50. Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie przeszły do historii
Pomiędzy 1 a 27 lipca 2024 roku odbyły się 50. Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie. Jubileusz był nie tylko czasem radości, ale także czasem na refleksje i wzruszenia. Twórcami Kursów byli prof. Zenon Brzewski, wybitny skrzypek, pedagog i wielki przyjaciel utalentowanej młodzieży oraz Władysław Czajewski, dyrektor Muzeum Zamku w Łańcucie.
Kursy powstały w czasie, kiedy wyjazdy zagraniczne były ograniczone i kosztowne. Utalentowani młodzi ludzie mogli w Łańcucie doskonalić swe umiejętności pod okiem wybitnych polskich i zagranicznych mistrzów.
Po śmierci prof. Zenona Brzewskiego kierownikiem artystycznym i naukowym Kursów został znakomity skrzypek prof. Mirosław Ławrynowicz, a od 2005 roku do dziś kieruje nimi prof. Krystyna Makowska-Ławrynowicz. Po śmierci dyrektora Władysława Czajewskiego przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego Kursów został pan Krzysztof Szczepaniak, który nadal pełni tę funkcję.
Władysław Czajewski często powtarzał, że te kursy wyróżniają: genius loci, czyli wyjątkowość miejsca, w jakim są organizowane (związana z muzyką magnacka rezydencja otoczona przepięknym parkiem) oraz genius persone – wyjątkowi ludzie tworzący tę imprezę.
Zaprosił mnie do grona profesorów łańcuckich kursów prof. Zenon Brzewski, pomysłodawca, współorganizator i wieloletni kierownik artystyczny i naukowy – mówi prof. Roman Lasocki, wybitny skrzypek, pedagog i popularyzator muzyki. - Z wielkim wzruszeniem to wspominam, ponieważ kiedy prof. Zenon Brzewski i dyr. Władysław Czajewski zaprosili mnie po raz pierwszy na Kurs, byłem najmłodszym wykładowcą, a dzisiaj, obok prof. Edwarda Zienkowskiego z Wiednia, jestem najstarszy. Miałem szczęście śledzić tę wspaniałą imprezę. Dla przykładu powiem o kursie odbywającym się w Paryżu na Sorbonie, w którym uczestniczyłem. Kurs trwał dziesięć dni, było nas około dwudziestu uczestników i czterech pedagogów. Pierwszego dnia ja wykonałem koncert, później grali m.in. Zakhar Bron, Siergiej Kravchenko, a ostatniego Vadim Repin (wszyscy związani z Łańcutem) i na tym kurs się kończy. W Łańcucie, dzięki wielkim talentom pani prof. Krystyny Makowskiej-Ławrynowicz i pana prezesa Krzysztofa Szczepaniaka, nasze kursy osiągnęły nie tylko najwyższą europejską jakość, ponieważ zapraszani są najwybitniejsi pedagodzy krajowi i zagraniczni, ale także olbrzymie rozmiary. To jest ewenement na skalę światową. Takich kursów nie ma ani w Paryżu, ani w Londynie i ma rację pan Krzysztof Szczepaniak – nie ma ani jednego polskiego skrzypka, który nie byłby pedagogiem albo wychowankiem Łańcuta, co najważniejsze – dawni nasi wychowankowie dzisiaj są naszymi kolegami. Dzięki wielkiej zapobiegliwości i mądrości kierownictwa kursów dwukrotnie nastąpiła zmiana generacyjna. W pierwszej było wiele wspaniałych nazwisk, m.in.: Zenon Płoszaj, Jadwiga Kaliszewska, Stanisław Lewandowski. Później Mirosław Ławrynowicz, Konstanty Andrzej Kulka, a dzisiaj mamy w większości cudownych muzyków młodego pokolenia, jak m.in.: Agata Szymczewska, Maria Machowska, Wojciech Koprowski, Janusz Wawrowski… Ta zmiana generacyjna pozwala nam z radością i spokojem myśleć o przyszłości. Następcy są nie tylko wybitnymi artystami, ale także ludźmi niesłychanie zdyscyplinowanymi i posiadającymi imperatyw pracy twórczej.
prof. Roman Lasocki podczas wykładu w ramach 50. Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie, fot lykografia.pl
Od 2006 roku wykładowcą Łańcuckich kursów jest prof. Konstanty Andrzej Kulka, światowej sławy skrzypek-wirtuoz, solista, kameralista i pedagog. - Kiedyś – mówi profesor - miałem bardzo mało czasu i nie mogłem przyjeżdżać do Łańcuta na dwa tygodnie, ale od 2006 roku z wielką przyjemnością tu przyjeżdżam. Podczas każdego pobytu występuję z recitalem. Dzięki temu mam możliwość przekazania uczestnikom trochę tradycji wykonawczych i estradowych zachowań. Myślę, że to dla niektórych jest ważne. Jestem na tegorocznych kursach na specyficznych warunkach. Mam tylko jednego stałego ucznia, natomiast udzielam konsultacji i mam zajęcia zbiorowe w formie audycji, podczas których uczestnicy grają różne utwory. Wysłuchuję z uwagą tych prezentacji, trochę poprawiam i dzielę się swoimi uwagami. Sporo osób przychodzi na te zajęcia i uważam, że są one potrzebne.
Mam nadzieję, że zdrowie i siły mi będą dopisywać, i nadal będę mógł na kolejne edycje w lipcu do Łańcuta przyjeżdżać.
Konstanty Andrzej Kulka - skrzypce i Grzegorz Skrobiński - fortepian podczas koncertu w sali Miejskiego Domu Kultury w Łańcucie (18.07.2024r.), fot. lykografia.pl
W gronie pedagogów od 1991 roku jest prof. Tomasz Strahl, znakomity wiolonczelista koncertujący i nagrywający w wielu krajach świata, dziekan Wydziału Instrumentalnego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, a od sierpnia 2024 roku – rektor tej uczelni. - Zawsze byłem łańcuckim kursom wierny, pomimo, że wielokrotnie otrzymywałem bardzo kuszące finansowo propozycje koncertów i prowadzenia w tym czasie kursów za granicą. Mogę potwierdzić, że jest to kurs znany na całym świecie i jeden z najstarszych w Europie, bo jak byłem w zeszłym roku w Bostonie (USA) i przebywałem w towarzystwie najwybitniejszych pedagogów w dziedzinie wiolinistyki z całego świata, to jak powiedziałem dwa słowa: Łańcut i Brzewski – wszyscy wiedzieli, o co chodzi.
Mam także wspomnienia jako uczestnik łańcuckich kursów. Już mając 16 lat złożyłem po raz pierwszy wniosek, ale został on odrzucony, bo wtedy w łańcuckich kursach mogli uczestniczyć wyłącznie utalentowani studenci i absolwenci akademii muzycznych oraz uczniowie szkół muzycznych II stopnia, którzy zostali laureatami znaczących konkursów ogólnopolskich i zagranicznych. Dopiero jak w 1983 roku zostałem laureatem Ogólnopolskiego Konkursu w Elblągu, mogłem przyjechać do Łańcuta i byłem wtedy jednym z najmłodszych uczestników i trafiłem do klasy prof. Kazimierza Michalika. Pamiętam, że w 1985 roku miałem tu lekcje z prof. Milošem Sádlo i wiele się nauczyłem. Później zacząłem jeździć na kursy do Weimaru. Dopiero jak skończyłem studia i zostałem zatrudniony w warszawskiej Akademii Muzycznej, zdarzyło się, że ktoś z zagranicznych profesorów nie mógł przyjechać na kursy do Łańcuta i prof. Zenon Brzewski zaprosił mnie w zastępstwie. To była wielka szansa i starałem się jak najlepiej pracować. Później zaproszenia były ponawiane każdego roku. Całe moje życie przebiegało równolegle z Łańcutem – nie mogłem sobie wyobrazić roku bez łańcuckich kursów. Jest to dla mnie bardzo ważne miejsce, pełne dobrej energii.
Tomasz Strahl - wiolonczela i Łukasz Chrzęszczyk - fortepian podczas inauguracji II turnusu 50. Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie, fot. lykografia.pl
Cieszymy się, że wszystkie koncerty zaplanowane w obydwu turnusach 50. Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie się odbyły – mówi prof. Krystyna Makowska-Ławrynowicz, dyrektor artystyczny i naukowy kursów. Były to koncerty z cyklu „Mistrz i uczeń” oraz koncerty solistów, zespołów kameralnych i orkiestr.
Pogoda nie była dla nas łaskawa, bo męczące były upały, a także burze, podczas których w otaczającym nas pięknym parku upadły dęby, lipy, ale nie upadł zapał młodzieży do pracy.
Podobnie jak w latach ubiegłych, zajęcia dydaktyczne odbywały się w salach Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie i Zespołu Szkół Technicznych. Popisy klasowe organizowane były w auli szkoły muzycznej oraz w Kasynie Urzędniczym, natomiast wieczorne koncerty odbywały się codziennie w sali Miejskiego Domu Kultury, gdzie mogliśmy zaprosić wszystkich profesorów, uczestników i opiekunów. Tam warunki były znakomite i tam aura, upały czy burze nam nie przeszkadzały.
Cieszą głosy rodziców, że dzieci łakną wiedzy muzycznej, przekazywanej przez znakomitych pedagogów i obcowania z mistrzami oraz muzyką w czasie wieczornych koncertów.
Podczas tegorocznych, jubileuszowych kursów planowaliśmy już przyszłoroczne. Nie planujemy żadnych wielkich zmian, ale wszystko na następne kursy musi być dobrze przygotowane.
prof. Krystyna Makowska-Ławrynowicz - dyrektor artystyczny i naukowy 50. Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie, fot lykografia.pl
Powody do satysfakcji ma pan Krzysztof Szczepaniak – prezes Stowarzyszenia „Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie” i przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Kursów: - Mimo wielu trudności udało się te kursy zorganizować i szczęśliwie doprowadzić do końca. Podstawową przeszkodą był brak finansów. Nie otrzymaliśmy w oczekiwanej wysokości dotacji z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale z pomocą przyszły nam inne podmioty – przed rokiem to była Akademia Muzyczna w Krakowie, a w tym roku wsparł nas Związek Artystów Wykonawców STOART. W tym roku także obawiając się, że znajdziemy się w kryzysowej sytuacji, uruchomiłem wszystkie znajomości na terenie miasta. Z wielką satysfakcją mogę powiedzieć, że wiele instytucji i zakładów pracy odpowiedziało pozytywnie, wspierając nasze kursy po raz pierwszy. To także dowód na to, że kursy zaczynają funkcjonować w środowisku lokalnym jako impreza potrzebna.
W I turnusie uczestniczyło 238 osób, a na drugim trochę mniej, bo tylko 140. Tworząc preliminarz kursów zakładamy, że w I i II turnusie weźmie udział około 400 uczestników i to się sprawdza. Ta oferta dla młodych polskich muzyków jest niestety kosztowna, ale ekonomia wymusza na nas te opłaty. W tym roku opłata za udział w jednym turnusie wynosiła 1500 złotych dla uczestników czynnych i 750 złotych dla uczestników biernych.
Jeśli chodzi o merytoryczną stronę kursów, to wypełniamy oczekiwania uczestników, proponując im ofertę na tyle atrakcyjną, potrzebną i korzystną, że młodzi wioliniści mimo tej bariery finansowej przyjeżdżają. Mając tak znakomite nazwiska w kadrze pedagogicznej liczymy, że Międzynarodowe Kursy Muzyczne w Łańcucie nadal cieszyć się będą zainteresowaniem.
prof. Krystyna Makowska-Ławrynowicz - dyrektor artystyczny i naukowy oraz pan Krzysztof Szczepaniak - prezes Stowarzyszenia "Miedzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie" , fot. lykografia.pl
Życzymy, aby ta wielka, światowa impreza o charakterze dydaktycznym odbywała się przez następne 50 lat, a nawet 100 lat i dłużej.
Zofia Stopińska