Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

KONCERT SYLWESTROWY - "HOMMAGE A BLUES BROTHERS"

31 grudnia 2018, PONIEDZIAŁEK, GODZ. 18:00, sala koncertowa Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
ZBIGNIEW ZAMACHOWSKI - aktor
MACIEJ MIECZNIKOWSKI - aktor
JOLANTA SZCZEPANIAK - PRZYBYLIŃSKA - aktorka
BASSEM AKIKI - dyrygent
ARTUR JUREK - klawisze
KRZYSZTOF PAUL - gitara
PIOTR LEMAŃCZYK - bas
ROMAN ŚLEFARSKI - perkusja

Urok tanich drani, oldskulowy styl nie do podrobienia, niewyczerpana energia i zaraźliwy optymizm, którego tytułowym braciom nie brakuje, choć wciąż pakują się w tarapaty – oto tajemnica sukcesu Blues Brothers. Duet debiutował w amerykańskim programie komediowym Saturday Night Live, ale popularność na całym świecie zyskał dzięki filmowi z 1980 r. – komedii muzycznej z plejadą gwiazd (takich jak Aretha Franklin, Steven Spielberg czy Ray Charles), pełnej samochodowych kraks, widowiskowych scen tanecznych, a przede wszystkim niesamowitej muzyki. Jake Blues wychodzi z więzienia i wraz z bratem Elwoodem postanawia uratować przed zamknięciem bankrutujący sierociniec, w którym się obaj wychowali. Reaktywują swój dawny, nieprzynoszący wcześniej profitów zespół i ruszają w trasę koncertową po USA. Fabuła jest pretekstem do pojawienia się w filmie znakomitych piosenek, które podbiły świat i wywołały modę na soul i rhythm and blues. Kto nie tańczył choć raz do Everybody Needs Somebody to Love, piosenki, z której przesłaniem trudno się nie zgodzić? Kto nie słyszał nigdy uporczywego i odrobinę złowieszczego ostinata gitary i fortepianu, najbardziej charakterystycznego motywu z Blues Brothers? To temat z serialu detektywistycznego Peter Gunn z lat HOMMAGE A BLUES BROTHERS 50. Z kolei Jailhouse Rock to przebój samego Elvisa Presleya. Gimme Some Lovin’, hit z lat 60., bracia Blues śpiewają w barze dla miłośników country, na estradzie za kratami. Po paru taktach wyjaśnia się, skąd taka aranżacja wnętrza – niezadowolona publiczność ma zwyczaj rzucania butelkami w artystów. Bohaterzy ratują się wykonaniem tematu z westernowego serialu Rawhide – ballada o pracy pastucha bydła przypada słuchaczom do gustu. Wiecznie młoda Minnie the Moocher, piosenka z 1931 r., swoją nieustającą popularność zawdzięcza scatowemu refrenowi powtarzanemu przez publiczność. Te i inne przeboje w obowiązkowych czarnych okularach, kapeluszach i białych skarpetkach do garniturów wykonają Zbigniew Zamachowski i Maciej Miecznikowski wraz z Jolantą Szczepaniak i muzykami Filharmonii Podkarpackiej. Zamachowski, szerokiej publiczności znany jako aktor, był wielokrotnie doceniany i nagradzany za talent wokalny. Piosenkarz Macie Miecznikowski poczuciem humoru i dystansem do świata i samego siebie dorównuje braciom Blues. Jolanta Szczepaniak jest prawdziwą osobowością polskiego jazzu i soulu. Doborowa obsada i skrząca się radością muzyka gwarantują, że po koncercie będziemy nucić bluesowe przeboje przez wiele dni, a dobry humor nie opuści nas przez cały 2019 rok.

ŚWIĘTA POLSKIE W STARYM DWORZE

27 grudnia 2018r., czwartek, godz. 18:00
Sala koncertowa Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie

Widowisko muzyczne „Święta polskie w starym dworze” przywoła najpiękniejsze polskie kolędy i pastorałki, usłyszymy również arie oraz duety operowe i operetkowe. Spektakl w wykonaniu artystów Teatru Muzycznego Olimpia utrzymany będzie w klimatach dawnych, tradycyjnych polskich obyczajów świątecznych i noworocznych, z kolędnikami, pasterzami, Świętą Panienką i Bożym Dziecięciem.
Akt I – Wigilia (kolędy)
Akt 2 – Noc (arie operowe)
Akt 3 – Bal (arie operetkowe)

Wykonawcy:

Alicja Płonka - Dziedziczka, Andrzej Szypuła - Dziedzic, Beata Kraska - córka Jadzia, Tymoteusz Wojnar - syn Wiktor, Natalia Cieślachowska-Trojnar - Baronowa, Jan Michalak - Baron, Sylwia Wojnar - kuzynka Maria, Tomasz Furman - Hrabia, Paweł Adamek - kuzyn Barona, Jacek Zawada - lokaj Maciej, Józef Wilczyński - Ksiądz

Zespół baletowy: Karolina Potoczna, Sybilla Kowalik, Małgorzata Bieda

Chóry Mieszane Dębickiego Towarzystwa Muzyczno-Śpiewaczego, Chór Mieszany "Sancta Familia" Parafii Świętej Rodziny w Rzeszowie. Chór Kameralny "Collegium Musicum" Wojewódzniego Domu Kultury w Rzeszowie pod dyrekcją Pawła Adamka i Andrzeja Szypuły

Orkiestra Kameralna Bramy Morawskiej pod dyrekcją Andrzeja Rosoła

Reżyseria i scenografia: Jakub Bulzak, Sceniariusz: Ewa Korczyńska, Projekt widowiska: Jan Michalak, Choreografia: Katarzyna Łukowicz.

Zapraszamy do staropolskiego dworu na wyjątkową muzyczną ucztę!
Bezpłatne zaproszenia na spektakl będzie można odebrać w Estradzie Rzeszowskiej (ul. Jagiellońska 24) od poniedziałku 17 grudnia, w godz. od 9.00 do 17.00.
Jedna osoba może odebrać maksymalnie dwa zaproszenia.

PRZEMYSKI FESTIWAL TO JUŻ JEST MARKA

         Trwający od 5 do 8 grudnia 2018 roku 25. Jubileuszowy Międzynarodowy Festiwal Muzyki Akordeonowej w Przemyślu przeszedł już do historii. O wydarzeniach tegorocznej edycji rozmawiam z Panem Dariuszem Baszakiem – dyrektorem Festiwalu i dyrektorem Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu.

        Zofia Stopińska: Dla mieszkańców Przemyśla ten Festiwal jest postrzegany najbardziej poprzez koncerty, które w tym roku były bardzo różnorodne i cieszyły się ogromną popularnością.

        Dariusz Baszak: Ten Festiwal stanowi znaczącą pozycję w ofercie kulturalnej naszego miasta i możemy spokojnie mówić o jego tradycjach, bo organizowany jest od wielu lat (ostatnio w cyklu dwuletnim). Ciągle cieszy się dużym powodzeniem wśród przemyskiej publiczności, a najlepszym tego dowodem była duża frekwencja na czterech koncertach podczas trwania tej imprezy. Każdego wieczoru sala Zamku Kazimierzowskiego była wypełniona, a każdy z koncertów był inny.
        W koncercie Inauguracyjnym (5 grudnia) wystąpił zespół „Warsaw Tango Group”, który zafascynowany jest przede wszystkim tangiem, a tworzą go znakomici polscy muzycy z fenomenalnie grającym na akordeonie i bandoneonie Klaudiuszem Baranem, który pochodzi z Przemyśla oraz świetnej aktorki i wokalistki Katarzyny Dąbrowskiej. O wrażeniach publiczności świadczą najlepiej bardzo długie owacje na stojąco na zakończenie koncertu.
        Podczas drugiego koncertu, zaplanowanego na mikołajkowy wieczór, wystąpili nasi goście z Czarnogóry, duet Miran Begić (skrzypce) i Predrag Janković (akordeon), którzy zaprezentowali bardzo urozmaicony program, począwszy od bardzo klasycznych, jakimi były „Adagio” Albinoniego czy „Zima” z cyklu koncertów „Cztery pory roku” Vivaldiego , na utworach współczesnych kończąc, a także kompozycjach pochodzących z rodzinnych stron artystów, czyli z regionu bałkańskiego. Ten koncert został także gorąco przyjęty przez publiczność.
        Piątkowy koncert wypełniła muzyka europejskiego folku z elementami jazzu w wykonaniu „Etnos Ensemble”. Przewijały się klimaty klezmerskie, bałkańskie, trochę folku polskiego, a wszystko oprawione bardzo interesującymi opracowaniami autorskimi wykonawców, a także ich improwizacjami.
        Podczas koncertu finałowego tradycyjnie zaprezentowali się laureaci części konkursowej festiwalu, a na zakończenie wystąpił znakomity duet akordeonowy, który tworzą Grzegorz Palus oraz jego małżonka Alena Budzinakowa-Palus . Artystom towarzyszyła Przemyska Orkiestra Kameralna, którą od pulpitu dyrygenckiego poprowadził Przemysław Zych.
        Było to wydarzenie szczególne, myślę, że nie tylko w historii naszego Festiwalu, ale także naszego miasta, ponieważ w ramach programu tego koncertu miało miejsce prawykonanie pierwszego w historii polskiej akordeonistyki Koncertu na duet akordeonowy i orkiestrę kameralną autorstwa Anny Sowy, którą mieliśmy okazję i przyjemność gościć podczas tego wieczoru. To historyczne wydarzenie zarówno ze względu na literaturę akordeonową, bo wykonana została kompozycja, która powstała w tym roku, jak i pewien eksperyment dla publiczności, ponieważ język, jakim ten koncert został napisany, jest językiem awangardowym i bardzo współczesnym. Myślę, że w Przemyślu nie było jeszcze takiego koncertu, w programie którego prawykonany został utwór, który z powodzeniem mógłby się znaleźć w programie „Warszawskiej Jesieni Muzycznej”, która przecież słynie z tego, że promuje współczesną muzykę awangardową, sięgającą często do eksperymentów...

        Okazało się, że przemyska publiczność bardzo dobrze przyjęła ten utwór i były po wykonaniu owacje na stojąco.

        - Tak, przemyska publiczność odebrała cały koncert bardzo pozytywnie, co oznacza, że nasza publiczność jest świadoma tego, co się dzieje w kulturze, co się dzieje w muzyce i jest otwarta na różnego rodzaju propozycje.

        Koncerty stanowią jedynie dopełnienie, bo główny nurt tego Festiwalu stanowi Międzynarodowy Konkurs Muzyki Akordeonowej.

        - Głównym elementem programu festiwalowego każdej edycji Festiwalu jest konkurs, który w tym roku odbył się w pięciu kategoriach wiekowych solistycznych, począwszy od najmłodszych adeptów gry na tym instrumencie, czyli uczniów szkół muzycznych I stopnia, skończywszy na studentach i muzykach zawodowych oraz w trzech kategoriach muzyki kameralnej – też kategoriach wiekowych: dla szkół muzycznych I stopnia, II stopnia i dla studentów oraz muzyków zawodowych. Łącznie było osiem kategorii, w których brało udział ponad stu uczestników z całej Polski, a także m.in. z Litwy, Białorusi, Ukrainy, Słowacji, Czech.
         Uczestników konkursu oceniało międzynarodowe Jury, w którym zasiadali reprezentanci naszego kraju, a wśród nich: prof. Joachim Pichura, prof. Klaudiusz Baran, reprezentujący młodsze pokolenie dr Eneasz Kubit i dr Grzegorz Palus, a także mieliśmy sześciu jurorów z zagranicy – m.in. prof. Ričardas Sviadkevičius i jego syn Raimondas Sviadkevičius z Litwy, znakomity kompozytor ukraiński prof. Wołodymyr Runczak, prof. Predrag Jankovićz z Czarnogóry oraz prof. Giorgio de Larolle i prof. Giuseppe Chiliano w Włoch.
        Poziom konkursu został określony przez jurorów jako bardzo wysoki. Punktacje oscylowały po kilka dziesiątych punktów różnicy między poszczególnymi wykonawcami.

        Z pewnością w konkursie brali udział uczniowie szkół muzycznych z Podkarpacia.

        - Możemy się pochwalić, że bardzo dobrze zaprezentowali się uczestnicy z Podkarpacia, bo Krzysztof Polnik z naszej Szkoły zwyciężył w swojej kategorii wiekowej, zwyciężył także zespół kameralny z przemyskiej szkoły, a drugi zajął trzecie mijesce, ale także wśród laureatów i wyróżnionych znaleźli się uczniowie szkół muzycznych z Sanoka, Dydni, Jarosławia, Jasła, Kolbuszowej, Kańczugi, Przeworska, Ropczyc i Dynowa. Także absolwent przemyskiej szkoły – Łukasz Pieniążek, który uczy się w Akademii Muzycznej w Łodzi, pod kierunkiem Przemyślanina – dr Eneasza Kubita, także został zwycięzcą w kategorii dla studentów i muzyków zawodowych. Możemy powiedzieć, że Przemyśl i Podkarpacie akordeonami stoi.

        Czy, podobnie jak w latach ubiegłych, Jury pracowało w dwóch komisjach?

        - Tak, Jury pracowało w dwóch komisjach pięcioosobowych. Komisja pracująca w Sali Lustrzanej naszej szkoły oceniała kategorie: I, II, IV oraz dwie kameralne A i B, natomiast komisja, która pracowała w Zamku Kazimierzowskim, oceniała kategorie: III i V, której przesłuchania odbywały się w dwóch etapach, oraz kategorię kameralną dla studentów.

        Głównym organizatorem tego konkursu był Zespół Państwowych Szkół Muzycznych, którym Pan kieruje. To dla Was wiele dodatkowej pracy.

        - Tak, jest to praca dodatkowa, wymagająca dużo czasu i poświęcenia. Na szczęście doświadczenie z poprzednich lat pozwala nam na przygotowanie imprezy na bardzo wysokim poziomie. Powtarzam opinie uczestników, którzy chętnie do Przemyśla przyjeżdżają również dlatego, że wszystko jest sprawnie zorganizowane. Na szczęście jest kilka osób, które tworzą sztab organizacyjny i uzupełniamy się bardzo dobrze. Staramy się, aby każda kolejna edycja była lepsza i w każdej nowej edycji oferujemy naszym gościom coś więcej.

        Dla wszystkich uczestników spotkania z kolegami z różnych ośrodków muzycznych, polskich i zagranicznych, a także występ przed wielkimi autorytetami w zakresie gry na akordeonie, jest dużym doświadczeniem.

        - Przemyski Festiwal w polskiej akordeonistyce to już jest marka, która została wypracowana przez lata. Jak mówią uczestnicy i nauczyciele – tutaj trzeba przyjechać z wymagającym programem i wykonać go bezbłędnie, żeby się pokazać z jak najlepszej strony. Obecność na tym Festiwalu zawsze procentuje w dalszej pracy, ponieważ jest możliwość wymiany doświadczeń, jest możliwość zobaczenia, jak pracują inni, jak interpretują utwory i jak rozwija się literatura akordeonowa, bo też zawsze pojawiają się nowe propozycje repertuarowe, które później są wykorzystywane przez pedagogów i ich uczniów. Tych korzyści z obecności na naszym Festiwalu jest bardzo dużo.

        Myślę, że wiele doświadczeń i korzyści mają uczniowie klasy akordeonu w waszej szkole, bo obserwują Festiwal od początku do końca, a ci, co nie biorą udziału w konkursie, są angażowani do pomocy przy organizacji.

        - Oczywiście, możliwość bezpośredniego obcowania z imprezą, a także obserwowania tak licznej grupy znakomitych wykonawców, wpływa na ich dalszą pracę i może dlatego tak długo utrzymuje się na wysokim poziomie klasa akordeonu w naszej szkole. Przecież to zaczęło się jeszcze w czasie działalności pana Stanisława Kucaba, który rozpoczął w latach 80. ubiegłego stulecia organizację Festiwalu i dzięki temu przez cały czas udaje nam się jego dzieło kontynuować na tak wysokim poziomie.

         Organizacja imprezy na skalę międzynarodową wymaga zgromadzenia odpowiednich środków finansowych. Patronatem objęło przemyski Festiwal Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale ta dotacja nie wystarcza na zorganizowanie całej imprezy.

        - To prawda, chcę podkreślić, że oprócz Ministerstwa Kultury wsparło nas nasze Miasto Przemyśl, Centrum Edukacji Artystycznej oraz nasi sponsorzy zarówno lokalni, jak i z innych stron Polski. Kultura nie jest częścią gospodarki, przynoszącą korzyści, a środki na działalność kulturalną trzeba gdzieś pozyskać, zaś wartości nie można zważyć ani zmierzyć. Trzeba z dużym wyprzedzeniem pisać wnioski i zabiegać o odpowiednie środki finansowe, ale z roku na rok, czasem łatwiej, a czasem trudniej, udaje nam się dopinać budżet bez uszczerbku dla poziomu imprezy.

        Jak już powiedziałam na początku, w tym roku Międzynarodowy Festiwal Muzyki Akordeonowej odbył się po raz 25. i odbyły się nadzwyczajne koncerty. Czy okrągła edycja była jakoś specjalnie podkreślana?

         - Staraliśmy się jeszcze podkreślić, że ta okrągła edycja przypada na 2018 rok, czyli na rok wielkiego jubileuszu odzyskania przez Polskę niepodległości. Staraliśmy się, aby uczestnicy polscy i zagraniczni biorący udział w przesłuchaniach konkursowych, promowali polską literaturę akordeonową. Każdy z uczestników musiał obowiązkowo wykonać przynajmniej jeden utwór polskiego kompozytora związanego z akordeonem i to z pewnością procentować będzie w przyszłości, ponieważ pojawiło się wiele bardzo ciekawych propozycji, z których część była zapomniana lub nieodkryta. Akordeon jest ciągle instrumentem, który odkrywamy na nowo, wnoszącym wiele do polskiej i światowej kultury. Podkreślenie, że nasz Jubileusz odbywa się w roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości poprzez promocję utworów polskich kompozytorów było niezmiernie ważne, bo ich wkład w światową literaturę akordeonową jest bardzo duży i nie odbiega poziomem, ciekawością czy oryginalnością od kompozycji oferowanych przez Rosjan, kompozytorów skandynawskich, niemieckich czy francuskich, gdzie te instrumenty są bardzo popularne.

        Następny Międzynarodowy Festiwal Muzyki Akordeonowej w Przemyślu odbędzie się za dwa lata, czyli w 2020 roku.

        - Tak, 26. edycja odbędzie się za dwa lata i miejmy nadzieję, że będzie co najmniej na takim poziomie, jak ta jubileuszowa, bo chcemy zawsze robić krok do przodu. Miejmy nadzieję, że się uda.

        Myślę, że okazje do spotkania będą wcześniej, bo odbywać się będą różne konkursy akordeonowe w Polsce i na świecie, w których z pewnością będą uczestniczyć uczniowie klasy akordeonu Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu.

        - Staramy się, aby klasa akordeonu rozwijała się u nas jak najlepiej. Konkursy także temu służą, chociaż konkurs nie jest celem, ale narzędziem, bo w ten sposób trzeba rozumieć udział w konkursie. Mamy pewne plany na wiosnę, odbędzie się w tym roku konkurs w Wilnie, planujemy pojechać z naszymi uczniami na konkurs w Klingenthal w Niemczech, odbędzie się także Ogólnopolski Konkurs w Słupcy. Z pewnością pojawią się także ciekawe propozycje koncertowe dla naszych uczniów. Mamy dużo planów, ale za wcześnie, aby o nich teraz mówić.

        Gratuluję udanej Jubileuszowej edycji, Pan oraz wszyscy, którzy ten Festiwal pomagali organizować, oraz uczestniczący w konkursie uczniowie przemyskiej szkoły, mają powody do radości i satysfakcji.

        - Satysfakcja jest, a praca związana z organizacją Festiwalu daje dużo przyjemności.

Z Panem Dariuszem Baszakiem – dyrektorem 25. Jubileuszowego Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Akordeonowej w Przemyślu i dyrektorem Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu rozmawiała Zofia Stopińska 12 grudnia 2018 roku w Przemyślu.

DZIADEK • UTWORY ORKIESTROWE

Urodzony 20 października 1957 r. w Jasienicy Andrzej Dziadek to kompozytor, który jako jeden z niewielu współcześnie działających polskich twórców nawiązuje do tradycji romantycznej.
Andrzej Dziadek po ukończeniu studiów pod okiem Józefa Świdra (Akademia Muzyczna w Katowicach) oraz Francisa Burta (Hochschule für Musik und Darstellende Kunst w Wiedniu) rozwinął błyskotliwą działalność artystyczną, prezentując swoje utwory na wielu prestiżowych festiwalach.
Album Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach oraz Chóru i Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Telewizji w Krakowie zawiera utwory powstałe na przestrzeni niemal 30 lat, co skłania słuchacza do refleksji nad szeregiem muzycznych transformacji, które stopniowo zachodziły w języku muzycznym kompozytora.

CD DUX 1439 Total time: [69:35]
Andrzej Dziadek
I Symfonia (1996–97) Symphony No. 1 (1996–97)
1. Larghetto  [7:12]
2. Adagio     [8:03]
3. Vivo         [4:35]

Andrzej Dziadek
Koncert na wiolonczelę i orkiestrę (2014)
4. Koncert na wiolonczelę i orkiestrę / Concerto for Cello and Orchestra – Concerto in Re (2014) [22:30]

Andrzej Dziadek
Magnificat na głosy solo, chór i orkiestrę symfoniczną (1985–86) Magnificat for solo voices, choir and symphony orchestra (1985–86)
5. Magnificat anima mea        [3:36]
6. Et exsultavit spiritus meus  [2:14]
7. Quia respexit humilitatem   [3:19]
8. Et misericordia                  [3:08]
9. Fecit potentiam                 [10:20]
10. Gloria Patri                      [4:37]

WYKONAWCY

Chór i Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia i Telewizji w Krakowie
Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach
Adam Krzeszowiec /wiolonczela/
Agnieszka Wietrzny-Monasterska /alt/
Antoni Wit /dyrygent/
Elżbieta Drążek-Barcik /sopran/
Henryk Grychnik /tenor/
Jerzy Kosek /dyrygent/
Michał Klauza /dyrygent/

 CD DUX 1439

CLEMENTI, DEBUSSY, RACHMANINOV • PIANO FOUR HANDS • BAAYON DUO

Duet fortepianowy, spotkanie dwu silnych i odmiennych osobowości. Ich gra jest kreatywną kłótnią, spontanicznym dialogiem. Lotność i wizjonerstwo Doroty podparte żywiołowością Pawła tworzą pełne ognia i temperamentu interpretacje. Subtelna wrażliwość, żelazna wola i odwaga obojga pianistów przejawia się w szlachetnym, odkrywczym i pełnym głębokiego zrozumienia podejściu do muzyki.

CD DUX 1283 Total time: [48:09]

Muzio Clementi
Sonata in E flat major Op. 14 No. 3
1. I Allegro               [3:34]
2. II Adagio              [3:32]
3. III Rondo. Allegro  [3:31]

Claude Debussy
Petite Suite
4. I En Bateau     [3:07]
5. II Cortége        [3:17]
6. III Menuet        [3:01]
7. IV Ballet           [3:20]

Sergiusz Rachmaninow
Morceaux Op. 11
8. I Barcarolle             [5:30]
9. II Scherzo               [2:57]
10. III Théme Russe   [4:32]
11. IV Waltz                [3:50]
12. V Romance          [3:27]
13. VI Slava               [4:13]

Wykonawcy:
Baayon Duo : fortepian - Dorota Motyczyńska, Paweł Motyczński

DUX 1283

 

 

Wydział Muzyki UR - Koncert Wigilijny

19 grudnia (środa) 2018r., godz. 18:00,
Sala Koncertowa Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego

W programie:
Kolędy i pastorałki w opracowaniach Dominika Lasoty

Wykonawcy:
Zespół Wokalny Wydziału Muzyki
Zespół Instrumentalny
Mirosław Dymon – akordeon
Anna Marek-Kamińska – dyrygent

Opieka artystyczna:
dr Anna Marek-Kamińska
mgr Dominik Lasota

II Rzeszowska Jesień Muzyczna - kameralnie

         Od 24 do 28 listopada 2018 roku odbywała się II Rzeszowska Jesień Muzyczna, organizowana przez Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów. Prezesem zarządu tego Stowarzyszenia jest Pan Grzegorz Mania – świetny pianista, który ukończył z wyróżnieniem studia pianistyczne w Akademii Muzycznej w Krakowie i w Guildhall School of Music and Drama w Londynie oraz studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pan Grzegorz Mania był nie tylko jednym z wykonawców, ale także szefem artystycznym i organizacyjnym oraz osobą przybliżającą publiczności utwory, kompozytorów i występujących Artystów podczas wszystkich koncertów tegorocznej Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej. Wszystkie koncerty odbyły się w sali Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Z Artystą rozmawiałam po zakończeniu Festiwalu.

        Zofia Stopińska: Pan Grzegorz Mania to także połowa „Zarębski Piano Duo”, które współtworzy z Panem świetny pianista Piotr Różański. Waszym patronem jest wspaniały polski pianista i kompozytor Juliusz Zarębski, żyjący w drugiej połowie XIX wieku.

        Grzegorz Mania: Tak, mamy zacnego patrona i obraliśmy go nieprzypadkowo, bo Zarębski żył wprawdzie bardzo krótko, ale zdążył napisać sporo dzieł fortepianowych, które są dość dobrze znane, ale nieznane są jego utwory na cztery ręce, a my gramy przede wszystkim dużo utworów na cztery ręce, w tym sporo dzieł Zarębskiego. Bardzo nam się spodobały „Tańce Galicyjskie”, które w zeszłym roku tutaj prezentowaliśmy. Mam nadzieję, że promując jego muzykę, zrobimy mu jakąś przysługę, bo na to zasługuje. Publiczności znany jest w zasadzie tylko słynny Kwintet fortepianowy g-moll, uważany za najpopularniejsze dzieło polskiej kameralistyki romantycznej, a równie pięknych i wartościowych dzieł Juliusza Zarębskiego jest o wiele więcej. Chcemy z tą muzyką dotrzeć nie tylko do szerokiego grona publiczności, ale także zachęcić innych kameralistów, aby grali jego utwory. Stąd wzięła się nazwa „Zarębski Piano Duo”.

        Działacie na polskim rynku muzycznym już parę lat.

        - Owszem, dotyczy to zarówno duetu, jak i Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów. Udaje nam się w tym czasie zrealizować kilka poważnych projektów muzycznych, a jednym z nich jest festiwal w Rzeszowie, który odbywa się już po raz drugi i mam nadzieję, że nie ostatni. Organizujemy także duży festiwal poświęcony Władysławowi Żeleńskiemu w Krakowie oraz mnóstwo konferencji artystyczno-naukowych. Mamy jeszcze dwa inne festiwale – w tym Festiwal Rodzinnych Zespołów Kameralnych. Jest to kapitalny festiwal, na który przyjeżdżają rodziny muzykujące, występujące podczas koncertu. Impreza nie ma charakteru konkursu i dlatego atmosfera jest wyjątkowo miła. Dorobiliśmy się w tym roku także dwóch regularnych, całorocznych serii koncertowych – coś w rodzaju Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Tych projektów jest coraz więcej.

        O istnieniu i działalności Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów dowiedziałam się niedawno i sądzę, że mogą być osoby, które wykonują muzykę kameralną i nie wiedzą o działalności Waszego Stowarzyszenia. Jednym z najważniejszych celów Waszej działalności jest promocja muzyki kameralnej, ale staracie się także wspierać m.in. młodych muzyków.

        - Zakładając to Stowarzyszenie, chcieliśmy stworzyć instytucję, która będzie zrzeszała szerzej muzyków, ale była też instytucją doradczą, a to wynika z mojej wiedzy i doświadczenia, bo jestem też prawnikiem – specjalizuję się w prawie autorskim. Wielu muzyków, którzy są moimi znajomymi, wiele razy prosiło mnie o pomoc, pytało o różne sprawy. Stąd mamy na celu nie tylko organizację koncertów i konferencji, ale także coś w rodzaju doradztwa zawodowego.

        Sądzę, że od dawna fascynowały Pana zarówno muzyka, jak i prawo. Dlatego je Pan godzi i wykonuje.

        - Tak, uprawiam obydwa zawody i bardzo je lubię. Nigdy nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, co lubię bardziej lub kim jestem bardziej. Mam wielką przyjemność z grania, a równocześnie staram się wykorzystać swoją wiedzę do organizacji różnych wydarzeń, ale też prowadzę dużo zajęć, szkoleń i działalność popularyzatorską w kierunku poszerzenia wiedzy o prawie autorskim, bo ona jest, nawet wśród muzyków, bardzo mała, mówiąc delikatnie.
Nie jestem jedyną osobą, która łączy te dwie profesje. Świetna śpiewaczka Magda Molendowska, która wystąpiła podczas inauguracji II Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej, także jest absolwentką prawa, prof. Antoni Wit też jest prawnikiem. Jest sporo muzyków z prawniczym wykształceniem.
Sądzę, że to są podobne do siebie dziedziny, bo wymagają podobnych umiejętności, podobnego sposobu myślenia, pomieszania analitycznych zdolności z fantazja humanistyczną. Prawo i muzyka wcale nie są tak odległe.

        Podczas tegorocznej edycji Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej na estradzie pojawiały się najczęściej duety, ale z bardzo różnorodną muzyką.

        - My działamy w logice projektowej. Na papierze planuję cudowne rzeczy, które później są zweryfikowane przez realia finansowe. Naszym celem była prezentacja różnorodnej muzyki, nawet mając trochę jednorodny skład, czyli duetowy. W przyszłorocznych planach mam dużo większe składy ze znakomitymi muzykami, łącznie z kwartetami i kwintetami. Chciałbym wykonać tutaj Kwartet Żeleńskiego i wspomniany już wcześniej Kwintet fortepianowy Zarębskiego. Trzymam kciuki za dotacje.
        Ten Festiwal ma w podtytule: „Zapomniana muzyka”. Ma to dwojakie znaczenie, po pierwsze – muzyka kameralna, która od lat przeżywa regres i potrzebuje renesansu, a po drugie – mam wrażenie, że jest takie przekonanie w Polsce, iż jeśli chodzi o twórczość kameralną i polskich kompozytorów, to jest w tej dziedzinie wielka wyrwa. Tymczasem świetnej polskiej muzyki kameralnej jest bardzo dużo, poczynając od Juliusza Zarębskiego, o którym rozmawialiśmy, przez prezentowanego tutaj w zeszłym roku Ignacego Jana Paderewskiego i wielu zupełnie nieznanych kompozytorów. Przypomnę tylko Grzegorza Fitelberga, o którym pamiętamy, że był świetnym dyrygentem, a zupełnie zapominamy, że był kompozytorem. Dodać jeszcze należałoby: Żeleńskiego, Noskowskiego i tak mógłbym wymieniać kompozytorów z XIX i XX wieku. Mamy naprawdę ogromną skarbnicę, którą można pokazać, bo to jest świetna muzyka i nie mamy prawa mieć żadnych kompleksów. Ta idea przyświeca temu Festiwalowi. Cieszę się także, że w tym roku pojawił się recital wokalny, bo klasyczny recital pieśniowy to w Polsce rzadkość. Owszem, zdarzają się recitale arii operowych czy operetkowych, ale recitali złożonych z pieśni jest bardzo mało. Zaplanuję także recital wokalny w przyszłym roku.

        To bardzo dobry pomysł, bo większość melomanów uwielbia śpiew, a ponadto jest bardzo dużo przepięknych pieśni, które są nieznane.

        - To prawda, takich nieznanych pieśni jest bardzo dużo, nawet w twórczości tak popularnych kompozytorów, jak Stanisław Moniuszko. Tegoroczny recital był niejako zapowiedzią przyszłorocznego, bo 2019 rok będzie Rokiem Moniuszki. Są planowane wielkie projekty, ale podejrzewam, że będą one związane z twórczością operową i bardzo drogie, a ta najcenniejsza i najbardziej atrakcyjna część twórczości Stanisława Moniuszki to są właśnie pieśni, z których mnóstwo jest nieznanych. Jeśli istnieje przekonanie, że Moniuszko jest przaśny, to na podstawie pieśni można się najlepiej przekonać, że wcale tak nie jest, bo większość z nich to są kapitale utwory.
        W tym roku, podczas recitalu inaugurującego II Rzeszowską Jesień Muzyczną, znalazły się obok pieśni Stanisława Moniuszki także pieśni Władysława Żeleńskiego i Zygmunta Stojowskiego – podobnych kompozytorów wywodzących się z tej samej linii. Pieśni Stojowskiego zostały niedawno odnalezione w rękopisach i po raz pierwszy wykonane zostały miesiąc temu w Krakowie i drugi raz tutaj. To zapowiedź, że w przyszłym roku chcemy „Rok Moniuszki” wykorzystać do tego, żeby zaprezentować tego kompozytora, ale pokazać go w kontekście, bo on też spełnia kryterium zapomnianej muzyki.     

        Podczas recitalu wokalnego, który 24 listopada zainaugurował II Rzeszowska Jesień Muzyczną, wystąpiły dwie znakomite artystki: Magdalena Molendowska – sopran i Julia Samojło – fortepian. Drugi wieczór wypełniły dwa utwory Johanna Sebastiana Bacha: V Suita wiolonczelowa i 15 inwencji dwugłosowych oraz II Sonata na skrzypce solo Eugene Ysaÿe’a, w wykonaniu rewelacyjnych polskich muzyków młodego pokolenia: skrzypaczki Marii Sławek i wiolonczelisty Marcina Zdunika.

        - Oni wystąpią także w przyszłym roku i będą grali w kwartecie, w składzie którego znajdzie się także genialna altowiolistka Katarzyna Budnik-Gałązka. Zagramy m.in. przepiękny Kwartet fortepianowy Żeleńskiego.

        W czasie trzeciego koncertu promowane były młode talenty. Wystąpili dwaj wiolonczeliści: szesnastoletni Michał Balas i piętnastoletni Krzysztof Michalski, który pochodzi z Podkarpacia, bo mieszka w Tarnobrzegu. Uważam, że umiejętności mogą im pozazdrościć nawet wiolonczeliści cieszący się znakomitą renomą.

         - Z tego koncertu także bardzo się cieszę. Młodzi artyści pokazali nam swoje możliwości recitalowe. Miałem przyjemność grać niedawno zarówno z Michałem, jak i z Krzysiem. Oni są zupełnie różni, ale są już wspaniałymi muzykami, a jeszcze przed nimi parę lat rozwoju – dochodzenia do dorosłości muzycznej.

        Podczas czwartego koncertu przekonałam się, że gra na cztery ręce jest przyjemna nie tylko dla słuchaczy, ale także ma niezwykłe walory widowiskowe.

        - Staraliśmy się podczas tego koncertu pokazać, że cztery ręce to specyficzna formacja salonowa i ona wcale nie skończyła się na XIX wieku. Jest mnóstwo utworów na cztery ręce i są kapitalne, bo bardzo często pisane dla przyjaciół i znajomych. Wykonane dzisiaj cykle Samuela Barbera oraz Johna Corigliano, były pisane dla znajomych, żeby je grać w domu. Zawsze, jak z Piotrem Różańskim wychodzimy do publiczności, to staramy się trochę rozmawiać z publicznością i zachowywać się jak podczas domowego koncertu, bo tak nam się kojarzy ta formacja. Muszę dodać, że niestety niewiele jest utworów na cztery ręce napisanych przez polskich kompozytorów, stąd w programie znalazły się nowiuteńkie, bardzo ciekawe „Szkice przestrzeni”, skomponowane przez Emila Wojtackiego w ramach zamówień kompozytorskich. Zrealizowaliśmy to zamówienie miesiąc temu w Krakowie, a tutaj je powtarzaliśmy. Chcemy w ten sposób chociaż trochę powiększać polską literaturę nas cztery ręce.

        Wielu wrażeń dostarczyły nam także dwa pozostałe utwory: „Souvenir d’un bal” na lewą ręką Romana Ryterbanda i Alfreda Schnittke „Homage to Stravinsky, Prokofiev and Shostakovich” na sześć rąk.

        - Utwory na lewą rękę to jest specjalność Piotra Różańskiego, a ten był szczególny, bowiem powiedzieć o Ryterbandzie, że jest kompozytorem zapomnianym w Polsce, to stanowczo za mało, a napisał mnóstwo dzieł, ale podobnie jak Stojowski, podzielił los kompozytorów emigracyjnych. Przystępując do wykonania utworu Alfreda Schnittke, zastanawialiśmy się, jak trzech pianistów pomieści się przed jedną klawiaturą fortepianu i okazało się, że nie było żadnych problemów i żadnych logistycznych zawiłości nie było, a mieliśmy kapitalną zabawę podczas gry.
Utworów na sześć rąk jest więcej i musimy je odnaleźć, i wykonać.

        Tegoroczną Rzeszowską Jesień Muzyczną zakończył recital Krzysztofa Książka, który jest wspaniałym, cieszącym się już zasłużoną sławą pianistą.

        - Na tym Festiwalu Krzysztof pojawił się pod raz drugi, bo w ubiegłym roku wystąpił jako kameralista, prezentując m.in. Sonatę na skrzypce i fortepian Paderewskiego. W tym roku pojawił się w swoim żywiole, czyli jako solista wykonując: dwa Impromptus f-moll i As-dur op. 42 Franza Schuberta, Sonatę Béli Bartóka oraz Poloneza fis-moll op.44, Mazurki op. 50 i Scherzo h-moll op. 20 Fryderyka Chopina, ale Krzysztof jest kapitalnym kameralistą – gra ze swoją żoną i wieloma innymi muzykami. Mam nadzieję, że kiedyś pojawi się także w niespotykanych konfiguracjach.

        Miejmy nadzieję, że Rzeszowska Jesień Muzyczna wejdzie na stałe do kalendarza cyklicznych festiwali organizowanych w naszym mieście.

        - Ja też mam taką nadzieję. Zrobiłem wiele, żeby odbyła się druga edycja i proszę trzymać kciuki, żeby za rok odbyła się trzecia. Wysłaliśmy dużo wniosków o różne dotacje i pozostało nam czekać z nadzieją, że zostaną pozytywnie rozpatrzone. Pomysłów na zorganizowanie interesujących koncertów nam nie brakuje.

Z Panem Grzegorzem Manią – pianistą, kameralistą, prawnikiem i prezesem Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów rozmawiała Zofia Stopińska 28 listopada 2018 r. w Rzeszowie.

MONIUSZKO • STRASZNY DWÓR

Nieczęsto można spotkać się z sytuacją, w której uznawane za jedną z najznakomitszych oper narodowych dzieło doczekało się tak niewielu płytowych rejestracji. Choć Straszny dwór Stanisława Moniuszki od ponad 150 lat uważany jest za wybitną wizytówkę polskości przeniesionej na grunt opery, skromna liczba całościowych nagrań tej kompozycji może budzić głębokie niedowierzanie. Niniejsze nagranie powstało dzięki determinacji artystów Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszku w Gdańsku, którzy pragnęli w roku Jubileuszu 70-lecia uczelni specjalnie i trwale uczcić jej Patrona. Niniejszy album jest dokumentacją koncertowej realizacji Strasznego dworu, przygotowanej z udziałem najwybitniejszych pedagogów Akademii. Powstało ciekawe nagranie, wierne duchowi Opery i tak, jak ona, pełne szlachetnego humoru, będącego oprawą niezwykle poważnych treści.

CD DUX 1500 Total time: [78:23]
Stanisław Moniuszko
Straszny dwór. Intrada i Akt I.
1. Intrada i Nr 1. Chór (oraz Stefan, Maciej i Zbigniew) [15:22]
2. Nr 2. Chór (oraz Marta, Grześ) [2:09]
3. Nr 3. Terzetto (Stefan, Maciej i Zbigniew) [8:28]
4. Nr 4. Terzetto (Cześnikowa, Stefan i Zbigniew) [8:59]
5. Nr 5. Finale [5:55]

Stanisław Moniuszko
Straszny dwór. Akt II.
6. Nr 6. Hanna, Jadwiga, Staruszka i chór kobiet [5:35]
7. Nr 7. Dumka (Jadwiga) [3:59]
8. Nr 8. Duettino (Hanna i Damazy) [4:03]
9. Nr 9. Hanna, Jadwiga, Damazy, Miecznik i chór kobiet [7:33]
10. Nr 10. Aria Miecznika [4:17]
11. Allegro – Nr 11. Finale [12:02]

CD DUX 1501 Total time: [66:14]
Stanisław Moniuszko
Straszny dwór. Akt III.
1. Nr 12. Maciej i Skołuba [11:58]
2. Nr 13. Recitativo i Aria z kurantem (Stefan) [10:27]
3. Nr 14. Duet (Stefan i Zbigniew) [6:24]
4. Nr 15. Kwartet (Hanna, Jadwiga, Stefan i Zbigniew) [7:07]
5. Nr 16. Finale (Stefan, Damazy, Maciej i Zbigniew) [3:57]

Stanisław Moniuszko
Straszny dwór. Akt IV.
6. Nr 17. Recitativo i Aria Hanny [8:16]
7. Nr 18. Recitativo – Nr 19. Finale [3:30]
8. Mazur [14:35]

WYKONAWCY

Krzysztof Bobrzecki /baryton/
Anna Fabrello /sopran/
Konstanty Andrzej Kulka /skrzypce solo/
Stanisław Daniel Kotliński /baryton/
Piotr Kusiewicz /tenor/
Piotr Lempa /bas/
Wiesława Maliszewska /alt/
Ryszard Minkiewicz /tenor/
Alicja Rumianowska /mezzosopran/
Zygmunt Rychert /dyrygent/
Karolina Sikora /mezzosopran/
Paweł Skałuba /tenor/
Leszek Skrla /baryton/
Stefania Toczyska /mezzosopran/
Chóry i Orkiestra Symfoniczna Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku

DUX 1500/1501

 

BOOM "DZIADEK DO ORZECHÓW" - P. CZAJKOWSKI

19 grudnia 2018, ŚRODA, GODZ. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
TOMASZ TOKARCZYK - dyrygent
MAGDALENA BĄK - malowanie piaskiem

Magdalena Suszek-Bąk zajmuje się malarstwem, rysunkiem, tworzy także w technice animacji piaskiem, solą i światłem.
W 2008 r. ukończyła Wydział Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego. W 2014 r. uzyskała tytuł doktora sztuki na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Jest autorką ośmiu indywidualnych wystaw malarstwa i rysunku oraz uczestniczką licznych wystaw zbiorowych, plenerów i akcji artystycznych. Laureatka nagród i wyróżnień w konkursach artystycznych.
Animacją wykonywaną przy pomocy materiałów sypkich oraz światła zajmuje się od 2013 r. występując przed szerokim gronem publiczności w Europie i Azji podczas wydarzeń kulturalnych, koncertów, rozdań nagród, imprez okolicznościowych m.in. :
- Pokaz wykonany przy pomocy piasku dla Papieża Franciszka jako fragment Drogi Krzyżowej podczas Światowych Dni Młodzieży na krakowskich Błoniach
- Koncert symfoniczny piaskiem malowany – Dziadek do orzechów wraz z Orkiestrą Centrum Sztuki Mościce
- Spektakl Szeherezada – widowisko multimedialne inspirowane sztuką i kulturą orientu
- Pokaz animacji rysowanej piaskiem dla królowej Bahrajnu.

Inne spojrzenie na "Piękną Młynarkę" Franciszka Schuberta

         Zofia Stopińska : Przedstawiam Państwu wyjątkowych gości: dra hab. Macieja Gallasa (tenor) i dra hab. Leszka Suszyckiego (gitara). Rozmawiamy w przytulnej sali Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, a na biurku leży, pięknie wydana przez Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego książka, do której dołączona jest płyta CD z nagraniem. Wszystko dotyczy cyklu pieśni „Piękna Młynarka” – Franza Schuberta w bardzo interesującym opracowaniu i świetnym wykonaniu. Muszę się przyznać, że po raz pierwszy słyszałam ten cykl w opracowaniu na głos i gitarę.

        Maciej Gallas: Naszym zamysłem było zaproponowanie czegoś nowego pod względem koncepcji muzycznej, ponieważ nagrań ”Pięknej Młynarki” w języku oryginalnym, czyli niemieckim, z towarzyszeniem fortepianu jest bardzo dużo. W książce zamieściliśmy informację, że jest ich około 200, ale są to informacje sprzed paru lat, więc można domniemywać, że już ta liczba została przekroczona. Natomiast wykonań na głos i gitarę znaleźliśmy zaledwie kilka. W Polsce byliśmy pierwsi i być może nadal jesteśmy jedyni, którzy wykonują cały cykl w takiej konfiguracji.
        Wcześniej miałem okazję wykonywać ten cykl z towarzyszeniem fortepianu i chcę podkreślić, że z towarzyszeniem gitary śpiewa się zupełnie inaczej. Inaczej współpracuje się z gitarzystą niż z pianistą.

        Z. S.: Panowie opracowali „Piękną Młynarkę” na głos i gitarę, czy korzystaliście z wcześniejszego wydania?

        Leszek Suszycki: Tak naprawdę korzystaliśmy z dwóch wydań. Głównym było wydawnictwo Edition Schott, w którym partię gitary opracowali: Konrad Ragossnig i John Duarte. Z tego opracowania, stosując liczne zmiany w aplikaturze, wykorzystaliśmy 17 pieśni. W przypadku dwóch pieśni korzystaliśmy z wydania Gehrmans Musikförlag, w którym partie gitary opracowali Mats Bergström i Martin Bruns, a jedna pieśń została opracowana przeze mnie.

        Z. S.: Do nagrania płyty przygotowywali się Panowie dość długo. Wcześniej wykonywaliście cały cykl podczas koncertów. Doskonale pamiętam koncert, który odbył się w Sali Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, kiedy to publiczność otrzymała książeczki z polskimi tłumaczeniami wszystkich pieśni, bo wiadomo, że Pan Maciej Gallas śpiewał w języku niemieckim. Początkowo śledziłam te polskie tłumaczenia, ale wkrótce to nowe brzmienie głosu i gitary tak mnie zafascynowało, że skupiłam się wyłącznie na muzyce, chociaż pieśni stanowią w sumie bardzo ciekawą opowieść.

        L. S.: Nic dziwnego, bo muzyka jest sama w sobie ogromną wartością, chociaż na przełomie XVIII i XIX wieku opracowania na gitarę i głos już istniały. Bardzo często drukowane były pieśni w dwóch wersjach – z fortepianem i z gitarą, dla ludzi, którzy nie byli zawodowo związani z wykonawstwem, ale opracowania na gitarę przygotowywali wybitni muzycy. Tak było również w przypadku wielu pieśni Franciszka Schuberta – obok wersji z towarzyszeniem fortepianu, niemal równocześnie powstawała wersja gitarowa.

        Z. S.: W książce znajdują się również teksty pieśni w języku niemieckim i polskim, jest wiele informacji i szczegółowych opisów. Wraz z płytą stanowią one źródłowy materiał dla wszystkich, którzy zajmują się liryką wokalną.

        M. G.: Taki był nasz zamysł, ponieważ obaj jesteśmy pedagogami, chcieliśmy, aby z tego opracowania mogli korzystać studenci, ale także, żeby były one interesujące dla wszystkich, którzy zawodowo nie zajmują się muzyką, a nawet nie są melomanami.
Od nowa przetłumaczyłem teksty, aby móc umieścić je w monografii oraz wykorzystać do prezentacji podczas koncertów. Kierowałem się troską o wierność przekładu poezji tak, aby słuchacz, czy ewentualny wykonawca dokładnie rozumiał znaczenie poszczególnych słów oraz kontekst wypowiedzi lirycznej. Troska o walor poetycki pozostała nieco na marginesie, natomiast skupiłem się na przedstawieniu dosłownego znaczenia tekstu niemieckiego.

        L. S.: Podczas przygotowań, Maciej zajął się częścią wokalną i językową, a ja interpretacją gitarową i uzasadnieniem sposobu korzystania z opracowań, żeby nasze wykonanie było zbliżone do oryginału, chociaż gitara daje inną barwę i jakość brzmienia. Każda pieśń jest szczegółowo opisana: jaki to jest rodzaj pieśni, z którego opracowania skorzystaliśmy i jakie zostały dokonane zmiany. Nie zmienialiśmy nic w warstwach: harmonicznej, rytmicznej i melodycznej, natomiast dokonałem zmian w aplikaturze, które moim zdaniem są korzystne.

        M. G.: To jest nasza wspólna praca, stąd podpisana jest dwoma nazwiskami, bez wyszczególniania autorów poszczególnych rozdziałów.

        Z. S.: Cykl „Piękna Młynarka” należy do najbardziej znanych i chyba często go wykonujecie podczas koncertów.

        M. G.: Niedawno koncertowaliśmy w Przemyślu.

        L. S.: Na opracowanie tych pieśni poświęciliśmy prawie rok żmudnej, trudnej pracy (chociaż realizowaliśmy w tym czasie jeszcze wiele innych zadań) i czuję pewien niedosyt, bo nie występujemy z nimi zbyt często.

        M. G.: Musimy powiedzieć szczerze, że w Polsce liryka wokalna nie cieszy się dużym zainteresowaniem. Jest dużo zamówień na koncerty muzyki operowej i operetkowej, szczególnie w okresie karnawału lub latem w plenerze, ale na lirykę wokalną jest ich znacznie mniej.

        Z. S.: Wielka szkoda, bo to bardzo wymagający i jednocześnie piękny gatunek muzyki wokalnej. „Piękna Młynarka” jest najlepszym tego przykładem. Jest to przepiękna opowieść o przyjaźni młodzieńca ze strumieniem, któremu powierza swoje radości i smutki, a także o wielkiej miłości, która kończy się niestety tragicznie.
        Piękna poezja Wilhelma Mϋllera, cudowna muzyka Franza Schuberta w Waszym wykonaniu brzmi nadzwyczajnie, chociaż musicie przez cały czas pilnie słuchać się nawzajem.

         L. S.: To prawda. W recenzji wydawniczej pani prof. Barbara Ewa Werner napisała, że w tych utworach gitarzysta nie jest tylko akompaniatorem, wręcz przeciwnie – pełni rolę równorzędną z partią wokalną.
Muszę przyznać, że nie jest to łatwe zadanie dla gitarzysty, bo faktura fortepianu i faktura gitary bardzo się różnią, ale warto było podjąć się tego wyzwania, bo gitara daje zupełnie inny klimat, wokalista nie musi się zmagać z mocnym brzmieniem fortepianu i swobodnie może muzykować z pięknie brzmiącą gitarą, która daje dużo romantycznej głębi.

        M. G.: Daje także zupełnie inne możliwości, jeśli chodzi o miejsce przedstawienia koncertu. Ostatnio w Przemyślu mieliśmy do wyboru salę teatralną, albo foyer , które w Zamku Kazimierzowskim jest wnętrzem bardziej kameralnym, z lepszą akustyką i odpowiednim klimatem. Tylko z towarzyszeniem gitary mogłem zaśpiewać ten cykl w tej przestrzeni - z fortepianem byłoby to niemożliwe. Użycie gitary rozszerza pole naszego działania, bo możemy wystąpić praktycznie wszędzie.

        L. S.: Występując w takich miejscach, jesteśmy bardzo blisko publiczności. Na nasz koncert w Przemyślu przyszło bardzo dużo ludzi i było trochę pretensji, że nie zdecydowaliśmy się na salę, ale okna były otwarte i wiele osób słuchało nas stojąc na dziedzińcu.

        Z. S.: Proszę powiedzieć, gdzie można kupić „Piękną Młynarkę” w Waszym opracowaniu i wykonaniu?

        M. G.: W Wydawnictwie Uniwersytetu Rzeszowskiego i kilku księgarniach internetowych. Starczy tylko wpisać tytuł. Można także wejść na moją stronę www.gallas.pl i jest tam odpowiedni link do miejsca, gdzie można to wydawnictwo nabyć. Dystrybucją zajmuje się Uniwersytet Rzeszowski.

        L. S.: Pojedyncze egzemplarze są także w bibliotekach, ale mogą nas Państwo posłuchać na youtube, bo tam są zamieszczone trzy pieśni i niedawno sprawdzałem, jest spore zainteresowanie.

         Z. S.: Nasze spotkanie jest także okazją do porozmawiania o innych nurtach Waszej działalności. Wiem, że Pan Leszek Suszycki bardzo dużo działa w przemyskim środowisku muzycznym, ale występuje Pan także z recitalami w kraju i za granicą.

         L. S.: Tych koncertów było sporo na terenie Polski, a także grałem w takich krajach jak: Włochy, Słowacja, Czechy, Ukraina, Niemcy, Austria, Szwajcaria i Kanada. Występowałem także z orkiestrami m.in.: Filharmonii Rzeszowskiej, Filharmonii Lubelskiej, Filharmonii Częstochowskiej, Przemyską Orkiestrą Kameralną.    Współpracowałem z Reprezentacyjnym Chórem Mieszanym „Jarosław” i Strzyżowskim Chórem Kameralnym. Mam w repertuarze różne utwory od renesansu po dzieła współczesne – w tym koncerty: A. Vivaldiego, H. Villa-Lobosa, A. Piazzolli i J. Rodrigo.

        Z. S. Wiem, że współpracuje Pan także z bardzo dobrą śpiewaczką Olgą Popowicz. Byłam na Waszych koncertach i pamiętam nagrania dla Polskiego Radia Rzeszów oraz nagrania płytowe.

        L. S.: Nagraliśmy sporo liryki wokalnej, m.in. pieśni M. Werbyckiego, a także jeździliśmy z tymi programami po całej Europie. Bardzo często występowałem w Przemyślu, a także każdego roku podczas Koncertów Uniwersyteckich w Rzeszowie.

        Z. S.: Ma Pan ulubionego kompozytora?

        L. S.: Bardzo lubię grać utwory J.S. Bacha. Jest to muzyka bardzo wymagająca, ale mogę ją grać bardzo często i czerpać ogromną przyjemność.

        Z. S.: Pana syn, Marcin Suszycki jest świetnym skrzypkiem.

        L. S.: Mam okazję pochwalić się, że 23 listopada byłem na koncercie w Filharmonii Poznańskiej, który odbył się w 100. rocznicę urodzin Henryka Szerynga, podczas którego Marcin grał partie solowe razem z Vadimem Gluzmanem. Wykonali wspólnie Koncert na dwoje skrzypiec d-moll J. S. Bacha i byłem zauroczony, że mój syn stanął obok światowej sławy skrzypka i grali wspaniale równorzędne partie solowe. Marcin gra bardzo dużo koncertów, są to trudne, ambitne utwory i radzi sobie świetnie. Jestem dumny z mojego syna.

        Z. S.: Pan Maciej Gallas od ponad 20. lat prowadzi działalność koncertową, wykonując głównie dzieła oratoryjno-kantatowe oraz recitale liryki wokalnej, ale działa Pan także na polu opery. Na scenie operowej debiutował Pan w Operze Krakowskiej, gdzie śpiewał Pan w „Czarodziejskim flecie” W. A. Mozarta, „Pajacach” R. Leoncavallo, „Mozart i Salieri” M. Rimskiego-Korsakowa i „Toreadorze” A. Adama. Od 2004 roku jest Pan solistą Krakowskiej Opery Kameralnej, a cztery lata później zadebiutował Pan w Operze Śląskiej w „Carmina Burana” C. Orffa. Występował Pan z wieloma renomowanymi zespołami muzyki dawnej, wymienię tylko: Concerto Polacco, Arte Dei Suonatori, Capella Cracoviensis i Camerata Silesia. Należy jeszcze wspomnieć o występach z zespołami filharmonicznymi m.in. w: Białymstoku, Częstochowie, Katowicach, Krakowie, Opolu, Rzeszowie, Wałbrzychu i Zabrzu oraz udział w czołowych festiwalach międzynarodowych, m.in. w Krynicy, Krakowie i Wrocławiu. Krótko mówiąc, wiele doświadczeń w różnych nurtach muzyki wokalnej.

        M. G.: Tak, jak pani już wymieniła, oprócz występów na scenach operowych, śpiewam dużo dzieł oratoryjnych, muzyki dawnej i recitali. Ostatnio także sporo nagrywałem, bo oprócz „Pięknej Młynarki”, dwa miesiące temu nagrałem dla firmy DUX kilkanaście pieśni Władysława Żeleńskiego - jest to projekt realizowany przez Akademię Muzyczną w Krakowie, w zakresie którego mają być wydane wszystkie utwory wokalne Władysława Żeleńskiego – założyciela Akademii Muzycznej w Krakowie. W nagraniach biorą udział pedagodzy związani z Katedrą Wokalistyki i Katedrą Kameralistyki.
        Dzielę swój czas pomiędzy dydaktykę, która stanowi bardzo istotny element mojego życia zawodowego, ale nie zaniedbuję też życia artystycznego. Ostatnio brałem udział w wykonaniu Mszy C-dur Beethovena z Filharmonia Rybnicką i zostaliśmy znakomicie przyjęci przez publiczność.

        Z. S.: Najbliższa Pana sercu jest chyba jednak liryka wokalna.

        M. G.: Trudno mi jest inaczej powiedzieć w kontekście naszego spotkania, ale muszę dodać, że zainteresowania artystyczne w ciągu mojego życia się zmieniają. Do niedawna cykl „Piękna Młynarka” był mi bardzo bliski, ale teraz już odchodzi w sferę zadań zrealizowanych, a na horyzoncie pojawiają się już inne plany.

         Z. S.: Obydwaj Panowie bardzo dużo czasu poświęcają pracy dydaktycznej. Pan Leszek Suszycki jest nauczycielem dyplomowanym w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu i od 1985 roku pracownikiem naukowo-dydaktycznym Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, a od 2000 roku jest Pan kierownikiem Zakładu Instrumentalistyki na stanowisku profesora nadzwyczajnego.
Pan Maciej Gallas prowadzi klasę śpiewu solowego w Państwowej Szkole Muzycznej I i II st. w Chorzowie, Państwowej Szkole Muzycznej II st. im. W. Żeleńskiego w Krakowie, jest profesorem nadzwyczajnym na Wydziale Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz prowadzi klasę śpiewu na Wydziale Wokalno-Aktorskim w Akademii Muzycznej w Krakowie.
        Wielokrotnie spotykaliśmy się podczas konkursów, w których uczestniczyli wychowankowie Panów - uczniowie i studenci. Pamiętam, jak bardzo Panowie się cieszyli z osiągnięć swoich uczniów. Radość była chyba taka sama, jak po Waszych nagrodach konkursowych przed laty.

        M. G.: Nie jest łatwo doprowadzić do sukcesu swojego wychowanka. Często wolałbym samodzielnie coś wykonać, zrealizować za swojego wychowanka, ale to musi zrobić uczeń. Przed konkursem, występem dużo pracujemy wspólnie, a w czasie występu możemy tylko trzymać kciuki i liczyć na to, że to, co się włożyło w tę edukację, nasz wychowanek ujawni na scenie. Bywa różnie, raz się powiedzie, a innym razem nie ma wielkich sukcesów, ale daje nam to wielką satysfakcję.
        Niekoniecznie muszą to być konkursy, bo niedawno na Wydziale Muzyki UR, w ramach koncertów „Piętnastkowych”, odbył koncert, podczas którego wystąpiły moje studentki z Akademii Muzycznej w Krakowie. Został on bardzo dobrze przyjęty przez publiczność rzeszowską, a obecny na widowni Dziekan Wydziału Muzyki UR stwierdził, że koncert był na wysokim poziomie.

        Z. S.: Wprowadzenie ucznia czy studenta na estradę jest chyba jednym z ważnych zadań pedagoga.

        L. S.: To prawda, ale to nie jest proste zadanie. W tym zakresie Maciejowi jest może trochę łatwiej niż mnie, ponieważ do jego klasy w Akademii Muzycznej trafiają studenci przygotowani i wybrani. W szkole muzycznej jest inaczej, mamy różnych uczniów, są dzieci bardziej lub mniej dysponowane do tego, żeby się uczyć gry na instrumencie, ale zdarzają się znakomici, utalentowani uczniowie. Mam kilku takich, a wśród nich wyróżnia się szczególnie Dobrosław Jabłoński, który jest laureatem czołowych miejsc konkursów w Krynicy i w Żorach. Jest także znakomitym i cenionym już gitarzystą w rzeszowskich i przemyskich kręgach muzyki rozrywkowej oraz jazzowej.

        Z. S.: Na zakończenie naszego spotkania jeszcze raz polecamy cykl „Piękna Młynarka” Franza Schuberta. Autorami książki i wykonawcami płyty są: Maciej Gallas – tenor i Leszek Suszycki – gitara. Dla miłośników liryki wokalnej będzie to piękny prezent pod choinkę, a także na inne okazje.

        M. G.: Tak, ale kiedy Wilhelm Mϋller opublikował tomik wierszy, zaopatrzył go w przewrotny dopisek „czytać zimą”.
Ja się do tego stosuję i zimą słucham „Pięknej Młynarki”, a latem słucham „Podróży zimowej”. To doskonale działa i zastępuje klimatyzację (śmiech).

        Z. S.: Mam nadzieję, że będziemy się spotykać z okazji różnych wydarzeń artystycznych, a wspólna praca nad „Piękną Młynarką” bardzo Was zbliżyła i niedługo pomyślicie o następnym wyzwaniu.

        M. G.: Uważam, że nie można by było zrobić projektu związanego z koncertami, pracą nad książką i nagraniem płyty z osobą, z którą nie byłoby sympatycznych relacji.

         L. S.: Ja też jestem przekonany, że bez bardzo dobrych relacji nie byłoby to możliwe. Ponadto Maciek jest młodszym niż ja człowiekiem, ma dużo energii i był „motorem” całego przedsięwzięcia. Bardzo dobrze się nam razem pracowało.

Z dr hab. Maciejem Gallasem i dr hab. Leszkiem Suszyckim rozmawiała Zofia Stopińska 6 grudnia 2018 roku w Rzeszowie.

Subskrybuj to źródło RSS