WYWIAD Z PANIĄ DOROTĄ OBIJALSKĄ – ZNAKOMITĄ SKRZYPACZKĄ I PEDAGOGIEM ORAZ REFLEKSJE PANI MIROSŁAWY WOJTURSKIEJ – KIEROWNIKA SEKCJI INSTRUMENTÓW SMYCZKOWYCH I GITARY W PSM I STOPNIA IM. TEODORA LESZETYCKIEGO W ŁAŃCUCIE .
Anna Stopińska-Paja: Mam przyjemność i zaszczyt rozmawiać z Panią Dorotą Obijalską, która zgodziła się przyjąć nasze zaproszenie na Seminarium skrzypcowe w Państwowej Szkole Muzycznej I stopnia im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie. Jest Pani znanym i cenionym pedagogiem. Proszę opowiedzieć o swojej muzycznej drodze, o swoich Mistrzach.
Dorota Obijalska: Moim pierwszym pedagogiem był Pan Tomasz Wawrzynkiewicz, który uczył w Szkole Muzycznej I stopnia w Szczytnie.
W Szkole Muzycznej II stopnia uczył mnie Pan Antoni Hoffmann i był to wyjątkowy pedagog. Był tak ciepły, miły i tak potrafił zachęcić do gry, że ja wstawałam o szóstej rano i ćwiczyłam przed pójściem do szkoły, a także po powrocie, przeważnie wieczorami. Robiłam to początkowo głównie po to, żeby sprawić Mu radość swoją grą. Jemu zawdzięczam też miłość do muzyki, a spokój, który panował podczas trwania lekcji, sprzyjał dobrej, efektywnej pracy. Następnie ukończyłam studia w Akademii Muzycznej w Gdańsku w klasie Pani prof. Marii Suwary. To byli moi Mistrzowie, dzięki którym ukończyłam wszystkie etapy tradycyjnego nauczania gry na skrzypcach.
Moimi kolejnymi Mistrzami, z którymi miałam szczęście zetknąć się, to byli nauczyciele Metody Suzuki. Pierwszą moją nauczycielką tej metody była Dunka Tove Detrekoy, która uczyła się Metody Suzuki u samego Shinichi Suzuki. Była Ona moim największym autorytetem i Mistrzem pedagogiki dziecięcej. Pokazała, że od dzieci można wymagać, aby grały po mistrzowsku i rozumiały muzykę. Kwestie aparatowe i techniczne były dla Niej równie ważne, ale głównie zwracała uwagę na muzykę, na piękny dźwięk, na dobrą intonację. Bardzo dużo nauczyłam się od Pani Ani Podhajskiej, która prowadzi w tej chwili Instytut Suzuki w Gdańsku. Jest do dzisiaj moim Mistrzem. Ciągle obserwuję jej pracę i zaskakuje mnie fantastycznymi pomysłami i wspaniałym kontaktem z dziećmi. W międzyczasie miałam okazję poznać Almitę Vamos, która również miała duży wpływ na to, jak w tej chwili pracuję. Jest pedagogiem, który na co dzień pracuje w Chicago. Pani Almita Vamos zajmowała się kiedyś przede wszystkim Metodą Suzuki. W tej chwili uczy wyłącznie studentów i robi to znakomicie. Wielu jej studentów zdobywa najwyższe laury na znanych międzynarodowych konkursach. Dzięki niej zaczęłam ogromną wagę przykładać do wszystkiego, co wpływa na piękną grę i wymagać tego samego od uczniów.
Ćwiczenie wcale nie musi być nudne i męczące dla ucznia, jeśli słyszy, że gra coraz lepiej, to wręcz przeciwnie, wzrasta wówczas chęć i motywacja do ćwiczenia. Uczeń zaczyna grać pięknie.
Dzięki wymienionym pedagogom wiem, że należy wierzyć w możliwości ucznia oraz wierzyć, że może on pokonać trudność. Jest to tylko kwestia czasu i odpowiedniego rozłożenia pracy, aby za pomocą małych kroków (małych elementów) uczeń osiągał postępy. Mogę powiedzieć, że ten sposób pracy mam już sprawdzony.
A.S.: Metodą nauczania, z której Pani korzysta, jest Metoda Suzuki. Czy w swojej pracy pedagogicznej opiera się Pani tylko na tej metodzie?
D. O.: Tradycyjnie uczyłam przez wiele lat, zanim poznałam Metodę Suzuki. Wiele słyszałam o niej, ale dopiero w 2000 roku miałam okazję uczestniczyć w pierwszym Kursie, który był organizowany w Polsce. Było to dla mnie duże odkrycie. Może dlatego, że trafiłam na świetnych pedagogów, którzy prowadzili ten Kurs. Do tej metody przekonałam się dopiero po pewnym czasie, ponieważ byłam przyzwyczajona do tradycyjnego uczenia. Z wieloma rzeczami na początku się nie zgadzałam. Mówię w tej chwili o „niskim łokciu”. Jednak po 17 latach uczenia Metodą Suzuki wiem, że jest to bardzo istotne dla ładnego dźwięku, dla dobrej techniki i rozluźnienia aparatu gry. W tej chwili już nie mam żadnych wątpliwości. Powiem więcej – im dłużej uczę, tym bardziej się zachwycam i do wszystkiego, co obejmuje Metoda Suzuki jestem w 100% przekonana, że to jest najlepsze, co mogę ofiarować swoim uczniom.
A . S.: Jest Pani kompozytorką wielu utworów dla dzieci. Czy trudno jest pisać dla dzieci?
D. O.: Nie. Ja siebie nie określam mianem kompozytorki dlatego, że zbiór "Skrzypiące nutki” napisałam z Panem Marcinem Wawrukiem. Wymyślania melodii nie nazwałabym komponowaniem. Zawsze bawiło mnie wymyślanie różnych ćwiczeń i prostych melodii po to, żeby z dzieckiem „przepracować” jakiś problem techniczny. Zawsze to robiłam i kiedyś spotkaliśmy się z Panem Wawrukiem i on stwierdził: " Zapisuj to". Tak też zrobiłam, a on później dopisał do moich melodii akompaniamenty. To była wspólna praca. Motorem do powstania "Skrzypiących nutek" była potrzeba, aby dzieci otrzymały dydaktyczne utwory. Żeby na tych utworach w sposób przyjemny nauczyły się nowych elementów techniki gry skrzypcowej i w ten sposób pierwszy zbiór został skonstruowany. Każdy utwór "dotyka" innego problemu technicznego. I o to w tej pracy chodziło. Tych utworów powstało dużo więcej. Reszta na razie leży w szufladzie. Mam nadzieję, że któregoś dnia je „odgrzebiemy” i jeszcze ujrzą światło dzienne.
A. S.: Czy planuje Pani napisanie kolejnych utworów dla dzieci?
D. O.: Oczywiście, jakieś tam pomysły plączą się po głowie. Marzy mi się napisanie jednego lub dwóch koncertów skrzypcowych przeznaczonych szczególnie dla maluszków. Brakuje takich utworów w dostępnych wydawnictwach. Te najprostsze to dosyć obszerne formy, które dla uczniów pierwszej czy drugiej klasy są trochę za długie. Jakieś pomysły już są i mam nadzieję, że je zrealizuję.
A. S : Jest Pani również pedagogiem Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie. Dziś spotykamy się również w Łańcucie.
Czy lubi Pani powracać do tego miasta?
D. O.: Bardzo lubię. Do Łańcuta przyjeżdżałam już wcześniej. Będąc nauczycielem, chciałam obserwować lekcje u Mistrzów. Zawsze były to przyjazdy niezwykle owocne i bogate w wiedzę muzyczną, skrzypcową. Wspominam także fantastyczne koncerty, których mogliśmy prawie codziennie słuchać. Po otrzymaniu zaproszenia z wielką radością wróciłam do Łańcuta, aby prowadzić tu Kursy. Miasto ma niezwykły urok. Jest w nim jakaś magia, która przyciąga. Czuję się tu fantastycznie. I teraz wracając zimą, a jestem po raz pierwszy zimą w Łańcucie, mam te same odczucia, które miałam latem. Jest bardzo przyjemnie wracać do miejsc, które się już zna i które kojarzą się z doznaniami tak fantastycznymi muzycznie i nie tylko.
Anna Stopińska-Paja: Tuż po zakończeniu seminarium miałam przyjemność rozmawiać z Kierownikiem Sekcji Instrumentów Smyczkowych i Gitary – Panią mgr Mirosławą Wojturską, która zorganizowała to fantastyczne Seminarium.
Bardzo proszę o podzielenie się refleksjami i wrażeniami ze spotkania z Panią Dorotą Obijalską.
Mirosława Wojturska: Zaproszenie Pani Doroty Obijalskiej było wielkim marzeniem moim oraz nauczycieli sekcji uczących gry na skrzypcach. Pani Dorota Obijalska jest osobą, która kocha swój instrument, kocha dzieci. Była zapraszana przeze mnie już wiele razy, ale z racji wielu obowiązków i braku czasu nie było to możliwe. Dlatego cieszymy się ogromnie, że mogliśmy ją gościć w murach naszej szkoły. W seminarium wzięli udział wszyscy nauczyciele klasy skrzypiec wraz ze swoimi uczniami. Pani Dorota podzieliła się z nami wieloma swoimi doświadczeniami i pomysłami. Prowadziła lekcje z uczniami w bardzo miłej i ciepłej, pełnej życzliwości atmosferze. Dlatego dla nas – nauczycieli było to spotkanie niezwykłe, przede wszystkim kładące nacisk na piękne brzmienie instrumentu i metody, w jaki sposób można je osiągnąć oraz wielką życzliwość, którą nauczyciel powinien okazywać swoim uczniom. Z pewnością będziemy chcieli zaprosić jeszcze nie raz Panią Dorotę Obijalską.