Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

61. MUZYCZNY FESTIWAL W ŁAŃCUCIE – KONCERT NA ZAKOŃCZENIE FESTIWALU

5 czerwca 2022r., niedziela, godz. 19:00, Sala Koncertowa Filharmonii Podkarpackiej

ORKIESTRA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
CHÓR INSTYTUTU MUZYKI UNIWERSYTETU RZESZOWSKIEGO
RODRIGO LEÃO- dyrygent/fortepian/kompozytor

Ângela Silva – wokal/ syntezator/
Viviena Tupikova – wokal/ skrzypce
João Eleutério – gitara/ syntezator/ instrumenty perkusyjne
Carlos Tony Gomes – wiolonczela

W programie: muzyka filmowa Rodrigo Leão

Koszt udziału: 50 zł

Wojciech Rodek: "Graliśmy na tych samych estradach, co najlepsze orkiestry świata"

      Zapraszam Państwa na drugie spotkanie z panem Wojciechem Rodkiem, znakomitym dyrygentem, dyrektorem Filharmonii im. Henryka Wieniawskiego w Lublinie. 29 kwietnia 2022 roku nasza rozmowa dotyczyła głównie programu i przygotowań do wieczornego koncertu w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie. Ten wieczór udał się nadzwyczajnie. W pierwszej części wysłuchaliśmy wspaniale wykonanego Koncertu skrzypcowego D-dur op. 77 Johannesa Brahmsa. Podziwialiśmy rewelacyjną grę solistki Aleksandry Kuls i świetnie współpracującą z nią Orkiestrę Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Wojciecha Rodka. Niezwykle pięknie zabrzmiała też w części drugiej wieczoru III Symfonia Es-dur op. 55 „Eroica” Ludwiga van Beethovena. Trzeba podkreślić, że dyrygent stworzył własną, bardzo oryginalną kreację tego dzieła i przez cały czas inspirował orkiestrę. Podobnie jak w pierwszej części, publiczność słuchała III Symfonii Beethovena z zapartym tchem. To był niezapomniany koncert.

       Nie będziemy podczas tego spotkania rozmawiać już o świetnym koncercie w Rzeszowie, ale skupimy się przede wszystkim na Pana pracy w Filharmonii im. Henryka Wieniawskiego w Lublinie. Wielkim wydarzeniem w Pana działalności oraz Orkiestry Filharmonii Lubelskiej było trwające dwa miesiące tournée po Stanach Zjednoczonych, które z podziwem śledziło wielu melomanów w Polsce. To wielkie przedsięwzięcie, do którego przygotowywaliście się ponad rok.

       - To prawda. Przygotowania trwały nawet dłużej, niż Pani wspomniała. Półtora roku przed wyjazdem mowa była o 40 koncertach, ale ostatecznie odbyło się 30 koncertów, a byliśmy tam 54 dni.
Bardzo dziękuję, że pani śledziła nasze tournée i udostępniała przesyłane przez nas posty oraz zdjęcia, bo bardzo nam zależało na tym, żeby jak najwięcej informacji o wykonywanych przez nas koncertach docierało do polskich melomanów. To nam bardzo pomagało w tej trasie, która była bardzo trudna.
Dla mnie to tournée było trudne z przyczyn organizacyjnych, ponieważ od początku byłem za nie odpowiedzialny, bo prowadziłem wszystkie rozmowy i przygotowywałem wszystkie dokumenty, a to jest bardzo skomplikowana sprawa.
       Najtrudniejszą z nich było zdobycie zgody amerykańskich związków zawodowych na przyjazd orkiestry z zagranicy. Tego nie ma nigdzie w świecie, a w Stanach Zjednoczonych to jest. Trzeba było udowodnić, że orkiestra jest tego warta – zaprezentować jej nagrania, pokazać jej historię i to był długi, skomplikowany proces.
Kiedy to się udało, to drugim i też niezwykle trudnym elementem było przejście testów covidowych dzień przed wylotem. Niepokoiłem się bardzo, bo gdyby się okazało, że kilka osób ma wynik dodatni przed wylotem, to nie wiem, co byśmy wtedy zrobili. Wszystkie koncerty zostały zakontraktowane oraz sprzedane i trzeba było je zagrać. Moja odpowiedzialność polegała na tym, że mam przywieźć orkiestrę.
Było przynajmniej pięć takich przeszkód, kiedy powinienem powiedzieć – rezygnujemy i nie jedziemy, ale do końca byłem bardzo uparty i starałem się, aby wszystko szło do przodu. Uważałem, że trzeba zaryzykować, bo bez ryzyka nic się nie uda.
       Tym bardziej „smakowało” wszystko, co wydarzyło się później, bo kiedy już byliśmy w Stanach Zjednoczonych, to wszystko odbyło się zgodnie z planem, bez żadnych przeszkód, bez chorób i nieprzewidywanych wypadków. To była nagroda za te półtora roku niepewności przed samym wyjazdem.
Prawdę mówiąc, to dopiero jak wróciliśmy i wylądowaliśmy w Polsce, to odetchnąłem z ulgą, że wróciliśmy wszyscy zdrowi i wszystko, co było wielkim znakiem zapytania z powodów organizacyjnych oraz pandemicznych, się udało.

       Wspominać będziecie to tournée bardzo długo.

       - Z pewnością, bo 30 koncertów, w bardzo różnych ośrodkach, wspaniałych salach i wielu z nas, także ja, po raz pierwszy mogliśmy spędzić dwa miesiące w Ameryce. Mogliśmy obserwować kulturę amerykańską, o której wiele słyszeliśmy i czasem obserwowaliśmy ją tylko na ekranach. Obcowanie z nią na co dzień było często szokujące.
       Bardzo dobrze, że to tournée się odbyło. Jesteśmy dowartościowani jako muzycy, bo graliśmy na tych samych estradach, co najlepsze orkiestry świata. Oceniano nas bez żadnej taryfy ulgowej, recenzje były wspaniałe i chyba najpiękniejszym zwieńczeniem był telefon z agencji Colubia Artists Music, że absolutnie wszędzie, gdzie występowaliśmy, chcą nas jeszcze raz usłyszeć. Mamy ponowne zaproszenie i w 2026 roku, czyli za cztery lata zaplanowana jest kolejna nasza podróż do Stanów Zjednoczonych. W międzyczasie będą w USA występować orkiestry z Afryki Południowej, Tajlandii, Ukrainy, a kolejną będzie znowu polska, czyli nasza. To jest olbrzymi sukces.
       Udowodniliśmy, że jesteśmy orkiestrą, którą warto zaprosić i mam nadzieję, że nasze kolejne tournée, które ma też trwać dwa miesiące, odbędzie się już w spokojniejszych warunkach – bez pandemii i wojny. Oby tak było.
To, co przeżyliśmy w Ameryce, to jest paliwo na wiele lat.

       Przygotowaliście chyba co najmniej kilka programów.

        - Owszem, przygotowaliśmy w sumie 91 utworów takich kompozytorów, jak: Ludwig van Beethoven, Johannes Brahms, Piotr Czajkowski, Edward Grieg, Gioacchino Rossini, Franz Schubert, ale i tak orkiestra nie ma okazji powtarzać tak często tych samych utworów. Za każdym razem słuchała nas nowa publiczność i nigdy nie graliśmy tego samego utworu tak samo. To było wspaniałe, bo na co dzień, podobnie jak inne polskie orkiestry, pracujemy cztery lub pięć dni, dajemy koncert i przygotowujemy nowy. Nie mamy możliwości powtórzyć kilka razy jednej uwertury, symfonii albo koncertu.

                                                                                                                 Sara Dragan - skrzypce, fot. Mikołaj Kołodziejczyk

Sara Dragan fot. Mikołaj Kołodziejczyk

       W programach koncertów prawie zawsze był utwór polskiego kompozytora.

        - Wraz ze skrzypaczką Sarą Dragan i pianistą Tomaszem Ritterem wykonywaliśmy II Koncert skrzypcowy d-moll Henryka Wieniawskiego i II Koncert fortepianowy f-moll Fryderyka Chopina. Graliśmy także utwór Witolda Lutosławskiego.
       Chcieliśmy pokazać, że Henryk Wieniawski – nasz patron, był z Lublina i to wzbudzało największe sensacje. Amerykanie ze zdziwieniem pytali: „Jesteście orkiestrą im. Henryka Wieniawskiego, gracie jego utwory i ten Wieniawski jest z tego miasta, co wy? Wow!” (śmiech).
Dodam jeszcze, że nasze tournée odbyło się w 150-tą rocznicę tournée Henryka Wieniawskiego w Stanach Zjednoczonych. To był zbieg okoliczności, ale wszędzie podkreślaliśmy – w Nowym Jorku, czy Indianapolis, że tu 150 lat temu grał także Henryk Wieniawski.

       Kto decydował o wyborze solistów?

        - Organizatorom bardzo zależało, aby byli to laureaci konkursów Wieniawskiego i Chopina, natomiast ja postanowiłem, żeby dać możliwość młodym ludziom pokazać się w świecie, bo to dla nich wielka szansa. Mieli możliwość spotkać najważniejsze osobistości świata muzyki, a przede wszystkim są znakomici i związani z Lublinem. Oprócz wymienionych koncertów Wieniawskiego i Chopina, Sara Dragan grała także Koncert skrzypcowy D-dur Beethovena i Koncert skrzypcowy D-dur Czajkowskiego, a Tomasz Ritter występował z Koncertem fortepianowym a-moll Edwarda Griega.

                                                                                                                 Tomasz Ritter - fortepian, fot. Mikołaj Kołodziejczyk

Tomasz Ritter fot. Mikołaj Kołodziejczyk

       Podczas dwumiesięcznej nieobecności orkiestry Filharmonia Lubelska prowadziła działalność.

        - Tak, bo część muzyków naszej orkiestry została na miejscu, doangażowaliśmy muzyków i koncerty symfoniczne odbywały się normalnie.
Teraz pracujemy bardzo intensywnie. Muszę się pochwalić, że są wymierne efekty tego wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Przed nami trzy wielkie sesje nagraniowe dla amerykańskiej wytwórni. Będziemy nagrywać zarówno utwory minionych epok, jak i muzykę współczesną. To jest jeden z efektów „ubocznych” całego wyjazdu, ale bardzo potrzebnych. Orkiestra otrzyma środki finansowe, które umożliwią te nagrania, a dzięki temu będziemy pojawiać się w świecie i rozwijać artystycznie. To ważne wyzwanie.

        Wracając jeszcze do tournée w Stanach Zjednoczonych, trzeba podkreślić, że nie były to koncerty dla Polonii. Graliście dla amerykańskiej publiczności i otrzymywaliście honoraria.

        - Zdradzając „kuchnię” powiem, że po naszej stronie były koszty podróży do Stanów Zjednoczonych, dotyczy to wszystkich zagranicznych artystów, którzy tam występują. Kiedyś maestro Antoni Wit zdradził mi, że Amerykanie są jedynymi, którzy nie płacą za podróż. Uważają chyba, że Ameryka jest takim zwieńczeniem kariery, że każdy musi do nich przyjechać za własne pieniądze. Musieliśmy zorganizować przewiezienie ludzi i instrumentów do Ameryki. Natomiast wszystkie wydatki na miejscu były po ich stronie – hotele, transport i prawdziwe honoraria za każdy koncert. Columbia Music Artists zapewniała nam także na każdy koncert fortepian marki Steinway model D. Uważam, że to było uczciwe.

       Wasza trasa koncertowa rozpoczęła się na Florydzie.

       - Tak, wylądowaliśmy na Florydzie, potem ruszyliśmy na północ. Wystąpiliśmy w 17 stanach wschodniej i centralnej części USA, m.in. w Stanie Nowy Jork, Bostonie, Illinois, okolicach Chicago, Oklahoma, aż po Cansas.

         Orkiestra Symfoniczna Filharmonii im. Henryka Wieniawskiego w Lublinie, fot. Mikołaj Kołodziejczyk

Orkiestra Symfoniczna Filh. Lubelskiej fot Mikołaj Kołodziejczyk

       Ukończył Pan już 45 lat, czyli już nie można o Panu mówić „młody dyrygent”, tylko trochę dostojniej – dyrygent średniego pokolenia. Pracuje Pan jako dyrygent już ponad 20 lat i doświadczeń w każdym gatunku muzyki klasycznej ma Pan mnóstwo.

       - Kiedy pomyślę o wszystkich wydarzeniach z moim udziałem, o wszystkich ludziach, orkiestrach, utworach, jest to niezwykły bagaż doświadczeń i on przekłada się również na to, co robię w tej chwili.
Teraz pracuję zupełnie inaczej niż w pierwszej dekadzie, czy nawet 5 lat temu. Czuję coraz większą odpowiedzialność, a nie coraz mniejszą. Każdy występ kosztuje mnie coraz więcej pracy, nie fizycznej, ale artystycznej. Sam dla siebie podnoszę poprzeczkę coraz wyżej.

       To dobrze, bo to chyba na tym polega, że człowiek przez cały czas się rozwija.

        - Owszem, ale coraz mniej jestem zadowolony z efektów, coraz więcej niedoskonałości słyszę, coraz krytyczniej patrzę na efekty mojej pracy.
W czasie pandemii robiliśmy dużo nagrań i to się przekładało na odbiór tego, co słyszałem i na krytykę. Z tej krytyki rodzą się tylko lepsze rzeczy. Dzięki tym doświadczeniom, według mnie, stałem się lepszym dyrygentem.

       Czy wraz z tymi doświadczeniami uświadamia Pan sobie, że jest jeszcze mnóstwo wspaniałej muzyki do wykonania, że w czasie jednego życia nie jest Pan w stanie sięgnąć po wszystkie partytury.

        - Właśnie, to co kiedyś było jeszcze pewnikiem, że kiedyś jeszcze tym wszystkim zadyryguję, okazuje się nieprawdą. Czasami też z różnych powodów tego nie zrobię.
Ponieważ kiedyś studiowałem język rosyjski i filologię słowiańską, to byłem specjalistą od oper Nikołaja Rimskiego-Korsakowa. Tych oper nikt w Polsce nie wystawia i wielkim moim marzeniem było, aby kiedyś dyrygować tymi operami.
       Teraz mamy wojnę i bojkot rosyjskiego repertuaru. Nie chcę się wypowiadać, czy słuszny. Nie jestem człowiekiem, który lubi odpowiedzialność zbiorową, bo ludzie są różni. Trudno mówić, że jeden naród jest zły, a drugi dobry. Uważam, że w każdym narodzie są ludzie dobrzy i źli. Bardzo nie lubię uogólniać i dla mnie nie wszystko jest czarno-białe.
W związku z tą sytuacją, ja nie wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek zrealizował moje marzenie, bo tych oper jest dużo, okazji nie ma w ogóle i w tej sytuacji politycznej nie mogę ich ujmować w moich planach.
Ta muzyka jest nadal ukryta w partyturach, które leżą w bibliotekach, a jej bogactwo pozostaje nieodkryte.

       Mówiliśmy o muzyce rosyjskiej, a przecież wiele dzieł do odkrycia jest także w naszej rodzimej muzyce.

       - To prawda. Niedawno w Lublinie odbyło się estradowe wykonanie opery „Janek” Władysława Żeleńskiego. Przywróciliśmy ją do życia, nagraliśmy ją i przygotowaliśmy materiał na płytę. Pewnie wiele osób w Polsce nawet nie wie, że istnieje taka opera, a ona jest doskonała i nie ustępuje operom europejskim z tego czasu. Jest po prostu od początku do końca porażająco piękna i takich oper jest jeszcze bardzo dużo.
To jest nasz plan na najbliższy czas, żeby tę nieznaną, ale bardzo dobrą muzykę polską wyciągać z archiwów, przypominać i nagrywać, ale do tego trzeba też środków finansowych.
       Mam nadzieję, że Filharmonia w Lublinie zdobędzie wreszcie te środki, że ten wyjazd do Ameryki również przełoży się na to, że zostaniemy zauważeni i docenieni również w kraju. Uważam, że zasługujemy na to i jesteśmy już w tej chwili ostatnią filharmonią po prawej stronie Wisły, która nie jest współprowadzona przez Ministerstwo Kultury, a to powoduje, że jesteśmy od razu na straconej pozycji, bo my musimy na wszystko zarobić.
W czasach, kiedy była pandemia i teraz, kiedy publiczność bardzo oszczędnie przychodzi do filharmonii, nie mamy na czym zarobić i musimy ograniczać swoje ambicje. Nie chcemy tego robić, wręcz przeciwnie, mamy apetyt na więcej od strony artystycznej i do tego potrzebne nam są odpowiednie środki. Mam nadzieję, że uda nam się je zdobyć.

        Wojciech Rodek - dyrygent, dyrektor Filharmonii im. H. Wieniawskiego w Lublinie, fot. Mikołaj Kołodziejczyk

Wojciech Rodek fot. Mikołaj Kołodziejczyk

       Jest Pan dyrektorem Filharmonii Lubelskiej i odpowiada Pan za wszystko, w tym także za wszystkie wykonywane programy, ale jest to także ogromna odpowiedzialność, również finansowa.

       - Tak, muszę powiedzieć, że 80 %, a może nawet więcej mojej działalności, to są sprawy administracyjno-finansowe, a nie artystyczne. Aż taki procent, bo to jednak jest prowadzenie przedsiębiorstwa. Ono musi być rentowne, trzeba dbać o to, co gramy, jak się to sprzedaje, a działalność artystyczna jest niejako dodatkiem. Z działalności artystycznej mało kto mnie będzie rozliczał. Patrzy pani na mnie ze zdziwieniem – oczywiście, że działalność artystyczna jest ważna, ale niestety, żyjemy w czasach, kiedy łatwiej przeliczyć kilka banknotów, niż przeżyć kilka stron partytury, czy usłyszeć utwór i stwierdzić, czy był dobry, czy zły. Obecnie rzadko na koncerty przychodzą krytycy, mało jest znawców, którzy nas docenią. Na szczęście ciągle przychodzą spragnieni melomani i trzeba o nich dbać, oferując im w programach koncertów to, z czego będą dumni i zadowoleni.

       Dla każdego dyrygenta, nawet bardzo doświadczonego, ciągle jest wielkim wyzwaniem, jak osiągnąć dobry efekt pracy i jednocześnie zadowolić muzyków. Sprawić, aby chętnie i efektywnie pracowali.

        - Dokładnie określiła pani ten problem. To jest ciągłe balansowanie na granicy tego, ile można wymagać, jak długo musi trwać próba, jak dawkować ciężka pracę w połączeniu z lekką i jak spowodować, żeby muzycy chętnie grali. Muzyk musi chcieć grać. Powiedziałem, że musi, chociaż niektórzy nienawidzą tego słowa, bo tego wymaga publiczność. Musimy grać bardzo dobrze i dyrygent jest tym, który musi stworzyć dobrą atmosferę, żeby każdy dał z siebie to, co najlepsze.
        Jeśli coś się czasem nie uda? To przecież jest żywa muzyka i czasem nie wszystko jest doskonałe, ale z tych niewielkich niedoskonałości tworzą się rzeczy niepowtarzalne. Tego można doświadczyć tylko podczas koncertu. Chcemy na próbach stworzyć atmosferę pewnego napięcia, które podczas koncertu pozwoli nam wszystkim stworzyć wartość, której nie da się opisać.
        Chciałbym, żeby zawsze tak było, ale ma pani rację, że to jest bardzo trudne. Trzeba sprostać oczekiwaniom muzyków, bo nie oszukujmy się, niektórzy oczekują pewnego spokoju – po co grać trudne utwory, po co grać tak szybko, po co grać tak głośno albo po co grać tak cicho (śmiech).
Ale, jeśli wytłumaczymy dlaczego tak ma być, dlaczego trzeba robić tak albo inaczej – to wtedy osiągniemy porozumienie i pewien spokój w zespole. Zespół musi być przekonany, że to czego oczekuje dyrygent, jest prawdziwe.
        Są także dyrygenci, którzy oczekują rzeczy nierealnych i podcinają zespołowi skrzydła, a nie wolno tego robić. Są momenty, kiedy traci się zaufanie i czasem wystarczy nawet jedno głupie słowo, uwaga i nagle tworzy się ściana. Czasem nie da się już odzyskać dobrej atmosfery do pracy. Nie wolno ludzi obrazić, bo to jest rzecz niewybaczalna.
         Sztuka rodzi się tylko w porozumieniu, w zaufaniu, bo samo granie jest tak trudne, że nie potrzeba żadnych negatywnych bodźców.
Wyzwanie jest duże i wspólnie musimy stworzyć drużynę, która zmierza do finału, jakim jest koncert, ale do tego potrzebna jest dobra atmosfera w pracy. Taka atmosfera panowała w tym tygodniu w Sali Filharmonii Podkarpackiej i dlatego nasz koncert się podobał i zostaliśmy tak gorąco przyjęci przez publiczność.

Zofia Stopińska

III Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej w Sanoku

Przed nami III Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej, który odbędzie się w dniach 17-22 maja Sanoku. Przez sześć dni miłośnicy muzyki będą mieli okazję usłyszeć wyjątkowe koncerty w sanockich kościołach.

- Pomysł na zorganizowanie festiwalu w naszym mieście powstał z potrzeby ożywienia muzyki organowej. Poprzez koncerty w różnych konfiguracjach, chcemy zainteresować odbiorców muzyką organowa, gdyż jest to jeszcze muzyka mało znana - niszowa, w szczególności na naszym terenie.
Na tutejszych terenach organy kojarzą się wyłącznie z muzyką religijną – z kościołem – wyjaśnia Łukasz Kot, dyrektor organizacyjny festiwalu.

Koncerty organowe odbywają się właśnie w kościołach, ponieważ w nich mamy dostęp do instrumentów. Organy to instrument bardzo specyficzny, poza kościołami możemy znaleźć je w budynkach filharmonii, czy w wielkich salach koncertowych.
- Wykorzystując potencjał instrumentów organowych w naszym mieście, chcemy pokazać, że organy to nie tylko muzyka religijna, ale mogą one zabrzmieć w połączeniu z innymi instrumentami. Poza solowym brzmieniem organów podczas tegorocznych koncertów będziemy mogli usłyszeć ciekawe połączenia organów z innymi instrumentami: klarnetem, wiolonczelą czy saksofonem.
- Głównym centrum koncertów pozostają organy. Mamy nadzieję, że różnorodność i niepowtarzalność Festiwalu, niezwykłe bogactwo literatury, przyciągnie nie tylko miłośników organowego brzmienia, ale także innych dźwięków. Sztuka wysoka, by mogła zaistnieć, wymaga wsparcia i obecności osób znakomitych w swojej profesji, ludzi niezwykłej wiedzy, pasji i otwartości.

Z tego powodu, na trzecią edycję naszego Festiwalu zaprosiliśmy wybitnych artystów, muzyków i pedagogów. Należą do nich: dr hab. Piotr Rojek, prof. AMKL, mgr Łukasz Kot, mgr Paweł Kopiec, prof. Dalia Jatautaitè (Litwa), dr hab. Krzysztof Lukas, prof. Stanislav Šurin, prof. dr hab. Renata Marzec, prof. dr hab. Radosław Marzec oraz dr hab. Ryszard Żołędziewski, prof. AMKL.
Koncerty odbywać się będą codziennie o godz. 19:00 przez 6 kolejnych dni, od 17 do 22 maja.
W ramach Festiwalu odbędą się jeszcze dwa inne wydarzenia artystyczne: II Ogólnopolski Konkurs Młodych Organistów - który w ubiegłym roku okazał się niezwykle trafionym pomysłem, a także Międzynarodowe Kursy Muzyki Organowej i Kameralnej.

Konkurs jest dedykowany dla uczniów klas organów polskich szkół muzycznych II stopnia.
Do zmagań konkursowych II edycji zgłosiło się 19 uczestników z całej Polski (Częstochowa, Katowice, Konin, Kraków, Mielec, Poznań, Rybnik, Rzeszów, Warszawa, Wrocław, Jasło).
Każdy z uczestników konkursu (grupa młodsza i grupa starsza) będzie wykonywał obowiązkowy program w dwóch etapach: pierwszy z nich odbędzie się na zabytkowym mechanicznym instrumencie Jana Śliwińskiego, w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Sanoku. Drugi etap odbędzie się w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa na Posadzie, gdzie znajduje się instrument symfoniczny, znacznie większy bo 38 głosowy, o trakturze elektropneumatycznej. Konkurs został podzielony na dwa etapy, by móc usłyszeć uczestników w różnym repertuarze. Daje to przekrój możliwości, dzięki czemu jury może kompleksowo ocenić uczestników konkursu.

Festiwal zyskuje coraz większe zainteresowanie, co dodatkowo motywuje organizatorów do ciągłego rozwijania jego formuły i podejmowania współpracy z kolejnymi artystami i zespołami muzycznymi. Melomani, którzy nie będą mogli być obecni na koncertach w kościołach, w czasie rzeczywistym będą mogli obejrzeć ich transmisje w czasie rzeczywistym w Internecie. Streaming realizować będzie profesjonalna firma ARS SONORA z Łodzi, która transmitowała wydarzenia Festiwalowe w poprzednim roku. Ubiegłoroczne koncerty nadal można obejrzeć na kanale YouTube.

Organizatorem III Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej, II Ogólnopolskiego Konkursu Młodych Organistów oraz Międzynarodowych Kursów Muzyki Organowej i Kameralnej, jest Stowarzyszenie Pro Artis, którego założycielem i prezesem jest Łukasz Kot, dyrektorem artystycznym Festiwalu jest dr hab. Piotr Rojek, dziekan Wydziału Instrumentalnego, profesor Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu.

Patronat nad III edycją Festiwalu objął Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego – PIOTR GLIŃSKI, Poseł na Sejm RP – PIOTR URUSKI, Wojewoda Podkarpacki – EWA LENIART, Marszałek Województwa Podkarpackiego – WŁADYSŁAW ORTYL, Metropolita Przemyski – abp ADAM SZAL.

Sanok Festiwal Organowy plakat 800

2 konkurs mlodych organistow plakat

KursMuzykiOrganowej plakat

Materiały pracowe organizatorów

 

14. Wiosenne Kursy Mistrzowskie w Przemyślu - Koncert finałowy

      Od 27 kwietnia do 3 maja 2022 roku odbywały się 14. Wiosenne Kursy Muzyczne w Przemyślu. Bardzo się cieszę, że wysłuchałam Koncertu Finałowego, który odbył się 3 maja w Sali Towarzystwa Muzycznego. Przed koncertem był czas, aby porozmawiać z panią Agnieszką Kucab-Weryk, która te Kursy organizuje oraz z panią Elżbietą Domańską ze Stowarzyszenia Terapii przez Sztukę "Katarsis".

Przemyśl Kursy Koncert Agnieszka Weryk  

     Pani Agnieszko, z pewnością przystępując do organizacji tegorocznej edycji miała Pani pewne obawy.

        - Dwa lata trwała pandemia, teraz trochę nas przestraszyła sytuacja u naszych sąsiadów na Ukrainie, jednak postanowiliśmy zorganizować 14. Wiosenne Kursy Mistrzowskie w Przemyślu. Trochę mniej profesorów gościło w tym roku, ale kursy cieszyły się dużym zainteresowaniem i na niektóre instrumenty zgłosiło się więcej osób, niż mogliśmy przyjąć w związku z warunkami, jakie w tym roku mieliśmy. Cieszy nas, że młodzież chce się kształcić i doskonalić swe umiejętności w dziedzinie muzyki.

       Najwięcej zgłosiło się pianistów oraz skrzypków i wiolonczelistów.
        - Tak faktycznie było, najwięcej młodych pianistów i grających na instrumentach smyczkowych mieliśmy w tym roku. Od tych instrumentów rozpoczynaliśmy przed laty nasze kursy. Jednak ciągle nas ciągnie w kierunku instrumentów dętych i trzeba przyznać, że w tym roku także klasa klarnetu była pokaźna i chociaż zajęcia trwały troszkę krócej, to były bardzo owocne.

        W poprzednich latach zajęcia odbywały się w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu.

        - Tak, ale w tym roku wszystkie zajęcia odbywały się w salach Towarzystwa Muzycznego i stąd mniej profesorów mogliśmy zaprosić i także przyjąć mniejszą ilość uczestników. Mamy nadzieję, że może już w przyszłym roku będziemy mogli powrócić do pomieszczeń szkoły.

        Kończycie tę edycję Wiosennych Kursów Mistrzowskich koncertem w wykonaniu znakomitych pedagogów.

        - Bardzo nas to cieszy, że finał kursów odbywa się 3 Maja, w święto Konstytucji, która w obecnych czasach uczy nas bardzo dużo. Jest jeszcze trzeci powód tego koncertu – ukłon w stronę Stowarzyszenia Terapii przez Sztukę „Katarsis”, które współpracuje z nami od lat. Nasi muzycy – wiolonczelista Wojciech Fudala i pianista Michał Rot chętnie zgodzili się wystąpić charytatywnie na rzecz tego stowarzyszenia. To Stowarzyszenie działa może bez wielkiego rozgłosu, ale bardzo prężnie i jego podopieczni robią ogromne postępy, które ja osobiści mam okazje obserwować już ponad dziesięć lat.

To świadczy o naszym człowieczeństwie, cytując naszego Wielkiego Polaka, Świętego Jana Pawła II – „Wielkością narodu jest to, jak zajmujemy się najsłabszymi”. Chcieliśmy uświadomić także młodym ludziom, że nie będziemy dobrymi Polakami, nie będziemy dobrymi muzykami, jak tę wrażliwość będziemy w sobie zabijać. Trzeba ją pielęgnować.

        To jest dobra puenta naszej krótkiej rozmowy. Życzę Pani i wszystkim, który pomagają w organizacji Kursów, aby następna edycja odbyła się w normalnych warunkach lokalowych i spokojnych czasach.
        - Dziękuję za te słowa. Bardzo tęsknimy za czasami, kiedy mogliśmy przyjąć nawet ponad stu uczestników i organizować prawie codziennie koncerty, na które tłumnie przychodzą także mieszkańcy Przemyśla. Czekamy na to.

Przemyśl Kursy Katsaris

 

        Stowarzyszenie Terapii przez Sztukę „Katarsis” reprezentuje pani Elżbieta Domańska. Ten koncert jest możliwy dzięki współpracy Stowarzyszenia „Katarsis”” z Towarzystwem Muzycznym w Przemyślu. Jak działacie?

         - Stowarzyszenie Terapii przez Sztukę „Katarsis” powstało w 2012 roku i w październiku będziemy obchodzić 10-lecie. Inicjatorami byli terapeuci i rodzice dzieci z niepełnosprawnościami. Chcieliśmy zrzeszyć się, żeby wspólnie organizować dla naszych podopiecznych różnego rodzaju zajęcia, a ponieważ widzieliśmy, że taka terapia przez sztukę bardzo trafia do nich, niezależnie od niepełnosprawności, którą każde z nich miało, rozwija ich i oni nabierają pewności siebie i bardzo chętnie uczestniczą w takich zajęciach.

         Od samego początku współpracowaliśmy z Towarzystwem Muzycznym w Przemyślu. Na początku były to zajęcia umuzykalniające dla naszych podopiecznych, a prowadziły je pani Ania Wiatrowska-Wawro i pani Agnieszka Kucab-Weryk. W tamtym momencie, to były jedne z najważniejszych zajęć dla naszych podopiecznych, bardzo chętnie na nie chodzili i do tej pory, mimo, że od tych pierwszych zajęć minęło już 10 lat, ciepło je wspominają.

          To była nie tylko wiedza merytoryczna na temat muzyki, ale także rozwój emocjonalny, który następował pod wpływem obcowania z muzyką. Dla nas, rodziców, zaskoczeniem było, że była to muzyka klasyczna, po którą mało kto z rodziców by sięgnął w terapii swojego dziecka.
Podczas zajęć w Towarzystwie Muzycznym przekonaliśmy się, że to jest jedna z dróg, która może rozwijać naszych podopiecznych.

         Później poszliśmy dalej, organizowaliśmy różnego rodzaju zajęcia muzykoterapii, a obecnie łączymy muzykę z ruchem i z teatrem. Nasi podopieczni mają zajęcia z teatroterapii i arteterapii, ale współpraca z Towarzystwem Muzycznym nadal istnieje. Zawsze możemy liczyć na ich wsparcie, na współpracę przy takich koncertach jak dzisiejszy.

          Pierwszy taki koncert odbył się 5 lat temu, także z inicjatywy pani Agnieszki Kucab-Weryk, i wtedy nasi podopieczni pokazywali to, co sami wypracowali przez rok – swoją etiudkę, a potem występowali muzycy i uczniowie pobliskich szkół muzycznych. To był „strzał w dziesiątkę”, bo połączyliśmy dwa różne światy, które teoretycznie niewiele miały ze sobą wspólnego, a tak naprawdę przyniosło to wiele korzyści. Nasze dzieciaki (bo teraz to już jest młodzież, nawet pełnoletnia), poczuły się bardzo dowartościowane. Cieszyli się, że ktoś docenia to, co oni robią i że warto pracować i rozwijać się w tym kierunku. Z drugiej strony, też widzieliśmy jak wpływa to na uczniów szkół muzycznych i artystów. Przekonali się, jak bardzo ich muzyka wypływa również na takich odbiorców jak nasi podopieczni.

          Staramy się te koncerty robić każdego roku, dwa lata temu pandemia nam odwołała zaplanowany koncert, ale dziś wracamy do tej tradycji i bardzo się cieszymy, że możemy tutaj być.
Dzisiaj nasi podopieczni nic nie pokażą, ale na pewno będą słuchać z zainteresowaniem i wielką przyjemnością tego, co zaoferują artyści.

        Kilka minut po koncercie poświęcili mi czas znakomici wykonawcy: wiolonczelista Wojciech Fudala i pianista Michał Rot.

        Dziękuję Panom za wspaniały koncert. Gdyby został nagrany, to byłby świetny materiał na płytę.

        Michał Rot: Prosto z Przemyśla jedziemy do Łodzi nagrywać te utwory na płytę.

        Koncert rozpoczął się od „Pieśni Roksany” z opery Król Roger oraz Sonaty op. 9 Karola Szymanowskiego, później wykonaliście dwie pieśni i Sonatę Leoša Janáčka, a zakończyliście fascynującą, nieznaną mi muzyką.

        Wojciech Fudala: Kompozytorką tych utworów jest Rebecca Clarke. My także na te utwory natrafiliśmy przypadkiem. Trzy lata temu byłem z żoną na Azorach w Portugalii. Zwiedzaliśmy te wyspy wynajętym samochodem i przy okazji słuchaliśmy muzyki. Tam usłyszeliśmy świetne wykonanie Sonaty tej kompozytorki na altówce. Moja żona jest pianistką i znała ten utwór, bo grała go podczas studiów z zaprzyjaźnioną altowiolistką.
Kiedy usłyszała, że tak mi się ten utwór podoba, to zapytała – czemu tego nie grasz? Tym bardziej, że jest także wersja tej Sonaty na wiolonczelę.

        Michał Rot: To jest transkrypcja, którą zrobiła Rebecca Clarke, ale pisała także oryginalne utwory na wiolonczele i fortepian. Mamy w planie włączyć je do naszego repertuaru, bo zachwyciliśmy się jej twórczością.

        Wojciech Fudala: Komponowała też przepiękne pieśni. Mogli się Państwo przekonać, słuchając mojej transkrypcji na wiolonczelę pieśni „The cloths of heaven”. Mamy zresztą taki pomysł, aby na płycie oprócz sonat znalazła się także jedna pieśń każdego z kompozytorów sonat: Szymanowskiego, Janáčka i Clarke.

        Michał Rot: Nawiązujemy do tradycji, którą w Polsce tylko Dominik Połoński propagował, bo ten jego słynny album z sonatami zawierał też transkrypcje pieśni Brahmsa i Schumanna, i uważamy, że to jest szlachetna idea. Później były też słynne nagrania Maisky’ego z Giliłowem, które też oprócz sonat zawierały pieśni.

                                                                                                                Wojciech Fudala - wiolonczela, fot. Maciej Weryk

Kursy Koncert Fudala 800 fot. Maciej Weryk

       Słuchając dzisiejszego koncertu, odniosłam wrażenie, że Pana wiolonczela śpiewa tak pięknie, jakby była do tego repertuaru zbudowana.

        Wojciech Fudala: Jest coś w tym. Kilka razy po koncertach, w programie których znajdowała się Sonata Karola Szymanowskiego , wiele osób z publiczności mówiło, że ta Sonata brzmi na wiolonczeli co najmniej tak dobrze jak na skrzypcach. Kazimierz Wiłkomirski, autor transkrypcji, miał szansę kiedyś spotkać się z Karolem Szymanowskim i namawiał go, aby napisał coś na wiolonczelę, a Szymanowski odpowiedział, że przykro mu, ale on nie czuje wiolonczeli. W ten sposób zakończył temat zupełnie, ale Wiłkomirski ”nie odpuścił” i zrobił transkrypcje Sonaty na skrzypce i fortepian op. 9 na wiolonczelę i fortepian. Można powiedzieć, że Szymanowski mylił się w swoim twierdzeniu.

        Wasz koncert był znakomitym zakończeniem 14. Wiosennych Kursów Mistrzowskich. Wspaniałym gestem z Waszej strony była dedykacja tego koncertu młodym ludziom, dla których słuchanie muzyki klasycznej jest terapią.

Michał Rot: Agnieszka dużo nam opowiadała o Stowarzyszeniu „Katarsis”, które pomaga młodym osobom z niepełnosprawnościami i uważamy, że idea leczenia przez muzykę jest bardzo potrzebna. Ważne jest także, żeby oni czuli, że są częścią społeczności. Dla nas to były także wzruszające chwile. Podziwiamy osoby, które z poświęceniem pracują na rzecz niepełnosprawnej młodzieży i otaczają ją opieką. To jest niezwykłe.

                                                                                                                Michał Rot - fortepian, fot. Maciej Weryk

Kursy Koncert Rot 800 fot. Maciej Weryk

        Przez kilka dni prowadzili Panowie zajęcia z młodymi wiolonczelistami i pianistami. Pomimo, że pandemia trwała długo i wiele zajęć odbywało się online, to młodzież jest nadal pełna zapału i wiele czasu poświęca na doskonalenie swojej gry.

        Wojciech Fudala: Oczywiście, zarówno dla mnie, jak i dla młodych wiolonczelistów jest ważne, aby spotykać się naprawdę. Jest wtedy większa możliwość wymieniać się spostrzeżeniami i inspirować się nawzajem, bo dla mnie te zajęcia są tak samo inspirujące, jak dla nich.

         Zamieścił Pan na Facebooku zdjęcie, które było zrobione w budynku Towarzystwa Muzycznego.

         Wojciech Fudala: Tak, zrobiłem je w pierwszym dniu z okna. Tu jest przepiękny widok. To miejsce jest wyjątkowe i panuje tu wspaniała atmosfera, a tworzą ją Agnieszka z mężem. Dziękuję im i życzę wszystkiego najlepszego.

         Michał Rot: Ja po raz pierwszy w tym roku prowadziłem zajęcia i to były bardzo intensywne dni. Młodzież bardzo otwarta, chętna do zmian w interpretacji i poszukiwań. To jest piękne, że po tej pandemii, która była ciężka dla nich, a kontakt osobisty zastąpiliśmy kamerami i mikrofonami, wróciliśmy do normalności i kontaktu z osobowościami. Kontakt z drugim człowiekiem jest bardzo potrzebny. Ta sfera psychologiczna jest bardzo ważna, żeby ktoś dodawał odwagi, dodawał skrzydeł młodym ludziom, a nie podcinał. Trzeba ich wspierać w trudnej drodze artystycznej i motywować do dalszej pracy.

         Mam nadzieję, że wkrótce tutejsze Towarzystwo Muzyczne zacznie planować koncerty, a za rok odbędzie się kolejna edycja Wiosennych Kursów Mistrzowskich. Mam nadzieję, że niedługo będzie okazja do spotkania.

        Michał Rot: Zawsze tu chętnie przyjeżdżamy. Możliwe, że uda się nawet już w tym roku jesienią znowu wystąpić w Przemyślu z koncertem.

        Dziękuję Panom za rozmowę oraz za wspaniały koncert. Do zobaczenia.

Zofia Stopińska

                                                                                                                 Wojciech Fudala - wiolonczela, Michał Rot - fortepian. fot. Maciej Weryk

Kursy Koncert duet 800 fot. Maciej Weryk

61. MUZYCZNY FESTIWAL W ŁAŃCUCIE - PIOTR BARON Z ZESPOŁEM

27 maja 2022r., piątek, godz. 19:00 Sala Koncertowa Filharmonii Podkarpackiej

PIOTR BARON Z ZESPOŁEM:
ŁUKASZ ŻYTA - perkusja
MACIEJ ADAMCZAK - kontrabas
MICHAŁ TOKAJ - fortepian
ROBERT MAJEWSKI - trąbka, fluegelhorn
PIOTR BARON - saksofon tenorowy, saksofon sopranowy, klarnet basowy

W programie utwory z płyt "Wodecki Jazz" i "Moniuszko Jazz"

CENA BILETU: 50zł

14. Wiosenne Kursy Mistrzowskie w Przemyślu - Koncert

Koncert Charytatywny dla Stowarzyszenia Terapii Przez Sztukę "Katarsis"

Wojciech Fudala - wiolonczela
Michał Rot - fortepian

Dominika Osypanko - prowadzenie koncertu

w programie
Karol Szymanowski „Pieśń Roksany” z opery Król Roger (transkr. na wiolonczelę i fortepian)
Karol Szymanowski Sonata op. 9 (transkr. K. Wiłkomirski)
Leos Janacek Pieśni „Louceni” i „Lavecka” (transkr. W. Fudala)
Leos Janacek Sonata skrzypcowa (transkr. W. Fudala)
Rebecca Clarke Pieśń „The cloths of heaven” (transkr. W. Fudala)
Rebecca Clarke Sonata altówkowa

3 maja 2022
godz. 18:00

Sala koncertowa Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu

Kursy Koncert
Rynek 5

Wstęp wolny

Wojciech Rodek: "Sztuka rodzi się tylko w porozumieniu i w zaufaniu"

         Zapraszam Państwa na spotkanie z panem Wojciechem Rodkiem, znakomitym dyrygentem, którego działalność obserwuję i podziwiam od kilkunastu lat. Artysta pochodzi z Opolszczyzny. Urodził się w 1977 roku w Brzegu. Gry na fortepianie uczył się od 8 roku życia w PSM I st. w Namysłowie i w PSM II st. we Wrocławiu. W latach 1998-2003 studiował dyrygenturę w klasie prof. Marka Pijarowskiego w Akademii Muzycznej we Wrocławiu, gdzie debiutował w 2000 roku z Orkiestrą Symfoniczną AM. Ukończył również Filologię Słowiańską na Uniwersytecie Wrocławskim. Studiował w Instytucie Języka Rosyjskiego im. Puszkina w Moskwie. W 2005 roku wygrał konkurs na stanowisko asystenta Antoniego Wita w Filharmonii Narodowej w Warszawie, gdzie pracował w latach 2005-2007. Prowadzi klasę dyrygentury w Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Posiada tytuł doktora sztuki. Laureat II nagrody na III Przeglądzie Dyrygentów im. Witolda Lutosławskiego w Białymstoku (2002). W 2011 roku został wyróżniony Teatralną Nagrodą Muzyczną im. Jana Kiepury w kategorii: Najlepszy Dyrygent. W 2015 roku odznaczony medalem „Zasłużony Kulturze-Gloria Artis”.
Od 2005 roku związany z Filharmonią Lubelską jako dyrygent i dyrektor artystyczny. Był kierownikiem muzycznym Gliwickiego Teatru Muzycznego, dyrektorem artystycznym Filharmonii Dolnośląskiej, dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego w Łodzi.

        Rozmawiamy w Rzeszowie, gdzie pracuje Pan z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej przygotowując koncert, który odbędzie się już dzisiaj - 29 kwietnia 2022 roku. Program wypełnią dwa wielkie dzieła.

        - Kiedy rozmawialiśmy o programie, wiadomo było, że w pierwszej części znajdzie się Koncert skrzypcowy D-dur op. 77 Johannesa Brahmsa. Zastanawialiśmy się z panią Dyrektor Wierzbieniec, co do tego dołożyć.
Zwykle poszukuje się utworów, które są dla orkiestry rozwijające i jednocześnie zachęcające publiczność do przyjścia na koncert. To nie jest takie proste, bo zwłaszcza w czasach po covidowych obserwujemy, że ludzie trochę zapomnieli przychodzić do filharmonii i teraz, kiedy już można przychodzić bez ograniczeń, to z tego nie korzystają. Dlatego musi być coś, co przyciągnie publiczność na koncert.
        W związku z trwającą wojną rozpatrywaliśmy także opcję wypełnienia tej części utworami ukraińskimi, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na pewne dzieło, które jest uniwersalne i jest o wojnie. Trudno zaprzeczyć, że III Symfonia Es-dur op. 55 „Eroica” Ludwiga van Beethovena, ze swoją historią powstania, ze swoją historią dedykacji i jej wycofaniu – jest symfonią o Napoleonie. Kim był Napoleon? Dla Beethovena była to wielka nadzieja, że jest to ten, który rozbije układ mocarstw i wprowadzi wolność, równość, braterstwo, demokrację. Okazało się, że był tylko człowiekiem.
        To samo dzieje się teraz, kiedy wydawało się, że nie będzie już nigdy wojny, że wojna jest niepotrzebna, wszystko rozgrywa się w przestrzeni wirtualnej. Przepływ towarów, przepływ usług, pieniędzy odbywa się w taki właśnie sposób, i że właściwie ziemia w tej chwili nie jest nikomu potrzebna. Okazuje się, że tak nie jest. Ludzie są brutalni, zdolni do największych morderstw.
Beethoven też to zobaczył i chyba dla niego szczególnie – dla idealisty, którym pozostał do końca życia, bo to słychać w jego utworach – dla niego to musiał być szok.
Jego III Symfonia była z jednej strony peanem na rzecz Napoleona, ale z drugiej strony, kiedy słuchamy najbardziej tragicznych kart tej symfonii – marsza żałobnego, to nie był on na chwałę Napoleona. Beethoven doskonale wiedział, ile ludzi ginie i to był marsz żałobny dla tych wszystkich, którzy stracili życie.
        To jest moja ulubiona symfonia. Wielu twierdzi, że to jest najlepsza symfonia w historii muzyki. Sam Beethoven twierdził, że III Symfonia jest jego najlepszą symfonią, a ja za każdym razem, kiedy mam nią dyrygować, to jestem bardzo szczęśliwy, bo to jest dzieło ponadczasowe. Każdy takt, każdy fragment tej symfonii jest po prostu nieśmiertelny. Mam nadzieję, że w Rzeszowie przedstawimy ją w trochę innym świetle, bo ja nie podążam za modą innych muzyków, nie gram jej bardzo szybko, tylko zupełnie inaczej. Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, z czarnej płyty słyszałem wykonanie pod batutą Otto Klemperera, które mną wstrząsnęło. To jest nagranie z 1959 roku i za każdym razem, kiedy go słucham, jest ono dla mnie wielką tajemnicą. Coś się narodziło i nie wiadomo jak, i nie da się tego powtórzyć, nie sposób zanalizować, dlaczego tak się stało.
To się dzieje także na koncertach i dlatego koncerty w filharmoniach są tak ważne i wspaniałe, bo nie wiemy, co się wydarzy.

        Z wielkim zainteresowaniem Pana słucham, bo byłam przekonana, że jednak prawie wszystko przygotowuje się podczas prób, bo one odbywają się zgodnie z harmonogramem.

        - To prawda, że pracujemy podczas prób, ale nie wiemy, jak nam się to wszystko uda. Przygotowując koncert, to wszystko tak naprawdę przestaje mieć znaczenie – czy próby były długie, czy krótkie, czy pracowaliśmy intensywnie, czy też mniej intensywnie. Nie, bo mamy koncert i podczas tego koncertu może się zdarzyć wszystko. Najlepiej przygotowany może się nie udać, albo mniej przygotowany może być znakomity. To jest magia dźwięku, magia żywej muzyki. Mam nadzieję, że podczas tego koncertu uda nam się coś takiego osiągnąć.
Za każdym razem jest takie dążenie, żeby podczas tego koncertu stało się coś niezwykłego, żeby wibracje instrumentu, wibracje samej muzyki wypełniły salę i trafiły do publiczności, żeby wszyscy odebrali to w sposób bardzo osobisty.

        Jestem przekonana, że dla publiczności wielkim wydarzeniem będzie spotkanie z Aleksandrą Kuls, solistką tego wieczoru.

         - Jestem tego pewny.

        Wiem, że znacie się od wielu lat. Pani Aleksandra Kuls występowała w Filharmonii Lubelskiej pod Pana batutą jako młoda skrzypaczka, a było to wiosną 2012 roku.

         - Tak i wystąpiliśmy z tym programem razem nawet w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Bardzo dobrze pamiętam ten koncert i byliśmy pod olbrzymim wrażeniem. Nie widzieliśmy się kilka lat i jestem bardzo ciekawy, jak zagra dla rzeszowskiej publiczności, zwłaszcza, że gra Koncert skrzypcowy D-dur op. 77 Johannesa Brahmsa. Dla wielu, obok Koncertu skrzypcowego D-dur op.61 Ludwiga van Beethovena, to jest król wśród koncertów skrzypcowych.
         Muszę powiedzieć, że za każdym razem stawiamy sobie znak zapytania - czym jest ten koncert? Ten koncert różni się od wielu innych, zwłaszcza tych, które powstały wcześniej, bo jest partia skrzypiec i akompaniament orkiestry. Koncert Brahmsa jest wielką symfonią i skrzypek musi być bardzo dojrzały, żeby osiągnąć tę równowagę pomiędzy solo a orkiestrą i stworzyć razem z orkiestrą wielką kreację, a czasu jest zawsze mało.

         Dla dyrygenta Koncert skrzypcowy D-dur Brahmsa jest także wielkim wyzwaniem, ponieważ orkiestra może łatwo zagłuszyć solistę.

          - Ma pani rację. Chcę zwrócić uwagę, że solista jest nie tylko, kiedy gramy koncert – często soliści są także podczas wykonywania symfonii. Ja bardzo lubię określenie, że powinniśmy ich trochę „oświetlić”, dać im kontekst. Jeśli gra solo flet, obój, czy klarnet lub waltornia, to musimy dać im dobre tło, żeby brzmieli jak najlepiej, a nie po prostu grać głośno i nie zwracać na nic uwagi. Zwykle zwracam na to uwagę podczas prób, bo proporcje są dla mnie bardzo ważne.
          Podobnie jest podczas wykonywanie koncertu. Solista musi być świetnie „oświetlony”, dobrze słyszalny, ale są momenty, kiedy to on akompaniuje, a jego partię przejmuje ktoś z orkiestry lub cała orkiestra. Solista także musi rozumieć tę współpracę z zespołem, z którym występuje. Nie znoszę pantomimy, kiedy solista gra, a w ogóle go nie słychać. W Koncercie skrzypcowym Brahmsa jest to bardzo łatwe. Dlatego ta czujność z każdej strony jest konieczna, żeby osiągnąć równowagę, a z tej równowagi staje się forma, staje się utwór, no i emocje, ponieważ emocje wyzwalają się pod wpływem doskonałości, przemyślenia konstrukcji i techniki. Nie można tego wszystkiego zastąpić jedynie emocja, bo ona będzie błaha i często nieprawdziwa.
           Niedawno poznałem wspaniałe określenie Sergiu Celibidache dotyczące interpretacji i jestem pod ogromnym wrażeniem, że ktoś ubrał w słowa to, o czym od dawna myślałem, ale nie potrafiłem tego zrobić. Sergiu Celibidache stwierdził, że nie ma interpretacji, bo w muzyce są fakty. Coś w tym jest – w muzyce są fakty, a interpretacja polega na odczytaniu tych faktów. Celibidache powiedział, że jak idziemy pod górę, to nie możemy udawać, że idziemy w dół, a muzyka na tym polega, czasem melodia idzie w dół, czasem w górę, czasem się zaczyna, a czasem się kończy. Nie można o tym nie myśleć. Dopiero z tego powstaje interpretacja, ale żeby powstała, musimy poznać wszystkie fakty.
           Po to też są próby. Czasem jakiś utwór gramy wolniej, jakiś fragment utworu, przyglądamy się każdej nutce, każdej konstrukcji, każdemu akordowi i dopiero z tego powstaje całość. Nie można tylko przegrywać utworu w całości i udawać, że skoro od początku do końca udaje się zagrać to jest dobrze. Nie, wtedy właśnie pomijamy wiele faktów.
Dodam jeszcze, że sztuka rodzi się tylko w porozumieniu, w zaufaniu, bo samo tworzenie sztuki jest tak trudne, że nie trzeba dodatkowych negatywnych bodźców. Wyzwanie jest duże i wspólnie musimy tworzyć drużynę, która zmierza do finału, którym jest koncert, ale do tego jest dobra atmosfera w pracy.

           Wiem, że nasi Filharmonicy lubią z Panem pracować i chyba ta atmosfera jest od początku dobra.

            - Ja też bardzo lubię z nimi pracować. Zastanawiam się, z czego to się bierze. Znamy się już tyle lat, wykonaliśmy wspólnie wiele koncertów, mamy wiele wspomnień, niesamowitych. Może dlatego, że za każdym razem podchodzę do sprawy uczciwie i muzycy też – po prostu ciężko pracujemy i staramy się o dobry efekt. Cieszę się, że przez tyle lat nam się to udaje – ani oni się nie zmieniają, ani ja. Zawsze jesteśmy uczciwi wobec siebie i wobec sztuki.

           To jest dobra puenta pierwszej części naszej rozmowy. Dziękuję bardzo, a do lektury części drugiej zaproszę Państwa za kilka dni. Dzisiaj zapraszamy na koncert.

            - Bardzo dziękuję. Serdecznie Państwa zapraszam o 19.00 do sali Filharmonii Podkarpackiej.

Zofia Stopińska

61. Muzyczny Festiwal w Łańcucie - Koncert poświęcony Marii Konopnickiej

23 maja 2022r., poniedziałek, godz. 19:00

Sala Balowa Muzeum Zamku w Łańcucie

KONCERT POŚWIĘCONY MARII KONOPNICKIEJ

URSZULA KRYGER - mezzosopran
PAWEŁ CŁAPIŃSKI -fortepian
Teksty Marii Konopnickiej zaprezentuje LIDIA SADOWA

W programie:
Z. Noskowski - W lesie op.60 - 4 pieśni do słów Marii Konopnickiej
H. M. Górecki - Trzy pieśni do słów Marii Konopnickiej op.68
W. Żeleński - 4 pieśni do słów Marii Konopnickiej
S. Niewiadomski - Jaśkowa dola - 9 pieśni do słów Marii Konopnickiej

CENA BILETU: 50zł

URSZULA KRYGER mezzosopran jest jedną z najbardziej uznanych polskich śpiewaczek.

Ukończyła studia pianistyczne i wokalne w Akademii Muzycznej w Łodzi.

Uczestniczyła w wielu międzynarodowych konkursach muzycznych, otrzymując wysokie nagrody. Do jej największych sukcesów należą zwycięstwa w I Międzynarodowym Konkursie dla Młodych Wokalistów im. St. Moniuszki w Warszawie (1992), VI Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. J. Brahmsa w Hamburgu (1994) oraz 43. Międzynarodowym Konkursie Muzycznym ARD w Monachium (1994). Odtąd jej karierze towarzyszy niesłabnące zainteresowanie melomanów i krytyki.

W 1995r. wystąpiła w La Scali z recitalem pieśni Fryderyka Chopina.

Rok później z wielkim sukcesem debiutowała na scenie Semper Oper w Dreźnie w operze „Kopciuszek” G. Rossiniego w partii Angeliny. Publiczność polska i wielu krajów świata miała okazję często podziwiać jej kreacje w dziełach oratoryjnych wykonywanych pod batutą tak znakomitych mistrzów, jak: Jan Krenz, Jerzy Semkow, Rafael Frühbeck de Burgos, Sir Colin Davis, Armin Jordan.

Szczególną uwagą obdarza muzykę kameralną – jej sztuka interpretacji pieśni łączy w sobie perfekcyjność z niezwykłą naturalnością. Doceniają to towarzyszący jej muzycy, wśród których znajdują się wybitni pianiści jak: Hartmut Höll, Charles Spencer, Melvyn Tan i Pascal Rogé, klarnecista Paul Meyer, Tokyo String Quartet, Petersen Quartet.

Urszula Kryger dokonała wielu nagrań dla rozgłośni radiowych i firm fonograficznych, takich jak: Decca (Pieśni polskie Poulenca), Hyperion (Pieśni Chopina), CPO (Ballady Löwego), DUX (Duety rosyjskie –Fryderyk 2001, Pieśni Moniuszki oraz Pieśni Karłowicza i Szymanowskiego –Fryderyk 2002, Pieśni Żeleńskiego – Fryderyk 2012, Duety słowiańskie, Duety niemieckie), BNL (Arie Beethovena), Naxos (Pieśni Lutosławskiego), Channel Classics (Szymanowski Complete Songs – Fryderyk 2004), Polskie Radio (K. Szymanowski – Pieśni z orkiestrą), NInA (Mykietyn – Pasja św. Marka)

Artystka wyróżniona została także nagrodą Fundacji im. K. Szymanowskiego za przemyślane i wysoce artystyczne interpretacje pieśni tegoż kompozytora.

Urszula Kryger jest również pedagogiem. Prowadzi liczne kursy mistrzowskie.

Jest profesorem Akademii Muzycznej w Łodzi. 

Paweł Cłapiński
Urodził się 02 sierpnia 1988 w Łęczycy, obecnie mieszka w Łodzi. Jest pianistą w Akademii Muzycznej im. Kiejstuta i Grażyny Bacewiczów w Łodzi w klasie śpiewu prof. dr hab.Urszuli Kryger, a także pianistą - korepetytorem w Teatrze Wielkim w Łodzi.

Absolwent Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy w klasie fortepianu prof. Katarzyny Popowej-Zydroń. Studia podyplomowe ukończył w klasie fortepianu prof. Katarzyny Popowej – Zydroń oraz prof. Ewy Pobłockiej. Kontynuował edukację w klasie dr hab. Tomasza Bartoszka w AM w Łodzi. W latach 2016 – 2018 był członkiem Akademii Operowej przy Teatrze Wielkim Opery Narodowej w Warszawie w klasie fortepianu Eytana Pessena.

Brał udział w mistrzowskich kursach pianistycznych prowadzonych przez takich profesorów jak: Dang Thai Son, Robert McDonald, Einar Steen-Nokleberg, Ilja Scheps, Mikhail Voskresensky, Wojciech Świtała. Jest laureatem ogólnopolskich oraz międzynarodowych konkursów pianistycznych. Wielokrotnie, współpracując ze śpiewakami, zdobywał nagrodę dla najlepszego pianisty. Jego działalność artystyczna była również wspierana stypendiami:
Marszałka woj. łódzkiego (2012r.), Prezydenta Miasta Bydgoszczy (2012r.), Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2011r.).

Ważne Osiągnięcia:
2018 – Nagroda dla najlepszego pianisty w IV Ogólnopolskim Konkursie Wokalnym im. K. Jamroz w Busku-Zdroju.
2016 – Nagroda dla najlepszego pianisty w IV Międzynarodowym Konkursie Wokalnym „Le Grand Prix de l'Opéra” w Bukareszcie (Rumunia).
2015 - I nagroda oraz nagroda specjalna dla najlepszego pianisty-partnera w V Konkursie Wokalnym im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy
2012 – wyróżnienie w duecie ze skrzypaczką Mają Syrnicką na I Ogólnopolskim Konkursie Duetów z Fortepianem w Warszawie
2011 – I nagroda oraz nagroda specjalna za najlepsze wykonanie utworu solowego F. Liszta na Ogólnopolskim Konkursie Chopinowskim NIFC w Warszawie
2011 – I nagroda na Koncercie Roku „Najlepsi studenci polskich uczelni muzycznych” w Katowicach
2009 – I nagroda na IV Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Candelo "Un ricetto in Musica" (Włochy)
2007 – I nagroda na IV Ogólnopolskim Konkursie Interpretacji Muzyki Francuskiej w Łodzi

                                                                          Paweł Cłapiński - fortepian, fot. z materiałów prasowych organizatorów

Paweł Cłapiński fortepian 800

Muzyka Antonio Vivaldiego w Jasielskim Domu Kultury

Kompozycje Antonio Vivaldiego zabrzmią podczas koncertów pt. „Antonio Vivaldi – (nie) znany Il Prete Rosso”, które odbędą się w czwartek, 17 maja br. w Jasielskim Domu Kultury o godz. 17.00.

Bilety w cenie 10 złotych do nabycia w sekretariacie JDK i on-line.

Muzyka tego weneckiego duchownego, uważanego za najwybitniejszego kompozytora epoki baroku wciąż cieszy się dużym powodzeniem. Zwłaszcza, że muzykolodzy do dnia dzisiejszego odnajdują nieznanego dzieła Vivaldiego.

Wystąpią:

Katarzyna Sytnik – skrzypce barokowe; Maciej Wulf – skrzypce; Paweł Pietruszka – klarnet; Karol Pęcak – wiolonczela; Paweł Chłopek – organy oraz Marek Rolek – prowadzenie i słowo o muzyce Vivaldiego.

W programie wieczoru:

A . Vivaldi – Koncert na obój i skrzypce B dur RV 548

cz 1 Allegro

cz 2 Largo

cz 3 Allegro

Koncert na dwoje skrzypiec i wiolonczele d moll RV 565

cz 1 Allegro

cz 2 Largo

cz 3 Allegro

Koncert na dwie mandoliny G dur RV 532

cz 1 Allegro

cz 2 Andante

cz 3 Allegro

Koncert na troje skrzypiec F dur RV 551

cz 1 Allegro

cz 2 Andante

cz 3 Allegro

***

Katarzyna Sytnik – skrzypce barokowe; pedagog Zespołu Szkół Muzycznych w Krośnie im. Ignacego Jana Paderewskiego. Absolwentka Akademii Muzycznej w Krakowie. W 2000 roku wyjechała za granicę, przez trzy lata pracowała jako muzyk w Libańskiej Orkiestrze Narodowej. Kolejne lata spędziła podróżując po Karaibach i Europie na pokładzie amerykańskich statków pasażerskich, gdzie prezentowała wraz z innymi instrumentalistami, muzykę baroku oraz mistrzów klasycyzmu. W 2009 roku wróciła do Polski i została pedagogiem Zespołu Szkół Muzycznych w Krośnie. Oprócz pracy w szkole uczestniczy regularnie w życiu kulturalnym miasta i okolic. Z zespołem prowadzonym przez Wojciecha Pelczara dokonała nagrań dwóch płyt do tekstów Edwarda Lechety. Założyła zespół Camalt z którym ma zamiar promować muzykę klasyczną na szeroką skalę. Współpracuje muzycznie z Maciejem Wulwem.

Maciej Wulw – skrzypce; absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach w klasie skrzypiec Klemensa Bortla i Antoniego Cofalika oraz w klasie kameralistyki Ewy Wargiewicz i Marii Szwajger – Kułakowskiej. Studia podyplomowe kontynuował na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy w klasie Daniela Deutera. Wieloletni pedagog Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Witolda Lutosławskiego, wykonawca i organizator życia muzycznego. Współpracował z takimi orkiestrami jak: Sinfonietta Cracovia, Capella Cracoviensis, Cracovia Danza i wiele innych, nagrywał dla Polskiego Radia Kraków, Katowice i Rzeszów. Aktywnie uczestniczy w życiu kulturalnym Jasła i okolic.

Paweł Pietruszka – klarnet; jest również nauczycielem w Państwowej Szkole Muzycznej I stopnia im. W. Lutosławskiego w Jaśle. Brał udział w wielu projektach muzycznych, koncertach muzyki klasycznej z cyklu: „Muzyka z witrażami w tle” w Sanktuarium Św. Antoniego w Jaśle. W koncercie zatytułowanym „Dialog muzyczny” w sali offowej JDK w 2020 roku, ale także podczas Dni Jasła. Często udziela się także w koncertach muzyki klasycznej w „Salonie Muzycznym u Madejczyków” lub pod patronatem Centrum Kultury i Czytelnictwa w Brzostku.

Karol Pęcak – wiolonczela; absolwent Zespołu Szkół Muzycznych im. I. Paderewskiego w Krośnie, Akademii Muzycznej w Krakowie obecnie studiuje w klasie wiolonczeli na Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi.

Paweł Chłopek – organy; ukończył Diecezjalne Studium Organistowskie w Tarnowie, jest także absolwentem Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie na kierunku muzyka kościelna w klasie organów u dr Marka Walacha. Jest organistą w sanktuarium św. Antoniego w Jaśle, dyrygentem chóru Antonianum. Od wielu lat bierze udział w licznych projektach muzycznych m.in. w koncertach poświęconych pamięci profesora Władysława Świstaka.

Marek Rolek – prowadzenie; muzykolog, pedagog Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Witolda Lutosławskiego w Jaśle.

jdk

koncert vivaldi plakat 800

61. Muzyczny Festiwal w Łańcucie - Inauguracja

Dziewięć dni Muzycznego Festiwalu w Łańcucie od 21 maja do 5 czerwca 2022 roku przypada na czas szczególny, w którym muzyka powinna jednoczyć w nadziei na pokój i przypominać, że piękno „ucieleśnione” w muzycznym dziele jest - „płaszczem dobra”.
Symbolikę tej myśli podkreśli „Wieczór Solidarności z Narodem Ukraińskim” (2 VI) w sali koncertowej Filharmonii Podkarpackiej, podczas którego wystąpią artyści z Polski i Ukrainy.

Ale pierwszym akordem Muzycznego Festiwalu w Łańcucie będzie koncert 21 V, w Filharmonii Podkarpackiej, którego gościem będzie JOSÉ CURA - światowej sławy argentyński śpiewak, kompozytor i dyrygent znany z oryginalnych kreacji operowych, w szczególności dzieł Verdiego i Pucciniego.

                                                                                                     Martina Zadro - sopran                                                                                                                                    Martina Zadro Final2 

Wybitnemu tenorowi towarzyszyć będzie chorwacko słoweńska sopranistka - Martina Zadro, a Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej zadyryguje Hiszpan - David Giménez.

                                                                                                                                              David Giménez - dyrygent

A DGimenez

W programie: najpiękniejsze arie i duety z oper i operetek.

                                       Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej

Filharmonia Podkarpacka 800

                                                                                                                                          

          Zdjęcia z materiałów prasowych organizatorów

Subskrybuj to źródło RSS