Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Spotkanie z Jakubem Kuszlikiem

         Najlepszy polski uczestnik XVIII Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego, laureat IV nagrody, a także nagrody Polskiego Radia za najlepsze wykonanie mazurków - Jakub Kuszlik, wystąpił 3 marca w Sali Koncertowej Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Jarosławiu, w drugim wieczorze Festiwalu Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej.
Z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie pod batutą Pawła Kos-Nowickiego, wykonał I Koncert fortepianowy e-moll op.11 Fryderyka Chopina.
         Wykonanie zachwyciło jarosławską publiczność, stąd owacja na stojąco trwała bardzo długo, a Artysta podziękował dwoma mazurkami z op. 30, a po długich brawach zabrzmiał jeszcze Walc a-moll op. 34 nr 2 Fryderyka Chopina, zaś na pożegnanie wysłuchaliśmy Rapsodii op.119 nr 4 Johannesa Brahmsa.
Bardzo się ucieszyłam, że po zakończeniu koncertu Jakub Kuszlik zgodził się na rozmowę i mogę zaprosić Państwa do lektury.

 1        Nie miał Pan za dużo czasu na próbę w Jarosławiu, ale sądzę, że jest Pan zadowolony ze współpracy z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej i dyrygentem Pawłem Kos-Nowickim.

         - To prawda, że na próbę z orkiestrą było niewiele czasu, ale wykorzystaliśmy go bardzo dobrze i pracowaliśmy w wielkim skupieniu. Jak pani z pewnością zauważyła podczas koncertu, współpraca z orkiestrą i dyrygentem była bardzo dobra. Zostaliśmy także bardzo dobrze przyjęci przez publiczność i dlatego mogę potwierdzić, że jestem zadowolony.

        Może jeszcze należy podkreślić, że Maria Turzańska, patronka tego festiwalu, była uczennicą Teodora Leszetyckiego, słynnego pianisty i pedagoga mieszkającego w Wiedniu, który urodził się w Łańcucie, gdzie jego ojciec uczył muzyki u hrabiego Alfreda Potockiego. Maria Turzańska była świetną pianistką, ale po wyjściu za mąż zamieszkała w Jarosławiu i wkrótce – dokładnie w 1903 roku założyła jarosławską Szkołę Muzyczną im. Fryderyka Chopina, którą prowadziła do wybuchu II wojny światowej.

         - Takie lokalne historie są bardzo piękne i ciekawe. W Bochni szkołę muzyczną założył Jerzy Żurawlew, który w 1927 roku zainicjował także Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im Fryderyka Chopina w Warszawie. Okazuje się, że w takich niewielkich ośrodkach pojawiały się często wspaniali artyści, którzy inicjowali kontynuowane do dzisiaj tradycje muzyczne.

        Jarosław jest zdecydowanie jednym z najpiękniejszych i najbardziej klimatycznych miast południowo-wschodniej Polski. Był czas na spacer po śródmieściu?

         - Na to także nie było zbyt dużo czasu, ale zobaczyłem Rynek i otaczające go piękne zabytkowe kamienice oraz pokaźnych rozmiarów Ratusz, synagogę i cerkiew greckokatolicką. Mogłem wejść do środka cerkwi i zachwyciłem się jej pięknym wnętrzem. Wyjątkowym miejscem jest także otoczone murami opactwo ss. Benedyktynek.

         Pewnie jeszcze ciągle są Panu bliskie przeżycia z XVIII Konkursu Chopinowskiego. Czy przystępując do tego konkursu spodziewał się Pan, że znajdzie się Pan w gronie laureatów?
         - Niczego się nie spodziewałem. Szedłem na konkurs absolutnie bez żadnych oczekiwań. Chciałem po prostu jak najlepiej zagrać. Chciałem sprawdzić swoje możliwości. Tak naprawdę marzyłem, żeby wejść do półfinału. Jak się dowiedziałem, że jestem w finale, to kompletnie zaniemówiłem na godzinę, a już IV nagroda? Mogę powtórzyć to, co mówiłem zaraz po konkursie, że nadal w to nie wierzę. Cały czas jeszcze do mnie to nie dociera.

         Otrzymał Pan także nagrodę za najlepsze wykonanie mazurków. Wielu osobom, nawet melomanom, wydaje się, że mazurki Fryderyka Chopina są łatwe, a przecież to nieprawda.
          - Według mnie to jest podchwytliwa muzyka, które wydaje się bardzo prosta, ale trzeba znaleźć odpowiedni klucz i dobrze zrozumieć styl tej muzyki, aby znaleźć sposób na to, żeby powtarzalność fraz i motywów muzycznych urozmaicić ze smakiem, a jednocześnie, żeby były one ciekawe i niepretensjonalne.

         Zarówno podczas konkursu, jak i dzisiejszego koncertu udowodnił Pan, że grając utwory Fryderyka Chopina, jest Pan indywidualistą.
         - Myślę, że warto słuchać innych nagrań tylko po to, żeby się inspirować, ale w żadnym wypadku nie naśladować innych wykonawców.

         Chyba się Pan przekonał, że Konkurs Chopinowski w Warszawie jest jednym z najtrudniejszych konkursów pianistycznych na świecie i trzeba się do niego długo przygotowywać.
          - To prawda. Z odpowiednim wyprzedzeniem zacząłem przygotowania do tego konkursu, ale jak się dowiedziałem o przesunięciu terminu, to stwierdziłem, że chcę pograć trochę innej muzyki, aby nie stracić „świeżości”, jeszcze się czymś innym zainspirować i czegoś nowego się jeszcze nauczyć. Natomiast powróciłem do konkursu kilka miesięcy przed jego rozpoczęciem.
         Chcę podkreślić, że wiele utworów znałem, bo grałem je wcześniej. Na przykład, wykonywany dzisiaj na bis Walc a-moll op. 34, grałem jako dziesięciolatek, ale sporej części utworów musiałem się nauczyć, chociaż wielokrotnie słyszałem je podczas różnych koncertów oraz grali je koledzy.

          Pochodzi Pan z Bochni, w której uroczyście świętowano Pana sukces w Konkursie Chopinowskim.
          - Tak, niedawno odbył się koncert, podczas którego zostałem Ambasadorem Miasta Bochni. Wydaje mi się, że zainteresowanie muzyką klasyczną w moim rodzinnym mieście bardzo wzrosło i bardzo mnie to cieszy, bo może ja także przyczyniłem się troszkę do promocji tej pięknej muzyki.

          Wiem, że dwa dni przed koncertem w Jarosławiu, miał Pan zaplanowany występ w Kijowie. Ten koncert nie mógł się odbyć, bo tam trwa wojna.
          - Ta wiadomość była dla mnie szczególnie bolesna, znam wielu Ukraińców, którzy studiowali w Bydgoszczy, z wieloma spotykałem się w czasie trwania konkursów, kursów. Miałem szczęście, że wojna nie zastała mnie w Kijowie, bo nie wiem, czy mógłbym dotrzeć na koncert do Jarosławia.

          Ciekawa jestem, kiedy rozpoczął Pan naukę gry na fortepianie i czy sam wybrał Pan ten instrument?
           - W zasadzie to nie ja wybrałem, tylko moi rodzice, którzy po prostu posłali mnie do szkoły muzycznej. Zacząłem się uczyć i tak zostało.

          Miał Pan także dożo szczęścia, co spotkał Pan dobrą nauczycielkę, która dostrzegła, że jest Pan zdolny, zainteresowała Pana instrumentem i robił pan duże postępy w grze na fortepianie, a po ukończeniu szkoły muzycznej i stopnia, mógł Pan kontynuować naukę w krakowskiej szkole muzycznej w klasie pani Olgi Łazarskiej.
          - Ma pani rację, że ten początkowy etap jest bardzo ważny i bardzo się cieszę, że te dobre podstawy otrzymałem w Państwowej Szkole Muzycznej I st. w Bochni w klasie fortepianu Agaty Zając, a później uczyłem się w Państwowej Szkole Muzycznej II st. im. Władysława Żeleńskiego pod kierunkiem Olgi Łazarskiej oraz w Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy w klasie Katarzyny Popowej-Zydroń.
Będąc uczniem, dość szybko zacząłem grać coraz trudniejsze i bardziej skomplikowane, rozbudowane utwory. Sprawiało mi to coraz więcej radości, którym z jednej strony trzeba było, ale z drugiej strony miałem ochotę poświęcać coraz więcej czasu na ćwiczenie.

          Czy codziennie Pan ćwiczy?
           - Staram się, ale czasem zdarza się, że podróże nie pozwalają na to, ale systematyczność jest bardzo ważna. Trzeba rozwijać się i dbać o palce, chociaż czasami krótka przerwa jest bardzo pomocna dla rąk – szczególnie, kiedy pojawiają się jakieś kontuzje, natomiast najważniejsza jest systematyczność.

           Ostatnio najczęściej jest Pan proszony o wykonywanie utworów Fryderyka Chopina, ale ma Pan w repertuarze dzieła innych kompozytorów.
            - Mam nadzieję, że coraz częściej będę miał okazję prezentować się też w innym repertuarze, który jest równie piękny jak muzyka Chopina.

           Czy wykonywał Pan również muzykę kameralną?
           - Powiem szczerze, że nie przepadam za wykonywaniem muzyki kameralnej, chociaż zdarzało się, ale kameralistyka nigdy nie była moim „konikiem”. W graniu solowym zawsze ceniłem to, że jest to bardzo indywidualny i dość intymny sposób wyrażania myśli artystycznej. W kameralistyce denerwowało mnie to, że nie mam pełnej swobody nad kreowaniem narracji utworu. Na pewno nie jestem urodzonym kameralistą.
Jest bardzo dużo pięknych utworów kameralnych i na pewno czasem także będę grał dzieła kameralne, ale najpełniej odnajduję się jako solista.

02           Powinniśmy koniecznie jeszcze zachęcić Państwa do sięgnięcia po nowiuteńka płytę, która ukazała się ostatnio nakładem Polskiego Radia. Pragnę także zwrócić uwagę czytelników, że jest to nagranie dokonane podczas koncertu.
            - Jest to nagranie zarejestrowane podczas recitalu, który odbył się 10 listopada 2021 roku w Studiu Koncertowym im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie, z okazji czwartej rocznicy powstanie Polskiego Radia Chopin. Na płycie znajdują się późne dzieła Johannesa Brahmsa – 7 Fantazja op. 116 i 4 Klavierstücke op. 119 oraz Mazurki op. 30 i Sonata h-moll op. 58 Fryderyka Chopina.

            To debiutancka Pana płyta. Będą następne?
            - Zobaczymy. Mam nadzieję…

            Wiem, że w marcu gra Pan recitale w Polsce, a później daleki wyjazd.
            - Tak, jadę do Vancouver w zachodniej Kanadzie i także występuję tam z recitalem. Później mam zaplanowane koncerty w Sofii, Brukseli oraz w Szwajcarii. To są najbliższe koncerty poza Polską.

            Koncertował Pan już kilkakrotnie odległych krajach, bo między innymi w USA, Japonii, Wietnamie, Niemczech, Włoszech, Grecji, Norwegii i Islandii. Trzeba tu wspomnieć, że w listopadzie 2018 pianista wystąpił Pan z ogromnym sukcesem w Lincoln Center w Nowym Jorku. Często stawał Pan w szranki konkursowe i pewnie trudno byłoby wymienić wszystkie konkursy, w których Pan z powodzeniem uczestniczył.
            - Faktycznie, nie potrafię w tej chwili wymienić wszystkich konkursów, ale pamiętam, że otrzymałem
II nagrodę w X Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy w 2016 roku, rok później byłem półfinalistą Konkursu Beethovena w Bonn, w 2019 roku zdobyłem II nagrodę w Hilton Head International Piano Competition w Nowym Jorku, a w czerwcu 2019 III nagrodę w Top of the World International Piano Competition w Tromsø w Norwegii. Później przygotowywałem się do udziału w Konkursie Chopinowskim.
            Większość muzyków, którzy chcą zaprezentować swoje umiejętności dla szerokiego grona publiczności, jednak są skazani na udział w konkursach, które są może dość nieprzyjemną formą występowania, ale tak już ten świat wygląda.
            Trzeba jednak podkreślić, że w najważniejszych konkursach pianistycznych, a takim jest warszawski Konkurs Chopinowski, już znalezienie się w trzecim etapie jest w stanie zagwarantować dużą ilość koncertów. Ponadto obecność publiczności sprawia, że podczas konkursu panuje festiwalowa atmosfera. Ja przynajmniej tak traktowałem udział w konkursie Chopinowskim, a ponadto jest to wielkie święto muzyki, podczas którego można posłuchać genialnych wykonań muzyki Fryderyka Chopina.

            Miejmy nadzieję, że wkrótce będzie okazja do kolejnych spotkań. Jeszcze raz dziękuję za wspaniały wieczór.
            - Ja także dziękuję za miłą rozmowę.

Zofia Stopińska

 

        Jakub Kuszlik i Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Pawła Kos-Nowickiego żegnają się z jarosławską publicznością.

Kuszlik 1

 

 

 

 

PIERWSZY PRZEWORSKI FESTIWAL MUZYKI KAMERALNEJ I ORGANOWEJ

Zapraszamy na I PRZEWORSKI FESTIWAL MUZYKI KAMERALNEJ I ORGANOWEJ.

Koncerty odbędą się w marcu: 13. 20. i 27. marca (niedziele) o godz. 19.15, w Bazylice Kolegiackiej pw. Św. Ducha w Przeworsku.

Wstęp wolny.

Sfinansowano ze środków: Fundacji LOTTO  i Powiatu Przeworskiego Powiat Przeworski

Organizator:  Stowarzyszenie Art Music Artist.

Dyrektor artystyczny Festiwalu: Wioletta Fluda – Tkaczyk

Partnerzy: Muzeum w Przeworsku Zespół Pałacowo-Parkowy i Bazylika Kolegiacka pw. Św. Ducha w Przeworsku.

20 marca 2022 r., godz. 19.15

Bartosz Gaudyn - trąbka

Arkadiusz Bialic - organy

 W programie m.in. : C. Franck, D. Buxtehude, A. Dvorak, J. S. Bach

Koncert poświęcony Ignacemu Łukasiewiczowi w 200.rocznicę urodzin.

18 marca 2022 r Koncert poświęcony Ignacemu Łukasiewiczowi w 200.rocznicę urodzin.

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie pod batutą Sławomira Chrzanowskiego oraz Robert Mosior - klarnet byli wykonawcami tego wspaniałego wydarzenia.

W programie usłyszeliśmy:
- Melodię a - moll Myroslava Skoryka,
- Etiudę E - dur op.10 nr 3 Fryderyka Chopina w opracowaniu na orkiestrę smyczkową,
- Tańce góralskie z opery "Halka" Stanisława Moniuszki,
- Koncert klarnetowy B - dur Karola Kurpińskiego,
- 6 utworów na orkiestrę smyczkową Bèli Kèlera.

Koncert prowadziła pani dyrektor Filharmonii prof.dr hab. Marta Wierzbieniec, która kolejno między utworami przypominała postać i zasługi IgnacegoŁukasiewicza.
Jan Józef Ignacy Łukaszewicz urodził się 23 marca 1822 roku w Zadusznikach koło Mielca w rodzinie zubożałej szlachty. Był farmaceutą i przedsiębiorcą, założycielem pierwszej na świecie kopalni ropy naftowej, wynalazcą lampy naftowej, pionierem przemysłu naftowego w Europie. Był wielkim patriotą i społecznikiem. Swoim wielkim majątkiem dzielił się z potrzebującymi. Wspierał organizacje charytatywne oraz patriotyczne. Był posłem na Sejm Galicyjski.

Od 1974 roku Ignacy Łukaszewicz jest patronem Politechniki Rzeszowskiej. Pamiątki po Łukaszewiczu, prototyp pierwszej lampy naftowej oraz jedna z najcenniejszych kolekcji lamp w Europie znajdują się w Muzeum Podkarpackim w Krośnie.

Ale przejdźmy do koncertu. W atmosferę wieczoru wprowadziła nas miniatura jednego z najsłynniejszych współczesnych kompozytorów ukraińskich Myroslava Skoryka - pełen liryzmu utwór zatytuowany "Melodia" w tonacji a - moll. Ten przepiękny utwór w piątkowy wieczór był wykonywany na rozpoczęcie koncertu we wszystkich instytucjach muzycznych w Polsce oraz w wielu krajach Europy, w geście solidarności z walczącą Ukrainą.
Kolejnym utworem była Etiuda E - dur op.10 nr 3 Fryderyka Chopina w opracowaniu na orkiestrę smyczkową, a następnie wysłuchaliśmy brawurowo wykonanych tańców góralskich z opery "Halka" Stanisława Moniuszki.

Po popisie orkiestry słuchaliśmy Koncertu klarnetowego Karola Kurpińskiego.
Solistą wieczoru był Robert Mosior - klarnet, wychowanek rzeszowskich szkół muzycznych, absolwent Akademii Muzycznej w Warszawie. W 1989 roku był zdobywcą pierwszej nagrody na światowym konkursie Karola Kurpińskiego, najbardziej prestiżowym konkursie instrumentów dętych. Dziś cieszy się z sukcesów swoich wychowanków. Jest muzykiem - klarnecistą w Filharmonii Podkarpackiej oraz pedagogiem w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie.
Koncert klarnetowy B - dur Karola Kurpińskiego w wykonaniu pana Roberta był wspaniałym wirtuozowskim popisem. Tak jest to przepiękny utwór i bardzo popularny, dlatego jego mistrzowskie wykonanie przez pana Mosiora, pozostanie w naszej pamięci na długo.
Doskonale spisała się też towarzysząca soliście orkiestra pod batutą Sławomira Chrzanowskiego. Długotrwała owacja publiczności nagrodzona została przez solistę bisem, którym było tango Astora Piazzolli.

Sześć utworów na orkiestrę smyczkową Bèli Kèlera zakończyło piątkowy wieczór. Bèla Kèler a właściwie Albert Paul Keler, to urodzony 13 lutego 1820 roku w Bardejowie, węgierski kompozytor, dyrygent i skrzypek. W XIX wieku był bardzo aktywny w muzycznej Europie.
Jako dyrygent kierował ponad 366 koncertami m.in.w Wiedniu, Monachium, Zurichu, Londynie, Hamburgu. Jego wielkimi sukcesami były skomponowane polki, walce, marsze, galopy czy czardasze.
Dziś niestety twórczość tego kompozytora rzadko gości na estradach filharmonii.

Dla nas ten repertuar był swoistym powiewem Wiednia, przywiezionym przez naszych Filharmoników z ich pobytu w tym mieście.
Przypomnę, że 11 marca br. nasza Orkiestra po raz kolejny wystąpiła z sukcesem w Złotej Sali w wiedeńskim Musikverein.
Piątkowy wieczór był bardzo udany, publiczność gorącymi brawami dziękowała Wszystkim. Duże brawa należą się też dyrygentowi - panu Sławomirowi Chrzanowskiemu

                                                                                                                  Robert Mosior - klarnet

Robert Mosior 800

Dla mnie najważniejsza jest pedagogika

         Proponuję tym razem rozmowę z prof. Waldemarem Wojtalem, wybitnym polskim pianistą i pedagogiem, zarejestrowaną po zakończeniu VI Międzynarodowego Podkarpackiego Konkursu Chopinowskiego, który odbył się od 10 do 12 marca w budynku najstarszej szkoły muzycznej w Rzeszowie – dzisiaj jest to Zespół Szkół Muzycznych nr 2 im. Wojciecha Kilara.
         Warto na wstępie przypomnieć, że pierwszy konkurs muzyczny w tej szkole odbył się w 1947 roku pod nazwą „Konkurs Młodych Talentów”, a laureatami byli ówcześni uczniowie szkoły:
- I miejsce zdobył Adam Harasiewicz – zwycięzca Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka. Chopina w Warszawie w 1955 roku;
- II miejsce – Wojciech Kilar – światowej sławy kompozytor i od 2003 roku patron ZSM nr 2 w Rzeszowie.
         W 1980 roku odbył się pierwszy, regionalny Dziecięcy Konkurs Chopinowski, który w kolejnych latach zataczał coraz to szersze kręgi i w tym roku odbyła się już VI edycja konkursu o randze międzynarodowej.
         Organizatorami Konkursu byli: Centrum Edukacji Artystycznej oraz Zespół Szkół Muzycznych nr 2 im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie. Konkurs jest członkiem Alink-Argerich Foundation, a także jest wspierany przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina.
Decyzją Organizatorów VI edycja Konkursu odbyła się online.
Przesłane nagrania oceniało Jury w składzie: prof. Andrzej Jasiński, prof. Waldemar Wojtal, prof. Mariola Cieniawa i prof. Izabela Darska-Havasi.

         Podczas poprzedniej V edycji Międzynarodowego Podkarpackiego Konkursu Chopinowskiego był Pan także jurorem.

         - Tak, trzy lata temu byłem także członkiem jury i wspominam nadzwyczaj miło to wydarzenie i jego dobrą, niezwykłą atmosferę. To jest bardzo ważne, ale najważniejszy jest oczywiście poziom konkursu. Byłem bardzo zaskoczony wysokim poziomem wykonań i sprawiło mi to olbrzymią satysfakcję.
Ubolewam, że tym razem nie można było przeprowadzić konkursu w warunkach realnych, tylko trzeba było bazować na nagraniach.

          Można także znaleźć pozytywną stronę tego międzynarodowego wydarzenia. Być może nie wszyscy mogliby przyjechać, z powodu toczącej się niedaleko wojny, a mogli przesłać nagrania

          - Ma pani rację, ale sądzę też, że nie wszystkim udało się te nagrania zrobić z powodu sytuacji, jaka panuje obecnie i żal, że nie ma publiczności, że uczestnicy nie mogą się nawzajem posłuchać, nie mogą bezpośrednio skonfrontować swoich umiejętności. Podczas przesłuchań wszystkie nagrania były transmitowane w Internecie, ale nagranie nie daje pełni obrazu. Przyczyny są proste – nagrania są dokonywane na różnych instrumentach i różnym sprzętem. Jest to także wielkie wyzwanie dla jurorów, bo my musimy sobie wyobrazić, jakby to brzmiało, gdyby wykonawca znalazł się w sali koncertowej.
           W poprzedniej edycji do Rzeszowa przyjechało 67 uczestników, a na tegoroczny konkurs przysłano 66 nagrań - to tak czy siak sporo.
Najmniej liczna była druga grupa, czyli jeszcze dzieci w wieku 13 – 14 lat, cieszy natomiast, że zgłosiło się dużo uczestników w grupach starszych. Im starsza grupa, tym poziom wymagań rośnie i zwykle mniej zgłoszeń się pojawia. Chcę jeszcze powiedzieć, że tym razem w grupach starszych poziom był naprawdę wysoki, co zresztą odzwierciedlają nagrody i sporo nagród przyznaliśmy ex aequo.

           Ten konkurs jest monograficzny, czy zdaniem Pana jest trudniejszy od innych, w których wykonywane są utwory różnych kompozytorów, bo według mnie jest trudniejszy.

            - Na pewno ma pani rację, ale na taki konkurs przyjeżdżają osoby, którym bliska jest muzyka patrona, czyli w tym przypadku muzyka Fryderyka Chopina. Jeżeli ktoś czuje tę wrażliwość i jest w stanie przekazać całą gamę różnego typu odcieni emocjonalnych właściwych tej muzyce, to na pewno czuje się w tym repertuarze świetnie, natomiast jeśli ktoś woli poruszać się w ramach klasycznych, to na ten konkurs nie przyjedzie.
           Jest to trudny konkurs zarówno dla uczestników, jak i dla oceniających, szczególnie w przypadku najmłodszych uczestników, mamy do czynienia z bardzo krótkim programem. Wtedy zazwyczaj słuchamy tylko dwóch utworów, które są z założenia kontrastujące, ale w przypadku poczatkujących pianistów, trudno mówić o rzeczywistym kontraście. Niełatwo też stwierdzić, jak dalece predyspozycje zarówno do wykonywania muzyki Chopina, jak i czysto pianistyczne są udziałem tych młodych muzyków. Stąd życie to weryfikuje i nie wszyscy, którzy są w tej chwili dostrzeżeni, zostaną na estradzie. Część z nich z pewnością się wykruszy, ale było kilka takich talentów, które na pewno znajdą miejsce na estradzie i jeszcze nieraz o nich usłyszymy.

           Na podstawie tego, co Pan Profesor powiedział, sądzę, że poziom tegorocznej edycji był w sumie dobry.

           - Absolutnie tak, o czym świadczą właśnie wspomniane już nagrody ex aequo. Mieliśmy kłopot, jak docenić tych młodych artystów nie krzywdząc nikogo, ponieważ każdy z nagrodzonych reprezentuje jakieś walory, które warte są zauważenia. Bardzo trudno jest docenić, czy sprawność techniczna jest bardziej w cenie i należy ją promować bardziej niż, na przykład, wrażliwość na kolor dźwięku albo umiejętność kształtowania formy muzycznej.
           Różne są aspekty, które wpływają na wysokość oceny, ale ta ocena jest wypadkową ocen wszystkich jurorów. Spojrzenia są różne, ale nie było odstępstw i w większości przypadków głosowaliśmy bardzo podobnie. Pracowaliśmy w bardzo życzliwej atmosferze.

           Nasze spotkanie jest okazją, aby porozmawiać o Pana działalności artystycznej i pedagogicznej. Szukałam informacji o Panu w różnych źródłach, a z tego, co znalazłam, wynika, że szkołę muzyczną II stopnia ukończył Pan w Gdańsku, a później uzyskał Pan dyplom z wyróżnieniem w gdańskiej Akademii Muzycznej im. Stanisław Moniuszki w klasie prof. Zbigniewa Śliwińskiego. Czy wszystko, co związane z muzyką, zaczęło się w Gdańsku?

           - Nie, bo jestem z urodzenia Wielkopolaninem i prawie całą średnią szkołę uczyłem się w Poznaniu i na ostatni rok przeniosłem się do Gdańska do prof. Zbigniewa Śliwińskiego, wiedząc, jak dalece jest profesjonalnym pedagogiem i marząc o tym, żeby uczyć się w Jego klasie. Profesor zdecydował, że może się mną zaopiekować już w ostatniej klasie szkoły średniej (stąd rok średniej szkoły w Gdańsku) i później studia.
           Po studiach otrzymałem stypendium i odbyłem studia podyplomowe w Paryżu u Vlado Perlemutera oraz Suzanne Roche, później powróciłem do Gdańska. Może nie jest trafne spostrzeżenie, że cała moja działalność jest skupiona wokół Gdańska. To, co jest najważniejsze dla mnie, to nie tyle region, ile zakres działalności. Dla mnie najważniejsza jest pedagogika. Od wczesnej młodości marzyłem o tym, żeby pracować z młodymi ludźmi i wspólnie z nimi odkrywać piękno w muzyce. To mi się udaje zarówno na poziomie akademickim, jak i średnich szkół. Był czas, ze pracowałem też poza Gdańskiem, bo przez dziesięć lat prowadziłem także zajęcia w Akademii Sztuki w Szczecinie.
           Dla mnie najważniejszy jest kontakt z młodością, bo dzięki pracy z młodymi studentami, także się uczę. To nie jest proces jednostronny. Dzięki pracy z młodymi, udaje mi się zachować wrażliwość i sprawność intelektualną.
           To za każdym razem jest wielkie wyzwanie, bo bardzo ważne jest, kto przychodzi na studia, ale jeszcze ważniejsze jest, kto je kończy i otrzymuje dyplom. Im mniej można się było spodziewać, a osiągnięte zostały niespodziewane rezultaty, tym większa moja radość.

           Wykształcił Pan wielu pianistów i większość z nich pracuje w zawodzie.

            - Tak, to jest bardzo ważne i bardzo dużo osób pracuje też na uczelni, zarówno w Katedrze Fortepianu, jak i w Katedrze Kameralistyki. Mam tę satysfakcję, że mogą i chcą się dalej rozwijać, a otoczenie akceptuje ich pracę. Wielu moich wychowanków z sukcesami uczestniczyło w licznych międzynarodowych konkursach pianistycznych i koncertują, ciesząc się uznaniem publiczności.

           Pan także jest laureatem znaczących konkursów i długo prowadził działalność artystyczną. Koncertował Pan z powodzeniem w Polsce i za granicą, m.in. w Bułgarii, Francji, Niemczech, Słowacji, Stanach Zjednoczonych, Szwajcarii, Włoszech i Ukrainie.

           - Tak, ale to nigdy nie było pierwszoplanowe w moich zainteresowaniach. To prawda, że komunikowanie się z publicznością sprawia wielką przyjemność.
Dla mnie element nieodwracalności jest ograniczający. Wiadomo, że to jest ten moment, kiedy trzeba wyjść, zagrać i sprawa zostaje zamknięta. Natomiast w pracy pedagogicznej to jest proces, który dotyczy co najmniej dwóch osób. Mało tego, to dotyczy też utworu, nad którym pracujemy – oczywiście, że w pracy wykonawcy to także ma miejsce, bo wystarczy posłuchać nagrań tych samych utworów, nagranych w różnym okresie życia wykonawcy i zauważymy, że one są różne. Jednak to jest zawsze robione w pojedynkę, a wspólny kontakt i świadomość, że można komuś pomóc, jest czymś, co dla mnie jest najważniejsze.
Powodzenie na estradzie daje ogromną satysfakcję i wzruszenie, ale w moim wypadku pedagogika jest bardzo świadomym wyborem.

          Dla wszystkich młodych pianistów, którzy marzą o karierze estradowej, udział w konkursach jest niezbędny, bo niewielu jest artystów, którzy zrobili kariery bez udziału w konkursach.

          - Zgadzam się z pani opinią, chociaż wolałbym, żeby było inaczej. Zdarza mi się być też po drugiej stronie tej bariery, czyli pełnić rolę recenzenta czy jurora i wiem, jak wiele czynników wpływa na odbiór wykonania, od czego to dokładnie zależy. Często od pory występu, że gra się rano, a nie popołudniu, gra się w otoczeniu określonych artystów, a innego dnia można by było zagrać w otoczeniu innych i to też wpływa na ocenę. Juror jest tylko człowiekiem i podlega różnym wpływom, chociaż stara się za wszelką cenę być maksymalnie obiektywny. Każdy z nas ocenia indywidualnie, lecz kryteria każdego z nas są jednak odmienne.
           Ocenianie innych jest bardzo odpowiedzialną pracą i miło jest, kiedy się kończy takie współzawodnictwo z poczuciem, że nie ma konfliktu pomiędzy werdyktem, a własnym poglądem na to wykonanie, ponieważ, jak już wspomniałem, werdykt jest sumą wszystkich ocen.

           Chcę jeszcze powrócić do pana działalności, ponieważ oprócz tego, że ma Pan swoją klasę, w przeszłości długo był Pan kierownikiem Katedry Fortepianu w Akademii Muzycznej w Gdańsku i dwukrotnie był Pan rektorem tej uczelni. Wiele czasu i energii musiał Pan poświęcić, bo przecież dzięki Pana staraniom Akademia Muzyczna przeniesiona została do nowej siedziby oraz zapoczątkował Pan budowę Sali koncertowej.

           - Rozmowę na ten temat zacznę od stwierdzenia, że nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę to stanowisko piastował. To zawsze było bardzo dalekie od moich zainteresowań.
Przede mną funkcję rektora pełnił prof. Roman Suchecki, świetny wiolonczelista i wspaniały człowiek, który darzył mnie przyjaźnią.
Pamiętam, że kiedyś wieczorem zatelefonował do mnie i poprosił, czy mogę mu pomóc, pełniąc funkcję prorektora do spraw nauki. Pomyślałem, że jeżeli ktoś w ten sposób ze mną rozmawia, to ja powinienem pomóc i zdecydowałem się podjąć to wyzwanie.
            Zapewne pani też należy do takiego grona ludzi, którzy jeżeli się decydują i biorą za coś, to chcą to zrobić najlepiej, jak potrafią. Tak też było w moim przypadku. Było wielkie wyzwanie przed społecznością akademicką, ponieważ pracowaliśmy w bardzo złych warunkach, od lat walczyliśmy o nową siedzibę i trzeba było to zrobić. Starałem się to zrobić, ale muszę bardzo wyraźnie podkreślić, że nie była to zasługa jednej osoby, ale całej grupy ludzi, którzy pomagali mi bardzo intensywnie, wspierali i w rezultacie udało się.
            Pierwszy etap, który jest najważniejszy, to zaplecze lokalowe, które udało się zorganizować. Natomiast cała reszta, czyli stworzenie takiej atmosfery twórczej pracy, która jest otwarta na kreację wszystkiego, co nowe, wartościowe – to jest proces, którego jedno pokolenie nie dokona.
To trwa. Ja jestem przekonany, że to się uda i bardzo wierzę we wszystkich młodych ludzi, którzy na uczelni zostają, licząc na to, że oni też będą traktować tę szkołę jako swój dom – tak jak dla mnie to zawsze był mój dom. Wierzę, że ta uczelnia będzie rozkwitać dalej.
            Chcę jeszcze podkreślić, że kierowałem Akademią Muzyczną w Gdańsku w dobrym czasie, bo był to czas przemian. Wtedy wszyscy byli pełni entuzjazmu i wiary w to, że będzie lepiej, że musi się to wszystko udać. Na swojej drodze spotkałem wiele osób – nie tylko ze społeczności naszej akademii, ale z władz miasta, ze środowiska Gdańska i nie tylko – życzliwych i utożsamiających się z tym sukcesem, który uczelnia mogła zrealizować, a który był sukcesem całego ośrodka, jakim jest Gdańsk i Trójmiasto. To był naprawdę fantastyczny czas.
            Z dużym wzruszeniem wspominam spotkanie z Ministrem Obrony, ponieważ ten obiekt był własnością MON-u. Kiedy zadzwoniłem do Warszawy w sprawie potwierdzenia terminu, okazało się, że spotkam się z ministrem Zbigniewem Okońskim, z którym razem kończyliśmy szkołę muzyczną.
Jak podpisywałem umowy notarialne, podczas przekazywania tych obiektów, to zastanawiałem się, na jakie ogromne sumy to wszystko opiewa, ale wszystko jest obecnie skupione w jednym miejscu i młodzież ma dobre warunki do pracy. Jeszcze są w planach kolejne rozbudowy, bo uczelnia się rozwija, powstają nowe kierunki i nawet tak duży obiekt też nie wystarcza.

            Wracając na zakończenie do tegorocznego VI Międzynarodowego Podkarpackiego Konkursu Chopinowskiego, zapytam jeszcze, czy organizatorzy stworzyli jurorom dobre warunki pracy?

            - Znakomite. Twierdzę, że atmosfera w tej szkole jest fantastyczna. Nie budynek jest elementem spajającym, tylko ludzkie serca i entuzjazm ludzi. Jestem pełen podziwu zarówno dla organizacji, jak i samej idei konkursu. Twierdzę, że konkurs się rozwija i jest uznawany nie tylko w Polsce jako ważny.
             Zaistniała sytuacja troszkę ograniczyła możliwości, ale kiedy wszystko już powróci do normy, Międzynarodowy Podkarpacki Konkurs Chopinowski będzie się rozrastał i stanie się jednym z najważniejszych konkursów chopinowskich dla młodzieży.

             Na stronie internetowej konkursu mogą Państwo posłuchać występów laureatów wszystkich kategorii wiekowych tegorocznej edycji. Gratulujemy wszystkim uczestnikom.
Panie Profesorze, bardzo dziękuję za spotkanie i poświęcony mi czas.

             - Miło mi było z panią porozmawiać i również bardzo dziękuję za spotkanie.

 Zofia Stopińska

plakat Konkurs Chopinowski 20223

 

 

 

 

 

 

Stanisław Soyka Kwartet - THE BEST OF

23 kwietnia (sobota), godz. 18.00
Sala Koncertowa Stodoła w Kąśnej Dolnej

Inauguracja sezonu koncertowego w Kąśnej Dolnej! Największe przeboje charyzmatycznego artysty, który od lat stale obecny jest na polskiej scenie muzycznej. Jego znakiem rozpoznawczym jest charakterystyczna barwa głosu oraz niezwykła prawda sceniczna, która zauważalna jest podczas każdego występu wokalisty.

Tym razem odwiedzi Kąśną z programem swoich evergreenów, wśród których nie zabraknie tak wielkich przebojów, jak „Tolerancja” czy „Tango Memento Vitae”. Towarzyszyć mu będą syn Kuba (perkusja, śpiew), Przemek Greger (gitara akustyczna) oraz Zbigniew Brysiak (perkusjonalia).

Stanisław Soyka jest artystą wszechstronnym – wokalistą jazzowym i popowym, pianistą, gitarzystą, skrzypkiem, kompozytorem i aranżerem. Wypracował swój własny język muzyczny, dzięki czemu należy do grona wykonawców, których styl rozpoznaje się od pierwszych dźwięków, a bogactwo repertuaru może przyprawiać o zawrót głowy. Posiada na koncie dziesiątki autorskich pieśni, ale skomponował również muzykę do wielu wierszy poetów polskich i nie tylko. Z zespołem czy solo, wkrótce po wejściu na scenę obejmuje całkowite panowanie nad publicznością. W jednym z licznych wywiadów artysta powiedział: „Nie gram dla fajerwerków, nie śpiewam, by się popisać. Moją ambicją i pragnieniem jest, by mój śpiew, moje pieśni dodawały otuchy, podnosiły na duchu tych, którzy przychodzą mnie słuchać. Chcę, by wychodzili z koncertu pogodni i umocnieni”.

Bilety w cenie 40 zł w sprzedaży online od 23 marca. Zakupione bilety nie podlegają zwrotowi. Organizator prosi o uważne zapoznanie się z regulaminem sprzedaży biletów.

Partnerem Strategicznym Centrum Paderewskiego oraz Patronem Sali Koncertowej jest Grupa Azoty.

Martín García García - recital w Krośnie

 

Regionalne Centrum Pogranicza serdecznie zaprasza na wyjątkowy recital Martina Garcia Garcia, laureata III miejsca w 18. Międzynarodowym Konkursie im. F. Chopina w Warszawie.
Sala widowiskowa RCKP, 13 marca 2022, godzina 17.00.

Martín García García
Ten charyzmatyczny pianista hiszpański urodził się w 1996 roku. Rozpoczął naukę gry na fortepianie już w wieku 5 lat, początkowo u Natalii Mazoun i Ilyi Goldfarba. Obecnie jest studentem w Escuela Superior de Música Reina Sofía w Madrycie w klasie prof. Galiny Egujazarowej oraz Mannes School of Music w Nowym Jorku w klasie Jerome’a Rose’a. Pianista zdobył nagrody na wielu konkursach pianistycznych w rodzinnej Hiszpanii, m.in. w Barcelonie, San Sebastian i Madrycie, oraz poza granicami (m.in. w Moskwie). W 2021 roku zdobył I nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Cleveland oraz III nagrodę i nagrodę za najlepszy koncert na 18. Międzynarodowym Konkursie im. F. Chopina w Warszawie.
Ma na swoim koncie liczne recitale i koncerty z orkiestrami w Hiszpanii i USA, odbył m.in. tournée z Freixenet Symphonic Orchestra pod batutą Josepa Ponsa. Brał udział w wielu festiwalach i kursach mistrzowskich, w tym u nieżyjącego już wybitnego pianisty i pedagoga Wladimira Krajniewa.

PROGRAM KONCERTU
Część pierwsza

- J. S. Bach - Prelude and Fugue in G minor BWV 885, Book II (7’)
- J. S. Bach - Prelude and Fugue in C major BWV 846, Book I (5’)
- F. Liszt - “Les Cloches de Genève”, Années de Pèlerinage I, “Suisse” S. 160/9 (6’)
- F. Liszt - Étude Transcendante S. 139 No. 10 in F minor (5’)
- F. Liszt - “Eglogue”, Années de Pèlerinage I, “Suisse” S. 160/7 (3’)
- F. Liszt - Étude de concert S. 145 No. 1, “Waldesrauschen” (4’)
- F. Liszt - Étude Transcendante S. 139 No. 3, “Paysage” (5’)
- I. Albéniz – “El Albaicín” from “Iberia”, Book III (8’)

Część druga
- F. Chopin - 3 Mazurkas Op. 50 (11’)
- F. Chopin - Prelude in A flat major Op. 28 No. 17 (3’)
- F. Chopin - Prelude in E flat major Op. 28 No. 19 (2’)
- F. Chopin - Prelude in F major Op. 28 No. 23 (1’)
- F. Chopin - Sonata in B minor Op. 58 (24’)

Bilety w cenie 50 zł, 40 zł z KKM w sprzedaży w kasie RCKP:
Regionalne Centrum Kultur Pogranicza, ul. Kolejowa 1 (p. 234)
Godziny otwarcia kasy RCKP:
poniedziałek - piątek 10.00-17.30 oraz na godzinę przed wydarzeniem
oraz w sprzedaży online:
https://bilety.rckp.krosno.pl/
* Osoby zaszczepione na Covid-19 proszone są o wybór biletu z certyfikatem. Prosimy o zabranie ze sobą Unijnego Certyfikatu Covid.

Dodatkowe informacje: wydarzenie odbywa się w reżimie sanitarnym zgodnie z wytycznymi GIS. Do odwołania obowiązuje nakaz zasłaniania nosa i ust oraz dezynfekcja rąk. Dbajmy o bezpieczeństwo swoje oraz innych.

Zawsze fascynowało mnie dyrygowanie

       Zapraszam Państwa na spotkanie z maestro Tadeuszem Wojciechowskim, znakomitym dyrygentem, wiolonczelistą i kameralistą. To spotkanie planowałam już od dawna. Po kilku latach spotkaliśmy się we wrześniu ubiegłego roku, podczas II Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie, nie było czasu na dłuższą rozmowę i umówiliśmy się na spotkanie w pierwszych dniach lutego, bo Maestro miał dyrygować koncertem symfonicznym 4 lutego. Z powodów niezależnych od organizatorów ten koncert nie mógł się odbyć i dlatego zabiegałam o rozmowę na odległość, którą zapisałam na stronach Klasyki na Podkarpaciu.

        Już dawno nie dyrygował Pan Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej, ale wytrwali melomani miło wspominają koncerty rzeszowskiej orkiestry pod pana batutą. W latach 1998-2004 był Pan dyrektorem artystycznym naszej Filharmonii i Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Myślę, że pan także sympatycznie wspomina ten czas.

        - Tak, wspominam bardzo sympatycznie współpracę nie tylko z orkiestrą, ale również ze wszystkimi pracownikami Filharmonii Rzeszowskiej, bo nazwa Filharmonia Podkarpacka została nadana nieco później. W ostatnich latach nie mieliśmy wspólnych przedsięwzięć artystycznych, ale z planów, które mamy z panią dyrektor Martą Wierzbieniec, wynika, że to się zmieni i niebawem się u Państwa pojawię.
Miało się to odbyć w lutym, ale ze względu na skutki pandemii, bo duża część orkiestry była na początku lutego na kwarantannie, koncert nie mógł się odbyć. Przesunęliśmy ten koncert na koniec września i mam nadzieję, że tym razem nam się uda.

        Znany jest Pan jako dyrygent, ale wiem, że jako chłopiec współpracował Pan, jako członek chóru, z Teatrem Narodowym w Warszawie, kierowanym przez wybitnego reżysera Kazimierza Dejmka. Później uczył się Pan grać na wiolonczeli i można powiedzieć, że zrobił Pan karierę jako wiolonczelista. Nigdy nie pytałam, czy faktycznie wszystko zaczęło się od wiolonczeli?

        - Można tak powiedzieć, chociaż już wtedy myślałem o dyrygowaniu. Jako dzieciak grałem przez rok na skrzypcach, ale moja pani profesor powiedziała, że zbyt szybko ręka mi rośnie i będę miał problemy z graniem na skrzypcach. Wtedy zostałem „przekwalifikowany” na wiolonczelę i tak już pozostało. Wkrótce wiolonczela stała się moją pierwszą miłością, bo brzmienie tego instrumentu jest ciekawsze, głębsze od brzmienia skrzypiec. Bardzo się temu instrumentowi w okresie młodzieńczym oddałem i bardzo byłem z tego powodu szczęśliwy, ale ciągle fascynowało mnie dyrygowanie.
        Jako młody chłopak chodziłem na koncerty do Filharmonii Narodowej i nie tylko słuchałem muzyki – różnych koncertów, symfonii i wielkich form oratoryjnych, ale także bacznie obserwowałem występujących solistów, muzyków orkiestrowych i dyrygentów. Ciągle inspirowała mnie osoba dyrygenta, bo zauważyłem, że dyrygent „pociąga za sznurki” i ma możność wpływania na to, co słyszymy, na to, co się dzieje na estradzie podczas wykonywania dzieła. To także po latach miało wpływ, że poszedłem w tym kierunku.

        Z wiolonczelą był Pan długo związany, bo przecież ukończył Pan szkoły I i II stopnia na tym instrumencie oraz studia w Akademii Muzycznej w Warszawie w klasie prof. Andrzeja Orkisza, z powodzeniem uczestniczył Pan w konkursach, a także pojechał Pan po warszawskich studiach do Paryża, aby doskonalić umiejętności w tamtejszym konserwatorium.

        - Studia paryskie to był pewien epizod, który był zaplanowany nieco inaczej, bo wszystko odbywało się w trakcie moich studiów w Warszawie. Plan był taki, że będę kontynuował studia w Paryżu.
Ze względu na różne problemy czysto formalne – paszport, brak możliwości przyjazdu do Polski na krótko – jak wróciłem po roku do Polski, to się okazało, że mam problem z powrotem do Paryża i wtedy pozostałem w Polsce i dokończyłem studia wiolonczelowe, i rozpocząłem studia dyrygenckie. Ten czas spędzony w Paryżu był niezwykle pouczający dla mnie i bardzo ciekawy również artystycznie, bo jako wiolonczelista współpracowałem z kilkoma orkiestrami symfonicznymi, jako muzyk doangażowany, i dzięki temu miałem możliwość zetknięcia się z wieloma dyrygentami, a byli wśród nich bardzo sławni na całym świecie mistrzowie batuty. Ten okres był dla mnie kolejną inspiracją do tego, żeby po powrocie spróbować rozszerzyć swoje studia o Wydział Dyrygentury.

        Był Pan także członkiem kwartetu smyczkowego, którego występy cieszyły się dużym powodzeniem. Proszę przypomnieć także skład tego zespołu.

         - Owszem, byłem członkiem kwartetu smyczkowego, który prowadził znakomity i znany, szczególnie w Rzeszowie, skrzypek prof. Mirosław Ławrynowicz.
Do śmierci Mirosław był dyrektorem artystycznym Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie, doskonale kontynuował to wielkie przedsięwzięcie po swoim profesorze Zenonie Brzewskim. Przy okazji koncertów w Filharmonii Rzeszowskiej, które otwierały prowadzone przez niego kolejne edycje kursów, mieliśmy okazję powspominać naszą pracę w zespole kameralnym.
        Pytała pani o skład zespołu – pierwszym skrzypkiem był oczywiście Mirosław Ławrynowicz, na drugich skrzypcach grał Maciej Rakowski, który po rozwiązaniu kwartetu wyjechał do Londynu i przez wiele lat był członkiem English Chamber Orchestra, a altowiolistą u nas był Janusz Nosarzewski, który również wyjechał za granicę i bardzo długo był pierwszym altowiolistą orkiestry w Getyndze.
Mam wspaniałe wspomnienia z tej współpracy. Braliśmy m.in. udział w Konkursie Muzyki Współczesnej „Gaudeamus” w Rotterdamie w 1973 roku i zdobyliśmy III nagrodę, co dla nas, jeszcze studentów, było wielkim wyróżnieniem.
        Kameralistyka również mnie inspirowała i pociągała. Jak wróciłem z Paryża, założyliśmy Trio fortepianowe, które działało dość krótko, a w składzie tego zespołu były wybitne instrumentalistki – skrzypaczka Kaja Danczowski i pianistka Maja Nosowska, z którą długo współpracowałem jako student, ponieważ była etatową pianistką, która nam akompaniowała w klasie prof. Andrzeja Orkisza.

        Dość długo było tak, że studiując, równolegle pracował Pan w kilku miejscach. Był Pan także koncertmistrzem Polskiej Orkiestry Kameralnej w bardzo intensywnym okresie działalności tego zespołu. Koncertowaliście bardzo dużo w Polsce, Wielkiej Brytanii i Włoszech, nagrywaliście często dla wytwórni EMI. Jestem przekonana, że współpraca z założycielem tej orkiestry - Jerzym Maksymiukiem, miała duży wpływ na Pana osobowość i na rozwój.

        - Z mistrzem Jerzym Maksymiukiem znamy się całe lata, bo miałem przyjemność poznać go zaraz po ukończeniu szkoły muzycznej I stopnia. Już wtedy miał ukończone studia pianistyczne, rozpoczynał działalność jako dyrygent oraz był w trakcie studiów kompozytorskich i dyrygenckich.
        Teraz jak spotykamy się prywatnie, to wspominamy różne wydarzenia. Pamiętam, jak Jerzy Maksymiuk prowadząc orkiestrę młodzieżową, znając moje marzenia o dyrygenturze, pozwalał mi wziąć batutę do ręki i dyrygować pod swoją kontrolą. Umożliwił mi to w wieku 14 lat. Później spotkaliśmy się i współpracowaliśmy w Polskiej Orkiestrze Kameralnej, co zaowocowało pięknymi koncertami i nagraniami dla firmy EMI – pamiętam, że nagrywaliśmy divertimenta Mozarta, sonaty Rossiniego, symfonie Haydna.
         To był dla mnie bardzo intensywny okres, bo w tym czasie byłem już asystentem dyrygenta w Teatrze Wielkim. Musiałem jakoś łączyć wszystkie moje aktywności, ale ostatecznie skupiłem się na dyrygowaniu i później już coraz mniej czasu miałem na kameralistykę.

          Dyrygenturę studiował Pan u prof. Stanisława Wisłockiego, wybitnego dyrygenta i pedagoga, Rzeszowianina z urodzenia, który wychował wielu świetnych dyrygentów. Wtedy już Pan pracował jako zawodowy muzyk.

          - Pracowałem już zawodowo jako dyrygent, nie mając jeszcze ukończonych studiów na Wydziale Dyrygentury w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie, bo dyplom uzyskałem 1979 roku, a od grudnia 1976 roku już pracowałem w Teatrze Wielkim jako asystent dyrygenta.
W tym samym czasie kontynuowałem działalność jako prowadzący grupę wiolonczel w Polskiej Orkiestrze Kameralnej.

          Nagrody w konkursach dyrygenckich w Besancon i w Katowicach zdobył Pan jeszcze w czasie studiów dyrygenckich?

          - Tuż po studiach dyrygenckich brałem udział w Międzynarodowym Konkursie dla Młodych Dyrygentów i otrzymałem tam drugie miejsce i w Międzynarodowym Konkursie Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga w Katowicach, gdzie dostałem III nagrodę. Te konkursy zaowocowały wieloma propozycjami i moja działalność dyrygencka rozpoczęła się na dobre.
          W 1982 roku zostałem zaproszony do Duńskiej Opery Królewskiej w Kopenhadze, gdzie w latach 1983-1996 pełniłem funkcję głównego dyrygenta. W tym czasie występowałem w tak prestiżowych teatrach świata, jak Metropolitan Opera w Nowym Jorku, Teatro La Fenice w Wenecji, Teatro La Felice w Genui, Opera Królewska w Sztokholmie i Opera w Oslo.
          Po powrocie do Polski byłem dyrektorem Orkiestry i Chóru Polskiego Radia w Krakowie, a później zostałem zaproszony do objęcia stanowiska dyrektora Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie.
Nie będę Państwa zanudzał swoim życiorysem, ale dużo było jeszcze tych aktywności, zanim dotarłem do Rzeszowa. Bardzo mile i pięknie wspominam ten sześcioletni okres, który po pewnej cezurze odradza się i będzie kontynuowany, a najbliższy koncert, jak już wspomniałem, mam zaplanowany pod koniec września.
W sensie repertuarowym to będzie podróż do przeszłości, bo będziemy grali utwory, które z zespołem Filharmonii Rzeszowskiej graliśmy dwadzieścia lat temu podczas tournée w Stanach Zjednoczonych.

          Nie możemy pominąć faktu, że we wrześniu 2009 roku został Pan dyrektorem artystycznym Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus, która ma za zadanie przygotować młodych utalentowanych muzyków do pracy w orkiestrach.

          - Taki był cel stworzenia tego zespołu. Miał to być rodzaj stypendium dla młodych muzyków, którzy w czasie pracy w tej orkiestrze mieli się zapoznać z repertuarem polskich orkiestr oraz z problemami, z jakimi się spotkają jako zawodowi muzycy. Stworzenie tej orkiestry zaproponował maestro Jerzy Semkow, z którym również współpracowałem.
          Kiedyś po koncercie w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie, podczas którego wykonana została VII Symfonia Antona Brucknera pod batutą Jerzego Semkowa, Maestro zadał pytanie: „Co ci młodzi ludzie po studiach robią?” Odpowiedź była brutalna, ale prawdziwa, że często zmieniają zawód, bo nie mogą znaleźć pracy w swoim zawodzie.
Po namyśle Maestro Semkow zaproponował stworzenie orkiestry, która by przedłużała działalność muzyczną utalentowanych instrumentalistów, absolwentów akademii muzycznych, a jednocześnie przygotowywała do pracy w zespołach profesjonalnych, w sensie znajomości repertuaru orkiestrowego.
          Taki zespół został stworzony, a ja prowadziłem go przez sześć lat – najpierw jako dyrektor artystyczny, a potem jako dyrektor naczelny. Pierwszy nabór trwał przez ponad tydzień. Zgłosiło się około 300 osób z całej Polski, ale poziom, który nas interesował, pozwolił zakwalifikować tylko około 40 osób. Przesłuchania odbywały się regularnie co kilka miesięcy i ostatecznie stworzono 70-osobowy zespół, który był finansowany przez Ministerstwo Kultury. Przyjęci do orkiestry muzycy mogą grać w niej do ukończenie 30 lat. Jest duża rotacyjność, ale chodzi o to, aby jak największa ilość młodych muzyków przewinęła się przez ten zespół.
          Bardzo dobrze wspominam ten okres i przekonałem się, że mamy w Polsce wielu utalentowanych młodych muzyków, którym trzeba pomagać. Bardzo dobrze, że ten zespół nadal istnieje i młodzi ludzie mogą zdobywać doświadczenie i przygotowywać się do pracy w swoim przyszłym zawodzie.

          Ma Pan w repertuarze ogromną ilość utworów i są to zarówno dzieła operowe, symfoniczne jak i wielkie formy oratoryjno-kantatowe. Czy jest muzyka, może gatunek, bliższy Pana sercu?

          - Jest ogromna ilość wspaniałych partytur, po które nie jest człowiek w stanie sięgnąć w ciągu całego życia. Odpowiem banalnie, mnie interesuje muzyka dobra, bo są także utwory nieco słabsze, których jeśli nie muszę, to nie zamieszczam w repertuarze swoich koncertów.
Wszystkie formy muzyki były mi bardzo bliskie i są mi bliskie. Jestem usatysfakcjonowany tym, że miałem możliwość od dzieciństwa stykać się ze wspaniałymi utworami oraz ze wspaniałymi wykonawcami.

          Czekamy na Pana w Rzeszowie pod koniec września i liczę na spotkanie, bo zawsze znajdzie się temat do ciekawej rozmowy.

          - Dziękując za zaproszenie do rozmowy, chcę przekazać moje najcieplejsze myśli całemu zespołowi Filharmonii Podkarpackiej – dyrekcji oraz wszystkim pracownikom i podziękować za ich życzliwość do mnie, bo różnie to w życiu bywa.
          Biorąc udział w pracach jury II Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie, w kategorii zespołów kameralnych, spotkałem się z wieloma osobami pracującymi w Filharmonii Podkarpackiej i nasze kontakty były bardzo ciepłe, i pełne życzliwości. Bardzo się z tego cieszę i z radością pojawię się na scenie z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej.

Z maestro Tadeuszem Wojciechowskim, znakomitym dyrygentem, wiolonczelistą i kameralistą rozmawiała Zofia Stopińska 10 marca 2022 roku.

KONCERT POŚWIĘCONY IGNACEMU ŁUKASIEWICZOWI W 200. ROCZNICĘ URODZIN

18 marca 2022r., piątek, godz. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
SŁAWOMIR CHRZANOWSKI – dyrygent
ROBERT MOSIOR – klarnet

W programie:
S. Moniuszko – Tańce góralskie
K. Kurpiński – Koncert klarnetowy B – dur
B. Keler – Utwory na orkiestrę symfoniczną

18 marca w sali koncertowej Filharmonii Podkarpackiej, odbędzie się koncert poświęcony Ignacemu Łukasiewiczowi – w 200. rocznicę urodzin wybitnego wynalazcy i działacza niepodległościowego. Wystąpi ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ pod batutą SŁAWOMIRA CHRZANOWSKIEGO oraz klarnecista ROBERT MOSIOR – muzyk, solista rzeszowskiej orkiestry. W programie koncertu znajdą się brawurowe „Tańce góralskie”, jeden z najpopularniejszych fragmentów instrumentalnych z opery „Halka” Stanisława Moniuszki, utwory na orkiestrę węgierskiego twórcy – Béli Kélera oraz Koncert na klarnet i orkiestrę Karola Kurpińskiego, w formie zachowanej do naszych czasów, czyli pierwszej części. Dzieło wykonane po raz pierwszy z wielkim powodzeniem w Paryżu, w 1823 roku do dziś urzeka pięknymi melodiami i zachwyca efektowną wirtuozerią. /tekst: Biuro Koncertowe/

  Robert Mosior - klarnet, fot. ze zbiorów Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie

Robert Mosior 800

KONCERT POŚWIĘCONY IGNACEMU ŁUKASIEWICZOWI W 200. ROCZNICĘ URODZIN

18 marca 2022r., piątek, godz. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
SŁAWOMIR CHRZANOWSKI – dyrygent
ROBERT MOSIOR – klarnet

W programie:
S. Moniuszko – Tańce góralskie
K. Kurpiński – Koncert klarnetowy B – dur
B. Keler – Utwory na orkiestrę symfoniczną

18 marca w sali koncertowej Filharmonii Podkarpackiej, odbędzie się koncert poświęcony Ignacemu Łukasiewiczowi – w 200. rocznicę urodzin wybitnego wynalazcy i działacza niepodległościowego. Wystąpi ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ pod batutą SŁAWOMIRA CHRZANOWSKIEGO oraz klarnecista ROBERT MOSIOR – muzyk, solista rzeszowskiej orkiestry. W programie koncertu znajdą się brawurowe „Tańce góralskie”, jeden z najpopularniejszych fragmentów instrumentalnych z opery „Halka” Stanisława Moniuszki, utwory na orkiestrę węgierskiego twórcy – Béli Kélera oraz Koncert na klarnet i orkiestrę Karola Kurpińskiego, w formie zachowanej do naszych czasów, czyli pierwszej części. Dzieło wykonane po raz pierwszy z wielkim powodzeniem w Paryżu, w 1823 roku do dziś urzeka pięknymi melodiami i zachwyca efektowną wirtuozerią. /tekst: Biuro Koncertowe/

                                                                                                                Sławomir Chrzanowski - dyrygent, fot. A. Drozdal                                                                                             

CHRZANOWSKI Sławomir fot. A. Drozdzal1 800

KONCERT KAMERALNY

11 marca 2022r., piątek, godz. 19:00

MALAWSKI TRIO w składzie:
Maciej Lulek – skrzypce
Barbara Łypik – Sobaniec – wiolonczela
Sławomir Cierpik – fortepian

ANNA WIŚLIŃSKA – słowo

W programie:
F. Mendelssohn – Trio na fortepian, skrzypce i wiolonczelę d-moll op. 49
A. Malawski – Trio fortepianowe

Subskrybuj to źródło RSS