmonia Podkarpacka tango miłośmicy

Young Arts Festival - 12 do 15 sierpnia Krosno

Orkiestra Filharmonii Lwowskiej, Leszek Możdżer i Kinga Głyk zagrają w sierpniu w Krośnie na Young Arts Festival

Od 12 do 14 sierpnia odbędzie się po raz siódmy w Krośnie muzyczny crossover – Young Arts Festival. Organizatorzy podkreślają różnorodność programu, w którym znalazła się improwizująca basistka młodego pokolenia - Kinga Głyk, Leszek Możdżer z Orkiestrą Kameralną Miasta Tychy AUKSO oraz koncert symfoniczny poświęcony braterstwu polsko-ukraińskiemu.

Young Arts Festival to wydarzenie, które szuka nietypowych muzycznych połączeń, pozwala na odważne interpretacje, jest miejscem przenikania się brzmień m. in. klasycznych i jazzowych. Festiwal odbywa się Krośnie, do którego od siedmiu lat na zaproszenie Fundacji Young Arts przyjeżdżają największe gwiazdy różnych gatunków muzycznych.

– Każdego roku prezentujemy na festiwalu zróżnicowaną gatunkowo muzykę, a siódma edycja Young Arts będzie wyjątkowo urozmaicona stylistycznie. Usłyszymy twórczość romantycznych kompozytorów epoki odkrywców, ważnej dla dziedzictwa polskiej kultury muzycznej, muzykę improwizowaną inspirowaną barokiem oraz autorskie interpretacje muzyki najnowszej, które przyciągają do ambitnej twórczości nowe rzesze słuchaczy – zapowiada Bartłomiej Tełewiak, dyrektor artystyczny festiwalu.

Tegoroczną edycję Young Arts Festival otworzy w piątek 12 sierpnia basistka Kinga Głyk – jedno z największych odkryć polskiego jazzu, wschodząca gwiazda muzyki improwizowanej, która podbija międzynarodowe sceny i media społecznościowe. Jej nietuzinkowa osobowość i twórcze interpretacje kanonu muzyki popularnej XX wieku przyciągają młodych na całym świecie, którzy słuchając 25-letniej artystki w naturalny sposób dołączają do grona odbiorców ambitnej muzyki improwizacyjnej łączącej jazz i pop.

– Kinga Głyk to genialna basistka, która wkroczyła na światowe sceny w sposób jak najbardziej właściwy jej pokoleniu, czyli wykorzystując przestrzeń online w czasie pandemii – mówi Bartłomiej Tełewiak. – Jej koncert w Krośnie z pewnością będzie magnesem dla naszych młodszych słuchaczy, którzy szukają w muzyce międzygatunkowej nowych intrygujących funkowych brzmień.

Podczas Young Arts Festival będzie można usłyszeć repertuar z najnowszego albumu Kingi Głyk – „Feelings”, który przez krytyków został uznany za przełomowy dla polskiej sceny jazzowej ze względu na jego zadziorność, balladowe frazy, łączenie rytmów trip-hop, r’n’b oraz pop.

Young rt Festiwal 2022 Kinga Głyk 800

W sobotę 13 sierpnia na festiwalu w Krośnie wystąpi Leszek Możdżer – legenda polskiej sceny jazzowej, artysta, którego muzyka na przestrzeni ostatnich lat definiuje termin polskiej pianistyki improwizowanej. Artysta zagra z towarzyszeniem Orkiestry Kameralnej Miasta Tychy AUKSO pod dyrekcją Marka Mosia, a w ich wykonaniu będzie można usłyszeć między innymi repertuar z albumu „Earth Particles”, który balansując na krawędzi stylów pokazuje bliskość muzyki barokowej i jazzu.

                                                                                     Leszek Możdżer - fortepian, fot. łukasz Gawronski

YAF2022 Leszek Możdżer fot. Lukasz Gawronski1
Niedziela 14 sierpnia to gratka dla wielbicieli muzyki symfonicznej. Festiwal zamknie wystąpienie Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Lwowskiej, która zagra koncert poświęcony braterstwu polsko-ukraińskiemu, będący wyrazem jedności świata kultury obu narodów. W programie koncertu znajdą się poematy symfoniczne: "Step" Zygmunta Noskowskiego, "Grażyna" ukraińskiego kompozytora Borysa Latoszyńskiego oraz "Stanisław i Anna Oświęcimowie" Mieczysława Karłowicza, który nawiązuje do romantycznej historii polskich “Romea i Julii”, pochowanych w Krośnie. Orkiestrę Filharmonii Lwowskiej poprowadzi Volodymyr Syvokhip.

Tegoroczne koncerty Young Arts Festival odbędą się w Sali Widowiskowej przy ulicy Kolejowej 1 w Krośnie, a wszystkie informacje o wydarzeniu oraz bilety można znaleźć na stronie internetowej youngarts.pl. Bilety na wydarzenie są dostępne również w serwisie Eventim.pl.

Wydarzenie dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka", realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca.
Festiwal zrealizowano przy pomocy finansowej Miasta Krosna
Mecenasi festiwalu to: firma Splast, Nowy Styl, Profbud, Karpacka Państwowa Uczelnia w Krośnie, Glob Cars Service - Ford Krosno, Drukarnia Hedom, BMPack, Restauracja Posmakuj, Wino i Przyjaciele, Apartamenty Krosno4You.
Partnerzy wydarzenia to: Regionalne Centrum Kultur Pogranicza, MOSIR Krosno, Zespół Szkół Muzycznych. Obsługę prawną festiwalu zapewnia Grupa Prawnicza.

 Program 7. edycji Young Arts Festival:

Piątek 12 sierpnia, godz. 20:00 Kinga Głyk Quartet
Feelings

Sobota 13 sierpnia, godz. 20:00 Leszek Możdżer i Orkiestra Kameralna Miasta Tychy AUKSO, dyr. Marek Moś
Earth Particles

Niedziela 14 sierpnia, godz. 20:00 Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Lwowskiej, dyr. Volodymyr Syvokhip
Przestrzenie
B. Latoszyński- poemat symfoniczny "Grażyna" (1955)
M. Karłowicz- poemat symfoniczny "Stanisław i Anna Oświęcimowie” op. 12
Z. Noskowski- poemat symfoniczny "Step" op. 66

 O Young Arts Festival:

Young Arts Festival to alternatywa dla festiwali muzyki klasycznej. Charakteryzuje się on świeżym spojrzeniem na muzykę instrumentalną, niekonwencyjnymi pomysłami, łączeniem stylów muzycznych. Wydarzenie odbywa się Krośnie od 2016 r., a kolejne edycje festiwalu gromadziły znakomitych międzynarodowych artystów tj. legendarny Kronos Quartet – określany jako najlepszy kwartet świata, wybitnego saksofonistę Jana Garbarka, perkusistę Trikola Gurtu, Septura Brass – pochodzący z Londynu wybitny zespół instrumentów dętych, który po raz pierwszy pojawił się w Polsce, Jacoba Colliera, nazywanego Mozartem XXI wieku, jazz’menów: Michała Urbaniaka, Leszka Możdżera, Adama Bałdycha, Krzesimira Dębskiego, Nikolę Kołodziejczyka, Marka Napiórkowskiego, Atom String Quartet czy Jakuba Józefa Orlińskiego z towarzyszeniem orkiesty Il Giardino d’Amore.

Od samego początku Young ArtsFestival, charakteryzuje spójna i nowoczesna forma prezentacji wizualnej, profesjonalizm produkcji koncertów – począwszy od doboru artystów poprzez wybór często niekonwencjonalnych i wymagających lokalizacji (lotniczy hangar, balkon zabytkowej kamienicy, muzeum naftownictwa etc.), multimedialny charakter wydarzeń – wykorzystanie nowoczesnych form mappingu, wizualizacji (m.in. jako tło koncertu symfonicznego, dzięki któremu udało się stworzyć wirtualną przestrzeń kosmiczną nad głowami słuchaczy w 2018 roku.). Współpomysłodawcą i dyrektorem artystycznym Young Arts Festival jest Krośnianin i skrzypek – Bartłomiej Tełewiak. Festiwal jest przedsięwzięciem społecznym realizowanym przez Fundację Young Arts.

Zdjęcia z materiałów prasowych organizatorów

www: youngarts.pl
FB: https://www.facebook.com/youngartsfestival
IG: https://www.instagram.com/youngartsfestival/
#YOUNGARSTFESTIVAL

Filatura di Musica zaprasza na koncerty w Bieszczadach

      „Filatura w Bieszczadach” to wędrowny projekt znakomitego zespołu muzyki dawnej Filatura di Musica realizowany przez Fundację Krośnieńską im. Ignacego Paderewskiego z inicjatywy klawesynistki zespołu Patrycji Domagalskiej. W ramach zadania zespół zaprezentuje programy koncertowe z repertuarem XV-XVII wieku w tym unikatowe psalmy Jakuba Lubelczyka pochodzące z „Psałterza Dawida” 1558 w opracowaniu Marka Nahajowskiego – kierownika artystycznego zespołu.

      Koncerty odbędą się w zabytkowych kościółkach w Uhercach Mineralnych, Stefkowej oraz cerkwi w Baligrodzie, jednocześnie promując polskie i europejskie dziedzictwo muzyczne renesansu i wczesnego baroku w miejscach oddalonych od głównych ośrodków kulturalnych naszego kraju.

      Projekt posiada istotny walor edukacyjny, aktywizując środowisko lokalne poprzez udział w warsztatach pieśni religijnej i wspólny koncert z zespołem. Kierownictwo artystyczne objął dr hab. Marek Nahajowski – teoretyk muzyki i flecista, który też przed każdym z koncertów wygłosi prelekcję przybliżającą kontekst historyczny, dawne instrumenty, prezentowane dzieła, estetykę muzyczną oraz architekturę.
Partnerem wydarzenia jest gmina Olszanica, Niepubliczna Szkoła Muzyczna I st. w Lesku, Stowarzyszenie Miłośników Olszanicy i Okolic, Stowarzyszenie Ratowania Cerkwi w Baligrodzie, Nadleśnictwo Lesko. Sponsor: Nadleśnictwo Ustrzyki Dolne

"Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury Kultura - Interwencje. Edycja 2022".

Na wszystkie koncerty wstęp wolny!

Harmonogram koncertów:

Koncert I - 13.08.2022 godz. 19.30 Kościół w Stefkowej
Jakub Lubelczyk „Psałterz Dawida (1558)

Koncert II – 14.08.2022 godz. 12.00 Kościół w Uhercach Mineralnych
„Cantate Domino” (Cyprian Bazylik, Jakub Lubelczyk, utwory z Tabulatury Jana z Lublina)
Filatura di Musica w składzie:
Marek Nahajowski – flety podłużne, kierownictwo artystyczne
Magdalena Pilch – flet traverso
Mateusz kowalski – viola da gamba
Patrycja Domagalska-Kałuża – wirginał
Katarzyna Bienias – śpiew

Kopia zapasowa Filatura w Bieszczadach 3 800

Koncert III – 20.08.2022 godz. 18.00 Cerkiew w Baligrodzie
„Balli e Canzoni” (Merula, Jarzębski, Marini)
Filatura di Musica w składzie:
Marek Nahajowski – flety podłużne, kierownictwo artystyczne
Judyta Tupczyńska – skrzypce barokowe
Mateusz kowalski – viola da gamba
Patrycja Domagalska-Kałuża – wirginał

Filatura w Bieszczadach Baligród

SAARIAHO • WORKS FOR CELLO • GUTOWSKA

Urodzona w 1952 roku w Finlandii, Kaija Saariaho należy do kompozytorów współczesnych, o bardzo oryginalnym języku muzycznym. Związana z wieloma ośrodkami muzycznymi i szkołami, studiowała u pedagogów-kompozytorów, takich jak Paavo Heininen, Brian Ferneyhough i Klaus Huber. Zainspirowana pracami francuskich spektralistów, przeniosła się do Paryża w 1982 roku, gdzie rozpoczęła pracę w instytucie IRCAM, co wpłynęło na dalszy rozwój jej prac kompozytorskich.

Indywidualność muzyki Kaiji Saariaho wiąże się z poszukiwaniami nowych środków technicznych, które służą osiągnięciu niebanalnych efektów brzmieniowych za pomocą tradycyjnych, z perspektywy muzyki XX wieku, technik. Jej bliska współpraca z muzykami instrumentalistami – a szczególnie z wiolonczelistą Anssi Karttunenem – zaowocowała wzbogaceniem techniki gry i poszerzeniem myślenia o ekspresji instrumentu.

Joanna Gutowska, znakomita polska wiolonczelistka, absolwentka Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie i Royal Academy of Music, swoje życie artystyczne związała głównie z Londynem. Zgłębiając bogactwo barw i odcieni wiolonczelowej muzyki Kaji Saariaho, skoncentrowała się, dla potrzeb niniejszego albumu, na małych dziełach instrumentalnych kompozytorki.

DUX 1686                                                     Total time: [62:37]

Kaija Saariaho
Petals for cello and electronics (1988)
1. Petals for cello and electronics (1988)   [9:36]

Kaija Saariaho
Spins and Spells for cello solo with scordatura (1996)
2. Spins and Spells for cello solo with scordatura (1996)   [6:54]

Kaija Saariaho
Pres for cello and electronics (1992)
3. I     [7:39]
4. II    [3:09]
5. III   [8:30]

Kaija Saariaho
Sept Papillons for cello solo (2000)
6. Papillon I         [1:43]
7. Papillon II        [1:31]
8. Papillon III       [1:39]
9. Papillon IV      [2:09]
10. Papillon V     [1:29]
11. Papillon VI    [1:55]
12. Papillon VII   [1:12]

Kaija Saariaho
Nuages de neige
13. Nuages de neige    [3:03]
14. Etoile de neige I     [1:20]
15. Etoile de neige II    [2:43]
16. Aiguilles de glace   [4:11]
17. Fleurs de neige      [3:19] 

Wykonawcy:
Joanna Gutowska /wiolonczela/

NOSKOWSKI, FRANCK • SONATAS FOR VIOLIN AND PIANO • WAGNER, NORAS

Niniejszy album to spotkanie dwóch różnych indywidualności twórczych w osobach kompozytorów: Zygmunta Noskowskiego i Cezara Francka. Zawiera dwie sonaty na skrzypce i fortepian, w jednoimiennej tonacji (różniącej się jedynie trybem). Te dwa utwory, powstałe w podobnym czasie, to dwa różne zupełnie muzyczne światy.

Sonata a-moll na skrzypce i fortepian Noskowskiego utrzymana jest w klasycznej konwencji formy sonatowej. Daje się jednak usłyszeć w niej szeroki, narracyjny oddech muzycznych fraz, znany słuchaczom z symfonicznej twórczości kompozytora. Sonata A-dur na skrzypce i fortepian Césara Francka – jedno z najsłynniejszych dzieł w literaturze skrzypcowej – utrzymana jest w odmiennej konwencji; to wędrujące motywy, które penetrują tkankę muzyczną całości i głębokie nasycenie emocjonalne, odpowiadające za charakter dzieła. Tak różne, a jednak w jakiś sposób podobne utwory, wyrastają z ducha swej epoki, otwartej na nowe prądy, ale jeszcze wciąż zapatrzonej w przeszłość.

Adam Wagner jest znanym i cenionym polskim skrzypkiem o wybitnych osiągnięciach w karierze wykonawczej. Na fortepianie sekunduje mu Dariusz Noras, pianista kameralista, którego gra została już wielokrotnie doceniana, zarówno w Polsce, jak i za granicą.

DUX 1861                                                     Total time: [66:18]

Zygmunt Noskowski
Sonata in A Minor for Violin and Piano (before 1875)
1. Allegro con brio   [13:54]
2. Molto andante con variazioni   [15:43]
3. Prestissimo   [7:45]

César Franck
Sonata in A Major For Violin and Piano (1886)
4. Allegretto ben moderato   [6:13]
5. Allegro   [8:45]
6. Recitativo-Fantasia. Ben moderato – molto lento   [7:23]
7. Allegretto poco mosso   [6:23]

Wykonawcy:
Adam Wagner /skrzypce/
Dariusz Noras /fortepian/

Subskrybuj to źródło RSS