Ewelina Szybilska koncertowo
„Brodski Carnival Show” – tak zatytułowany był koncert, który odbył się 17 lutego w Filharmonii Podkarpackiej. Wspaniały skrzypek, dyrygent i gospodarz tego wieczoru - Vadim Brodski, zaprosił jeszcze dwoje solistów : swego syna, osiemnastoletniego saksofonistę Juliana Brodskiego i młodą śpiewaczkę Ewelinę Szybilską - obdarowaną przez naturę pięknym sopranem, wdziękiem i urodą. Podczas pobytu w Rzeszowie udało mi się porozmawiać z Artystką, która od kilku lat związana jest z Operą Śląską w Bytomiu a także prowadzi ożywioną działalność koncertową.
Zofia Stopińska : Jest Pani wychowanką znanego i cenionego nauczyciela śpiewu - prof. Jana Ballarina.
Ewelina Szybilska : Ukończyłam Wydział Wokalno – Aktorski Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach w klasie śpiewu solowego prof. Jana Ballarina, ale również uczyła mnie pani prof. Ewa Biegas, która była wówczas asystentką prof. Ballarina. Wcześniej uczyłam się śpiewu w Państwowej Szkole Muzycznej w Tarnowie, w klasie pani dr Alicji Płonki. Bardzo pokochałam śpiew klasyczny i marzyłam o tym by śpiewać w operze.
Z.S. : Ucząc się w klasie pani dr Alicji Płonki, trudno nie pokochać śpiewu, bo to znakomita nauczycielka, kochająca swoją pracę. Pani Alicja Płonka jest także koncertująca śpiewaczką, która stara się aby jej uczniowie również często występowali.
E. Sz. : To prawda. Moja wspaniała nauczycielka przygotowywała mnie także do udziału w różnych konkursach i zawsze mi towarzyszyła, podtrzymywała na duchu. Jej także zawdzięczam, że mogłam bardzo wcześnie wystąpić w spektaklu operowym. Pani Alicja Płonka od lat współpracuje z Towarzystwem Muzyczno – Śpiewaczym w Dębicy i panem Pawłem Adamkiem. Wspólnymi siłami, co roku realizują przynajmniej jedną operę. Przez pierwszych 10 lat były to opery Stanisława Moniuszki i podczas tych realizacji stawiałam pierwsze kroki, zdobywałam pierwsze doświadczenia wokalne oraz aktorskie i były to pierwsze moje występy przed ogromną publicznością. To były bardzo ważne, nie do przecenienia doświadczenia i serdecznie za to dziękuję dr Alicji Płonce.
Z. S. : Stawała Pani w szranki konkursowe również podczas studiów i zdobyła Pani kilka liczących się nagród. Czy któryś z tych konkursów miał wpływ na dalszą Pani karierę?
E. Sz. : Dla mnie największym wyróżnieniem była pierwsza nagroda na Konkursie Wokalnym „Yamaha Musie Foundation od Europe”. Każdego roku ten konkurs poświęcony jest innemu instrumentowi. Po ośmiu latach zorganizowany został Konkurs dla wokalistów. Wygranie tego konkursu było dla mnie dużym sukcesem. Cenię sobie także drugie nagrody na Międzynarodowym Konkursie Śpiewaczym im. Imricha Godina w Vrable na Słowacji i na IV Ogólnopolskim Konkursie Wykonawstwa Muzyki Operetkowej i Musicalowej im. Iwony Borowickiej. Znalazłam się również w gronie finalistów Międzynarodowego Konkursu Wokalnego "Klassik-Mania" w Wiedniu. Miałam także szczęście, że po studiach zostałam solistką Opery Śląskiej w Bytomiu i mogłam się rozwijać przygotowując ciągle nowe partie. Jestem solistką Opery Śląskiej od 2009 roku i mam już w repertuarze sporo różnych partii, a moją ulubioną jest partia Gildy w operze „Rigoletto” – Giuseppe Verdiego. Jest to może trudna, ale niezwykle piękna muzyka, a postać Gildy jest mi bardzo bliska.
Z. S. : Słyszałam o Pani współpracy z Operą Nowa w Bydgoszczy.
E. Sz. : Na scenie Opery Nova debiutowałam rolą Musetty w operze „Cyganeria” – Giacomo Pucciniego. W Operze Śląskiej debiutowałam w tej samej roli. Te partię także bardzo lubię. Natomiast podczas spektaklu dyplomowego na zakończenie studiów – wystąpiłam jako Norina w operze „Don Pasquale” Gaetano Donizettiego.
Z. S. : To bardzo trudna partia i wyróżnienie na dyplomie ukończenia studiów było w pełni zasłużone.
E. Sz. : Uwielbiam opery Donizettiego. Przede mną rola Adiny w „Napoju miłosnym” w Operze Śląskiej. Premiera zaplanowana została na maj. Bardzo się cieszę i z niecierpliwością czekam na próby i premierę.
Z. S. : Artyści Opery Śląskiej występują przede wszystkim w swojej siedzibie, ale często także przyjmujecie zaproszenia i wystawiacie opery w miastach, które nie mają teatrów operowych.
E. Sz. To prawda. Dlatego też bywamy regularnie na Podkarpaciu. Są dwa miejsca gdzie co roku występujemy – Festiwal im. Adama Didura w Sanoku i Festiwal Muzyczny w Żarnowcu.
Z. S. : Wolnego czasu nie ma Pani chyba wcale, ponieważ oprócz spektakli operowych, występuje Pani bardzo często z koncertami.
E. Sz. : Koncertów jest sporo, zwłaszcza w karnawale. Najbliższe koncerty na Podkarpaciu mam zaplanowane na 19 lutego o 17.00 w Tarnobrzeskim Domu Kultury, oraz 23 lutego o 19.30 w Samorządowym Centrum Kultury w Mielcu.
Z. S. : Głos ludzki jest najpiękniejszym instrumentem. Jest także instrumentem bardzo wrażliwym, a ponieważ jest częścią naszego ciała - nie sposób go zapomnieć, chociaż jest takie żartobliwe powiedzenie – czego śpiewak udający się na koncert nie może zapomnieć: „nuty, buty, głos”. Zachwycamy się pięknymi głosami, ale trzeba o nie dbać. Jak Pani dba o swój instrument?
E. Sz : Najlepszym lekarstwem dla głosu, aby był świeży i wypoczęty, jest sen. Trzeba się dobrze wyspać i w zależności od prób w teatrze, czy terminów wyjazdów, trzeba się położyć wcześniej, albo wstać później. Należy unikać zimnych, gazowanych napojów, unikać osób chorych aby nie ulec jakimś infekcjom. To chyba wszystko. Najważniejszy jest sen.
Z. S. : Śpiewak wieczory ma zajęte, a przed południem odbywają się próby.
E. Sz. : Próby w operze trwają od 10 do 14 a później od 18 do 22. Cały dzień praktycznie spędza się w miejscu pracy. Jak są koncerty w innych miastach, to trzeba pakować walizki i zaplanować każdą podróż. Ponadto trzeba być odpornym na ciągłe zmiany miejsc, hoteli, otoczenia - często też zmieniamy klimat. To też wpływa negatywnie na organizm. Trzeba się z tym nauczyć żyć.
Z. S. : W Rzeszowie śpiewa Pani utwory, które kocha publiczność pod każdą szerokością geograficzną.
E. Sz. : „Czardasz Silvy”, „Granada”, „Aria ze śmiechem” z „Pericoli”, „Przetańczyć całą noc” z „My Fair Lady”, czy „Siboney” – to faktycznie utwory bardzo lubiane i gorąco oklaskiwane przez publiczność. Na bis przygotowaliśmy piosenkę z repertuaru zespołu „The Beatles”, którą wykonamy wszyscy – maestro Vadim Brodski i ja śpiewamy, solo na saksofonie gra Julian Brodski a towarzyszy nam Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej.
Z. S. : Pochodzi Pani z Tarnowa skąd na Podkarpacie jest bardzo blisko i dlatego sądzę, że będziemy często Panią oklaskiwać podczas różnych koncertów.
E. Sz. : Czuję się z Podkarpaciem bardzo związana, a zaczęło się to przed laty, kiedy byłam nastolatką, od występów w Dębicy – o których mówiłam, śpiewałam już wiele razy na wschód od Tarnowa i mam nadzieję, że będę nadal tutaj występować. Jako mała dziewczynka podziwiałam maestro Vadima Brodskiego, bo przez kilka lat był dyrektorem artystycznym Festiwalu „Bravo Maestro”, który odbywa się w Kąśnej Dolnej, na terenie jedynej posiadłości na świecie, która zachowała się po Ignacym Janie Paderewskim. Zachwycając się dworem i jego otoczeniem, słuchając pięknej muzyki w wykonaniu tak wspaniałego wirtuoza, jak Vadim Brodski, nawet nie śmiałam marzyć, że kiedyś wystąpimy na jednej scenie. To naprawdę niezwykłe dla mnie wyróżnienie.
Z sopranistką Eweliną Szybilską rozmawiała Zofia Stopińska.