Wielkim wydarzeniem 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie był koncert Apollon Musagete Quartett. Ten znakomity zespół wystąpił w sali balowej łańcuckiego Zamku 22 maja w stałym składzie: Paweł Zalejski - skrzypce, Bartosz Zachłod - skrzypce, Piotr Szumieł - altówka, Piotr Skweres - wiolonczela. Koncert rozpoczął Kwartet smyczkowy nr 5 D-dur op. 64 Józefa Haydna. W pierwszej części wieczoru wysłuchaliśmy jeszcze Kwartetu smyczkowego nr 3 "Kartki z niezapisanego dziennika" Krzysztofa Pendereckiego, a część drugą wypełnił Kwartet smyczkowy nr 1 g-moll op. 27 - Edwarda Griega. W tym wykonaniu Haydn zachwycał indywidualną kreacją przy jednoczesnym zachowaniu wszystkiego, co charakterystyczne w muzyce tego kompozytora. Jestem przekonana, że Kwartetu Pendereckiego z przyjemnością wysłuchali nawet ci, którzy nie lubią nowszej muzyki, a gdyby kompozytor był na tym koncercie, też by się zachwycił. Kwartetem Griega publiczność została ostatecznie uwiedziona. Uważam, że koncert Apollon Musagete Quartett można śmiało zaliczyć do najlepszych w historii Festiwalu.
Bardzo się cieszę, że znakomici muzycy tworzący Apollon Musagete Quartett znaleźli czas i mogłam z nimi dłużej porozmawiać. Dzięki temu mogą się Państwo dowiedzieć o działalności i osiągnięciach tego cieszącego się światową sławą polskiego zespołu
Zofia Stopińska : Bardzo proszę opowiedzieć o narodzinach Apollon Musagete Quartett - jak to się stało, że czterech Polaków, którzy znaleźli się za granicą, postanowiło działać razem.
Bartosz Zachłod : Wszystkich nas łączy pasja do muzyki kameralnej. Od najwcześniejszych lat marzyliśmy o założeniu kwartetu smyczkowego. Jest to jedna z piękniejszych form wspólnego muzykowania, przynosząca wielką satysfakcję artystyczną i możliwość styczności z tak genialnym i bogatym repertuarem, który został stworzony na ten skład. Nie bez powodu mówimy tu o „królewskiej dyscyplinie”.
Częściowo znamy się ze studiów w Warszawie. Mówię częściowo, ponieważ razem z Pawłem studiowaliśmy w klasie prof. Julii Jakimowicz-Jakowicz i prof. Krzysztofa Jakowicza. Ze względu jednak na różnicę wieku nie poznałem się w Warszawie z altowiolistą Piotrem Szumiełem, który jednak znał się z Pawłem wcześniej. To dopiero w Wiedniu, gdzie studiował wówczas wiolonczelista Piotr Skweres (a koledzy dojechali w celu kontynuowania studiów), idea założenia kwartetu smyczkowego nabrała konkretnych kształtów, a ja dołączyłem zaraz po dyplomie w warszawskiej uczelni. I tak zespół powstał w 2006 roku.
Zofia Stopińska : Na początku działalności trzeba wymyślić dobrą nazwę zespołu, bo jest ona ważna.
Paweł Zalejski : Dość długo zastanawialiśmy się nad nazwą zespołu, bo chcieliśmy, by wyrażała ona nasze dążenia i nasze aspiracje. Jest ona jednocześnie naszym programem i mottem. Postać Apollina, który symbolicznie w tańcu jednoczy wszystkie muzy, wszystkie sztuki, bardzo nam się spodobała. Dlatego postanowiliśmy, że to będzie nasza „idee fixe” i zarazem nazwa zespołu.
Bartosz Zachłod : Chcieliśmy, aby ta nazwa nie była sztucznym tworem i jedynie etykietą, którą można przykleić wiele produktów, tylko szukaliśmy czegoś, z czym bylibyśmy związani i co odzwierciedlałoby nasze spojrzenie na muzykę. Symbolika Apollona łączącego się w tańcu z muzami czyli symbolika syntezy sztuk (elementów tańca, retoryki i poezji w muzyce) odzwierciedla nasz sposób pojmowania muzyki jako sztuki.
Paweł Zalejski: W dodatku jest to symbol dziś trochę zapomniany, ale co bardzo ciekawe, w większości teatrów i sal koncertowych, na przykład XVIII-XIX wiecznych, gdzie występowaliśmy – gdy po wejściu na scenę patrzyliśmy w górę, widzieliśmy „naszego” Apolla z muzami, rydwan apollina lub jego symbole – np. lirę. Stąd przekonanie, że wcześniej, za czasów Haydna, Mozarta, Beethovena, była silna świadomość tego starogreckiego wyobrażenia, które leży u podstaw naszej europejskiej muzyki i kultury.
Zofia Stopińska : Apollon Musagete Quartett debiutował w Wiedniu?
Piotr Szurmieł : Tak, bo od początku staraliśmy się uczestniczyć w życiu koncertowym. Kiedy po półrocznej działalności stawaliśmy do pierwszego konkursu, mieliśmy w programie już dziewięć kwartetów. Bardzo poważnie podchodziliśmy do uprawiania kameralistyki. Uważaliśmy, że jest to nasze główne zajęcie, nasze powołanie.
Zofia Stopińska : Pierwszy wielki sukces osiągnęliście także bardzo szybko, bo po dwóch latach działalności zwyciężyliście w 57. edycji Międzynarodowego Konkursu Muzycznego ARD w Monachium.
Bartosz Zachłod : Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Odłożyliśmy wszelkie inne zajęcia i od świtu do zmierzchu całą energię poświęcaliśmy na przygotowanie się do tego konkursu. Zrobiliśmy wszystko, aby zaprezentować się jak najlepiej i na szczęście nasze starania zostały zauważone i docenione. Gdyby się nie udało, mieliśmy jednak zaplanowane jeszcze kolejne konkursy.
Zofia Stopińska : Zwycięstwo na Międzynarodowym Konkursie ARD w Monachium, chyba najważniejszym konkursie dla wykonawców muzyki klasycznej na świecie, otworzyło Wam z pewnością drzwi do najważniejszych sal koncertowych.
Bartosz Zachłod: To rzeczywiście była taka wyrzutnia, która umożliwiła nam debiuty w bardzo prestiżowych salach. Otworzyła nam również drogę do kilku programów, którymi zostaliśmy objęci. Zaraz na początku zostaliśmy nominowani przez Musikverein i Konzerthaus w Wiedniu do cyklu „Rising Stars” organizowanego przez European Concert Hall Organisation. Ta organizacja ma pod sobą kilkanaście największych sal koncertowych – między innymi Cite de la musique – Philharmonie Paris, Concertgebouw Amsterdam czy Kolner Philharmonie. Później był kolejny egzamin, aby się sprawdzić na tych scenach i otrzymać ponowne, a później kolejne zaproszenia.
Piotr Skweres : Cieszymy się, że dostajemy te zaproszenia i po raz kolejny gramy w takich salach jak: Concertgebouw w Amsterdamie, Carnegie Hall w Nowym Jorku, Wigmore Hall w Londynie, Tonhalle w Zurichu czy Gewandhaus w Lipsku. Ogromną przyjemność sprawiają nam powroty do tych sal na kolejne koncerty i fakt, że jesteśmy rozpoznawalnym zespołem przez publiczność. Czujemy, że publiczność obdarza nas pewnym zaufaniem.
Zofia Stopińska : Mając już różne doświadczenia, postanowiliście zorganizować swój festiwal.
Piotr Szumieł : To był dość krótki epizod, który miał miejsce w Goslar pod Hannoverem. Będąc tam jeszcze w trakcie przygotowań do konkursu w latach 2007 i 2008, bardzo nam się spodobała atmosfera festiwalu i kursów, które tam się odbywały. Rozmawialiśmy wówczas z organizatorami, przedstawiając im swoją ideę festiwalu muzyki kameralnej. Nasze pomysły spodobały się i poproszono nas, aby zorganizować taki „festiwal w festiwalu”, czyli w ramach odbywającego się festiwalu mieliśmy „nasz tydzień”. To była wielopoziomowa impreza, będąca połączeniem koncertów z kursami. Poza własnymi koncertami, do wspólnych występów zapraszaliśmy renomowanych artystów – między innymi byli u nas członkowie legendarnego Alban Berg Quartett – a jednocześnie prowadziliśmy zajęcia z młodymi kwartetami. Niestety, odbyły się tylko dwie edycje festiwalu, w wymyślonej przez nas formule. Jako, że nie mieszkaliśmy w Goslar, planowanie i organizowanie kolejnych imprez „na odległość” nie zdało egzaminu.
Piotr Skweres : Jesteśmy zainteresowani takim festiwalem, ale akurat w tamtym okresie pojawiły się pewne kłopoty ze sponsorami, bo jednak na taki tydzień potrzeba czterdzieści czy pięćdziesiąt tysięcy euro, aby zaprosić renomowane zespoły, móc oferować kursy mistrzowskie i pełne stypendia dla uczestników. Do tego okazało się, że bardzo dużo czasu zajmuje to szukanie sponsorów i nie uda się zorganizować imprezy na tym samym poziomie. Postanowiliśmy poczekać, ale jesteśmy otwarci i myślę, że kiedyś jeszcze własny festiwal będziemy organizować.
Zofia Stopińska : W 2008 roku Apollon Musagete Quartett miał w programie dziewięć kwartetów i sądzę, że w 2017 roku ten repertuar co najmniej kilkakrotnie się powiększył.
Piotr Skweres : Z ciekawości sprawdzałem kiedyś, ile utworów wykonujemy w ciągu roku i oscyluje to pomiędzy 30. a 40. pozycjami. Nie wszystkie utwory są nowe, zwykle każdego roku gramy około 10 nowych utworów i część z nich wykonujemy na specjalne prośby.
Paweł Szurmieł : Wiadomo, że każdego roku planujemy utwory, które chcielibyśmy zrobić, ale do tego dochodzą także inne pomysły – na przykład koncerty z orkiestrami, gramy muzykę trochę nowszą, pojawiają się propozycje współpracy z innym artystami, jesteśmy proszeni o prawykonanie utworu. Repertuar naszego kwartetu ciągle się powiększa.
Bartosz Zachłod : W tym roku na przykład, ze względu na jubileusz Johna Adamsa, zaraz po Festiwalu w Łańcucie, jedziemy do Cardiff na Vale of Glamorgan Festival. Zostaliśmy przez organizatorów poproszeni o przygotowanie John’s Book of Alleged Dances – Johna Adamsa. Mamy już w repertuarze Absolute Jest tego kompozytora, który będzie również i tam przez nas wykonywany, ale po Alleged Dances pewnie nie prędko byśmy sięgnęli, ponieważ mamy jeszcze ogromną listę innych pozycji repertuarowych do zrealizowania. Czasami pojawiają się więc takie zamówienia, które dopingują nas do pracy nad dodatkowym poszerzaniem listy utworów.
Zofia Stopińska : Staracie się promować polską muzykę na świecie.
Piotr Szumieł : Od początku naszej działalności to robimy. Na początku graliśmy kwartety Szymanowskiego, potem dołączyliśmy Lutosławskiego i kolejno Góreckiego, Pendereckiego, Panufnika oraz nasz utwór – Multitude. W repertuarze mamy również I-wszy Kwintet fortepianowy Grażyny Bacewicz. Chcieliśmy i nadal chcemy - jako kwartet polski - promować polską muzykę i pokazać, że ona wcale nie jest gorsza niż europejska. Czasami jednak zamówienia repertuarowe festiwali czy domów koncertowych są takie, że nie ma w nich miejsca na dzieła naszych rodzimych twórców. Jednak wszędzie tam, gdzie tylko możemy, staramy się grać utwory polskich kompozytorów.
Pawel Zalejski : Chcieliśmy pokazać polski profil naszego kwartetu i to zaowocowało płytą, którą wydaliśmy na rok jubileuszowy. Krążek zawiera kwartety Lutosławskiego, Góreckiego i Pendereckiego. Tak jak Piotr mówił, zawsze staraliśmy się wykonać jakiś utwór polski podczas koncertu i jesteśmy na świecie postrzegani jako polski zespół. Wkrótce, bo jesienią przyszłego roku, znana niemiecka Filharmonia będzie realizować duży projekt poświęcony polskiej muzyce i zwrócono się do nas, co możemy przygotować. Także wiele festiwali na świecie, które chcą w programach zamieszczać utwory polskich kompozytorów, zwraca się do nas i to najlepiej potwierdza, że widzi się nas jako wykonawców muzyki polskiej.
Zofia Stopińska : Macie na swoim koncie także własne, wspólne próby kompozytorskie. Trudno to sobie wyobrazić i dlatego ciekawa jestem, jak się tworzy zespołowo muzykę klasyczną.
Piotr Skweres: Może faktycznie trudno to sobie wyobrazić, ale tak samo, jak kwartet nie potrzebuje dyrygenta, który będzie mówił, że teraz robimy wszyscy crescendo, a teraz diminuendo – tak samo, jak się w kwartecie wspólnie pracuje nad interpretacją utworów, w podobny sposób można wspólnie komponować. Po przestudiowaniu kwartetu Lutosławskiego, pod wrażeniem techniki kontrolowanego aleatoryzmu, który dał nam dużo wolności, chcieliśmy pójść jeszcze dalej i sami poeksperymentować w tym kierunku. Dyskutowaliśmy wiele o naszych preferencjach, o przebiegu dramaturgii utworu – czy ma się kończyć kulminacją, czy wyciszeniem. Utwór zawiera sporo improwizacji, ale wszystko jest zapisane i skomponowane. Nie jest to zapisana improwizacja. Utwór znalazł się na naszej jubileuszowej płycie i zatytułowany jest „Multitude – Hommage a Witold Lutosławski”.
Piotr Szumieł : Podczas naszego następnego koncertu w Cardiff będziemy tę naszą kompozycję wykonywać, bo zostaliśmy o to poproszeni. Wiele kwartetów komponuje razem, ale są to kompozycje w kierunku crossover lub w kierunku jazzowym i jest w tych utworach więcej improwizacji, spotyka się też utwory komponowane przez zespół, w których każdy członek zespołu pisze jakiś fragment, a myśmy chcieli spróbować zrobić wszystko wspólnie. Mamy w repertuarze sporo utworów muzyki współczesnej, ale organizatorzy koncertów czy festiwali niechętnie zgadzają się, aby zamieszczać je w programie. Bywało, że trudno było ich przekonać do kwartetu Lutosławskiego, a później byli nam wdzięczni za te propozycje, bo publiczność była zachwycona. W miarę możliwości staramy się też troszkę rozszerzyć poglądy i horyzonty niektórych organizatorów koncertów muzyki kameralnej. To nie dotyczy Polski, bo tu Witold Lutosławski jest niekwestionowanym klasykiem. W innych krajach twórczość Witolda Lutosławskiego nie jest tak znana i myślę, ze to się zmieni dopiero wtedy, kiedy wygasną tantiemy. Tak było z utworami Karola Szymanowskiego, które są zaliczane aktualnie do najważniejszych utworów XX wieku, a wcześniej tak nie było, z powodów finansowych.
Bartosz Zachłod: Nasze zainteresowania repertuarowe są bardzo szerokie - na przykład ostatni koncert rozpoczynaliśmy kontrapunktem z Kunst der Fuge Bacha, później wykonywaliśmy kwartet Haydna, a po przerwie Johna Adamsa wspomniane John’s Book of Alleged Dances z podkładem nagranym i odtwarzanym z płyty lub innego nośnika. W programie koncertu festiwalowego w Łańcucie mamy taką mieszankę – jest Kwartet smyczkowy nr 5 D –dur op. 64 – Józefa Haydna, Kwartet smyczkowy nr 3 – Krzysztofa Pendereckiego i w drugiej części Kwartet smyczkowy nr 1 g-moll op. 27 – Edwarda Griega. Natomiast na następnym koncercie na festiwalu w Cardiff wykonamy muzykę nowszą, będzie także kwartet Pendereckiego, będzie nasz utwór Multitude, będą dwa utwory Johna Adamsa. Można powiedzieć, że my jesteśmy „głodni” takich bardzo różnych doznań muzycznych i dużo rzeczy nas interesuje.
Paweł Zalejski : Jeżeli miałbym nas określić repertuarowo, to przede wszystkim podkreślałbym szeroki wachlarz utworów z różnych epok. Gramy utwory od okresu (polskiego) renesansu, barokowe, klasycystyczne, romantyczne, a także XX-wieku i zupełnie nowe, również te pisane specjalnie dla nas. Nie ograniczamy się do jednej epoki, poszerzamy horyzonty wykonawcze, aby uzyskać jeszcze lepszą perspektywę dla całości historii muzyki.
Zofia Stopińska : Założenie kwartetu smyczkowego i poświęcenie się muzyce kameralnej, to poważna decyzja, podobna do zawarcia związku małżeńskiego.
Piotr Szumieł : To nawet bardziej skomplikowane, bo jest nas czterech, czyli takie „małżeństwo do kwadratu”. Na dodatek spędzamy ze sobą ogromną ilość czasu – niekiedy więcej, niż z własnymi rodzinami... Na przykład jak podliczyliśmy lata 2011 i 2012, to biorąc pod uwagę ilość prób, koncertów oraz wszystkie podróże, poza domem byliśmy przez siedem miesięcy! Przebywanie razem przez tak długi okres jest bardzo trudne, ale wraz z wiekiem wciąż dojrzewamy i mamy coraz więcej doświadczenia we wspólnych relacjach, a co najważniejsze, przez cały czas uczymy się siebie i od siebie. To jest dokładnie tak, jak w małżeństwie - tryby się docierają. Jak Pani widzi, siedzimy razem, nie musi Pani krążyć między stolikami, żeby z nami zrobić wywiad. Nigdy nie potrzebowaliśmy mediatora, dlatego można nas nazwać starym, dobrym małżeństwem.
Paweł Zalejski: Kwartet smyczkowy po wspólnym spędzeniu tysięcy godzin i setkach koncertów potrafi razem oddychać i myśleć, scala się w jeden organizm, dojrzewa jak dobre wino, wyrabia własną niepowtarzalna „chemię”. To jest także widoczne na scenie : osoby obecne na naszych koncertach zauważają, że nawet czasami nie patrząc na siebie jesteśmy w stanie grać idealnie razem. Sztuka jest to taki rodzaj muzycznej sugestywności, aby się porozumiewać bez słów. Znamy się już tak dobrze, że każdy najmniejszy sygnał, dla publiczności niezauważalny, dla nas jest wskazówką, jak zagramy następne miejsce.
Piotr Skweres : Niedawno zadzwonił do mnie znajomy – członek innego kwartetu i pytał, czy mieliśmy jakieś kursy zachowania się na scenie, bo zawsze w tym samym momencie się kłaniamy i robimy to idealnie razem. Dopiero wówczas uświadomiłem sobie, że faktycznie tak jest, tylko my to robimy podświadomie, bez ćwiczenia.
Zofia Stopińska : Każdy artysta ma swoje miejsce , swój dom, do którego wraca z podróży.
Piotr Szumieł : Nie mieszkamy w jednym mieście. Z różnych powodów - głównie ze względu na zatrudnienia naszych żon - każdy z nas mieszka gdzie indziej: ja w Dreźnie, Piotr jest w Wiedniu, Paweł jest w Fürth pod Norymbergą, a Bartosz mieszka w Getyndze.
Zofia Stopińska : Po raz pierwszy występujecie na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie, ale znacie uroki tego miasta, zamku i jego otoczenia.
Piotr Szumieł : Trzech z nas studiowało w Warszawie i dlatego uczestnictwo w Międzynarodowych Kursach Muzycznych w Łańcucie było kwestią dobrego wychowania i swego rodzaju obowiązkiem. Byliśmy tutaj wielokrotnie. Występowaliśmy wówczas często w auli Szkoły Muzycznej, w Zameczku Romantycznym.
Bartosz Zachłod : Kiedy wczoraj weszliśmy na teren parku, obudziły się moje wspomnienia z lat licealnych. Zrobiłem nawet zdjęcie szkoły muzycznej i wysłałem żonie, która również wielokrotnie brała udział w letnich kursach u prof. Yagling. Bardzo się z tego ucieszyła, kursy były dla nas wtedy bardzo ważne. To dla mnie taka sentymentalna podróż.
Z członkami Apollon Musagete Quartet : Pawłem Zalejskim, Bartoszem Zachłodą, Piotrem Szumiełem i Piotres Skweresem rozmawiała Zofia Stopińska 21 maja 2017 r. w Łańcucie.