Nie ma Gali bez tenora
Zofia Stopińska : Na „Gali Gwiazd” inaugurującej 56. Muzyczny Festiwal w Łańcucie nie może zabraknąć tenora. Jestem przekonana, że organizatorzy dokonali najlepszego wyboru, zapraszając pana Pawła Skałubę, bo to nie tylko świetny tenor, ale także „nasz” – urodzony na Podkarpaciu.
Paweł Skałuba : Dziękuję pięknie za tak miłe słowa. Do Rzeszowa zawsze z ogromnym sercem i z wielką przyjemnością wracam, chociaż już dawno tak nie było, żebym musiał „skakać” z jednego końca Polski na drugi, ale jestem dobrej myśli, że wszystko będzie tak jak należy.
Z. S. : Zamek w Łańcucie i otaczający go park, to miejsce, które podczas Festiwalu przyciąga nie tylko melomanów, ale także artystów.
P. S. : Oczywiście, że tak jest. Szczególnie atrakcyjne są koncerty plenerowe i gromadzą dużą publiczność. Co prawda z niepokojem pomyślałem o plenerze, jak 10 maja w Gdańsku spadł śnieg, ale na szczęście pogoda nam sprzyja. Otaczają nas opieką wspaniali ludzie, pięknie się prezentuje na tle Zamku okazała scena, panuje tu niepowtarzalna atmosfera. Dlatego z taką radością wraca się do Łańcuta. Ponadto tym razem Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej dyryguje Sławomir Chrzanowski a wystąpię razem ze wspaniałymi artystami : Andrzejem Dobberem, Joasią Woś, z którą ostatnio często spotykamy się na scenach, Moniką Ledzion i Katarzyną Dondalską. Wielkim zaszczytem jest dla mnie wystąpić z tak wspaniałymi solistami. Cieszę się, że w programie znalazły się tak różnorodne utwory, bo wykonamy arie i fragmenty z oper, ale będą także arie operetkowe i pieśni.
Z. S. : Pana działalność artystyczna toczy się ostatnio w szalonym wręcz tempie. Staram się śledzić miejsca Pana występów, ale często nie nadążam.
P. S. : Lubię zamieszczać na facebooku informacje o próbach do danego spektaklu – ostatnio pisałem o „Traviacie” w Operze na Zamku w Szczecinie i śpiewam tam dzień przed koncertem w Łańcucie i dzień później. Często tak się w tym „fachu” układa. Jedni wytrzymują takie tempo i potrafią się szybko regenerować, a inni nie. Na szczęście mamy już coraz lepsze drogi i więcej połączeń lotniczych, ale takie tempo organizm czuje i trzeba pracować w wielkim skupieniu zarówno wykonując utwory nowe, jak i te które od lat wykonujemy. W mojej ukochanej arii Stefana zdarzyło się parę razy, że wstawiłem inne słowo o tym samym znaczeniu. Tak czasami bywa kiedy na moment zabraknie koncentracji podczas koncertu. Dlatego na koncerty warto chodzić, bo różne ciekawe niespodzianki się zdarzają, bo na płycie wszystko mamy nagrane zgodnie z partyturą.
Z. S. : Na szczęście nic nie zastąpi koncertu – ani nagranie DVD czy CD, ani retransmisja. Kontakt z publiczności z artystą najlepszy jest podczas koncertu i chyba wykonawcy czują to samo.
P. S. : Tak, zupełnie inaczej się śpiewa dla publiczności, a zupełnie inna jest atmosfera, kiedy śpiewamy tylko w obecności kamer, czy mikrofonów. Przy nagraniu musimy kierować się wyobraźnią. Chociaż nagrania też są ważne. Miło mi Państwa poinformować, że wkrótce spełni się moje marzenie, ponieważ z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej i w tej Sali zamierzam nagrać płytę z ariami polskimi. Mam nadzieję, że wszystko się uda i melomani będą zadowoleni, ponieważ zawsze w głębi serca o tym myślałem. Wiele lat temu, płytę z polskimi ariami nagrał maestro Wiesław Ochman, niedawno Piotr Beczała nagrał płytę z ariami słowiańskimi, a ja chcę pójść w ślady Wiesława Ochmana. Niedługo będę śpiewał w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej partie Kirkora w „Goplanie” Władysława Żeleńskiego i chcę również nagrać arię Kirkora, bo nie spotkałem się z nagraniem tej arii.
Z. S. : Aby z taką jak Pan częstotliwością występować w różnych miejscach, trzeba być osoba bardzo zorganizowaną: chodzi mi nie tylko o próby, koncerty, czy podróże – trzeba także zawsze zabrać wszystko co potrzebne jest w podróży i na scenie.
P. S. : Mam dwa komplety niezbędnych rzeczy – domowy i wyjazdowy, bo już się przekonałem, że niejednokrotnie, to co się wydaje oczywiste, nie jest takie oczywiste jak się odjedzie 300 kilometrów od domu. Podam jeszcze inny przykład – wczoraj na lotnisku w Szczecinie, dwadzieścia minut przed odlotem, małżonka dzwoni i pyta czy mam telefon do fachowca od regulacji okien, bo witryna się zawiesiła. Tuż przed wejściem do samolotu udało mi się załatwić człowieka, który o 21:00 pojechał do naszego domu i naprawił tę witrynę. Tak wygląda proza życia. Ale bez domu, bez rodziny, nie mógł bym żyć. Spotkałem się z wieloma osobami twierdzącymi, że sztuka jest najważniejsza, ale mnie do uprawiania sztuki, która jest przekonująca dla odbiorcy, potrzebne jest źródło z którego czerpię, a jest nim rodzina i życie codzienne.
Z. S. : Wprawdzie udając się na występ, śpiewak nie może zapomnieć instrumentu, ale według znanego powiedzenia –„ nuty, buty i talent" , o wielu rzeczach trzeba pamiętać.
P. S. : No różnie to jest. Pamiętam jak kiedyś z maestro Tadeuszem Wojciechowskim, w Filharmonii w Bydgoszczy, byliśmy już gotowi do wyjścia na scenę, ale jeszcze w ostatniej chwili musiałam poprawić make-up, aby nie świeciła się twarz w świetle reflektorów i pobrudziłem spodnie – poleciało. Z szybką pomocą, na prośbę dyrygenta, przyszli muzycy mojego wzrostu. Były chyba trzy szybkie przymiarki i wystąpiłem w spodniach klarnecisty, a on musiał grać w moich. Innego wyjścia nie było. Taki, niby drobiazg, a tyle nerwów kosztował, że już samym śpiewaniem nie miałem czasu się przejmować. Na szczęście, publiczność nie wie o tych przypadkach, albo dowiaduje się po latach, kiedy wspomina się o tym z uśmiechem.
Z. S. : Wyszedł Pan z próby uśmiechnięty, stąd sądzę, że współpraca przebiegała w przyjaznej atmosferze.
P. S. : Tak, bo wszyscy bardzo się lubimy. Przyjechałem na próbę dzień wcześniej, ale już wszyscy byli przygotowani i uśmiechnięci. Jestem bardzo wdzięczny wspaniałym dyrektorom – pani prof. Marcie Wierzbieniec i panu Sławomirowi Chrzanowskiemu, że ze zrozumieniem przyjęli moją nieobecność na piątkowej próbie, a ja postaram się aby tego nie było słychać w czasie koncertu. To w tym zawodzie jest fantastyczne. Proszę trzymać kciuki za pogodę, aby nie spłatała nam figla, bo przylatuję w dniu koncertu i zapraszam w imieniu wszystkich wykonawców na uroczy, piękny wieczór, w cudownym miejscu.
Z panem Pawłem Skałubą rozmawiała Zofia Stopińska 18 maja 2017 roku w Filharmonii Podkarpackiej.