Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Inauguracja Dni Muzyki Fortepianowej w Jarosławiu

To jedno z ważniejszych wydarzeń kulturalnych organizowanych przez Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu. Sam festiwal jest wydarzeniem innowacyjnym, przy czym odwołuje się do starych wartości – muzyka jest od dawna zakorzeniona w tradycji Jarosławia. Jest hołdem i pośmiertnym ukłonem w stronę naszych wybitnych rodaków – Marii Turzańskiej i Fryderyka Chopina.
Dni Muzyki Fortepianowej promują i zaznajamiają mieszkańców regionu z jednej strony z muzyką klasyczną, a z drugiej z wywodzącymi się z regionu artystami, którzy realizują się właśnie w tej dziedzinie muzyki.
Ideę promocji lokalnych artystów widać już w samej nazwie – Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej, pianistki, założycielki Towarzystwa Muzycznego im. F. Chopina i Szkoły Muzycznej w Jarosławiu, mających siedzibę w Kamienicy Attavantich– budynku obecnie mieszczącym Centrum Kultury i Promocji, które jest współczesnym spadkobiercą idei Towarzystwa – ze względu na siedzibę oraz przejętą misję krzewienia kultury, w tym kultury wyższej. Postać Marii Turzańskiej była większości współczesnych jarosławian nieznana. Dzięki organizacji festiwalu sytuacja ta uległa zmianie – Turzańska stała się rozpoznawalna wśród mieszkańców miasta, a w 2013 r., decyzją Rady Miasta, Sala Lustrzana otrzymała jej imię. W obecnym roku obchodzimy 140 rocznicę urodzin znakomitej pianistki.
Podczas VII Dni Muzyki Fortepianowej wystąpią artyści pochodzący i związani z Jarosławiem, mianowicie: Monika Bachowska, Aleksandra Czerniecka oraz Jacek Ścibor, któremu towarzyszyć będą m.in. uczennice klasy śpiewu ZPSM w Jarosławiu.

3 marca (sobota), godz. 18.00
Bilety: 30 zł
Koncert inauguracyjny
Orkiestra Kameralna Fresco Sonare
Monika Bachowska – dyrygent
Bogusław Pawlak – prowadzenie koncertu

Monika Bachowska – Jarosławianka, dyrygent, chórmistrz, pedagog. Absolwentka krakowskiej Akademii Muzycznej. Od 1995r. pracuje z chórami oraz orkiestrami dziecięcymi, młodzieżowymi, zawodowymi. Od 1998r. prowadzi Młodzieżową Orkiestrę Kameralną Fresco Sonare wykonując kompozycje różnych epok oraz gatunków muzycznych. Od 2015 Chór Kameralny Insieme.
W latach 1998-2011 była śpiewakiem Chóru Polskiego Radia w Krakowie, który także koncertował pod jej ręką. Posiada w dorobku nagrania dla Programu 2 Polskiego Radia. Przygotowywała kilkakrotnie orkiestrę Corda Cracovia dla festiwalu Wawel o Zmierzchu. W czerwcu 2014 prowadziła orkiestrę Sinfonietta Cracovia w koncercie z okazji Dnia Dziecka. We wrześniu 2014 oraz maju 2015 i 2016 na zamówienie Krakowskiego Biura Festiwalowego stworzyła orkiestrę złożoną z najzdolniejszych uczniów krakowskich szkół muzycznych (FMF Youth Orchestra) i poprowadziła koncert na Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Filmowej. W maju 2016 wspłpracowała z kompozytorami tworzącymi dla Warner Bros pod nazwą Dynamic Music Partners (Lolita Ritmanis, Michael McCuistion, Kristopher Carter).
Jako dyrygent wspłpracowała z takimi postaciami świata muzyki jak: Krzysztof Penderecki, Maciej Małecki, Maciej Zieliński, Jacek Kaspszyk, Tadeusz Strugała, Marek Moś, Łukasz Borowicz, Paul Esswood, Jorge Cardoso, Kaja Danczowska, Elżbieta Stefańska, Daniel Stabrawa, Agata Szymczewska, Marcin Dylla, Tomasz Strahl, Klaudiusz Baran, Stefan Kamasa, Jerzy Kosmala. W 2008 otrzymała Nagrodę Prezydenta Miasta Krakowa za szczególne osiągnięcia w pracy dydaktycznej. W 2016 r. uzyskała tytuł Doktora Habilitowanego Sztuki Muzycznej w dyscyplinie Dyrygentura na UMFC w Warszawie.
W latach 2012-2016 opiekowała się programami edukacyjnymi w Europejskim Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach. Dla Centrum prowadzi Lusławicką Orkiestrę Talentów, z którą wystąpiła m. in. w Teatrze Wielkim w Warszawie oraz nowej siedzibie NOSPR w Katowicach. W 2014 i 2016 wytwórnia DUX wyprodukowała płyty z nagraniem orkiestry kończące dwie edycje programu.
Od października 2017 rozpoczęła pracę na stanowisku profesora nadzwyczajnego w Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. W listopadzie 2017 została odznaczona Brązowym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".
Pod jej kierownictwem zespoły uczestniczyły w licznych konkursach, każdorazowo będąc ich laureatami, min.: Międzynarodowy Festiwal Orkiestr Młodzieżowych Nyiregyhaza (Węgry) 1999 2miejsce (1 nie przyznano) dla OSM Ist., Nyiregyhaza 2002 1 miejsce z najwyższym wyróżnieniem „Summa cum Laude” dla MOK Fresco Sonare, Nyiregyhaza 2008 1 miejsce Cum Laude dla orkiestry OSM I st., Festiwal Orkiestr Szkół Muzycznych Będzin 1999 1 miejsce dla OSM I st., 2001 Grand Prix dla OSM I st.; 2005, 2011 1 miejsce dla OSM I st. Na konkursach Nyiregyhaza 1999, 2002 oraz Będzin 2001, 2011 Monika Bachowska została uhonorowana tytułem „Najlepszego Dyrygenta Festiwalu”.

Fresco Sonare (Młodzieżowa Orkiestra Kameralna) istniejąca w Krakowie od 1997 roku. Cechy szczególne: profesjonalizm, młodość, pasja i potencjał.
Fresco Sonare na konkursie w Nyiregyhaza (Węgry, 2002r.) otrzymała I miejsce z wyróżnieniem „Summa cum Laude” (Międzynarodowy Festiwal Orkiestr Młodzieżowych)

Młodzi muzycy z Fresco Sonare pracują od początku pod kierownictwem charyzmatycznej dyrygentki, Moniki Bachowskiej, która porywa ich swoją osobowością i dzięki której osiągnęli tak wysoki poziom artystyczny. Indywidualność i sztuka dyrygencka Moniki Bachowskiej zostały nagrodzone tytułem ,,Najlepszego dyrygenta Festiwalu” na konkursach na Węgrzech w 1999 i 2002 oraz w Będzinie w 2001 r. W 2016r uzyskała tytuł Doktora Habilitowanego Sztuki Muzycznej w dyscyplinie Dyrygentura. W X 2008 otrzymała Nagrodę Prezydenta Miasta Krakowa za szczególne osiągnięcia w pracy dydaktycznej.
Gra orkiestry Fresco Sonare charakteryzuje się nie tylko najwyższym poziomem warsztatowym, ale i wielką radością muzykowania, którą młodzi muzycy zarażają słuchaczy swoich koncertów oraz ogromną pozytywną energią, jaka rodzi się z porozumienia pomiędzy młodymi muzykami a dyrygentką.
Zespół Fresco Sonare koncertował m.in. z Chórem Polskiego Radia, Krzysztofem Pendereckim, Paullem Esswoodem, Brianem Kayem, Henningiem Voss, solistami i chórem z Londynu ,,East Sussex Bach Choir”, Choir, Kantorei St. Michaelis Lűneburg, Zespołem aktorów Teatru Gardzienice oraz wybitnymi solistami: Jorge Cardoso, Kają Danczowską, Elżbietą Stefańską, Tomaszem Strahlem, Klaudiuszem Baranem, Łukaszem Długoszem, Michałem Białko, Michałem Nagy, Piotrem Tarcholikiem, Mariuszem Pędziałkiem, Waldemarem Malickim, Grzegorzem Turnauem, Stanisławem Sojką, Renatą Przemyk.
Dotychczas orkiestra występowała m.in. w Filharmonii Krakowskiej, Muzeum Narodowym w Krakowie, Radiu Kraków, Akademii Muzycznej, Teatrze Groteska i znanych krakowskich kościołach: św. Katarzyny, OO. Bernardynów, OO.Franciszkanów i Ss. Norbertanek na Salwatorze.

O możliwościach zespołu Fresco Sonare świadczy fakt, że wykonuje on zarówno muzykę klasyczną (Vivaldi, Bach, Mozart) jak również z powodzeniem i talentem interpretuje muzykę kompozytorów współczesnych (K.Penderecki, M.Małecki, W.Kilar, M.Zieliński, M.Chyrzyński), muzykę rozrywkową (A.Piazzolla, S.Sojka, G.Turnau) oraz muzykę do spektakli teatralnych i muzykę filmową (Z. Konieczny). Posiada nagrania w archiwum Programu 2 Polskiego Radia.

Cały czas, jakim dysponuję, poświęcam muzyce

        Naszym gościem jest Pan Dawid Runtz, który 23 lutego 2018 roku dyrygował koncertem w Filharmonii Podkarpackiej. Spotykamy się po roku, bo dokładnie w marcu 2017 roku, podczas poprzedniego pobytu w Rzeszowie, poprosiłam Pana o dłuższy wywiad dla portalu „Klasyka na Podkarpaciu”. Rozmawialiśmy o Pana edukacji muzycznej, mistrzach, którzy czuwali nad Pana rozwojem, osiągnięciach i planach artystycznych. W czasie tego roku wiele różnych wydarzeń miało ogromny wpływ na Pana rozwój i postanowiłam o niektóre zapytać dzisiaj.

        Zofia Stopińska: Podczas poprzedniej rozmowy wspominał Pan spotkania z Maestro Riccardo Mutim i pracę nad operą „Traviata” w Ravennie oraz o planowanym wyjeździe na bardzo ekskluzywne kursy mistrzowskie z Maestro Daniele Gattim i słynną The Royal Concertgebouw Orchestra w Amsterdemie. Wydarzenie zaplanowane było na czerwiec 2017 roku i ciekawa jestem, jak spędził Pan czas na kursach w Amsterdamie.

        Dawid Runtz: W kursach uczestniczyło czterech młodych dyrygentów: Jiři Rožeň z Czech, Valentina Peleggi z Włoch, Sergey Neller z Rosji i moja osoba reprezentująca Polskę. Przed Maestro Daniele Gattim dyrygowałem Symfonią nr 40 g-moll Wolfganga Amadeusza Mozarta, IV Symfonią Gustava Mahlera i „Pietruszką” Igora Strawińskiego. Chociaż kursy trwały tylko cztery dni, myślę, że były to, jak dotąd, jedne z najważniejszych dni w moim życiu. Przede mną otworzyły się zupełnie nowe perspektywy i możliwości. Zacząłem słyszeć dźwięki i jakości, których wcześniej na żywo nie miałem okazji usłyszeć. Orkiestrę Concertgebouw słyszałem zawsze tylko na płytach i na nagraniach, a kiedy sam miałem okazję stanąć przed tym fantastycznym zespołem, dostrzegłem, jak wiele jeszcze przede mną trudnej i ciężkiej pracy, żeby być w stanie pracować z orkiestrą tej klasy.

        W lipcu ubiegłego roku z radością przeczytałam informację, że dyryguje Pan w Japonii na „Pacific Music Festival” w Sapporo.

        „Pacific Music Festival” w Sapporo jest organizowany od 1990 roku, a założycielem tego wydarzenia był legendarny amerykański dyrygent Leonard Bernstein. To jeden z najważniejszych festiwali przeznaczonych dla młodych artystów, w którym co roku trzech młodych dyrygentów ma szansę zaprezentować się na Festiwalu, wziąć udział w kursach dyrygenckich i na zakończenie zadyrygować koncertem z Orkiestrą Festiwalową „Pacific Music Festival”. Podczas ubiegłorocznej edycji byli to: Ken Yanagisawa z Nowego Jorku, Su-Han Yang – mój przyjaciel z Tajwanu i zarazem zwycięzca ostatniej edycji Międzynarodowego Konkursu Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga w Katowicach, i moja osoba. Przez tydzień pracowaliśmy pod kierunkiem mistrza, którym był niemiecki dyrygent Jun Märkl – uważany za specjalistę w interpretacjach muzyki francuskiej. Przygotowywaliśmy różnorodny repertuar, między innymi „Iberię” Claude'a Debussy’ego. Podczas koncertu poprowadziłem „Don Juana” Ryszarda Straussa. To był mój debiut w Japonii.

        Ważnym koncertem, którym Pan dyrygował w sierpniu ubiegłego roku, była Gala Finałowa Ogólnopolskiego Konkursu Kompozytorskiego im. Krzysztofa Pendereckiego w Sopocie.

        Do tej pory dyrygowałem dwoma Koncertami Galowymi Konkursów im. Krzysztofa Pendereckiego – pierwszy odbył się w sierpniu w Sopocie, a drugi w listopadzie na Międzynarodowym Konkursie im. Krzysztofa Pendereckiego w Radomiu. Przygotowując nowe utwory współczesnych kompozytorów, rozmawiając z nimi, wspólnie kreując pierwsze publiczne wykonanie, przeżywam niezwykle inspirujący czas. Czuję wówczas bardzo dużą odpowiedzialność za to, że od mojego przygotowania orkiestry i wykonania zależy w dużym stopniu, w jaki sposób utwór zostanie odebrany przez publiczność. W programach moich koncertów coraz częściej pojawia się muzyka współczesna, co sprawia mi ogromną przyjemność i daje mnóstwo satysfakcji.

        W październiku ubiegłego roku dyrygował Pan kilkoma koncertami w Warszawie i chyba bardzo ważnym występem było wykonanie z Sinfonią Varsovią „Requiem” Wolfganga Amadeusza Mozarta w 168. rocznicę śmierci Fryderyka Chopina.

        To było dla mnie ogromnym wyróżnieniem, że zaproponowano mi poprowadzenie tego ważnego, tradycyjnego koncertu z Orkiestrą Sinfonia Varsovia i Chórem Collegium Vocale 1704 z Pragi. Bardzo się cieszę, że miałem możliwość poznać znakomitych muzyków z Sinfonii Varsovii, co zaowocowało tym, że już w kwietniu tego roku poprowadzę Sinfonię Varsovię na koncertach w Kłajpedzie na festiwalu na Litwie oraz w Wilnie, gdzie wystąpimy w Sali koncertowej Narodowej Orkiestry Litewskiej.

        W grudniu został Pan pierwszym dyrygentem Polskiej Opery Królewskiej - nowego teatru operowego w Warszawie.

        Objęcie tak odpowiedzialnego stanowiska to dla mnie nowe, wielkie wyzwanie. Prowadząc własną orkiestrę, jestem odpowiedzialny za jej funkcjonowanie, za jej brzmienie, za ustalanie pewnych reguł funkcjonowania tej orkiestry i bardzo chciałbym – podobnie jak wszyscy pracownicy, aby Orkiestra Polskiej Opery Królewskiej stała się niedługo zespołem o znaczeniu co najmniej ogólnopolskim.

        Oprócz pracy z orkiestrą trzeba także współdecydować o repertuarze i innych sprawach dotyczących funkcjonowania teatru operowego.

        Dyrektorem Artystycznym Polskiej Opery Królewskiej jest polski reżyser, prof. Ryszard Peryt, który z ogromną uwagą dobiera repertuar dla naszej instytucji. W kwietniu poprowadzę pierwsze przedstawienie w Polskiej Operze Królewskiej, a będzie to „Wesele Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta, które mamy w planie powtórzyć w Rzeszowie 27 maja bieżącego roku, na zakończenie Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. W czerwcu zadyryguję koncert w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie oraz serię koncertów z symfoniami Mozarta na Zamku Królewskim.

        Należy jeszcze wspomnieć jedno ważne wydarzenie w Pana dotychczasowej karierze – w styczniu bieżącego roku uczestniczył Pan w I Międzynarodowym Konkursie Dyrygenckim w Hong Kongu. Na tym Konkursie decyzją jury otrzymał Pan III miejsce oraz bardzo ważne wyróżnienie – nagrodę publiczności.

        Nagroda Publiczności jest cennym wyróżnieniem, gdyż świadczy ona o tym, iż wykonanie III Symfonii Brahmsa w finale konkursu spotykało się z pozytywnym odbiorem.
Do Konkursu Dyrygenckiego w Hong Kongu zgłosiło się 310 kandydatów, a do udziału zaproszonych zostało 16 -tu młodych dyrygentów – również Polacy – Marta Gardolińska oraz mój kolega ze studiów, Maciej Kotarba. Udało mi się sięgnąć po laury i znaleźć się w finałowej trójce w ostatnim etapie Konkursu. Jako najmłodszy uczestnik Konkursu otrzymałem znaczące wyróżnienie, które jest impulsem do mojej dalszej pracy nad sobą.

        Czy ten konkurs zaowocował konkretnymi propozycjami koncertowymi?

        Pokłosiem konkursu jest kilka koncertów w Polsce, a także za granicą, między innymi w Buffalo Philharmonic Orchestra w USA. Cieszę się, że już w kwietniu stanę przed Boston Symphony Orchestra, ponieważ otrzymałem zaproszenie na przesłuchania na asystenta Orkiestry bostońskiej. Myślę, że moje dotychczasowe osiągnięcia, w tym również nagroda na Konkursie w Hong Kongu, przyczyniły się do otrzymania takiego zaproszenia.

        Trzeba także powiedzieć o wczorajszym wydarzeniu. Podczas święta Pana uczelni – Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, otrzymał Pan Medal „Magna cum Laude” przyznawany przez kapitułę za wybitne osiągnięcia artystyczne młodym absolwentom. Dodam, że w tym roku zostało przyznane jedno takie wyróżnienie. Gratuluję serdecznie.

        Cieszę się, że moja ciężka praca została doceniona przez Uczelnię, której bardzo wiele zawdzięczam. Dzięki Uczelni przez pięć lat mogłem kształcić się u wybitnego Mistrza – prof. Antoniego Wita i Jemu zawdzięczam mój warsztat i umiejętności dyrygenckie. To wyjątkowy moment, że w tym roku Kapituła Medalu „Magna cum Laude” postanowiła mnie w ten sposób wyróżnić.

        Z Uniwersytetem Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie jest Pan nadal związany.

        Owszem, jestem wykładowcą UMFC w Warszawie, jestem też studentem drugiego roku studiów doktoranckich i mam w planie w tym roku obronić tytuł doktora.

        W wywiadzie przed rokiem mówił Pan wiele o codziennym kontakcie z partyturami i to nie tylko podczas prób, także każdą wolną chwilę poświęca Pan na studiowanie partytur.

        Nic się nie zmieniło od zeszłego roku, powiem, że pracy nad partyturami jest coraz więcej. Kontakt z muzyką mam nie tylko podczas prób i koncertów, cały czas, jakim dysponuję, poświęcam muzyce i sprawia mi to ogromną radość i satysfakcję. Kiedy podczas koncertu, który jest przecież uwieńczeniem całej pracy, mogę przedstawić swoją wizję – czy to symfonii, czy opery przed publicznością, czuję się spełniony.

        Przed rokiem bardzo gorąco oklaskiwaliśmy Orkiestrę Filharmonii Podkarpackiej pod Pana batutą, a na program koncertu złożyły się Uwertura Leonora III Ludwiga van Beethovena, Koncert fletowy G-dur Carla Philippa Emanuela Bacha i Symfonia „Odrodzenie” Mieczysława Karłowicza.
Dzisiaj wystąpił Pan z naszą Orkiestrą z zupełnie innym programem. Wieczór rozpoczął się Mazurem z opery „Halka” Stanisława Moniuszki, a później wykonane były dwa wspaniałe utwory Piotra Czajkowskiego: Koncert skrzypcowy D - dur, w którym partie solowe wspaniale wykonał Rzeszowianin z urodzenia - Szymon Naściszewski oraz V Symfonia e –moll.

        Zaproponowałem V Symfonię Piotra Czajkowskiego, ponieważ mam ogromny sentyment do tego dzieła. W 2016 roku – kiedy debiutowałem z Orkiestrą Filharmonii Narodowej w Warszawie, dyrygowałem właśnie V Symfonią Piotra Czajkowskiego. Ucieszyłem się, że po dwóch latach mogę powrócić do tego wspaniałego utworu i wykonać tę Symfonię z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej.
W koncercie skrzypcowym D-dur partie solowe wykonał znakomity skrzypek Szymon Naściszewski, który obecnie jest studentem Konserwatorium w Hanowerze. Solista dostarczył nam niezapomnianych wrażeń.

        To prawda, bo w moim odczuciu grał przepięknie i nie tylko mnie ujął swoim wykonaniem, bo oklaski trwały bardzo długo i publiczność w ten sposób poprosiła o bis. W sukcesie solisty był także spory udział Orkiestry pod Pana batutą i tę dobrą współpracę było słychać i widać.

         Koncert Czajkowskiego jest w dużym stopniu znany orkiestrze, ponieważ to jeden z najczęściej wykonywanych koncertów skrzypcowych. Przy wykonywaniu koncertów duże znaczenie ma porozumienie z solistą w zakresie jego interpretacji i dostosowanie orkiestry do jego wizji. Zależy mi zawsze, aby w koncertach instrumentalnych dać solistom jak największy komfort i poczucie swobody.

        W drugiej części koncertu został usunięty pulpit dyrygencki, bo V Symfonię Czajkowskiego poprowadził Pan z pamięci. Zawsze się zastanawiam, czy uczenie się na pamięć tak długich utworów ma sens – czy pozwala dyrygentowi bardziej skupić się na interpretacji?

         Oczywiście przygotowując się do koncertu, staram się robić to jak najlepiej, chociaż nie jest to dla mnie punktem honoru, żeby dyrygować z pamięci. Z drugiej strony jest to wynik moich studiów u Maestro Antoniego Wita. Od samego początku czymś naturalnym było przygotowywanie partytury na pamięć. Bardzo lubię mieć jak najbliższy kontakt z muzykami podczas wykonania, a właśnie wzrok i spojrzenie pozwalają mi na to. Podziwiam zawsze dyrygentów, którzy prowadzą opery Wagnera bez partytury. Mają oni nadprzyrodzony dar.

        Zachwycały pięknie wykonane solówki, których jest w tym utworze sporo oraz brzmienie orkiestry od pierwszego do ostatniego taktu. Wzruszały i poruszały zmienne nastroje, barwy, wspaniałe, nasycone piana rozpływające się w zupełną ciszę. Po żywiołowym zakończeniu publiczność długo i gorąco dziękowała Panu i Orkiestrze. Mam nadzieję, że jest Pan usatysfakcjonowany i zechce Pan do Rzeszowa wracać, aby poprowadzić następne koncerty.

        Dziękuję. W Rzeszowie pojawię się jeszcze na koncercie 11 listopada z okazji 100. Rocznicy odzyskania niepodległości oraz w czerwcu 2019 z IX Symfonią Antonina Dvoraka. Zawsze bardzo chętnie będę wracał do Państwa miasta i do Filharmonii Podkarpackiej.

Z Panem Dawidem Runtzem - wybitnym dyrygentem młodego pokolenia, który 23 lutego 2018 roku dyrygował koncertem abonamentowym w Filharmonii Podkarpackiej rozmawiała Zofia Stopińska po zakończeniu koncertu.

Inaugiracja Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu

3 marca (sobota), godz. 18.00
Bilety: 30 zł
Koncert inauguracyjny

Orkiestra Kameralna Fresco Sonare
Monika Bachowska – dyrygent
Bogusław Pawlak – prowadzenie koncertu

Monika Bachowska – Jarosławianka, dyrygent, chórmistrz, pedagog. Absolwentka krakowskiej Akademii Muzycznej. Od 1995r. pracuje z chórami oraz orkiestrami dziecięcymi, młodzieżowymi, zawodowymi. Od 1998r. prowadzi Młodzieżową Orkiestrę Kameralną Fresco Sonare wykonując kompozycje różnych epok oraz gatunków muzycznych. Od 2015 Chór Kameralny Insieme.
W latach 1998-2011 była śpiewakiem Chóru Polskiego Radia w Krakowie, który także koncertował pod jej ręką. Posiada w dorobku nagrania dla Programu 2 Polskiego Radia. Przygotowywała kilkakrotnie orkiestrę Corda Cracovia dla festiwalu Wawel o Zmierzchu. W czerwcu 2014 prowadziła orkiestrę Sinfonietta Cracovia w koncercie z okazji Dnia Dziecka. We wrześniu 2014 oraz maju 2015 i 2016 na zamówienie Krakowskiego Biura Festiwalowego stworzyła orkiestrę złożoną z najzdolniejszych uczniów krakowskich szkół muzycznych (FMF Youth Orchestra) i poprowadziła koncert na Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Filmowej. W maju 2016 wspłpracowała z kompozytorami tworzącymi dla Warner Bros pod nazwą Dynamic Music Partners (Lolita Ritmanis, Michael McCuistion, Kristopher Carter).

Światowe prawykonanie Symfonii fantastycznej Raula Koczalskiego

AB 2 marca 2018, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
ŁUKASZ WÓDECKI - dyrygent
TOMASZ JOCZ - fortepian
MARIUSZ PATYRA - skrzypce
BARTOSZ KOZIAK - wiolonczela

W programie:
L. van Beethoven – Koncert potrójny C – dur op. 56
R. Koczalski – I Symfonia E-dur op. 73 "Évocation - Symphonie fantastique" (Przypomnienie - Symfonia fantastyczna)

Koncert potrójny na fortepian, skrzypce i wiolonczelę C - dur (1803) powstał, kiedy Beethoven był już dojrzałym kompozytorem. Wykorzystał w nim twórca doświadczenia w pracy nad najważniejszymi utworami tego okresu oraz własne umiejętności w grze na skrzypcach i fortepienie. Postępująca głuchota artysty pozostawiła ślad w utworze - część II Largo jest – jak pisał francuski pisarz Romain Rollanda -„krzykiem głęboko czującego twórcy rozdartego pomiędzy chęcią uczestniczenia w prostych radościach życia, a przejmującym cierpieniem chorego i nieszczęśliwego człowieka”. W drugiej części koncertu światowe prawykonanie Symfonii fantastycznej (1915) Raula Koczalskiego – wybitnego polskiego pianisty i kompozytora zmarłego w 1948 roku w Poznaniu.

Kultura Wieków Dawnych jest wspaniałym przedsięwzięciem

        Zofia Stopińska: Spotkania z artystami, którzy wystąpili podczas cyklu Kultura Wieków Dawnych (odsłona VI), który odbył się od 16 do 21 lutego w Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, kończy rozmowa z Panem Tomaszem Fryczem – świetnym wiolonczelistą i kierownikiem artystycznym zespołu Musicalia, którego poprosiłam o przedstawienie zespołu.

        Tomasz Frycz: Pomysł na zespół Musicalia powstał kilka lat temu. Zamiarem było regularne granie we w miarę stałym składzie, dobranym z muzyków skupionych przede wszystkim przy zespole instrumentów historycznych Warszawskiej Opery Kameralnej, czyli Musicae Antiquae Collegium Varsoviense. Osoby zapraszane do współpracy to muzycy z dużym doświadczeniem zawodowym, posiadający w swoim repertuarze większość niezbędnych dla nas „barokowców” pozycji – muzykę instrumentalną, ot chociażby prezentowane przez nas w minioną niedzielę „Cztery Pory Roku” Vivaldiego, jak również muzykę wokalno - instrumentalną, najczęściej sakralną. Wykonujemy dzieła od wczesnego baroku do późnego klasycyzmu. Skład zespołu jest zmienny. Mam wielką przyjemność zapraszać moich przyjaciół do repertuaru, w którym najlepiej się czują lub – proza życia – kiedy po prostu mogą.

        Jest Pan wielkim pasjonatem muzyki minionych wieków – kiedy zaczął Pan się interesować muzyką dawną i jak przebiegała Pana artystyczna droga.

        Zainteresowanie wykonawstwem historycznym to pierwszy rok studiów. Miałem szczęście spotkać na swojej drodze wybitnych dziś wykonawców muzyki dawnej, takich jak Aureliusz Goliński, Dymitr Olszewski, Marcin Sompoliński, Jan Tomasz Adamus, z którymi słuchaliśmy, dyskutowaliśmy, porównywaliśmy otaczający nas muzyczny świat i pochłonęło mnie to bez reszty. Pierwsze kroki stawiałem na kursach muzyki dawnej w Wilanowie, Sandomierzu i Amsterdamie, w klasach Jaap’a ter Lindena, Mark’a Caudle’a. Po drugim pobycie na Wilanowskich kursach (rok 1995) zostałem zaproszony do współpracy z Warszawską Operą Kameralną przez kolejną wybitną postać – Liliannę Stawarz – i tam zapuściłem korzenie na dobre. Studia na wiolonczeli barokowej ukończyłem u Markusa Moellenbecka, obecnie mojego przyjaciela, człowieka, który pomógł mi odkryć najciekawsze kolory wiolonczeli jako instrumentu, który nauczył mnie cieszyć się tym, co robię i dawać tę radość innym – mam nadzieję, że wspaniała krośnieńska publiczność choć troszkę tę radość odebrała. W WOK pracuję do dziś, a praca w tym miejscu pozwoliła mi na poznanie ogromnej ilości arcydzieł muzycznych. Jako przykład podam, że samych oper barokowych/klasycznych mam w repertuarze ponad 70. Utworów instrumentalnych czy muzyki wokalno-instrumentalnej nie zliczę. Mogę śmiało powiedzieć, ze uwielbiam to, co robię. Mam możliwość zagrania koncertu zarówno z kilkoma osobami, jak i w ogromnym aparacie orkiestrowym, jak chociażby IX Symfonia Beethovena. A takie spektrum daje wiele satysfakcji i radości.

        Może nam Pan opowiedzieć o mistrzach, którzy Pana fascynowali i podziwia ich Pan do dzisiaj?

        Na to pytanie nie potrafię udzielić jednoznacznej odpowiedzi. To nie jest tak, że Bach i długo, długo nic. Oczywiście i Bach, i Haendel, i Vivaldi, Mozart, dlaczego, bo znam ich dość dobrze, bo zagrałem wiele ich dzieł. Ale nasza droga to spotykanie kolejnych, mniej znanych, ale nie mniej wartościowych. Fascynacje pojawiały się i pojawiają w miarę poznawania repertuaru. Troszkę na zasadzie – festiwal Claudio Monteverdiego i natychmiast Monteverdi ulubionym kompozytorem jest. Kocham barok za tak nieprawdopodobnie szeroki wachlarz aspektów, które trzeba zgłębić. Bo przecież zupełnie inny jest barok Monteverdiego, Lullyego i Bacha. Jeśli chodzi o mój instrument, to moim ulubionym mistrzem wiolonczeli jest Jean Barriere...

        Działa Pan w kilku zespołach specjalizujących się w wykonawstwie muzyki dawnej – są to głównie zespoły działające w Warszawie, czy też współpracuje Pan na stałe z innymi ośrodkami muzycznymi?

        Tak jak wspomniałem wcześniej, przede wszystkim Musicae Antiquae Collegium Varsoviense przy Warszawskiej Operze Kameralnej, ale oczywiście współpracuję z kilkoma zespołami zarówno w Warszawie, jak i poza nią. Rynek w tej chwili zapełnił się świetnymi muzykami, doskonale wykształconymi i będącymi "na miejscu”, więc współpraca poza Warszawą po prostu się zmieniła. Raz jest więcej wyjazdów, raz mniej. Normalna kolej losu.

        Czy często wykonujecie cykl „Cztery pory roku” na instrumentach historycznych?

        W tym składzie, z Judytą Tupczyńską – solistką – koncerty z cyklu „Czterech pór roku” graliśmy po raz trzeci. Chciałbym odnieść się do drugiego członu pytania – nie wyobrażam sobie innego niż historyczne wykonywanie tej muzyki. Od ponad 20 lat gram tylko na instrumentach historycznych, to jest mój świat i przez taki pryzmat widzę w ogóle sens wykonywania dzisiaj muzyki.

        Niedzielny koncert w RCKP w Krośnie został gorąco przyjęty przez publiczność i sądzę, że opuściliście Krosno z dobrymi wrażeniami.

- Zawsze każdego z nas bardzo cieszy, kiedy jest kontakt z publicznością, kiedy wyczuwa się, jak słuchacze biorą oddech razem z nami, kiedy uśmiechają się albo zamyślą. Reakcja publiczności jest bardzo ważna, bo w pewien sposób razem z nią współtworzymy koncert. To jest bardzo ważne dla nas, to nas pozytywnie napędza w trakcie grania. A krośnieńska publiczność jest wspaniała i bardzo było miło zobaczyć pełną widownię, fantastyczną salę! Grało nam się naprawdę wspaniale i bardzo chcielibyśmy zagrać dla Państwa ponownie.

        Wiem, że nie po raz pierwszy występował Pan w Krośnie w ramach cyklu Kultura Wieków Dawnych – jak Pan wspomina poprzednie koncerty, które odbywały się w innych wnętrzach i co Pan sądzi o tym cyklu?

        Jeżeli dobrze pamiętam, wystąpiłem w Krośnie dwu lub trzykrotnie. Zawsze byliśmy dobrze przyjęci przez publiczność, a do domu wracaliśmy pełni pozytywnej energii. Na pewno jeden z koncertów odbył się w Sali, w której graliśmy teraz Vivaldiego, tylko przed pełną widownią obiektu. Pozostałe koncerty to na pewno kościoły. W zależności od repertuaru miejsce jest istotne. Niedzielne „Cztery pory roku” jak najbardziej „mieściły się” we wnętrzu nowoczesnej dobrze oświetlonej sali koncertowej, gdyby to była muzyka sakralna – wiadomo lepszy, bardziej nastrojowy byłby kościół. Musimy pamiętać też o tym, że temperatury, które mamy w kościołach w okresie od października do kwietnia, niemal wykluczają możliwość koncertowania w świątyniach. Nasze instrumenty są dużo bardziej wrażliwe na wszelkie tego typu okoliczności. Temperatura, wilgotność często determinują możliwość występu. A i dla nas samych jest to wysoce niekomfortowe, kiedy nie jesteśmy w stanie rozgrzać rąk, a co dopiero opanować instrument. Gramy na strunach jelitowych, które są wielokrotnie bardziej wrażliwe na temperaturę, wszelkie podmuchy, czy zmiany wilgotności. Jednakże kiedy gramy w pięknej barokowej świątyni często musimy pogodzić się z warunkami i zagrać jak najlepiej. Cykl „Kultura Wieków Dawnych” jest wspaniałym przedsięwzięciem. Melomani mają możliwość posłuchać, obejrzeć w przypadku tancerzy, artystów, na których koncerty musieliby przejechać pół Polski, a tak w ciągu kilku dni, na przestrzeni kilku lat mogli obcować z genialną muzyką minionych wieków w wykonaniu wspaniałych artystów. Krosno nie ma takich możliwości jak inne wielkie miasta, nie ma tu takich możliwości, jakie ma stolica, nie dzieje się aż tyle i niestety gwiazdy najwyższego światowego formatu raczej nieczęsto odwiedzają sale inne niż te największe, najbardziej znane, dlatego istnienie tego cyklu i jego kontynuacja wydaje mi się niezwykle istotna. Tzw. zaplecze macie Państwo fantastyczne w Krośnie. Regionalne Centrum Kultur Pogranicza jest nowoczesnym, doskonale zaprojektowanym obiektem, to jest miejsce, do którego chętnie wracamy. Historia Krosna zapiera dech w piersiach, warto pamiętać o niej i mówić o niej poprzez kulturę – muzykę. Bardzo ważny jest też aspekt edukacyjny, to wszystko, co robimy, musi być kontynuowane. Dlatego historia zajmuje tak ważne miejsce w edukacji, my mówimy o niej dźwiękami. Warto sięgać do tego, co było kiedyś, bo jest to piękne. To nas wzbogaca.

Z Panem Tomaszem Fryczem – wiolonczelistą i kierownikiem artystycznym zespołu Musicalia rozmawiała Zofia Stopińska 18 lutego 2018 roku w Krośnie.

Zespół Musicalia wystąpił w składzie:
Judyta Tupczyńska - skrzypce solo
I skrzypce: Ludmiła Piestrak, Magdalena Kuźmińska, Beata Kozyra
II skrzypce: Ewa Chmielewska, Małgorzata Góraj
altówka – Małgorzata Feldgebel
cello – Tomasz Frycz
bas – Grzegorz Zimak
chittarone - Anton Birula
klawesyn – Patrycja Domagalska - Kałuża

Moje skrzypce posiadają także prawdziwą duszę

        Zofia Stopińska: Pani Judyta Tupczyńska jest artystką grającą na skrzypcach barokowych, ale nie tylko muzyka dawna Panią interesowała, bo ukończyła Pani studia i zdobyła dyplom z wyróżnieniem na Wydziale Kompozycji, Dyrygentury i Teorii Muzyki w Akademii Muzycznej w Warszawie.

        Judyta Tupczyńska: Tak, różne nurty muzyki w mojej działalności artystycznej się uzupełniają, ponieważ faktycznie pierwsze moje studia to była teoria muzyki, bo teoretyczna strona muzyki oraz historia muzyki i sposób, w jaki dzieła były komponowane, zawsze mnie fascynowały – stąd wybór tego kierunku, ale jednocześnie przez cały czas grałam na skrzypcach, a później moje zainteresowania dawnymi epokami zadecydowały o tym, że poszłam w stronę wykonawstwa muzyki dawnej i to nie tylko na skrzypcach barokowych, ale też na wcześniejszych instrumentach – na przykład fidelach średniowiecznych i skrzypcach renesansowych. Muszę powiedzieć, że te różne spojrzenia na muzykę tylko mi pomagają, bo jeżeli trzeba pracować nad utworem, to świadomość znajomości zasad, według których był komponowany, kontekstu, w jakim się pojawił, wpływają na wykonanie – jest to zupełnie innego rodzaju gra.

        Dawne instrumenty nie tylko często różnią się wyglądem od współczesnych, ale także mają swoje tajemnice, które trzeba poznać i trochę czasu pewnie to zajmuje.

        Studia na skrzypcach barokowych także rozpoczęłam w Warszawie w Międzywydziałowym Studium Muzyki Dawnej, które prowadziła wówczas pani Agata Sapiecha. Wkrótce rozpoczęłam równolegle studia w Niemczech u Simona Standage, a po otrzymaniu dyplomu zdecydowałam się pojechać na studia do Bazylei w Szwajcarii, gdzie jest najstarsza i najsłynniejsza Szkoła Muzyki Dawnej – Schola Cantorum Basiliensis i tam studiowałam u Chiary Banchini. Ta edukacja trwała dosyć długo, ale to jest konieczne, żeby zgłębić tajniki tego instrumentu – zarówno od strony technicznej, wykonawstwa, bo jest ono zupełnie odmienne od gry na instrumentach współczesnych – inna technika wydobycia dźwięku, a poza tym trzeba było także poznać różnorodny repertuar i różnorodność stylistyczną, bo w baroku nie było jednego stylu, a wiele różnych stylów, które trzeba w odmienny sposób również wykonywać i wiele lat trzeba poświęcić na to, żeby rzeczywiście się poruszać swobodnie w tej materii.

         Opanowała Pani te wszystkie tajniki, ale wiadomo, że dla muzyków nauka nigdy się nie kończy.

         To prawda, cały czas odkrywam nowych kompozytorów, różne nowe aspekty, a także pojawiają się nowe pomysły na wykonanie tych samych utworów, które już kiedyś się grało. Najlepszym przykładem są „Cztery pory roku”, które mamy dzisiaj w programie. Trzeci raz gramy z zespołem „MUSICALIA” ten cykl i za każdym razem coś innego odkrywamy – ta muzyka po prostu jest żywa, pomimo, że powstała ponad 300 lat temu – każdy może w niej odkryć coś za każdym razem.

        W działalności koncertowej najczęściej występuje Pani z zespołami kameralnymi.

        Najbardziej interesuje mnie gra solistyczna i kameralna, chociaż nie unikam także gry w orkiestrze, ale jeżeli mam wybór, wolę grę, podczas której jest się odpowiedzialnym za to, co się kreuje i można mieć większy wpływ na to, co się dzieje w zespole czy na ostateczny kształt wykonywanego utworu.

       Dobrzy muzycy grający muzykę dawną zwykle nie są związani z jednym tylko zespołem, a często są zapraszani do wykonywania konkretnych koncertów.

        To jest specyfika naszego zawodu, ponieważ mało jest zespołów, które zatrudniają na etat. W Polsce znam tylko jeden i to nas zmusza do ciągłego poszukiwania nowych możliwości i współpracujemy z różnymi zespołami, a często się zdarza, że te same osoby pojawiają się w różnych zespołach. To także jest dla nas dużą wartością, ponieważ spotykamy się w różnych składach, dobrze znamy środowisko muzyków barokowych w Polsce, ciągle także odwiedzamy różne ciekawe miejsca – między innymi Krosno. Chwalę sobie, że mam możliwość poznać dużo różnych miejsc, różnych ośrodków muzycznych w Polsce. Przedwczoraj grałam koncert w Kaliszu i często tak jest, że dosyć szybko trzeba zmieniać miejsca, ale gdybym uprawiała inny zawód, nie byłoby możliwości poznawania tak wielu ludzi i różnych miejsc.

        Tym razem gra Pani z zespołem MUSICALIA, ale proszę wymienić zespoły, z którymi najczęściej Pani występuje.

        Z polskich zespołów najczęściej gram z zespołami: Il Tempo, którym kieruje pani Agata Sapiecha, zespół Concerto Polacco czy Arte dei Suonatori. Występowałam również z zespołami zagranicznymi – na przykład: Brevis Consort – świetny zespół z Wilna, Academia Montis Regalis – to z kolei zespół włoski oraz Les Ambassadeurs – tworzony przede wszystkim przez Francuzów, ale grają w nim także muzycy z całej Europy.

        Zgodzi się Pani z moim stwierdzeniem, że jest duże zainteresowanie muzyką sprzed wieków, a epoką baroku w szczególności.

        Tak, to zainteresowanie zaczęło się pół wieku temu i coraz bardziej wzrasta. W Europie Zachodniej wykonywanie muzyki na instrumentach autentycznych jest bardzo powszechne. Wiadomo, że wykonania utworów Bacha, Haendla, Vivaldiego wiążą się z instrumentami dawnymi. W Polsce coraz częściej także tak jest, ale cały czas wykonują je przeważnie muzycy grający na instrumentach współczesnych. Rośnie jednak świadomość, że muzykę dawną trzeba wykonywać w trochę inny sposób, brać pod uwagę intencje kompozytora i intencje epoki, w której te utwory powstały. Coraz więcej jest kierunków instrumentów dawnych na akademiach muzycznych. Ja także zajmuję się pracą pedagogiczną – uczę gry na skrzypcach barokowych w Akademii Muzycznej w Łodzi, gdzie mamy kilka klas instrumentów dawnych i coraz to więcej młodzieży kształci się w tym kierunku.

        Ciągle także powiększa się repertuar koncertowy, chociaż utworów mało znanych albo nieznanych jest bardzo dużo.

        Tak, wszyscy interesują się muzyką Bacha, Vivaldiego, Haendla, a jeżeli chodzi o muzykę skrzypcową, to Heinrich Franz Biber jest kompozytorem, po którego utwory często się sięga, natomiast jest wiele takich obszarów, które pozostają właściwie nieznane – na przykład w Polsce takim obszarem jest muzyka francuska, która wykonywana jest bardzo rzadko – może dlatego, że wymagają te utwory znajomości specjalnych technik gry, bo to jest jakby zupełnie inny świat. Wydaje mi się, że w Polsce większą popularnością cieszy się dawna, emocjonalna muzyka włoska czy niemiecka. Dzieła Bacha czy Telemanna są nam bliższe niż utwory wczesnego baroku i muzyka francuska. Wspólnie z kolegami staramy się to zmieniać i często proponujemy podczas koncertów także te mało znane utwory.

        Nasze rodzime utwory też nie są dobrze znane nawet polskiej publiczności.

        Mamy prawdziwe perełki z muzyki polskiej, a „złotym wiekiem” jest wiek XVI. Powstawało wówczas dużo utworów wokalnych, wielogłosowych, ale można je także grać na instrumentach, natomiast w XVII wieku polska muzyka była pod wpływem muzyki włoskiej, stąd utwory polskich twórców tego okresu są w stylu włoskim, ale mamy tak świetnych kompozytorów, jak chociażby Mikołaj Zieleński – kompozytor z początku XVII wieku, który śmiało mógł konkurować z kompozytorami weneckimi, takimi jak Claudio Monteverdi czy Giovanni Gabrieli. Utwory Zieleńskiego są przepiękne i wymagają dużej obsady wykonawców. Jest też muzyka Adama Jarzębskiego i jego zbiór Canzoni concerti – zawierający 27 utworów instrumentalnych. Pojawiają się także pojedyncze utwory instrumentalne, ale większość utworów z polskich zbiorów z tego okresu to utwory wokalne albo wokalno-instrumentalne, wymagające dużych zespołów.

        Gra Pani na kopii barokowych skrzypiec?

        Ten instrument jest oryginalnym instrumentem niemieckim z XVIII wieku. Mam wielkie szczęście, że taki instrument „wpadł mi w ręce” i bardzo mnie inspiruje do szukania nowych możliwości dźwiękowych. Jestem szczęśliwa, że mogę grać muzykę barokową na instrumencie, który pamięta te czasy. Czuwam nad nim, bo moje skrzypce posiadają oprócz duszy – czyli małego drewnianego kołeczka w środku, posiadają także prawdziwą duszę.

        Przed Panią mnóstwo planów koncertowych.

        Tak, dotyczą one przede wszystkim muzyki solowej i kameralnej. Jest wiele projektów, które mnie czekają w 2018 roku.


Z Panią Judytą Tupczyńską grającą na skrzypcach barokowych rozmawiała Zofia Stopińska 18 lutego 2018 roku w Krośnie.

Jak narodziła się KULTURA WIEKÓW DAWNYCH w Krośnie

        Na tegoroczną – szóstą już odsłonę cyklu „Kultura Wieków Dawnych”, organizowanego przez Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, złożyły się: spektakl baletowy „Szachy” wg Jana Kochanowskiego w wykonaniu wspaniałego Baletu Dworskiego „Cracovia Danza”, który odbył się 16 lutego, dwa dni później publiczność krośnieńska entuzjastycznie przyjęła koncert, który wypełniły „Cztery Pory Roku” A. Vivaldiego, wykonane przez wyśmienity Zespół Muzyki Dawnej „Musicalia” i dwie Lekcje o muzyce – „Brzmienie starych strun” (20 lutego) i „Zakamarki renesansu” (21 lutego), przeznaczone dla młodzieży szkół podstawowych. Po koncercie Zespołu „Musicalia” mogłam porozmawiać z artystami, wśród których była znakomita klawesynistka urodzona na Podkarpaciu – Pani Patrycja Domagalska-Kałuża, która parę lat temu pomyślała o przybliżeniu muzyki minionych epok mieszkańcom Krosna i dlatego moją pierwszą rozmówczynią jest ta Artystka.

        Zofia Stopińska: Myślę, że po raz pierwszy w Krośnie zabrzmiało dzieło Vivaldiego na instrumentach historycznych, a słuchająca z zainteresowaniem publiczność inspirowała Was od pierwszego do ostatniego taktu?

        Patrycja Domagalska-Kałuża: Tak, zgadza się. Zastanawiając się nad tegorocznym koncertem w ramach Kultury Wieków Dawnych pomyślałam, że należy odwołać się do roku 2018, w którym wypada 340 rocznica śmierci Antonio Vivaldiego. Jest więc okazja, aby zagrać jedno z jego największych dzieł „Cztery pory roku”(„Le quattro stagioni”). Dla większości melomanów dzieło z pewnością znane, ale tutaj w Krośnie zabrzmiało w całości pierwszy raz na instrumentach historycznych. Te 4 koncerty solowe, wypełnione bogatą retoryką barokową, są doskonałym przykładem muzyki ilustracyjnej, co sprawia, że są przede wszystkim przystępne w odbiorze. Dodatkowo przed każdą częścią cyklu został odczytany sonet, gdyż te utwory powstały na podstawie anonimowych sonetów (możliwe, że autorem był sam Vivaldi). W partyturze zaznaczono, które fragmenty sonetów ilustrowane są muzycznie. Publiczność ciepło przyjęła zarówno zespół, jak i muzykę, a to dla mnie najważniejsze.

        Jak narodziła się ”Kultura Wieków Dawnych” w Krośnie?

        Po ukończeniu studiów w Holandii i powrocie do Polski jednym z moich marzeń było stworzenie oferty kulturalnej, która ukazywałaby w ciekawy sposób dawną kulturę, nie tylko muzykę, ale i taniec, który jest z nią związany, a także architekturę i malarstwo. Chciałam, aby młodzież wyszła poza szkołę i podstawę programową, aby uczestniczyła w warsztatach i lekcjach artystyczno-edukacyjnych, bo najważniejsze jest doświadczenie, a nie tylko teoria. Oczywiście chciałam także pokazać, że muzyka klasyczna też jest interesująca i ma wiele odcieni. Dyrektor RCKP w Krośnie pani Dorota Cząstka także entuzjastycznie przyjęła nową propozycje i wspólnie zastanawiamy się nad jej całokształtem. Gdyby nie pani dyrektor i pracownicy RCKP nie dałabym rady stworzyć takiej imprezy. Współorganizatorem merytorycznym jest Fundacja Krośnieńska im. Ignacego Paderewskiego

        Wydarzenia kolejnych edycji skierowane są do szerokiego grona publiczności i mają także cele edukacyjne.

        Edukacja to cel nadrzędny imprezy. Nie chcieliśmy stworzyć kolejnego festiwalu muzyki dawnej. Dzięki takiej formule dzieci, młodzież mają okazję zapoznać się z dawnym instrumentarium: klawesyn, viola da gamba, gemshorny, renesansowe flety podłużne, flet traverso, wiolonczela i skrzypce barokowe, lutnia i teorba. Uczestniczą także w warsztatach tańców narodowych i dawnych.

        Warto przypomnieć koncerty i ich wykonawców oraz tematy spotkań z młodzieżą podczas poprzednich edycji.

        Każda edycja podyktowana była jakąś rocznicą, jubileuszem albo związana z konkretnym dworem, królem. Pierwsza edycja przypadła na jesień 2011 roku i ukazywała dwór francuski króla Ludwika XIV. Powołana przez mnie Karpacka Orkiestra Barokowa wspólnie z baletem dworskim Cracovia Danza wykonała wspaniałe widowisko taneczno-muzyczne „Z dworu Ludwika XIV”. Podczas kolejnych edycji mieliśmy rokoko i styl galant w muzyce, były lekcje o sztuce zawierające wspaniałe przykłady architektury, a także koncert kameralny z utworami C. Ph. E. Bacha i F. Couperina. Rok 2015 był okazją do uczczenia 330 rocznicy urodzin J. S. Bacha. Z tej okazji zaproszeni muzycy związani z nurtem wykonawstwa historycznego w Polsce przepięknie wykonali 2 kantaty Bacha: „Non sa che sia dolore” BWV 209 i „Ich habe genug” BWV 82a. Lekcja artystyczno-edukacyjna: „Dźwięki i obrazy epoki J. S. Bacha” nawiązywała do sylwetki wielkiego kompozytora wykorzystując wiele z jego utworów, np. arie i tańce z Notatnika dla Anny Magdaleny Bach. W tej edycji wystąpiła ponownie Karpacka Orkiestra Barokowa i balet dworski Cracovia Danza w przedstawieniu mojego scenariusza: „Mistrz i Uczeń”. W widowisku wykorzystałam muzykę J. S. Bacha, a choreografię ułożyła pani Romana Agnel. W kolejnej edycji zespół Filatura di Musica przeniósł nas do muzyki renesansu i wczesnego baroku, wykonując dzieła polskich kompozytorów: Wacława z Szamotuł, Mikołaja Gomułki i Adama Jarzębskiego na tle muzyki europejskiej, głównie Girolamo Frescobaldiego. W tej edycji punkt ciężkości stanowiła moda renesansu, a podczas jednej z lekcji artystyczno-edukacyjnych wystąpił teatr Nomina Rosae ze spektaklem „Płoche miłości Stańczyka, czyli zabawne opowieści o perypetiach słynnego błazna”. Rok 2017 był rokiem Telemanna i z tej okazji my również chcieliśmy uczcić tego kompozytora. Ponowne zespół Filatura di Musica wystąpił ze wspaniałym programem: „Telemann między sacrum a profanum”, który prezentował kantaty sakralne ale także mało grywane utwory jak Trio F-dur TWV 42:F3 ze zbioru Essercizzi musici na flet podłużny, violę da gamba i basso continuo czy Kwartet d-moll TWV 42:d1 ze zbioru Tafelmusik na flet podłużny, dwa flety traverso i basso continuo. Zaproszenie do udziału w spektaklu przyjął balet dworski Sotto le Stelle i wspólnie z zespołem wykonał widowisko taneczno-muzyczne: „Serce nie sługa”, bazujące na muzyce Telemanna, oparte na moim scenariuszu i choreografii Katarzyny Borstyn. Lekcje artystyczno-edukacyjne związane były z dawnym savoir-vivre, młodzi uczyli się witać, spacerować, poruszać.

        Nasza rozmowa jest okazją do przedstawienia Pani sylwetki w „Klasyce na Podkarpaciu”, bo pochodzi Pani z tego pięknego zakątka i tutaj rozpoczęła się Pani przygoda z muzyką. Wszystko zaczęło się chyba od lekcji gry na fortepianie?

        Dobrze to Pani powiedziała, bo faktycznie były to lekcje gry na fortepianie. Rodzice widząc moje zainteresowanie instrumentem i muzyką, zapisali mnie do Ogniska Muzycznego, później prywatnej szkoły umuzykalniającej Pro Musica. Dalej w przyspieszonym trybie skończyłam Szkołę Muzyczną I stopnia, aby rozpocząć naukę w krośnieńskim Liceum Muzycznym. Tu miałam szczęście pracować z panią Dorotą Skibicką, wspaniałym człowiekiem i pedagogiem, która wykształciła i nadal kształci wielu znakomitych pianistów. Pani Dorocie zawdzięczam przede wszystkim to, że umiała słuchać i poprowadzić mnie jako młodą osobę i że była szczera mówiąc, iż obrana droga nie będzie łatwa. Praca pedagoga to nie tylko lekcje, to przede wszystkim szczere rozmowy, próba poznania i dotarcia do każdego ucznia.

        Kiedy zafascynował Panią klawesyn i jak przebiegała Pani edukacja na tym instrumencie? Studiowała Pani w Polsce i za granicą.

        Tak, studiowałam najpierw w Akademii Muzycznej w Łodzi, a później w Królewskim Konserwatorium w Hadze. Z perspektywy czasu wiem, że klawesyn jest mi znacznie bliższy osobowościowo. Uwielbiam kameralistykę, a praca klawesynisty to przede wszystkim granie z innymi muzykami i w orkiestrze, improwizacja basso continuo, współdziałanie i współreagowanie na muzykę. Kiedy pierwszy raz wyjechałam na kurs do Wilanowa i usłyszałam wspaniałych artystów, wtedy większość z nich była zapraszana z zagranicy, postanowiłam, że kiedyś też będę tak grała. Ówczesne realia nie za bardzo pozwalały na rozwój w naszym kraju. Nie było jeszcze instrumentów dawnych na akademii, a klawesyn niestety uważano priorytetowo za instrument wirtuozowski. Nie przeczę, że tak jest, ale jak podkreślam, chciałam grać basso continuo i muzykę kameralną. Kiedy dostałam się do Królewskiego Konserwatorium w Hadze, jednego z najlepszych ośrodków akademickich związanych z muzyką dawną, byłam bardzo szczęśliwa. To właśnie tam zetknęłam się ze wspaniałymi artystami, bo wszyscy pedagodzy prowadzili intensywną działalność artystyczną. Być może dlatego potrafili zafascynować klawesynem, improwizacją, muzyką dawną. Początkowo uczyłam się u Patricka Ayrtona, później Fabio Bonizzoniego. Miałam także lekcje z legendarnym Tonem Koopmanem. Moim największym osiągnięciem było zaproszenie, po kursie orkiestrowym, który stanowił przesłuchania, do European Union Baroque Orchestra. Jak się okazało, byłam jedyną polską klawesynistką w składzie tej orkiestry na przestrzeni jej działalności. Grałam tam pod czujnym okiem charyzmatycznego Larsa Ulrika Mortensena, Tona Koopmana i Christiny Pluhar. Było to największe moje doświadczenie w orkiestrze barokowej. Przez pół roku koncertowaliśmy po Europie: Niemcy, Belgia, Francja, Luxemburg, Malta, Słowacja, Portugalia, Serbia, Macedonia, Anglia, goszcząc na renomowanych festiwalach i salach koncertowych.
        Wracając do edukacji; miałam także to szczęście, aby dostawać stypendia. Dzięki nim wzięłam udział w mistrzowskich kursach w Norwegii, Austrii i Niemczech. Tam pracowałam pod okiem wybitnych klawesynistów: Ketila Haugsanda, Roberta Hilla, Jespera de Christensena. Odbyłam także staż klawesynowy w Academie de Villecroze we Francji w klasie Huguette Dreyfus, a także kurs w Abbaye de Royaumont we Francji, gdzie pracowałam nad repertuarem kantat francuskich z Blandine Rannou i Gerardem de Lesne. Wszystkie te spotkania wiele mnie nauczyły i dały bardzo duże doświadczenie, które wykorzystuję dzisiaj w mojej pracy artystycznej.

        Podczas studiów miała Pani szczęście pracować pod kierunkiem najwybitniejszych mistrzów. Jak wyglądały te lekcje?

        Tak jak powiedziałam, studiowałam w klasie klawesynu i kameralistyki, najpierw u Patricka Ayrtona, który jest wspaniałym pedagogiem i muzykiem nie tak bardzo rozpoznawalnym na scenie europejskiej, jak mój kolejny wybitny profesor Fabio Bonizzoni, założyciel międzynarodowej orkiestry barokowej La Risonanza. U Fabio byłam także na kursie orkiestrowym w Atelier departemental de musique ancienne w St. Quentin we Francji. Brałam lekcje u Tona Koopmana i Tini Mathot i jeździłam do ich posiadłości na wykłady i audycje klawesynistów. Uczęszczałam na zajęcia moich kolegów, którym akompaniowałam, stąd zetknęłam się z Michaelem Chancem, Jill Feldmann, Ryo Terakado, Eizabeth Wallfisch, Franck de Bruine. Brałam czynny udział w akademickiej orkiestrze barokowej, wystawialiśmy m.in. operę „Euridice” Jacopo Peri w Amuz Augustinus Muziekcentrum w Antwerpii (Belgia) pod kierownictwem artystycznym Christiny Pluhar czy muzykę Händla „This is the Day/Parnasso in festa”, gdzie realizowałam basso continuo na pozytywie na festiwalu Händel Jaar pod dyrekcją Petera van Heyghena. Jednym słowem, uczyłam się od najlepszych.

        Pani osiągnięcia zostały docenione – dwukrotnie była Pani stypendystką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Marszałka Województwa Podkarpackiego.

        W zasadzie trzykrotnie Ministra Kultury w 2006, 2009 i 2016 roku. Ostatnie stypendium było dla mnie wielką nagrodą i uhonorowaniem mojej działalności artystycznej, jak powiedział do nas sam Minister prof. Gliński, są to „stypendia dla najlepszych z najlepszych” Młoda Polska. Dzięki stypendium mogłam sobie pozwolić na zakup koncertowego klawesynu, kopia Pascal/Taskin 1769 z 3 transpozycjami: standardowe 415/440 Hz oraz dodatkowo w 392Hz (obniżony strój do wykonywania muzyki francuskiej). Instrument zbudował Matthias Kramer w Berlinie w 2017 roku.

        Proszę nam przybliżyć Pani dotychczasową działalność artystyczną.

        Podczas studiów w Hadze założyliśmy z kolegą gambistą Mateuszem Kowalskim trio Ensemble Barocum, do którego zaprosiliśmy wspaniałą kanadyjską sopranistkę Stefanie True. Daliśmy szereg koncertów w Holandii i Polsce, jako wtedy jeszcze młodzi muzycy zostaliśmy zaproszeni na fringe Oude Muziek w Utrechcie oraz Muscia Antigua w Barcelonie. Koncertowaliśmy także w Polsce, m.in. na festiwalach w Brzegu (Europa Consociata), Iwoniczu (Ars Musica), Krośnie (Krośnieńska Jesień Muzyczna), Krakowie czy Jaśle. Na projekty autorskie stworzyłam Karpacką Orkiestrę Barokową, która zrzesza moich kolegów muzyków kształcących się w konserwatoriach głównie w Hadze i Brukseli. Wykonywaliśmy m.in. muzykę taneczną do oryginalnych choreografii, a także muzykalia jasnogórskie, w tym Msze B-dur J. Żebrowskiego i Magnificat A. Dankowskiego w ramach programu Instytutu Muzyki i Tańca „Nowe Interpretacje”. Jestem także współzałożycielką zespołu Filatura di Musica, którego jednym z nurtów programowych jest muzyka renesansu. Zespół powstał w 2016 roku, ale grał już na wielu znaczących festiwalach: Forum Musicum we Wrocławiu, Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej w Częstochowie, Barok na Spiszu, Frankofonia 2016. Bardzo cenię sobie projekty orkiestrowe z Capellą Cracoviensis, w 2012 roku miałam przyjemność zagrać operę G. Händla „Ariodante” na Festiwalu Bachowskim w Świdnicy, a w 2013 „Kunst der Fuge” pod dyrekcją Alessandro di Moccia, zaś w 2015 muzykę włoskich kompozytorów wspólnie z zespołem Oltremontano pod dyr. Wim Becu na Kromer Festiwal w Bieczu.
W zeszłym roku podjęłam także współpracę ze świetną polską wiolonczelistką barokową Agnieszką Oszańcą, wspólnie razem wystąpiłyśmy na festiwalu Letnie Koncerty w Świątyniach w Krośnie, a także cyklu koncertowym „Sul Palco de la Risonanza” w Mediolanie i Festiwalu „La Scintilla della Creazione” w Verbanii (Włochy). Grając w European Union Baroque Orchestra w 2010 roku wystąpiłam na wielu znaczących festiwalach w Europie, m.in.: Festival Levocske Babie Leto (Słowacja), York Early Music Festival (Anglia), Malta Arts Festival (Malta), Echter Barok (Luxemburg), Międzynarodowy Festiwal Tansmana (Łódź) i wielu innych.

        Prowadzi Pani także działalność pedagogiczną?

        Obecnie nie uczę klawesynu, ale chciałabym bardzo stworzyć gdzieś taką klasę, aby przekazywać swoją wiedzę, umiejętności i zaszczepić w młodych adeptach sztuki muzycznej pasję do tego instrumentu. Po powrocie do kraju przez kilka lat pracowałam na łódzkiej akademii, gdzie oprócz akompaniamentu wykładałam klawesyn i basso continuo dla instrumentów dawnych. Obecnie pracuję zawodowo jako freelancer.

        Stara się Pani na różne sposoby propagować muzykę dawną na Podkarpaciu.

        Mieszkam teraz na stałe w Warszawie, dlatego nie jest łatwo organizować festiwale i koncerty w tak odległym miejscu. Staram się jednak w miarę możliwości kontynuować projekt Podkarpackiej Letniej Akademii Muzyki, która najpierw odbywała się w Lesku, później w Olszanicy. Podczas akademii daliśmy wspólnie z zespołem szereg koncertów. Jestem pomysłodawcą projektu „Z Kulturą w Bieszczady!” realizując szereg działań edukacyjno-artystycznych w Bieszczadach. Staram się współtworzyć Kulturę Wieków Dawnych, a w tym roku będę odpowiedzialna za koordynację Pasji Janowej, która jesienią po raz pierwszy zabrzmi w Krośnie na instrumentach historycznych. Koncert poprowadzi światowej sławy włoski klawesynista, organista i dyrygent, a mój zaprzyjaźniony były profesor Fabio Bonizzoni. Serdecznie już zapraszam na to wyjątkowe wydarzenie!

Ze znakomitą klawesynistką – Panią Patrycją Domagalską-Kałużą rozmawiała Zofia Stopińska 18 lutego 2018 roku w Krośnie.


Cykl Kultura Wieków Dawnych, który odbył się od 16 do 21 lutego 2018 roku w Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, oraz sylwetki wykonawców przybliżymy w rozmowach z Panią Judytą Tupczyńską – świetną skrzypaczką grającą na skrzypcach barokowych oraz z Panem Tomaszem Fryczem – wyśmienitym wiolonczelistą i szefem artystycznym Zespołu Muzyki Dawnej „Musicalia”.

Scena to jest narkotyk

        Podczas koncertu abonamentowego, który odbył się 9 lutego w Filharmonii Podkarpackiej, w roli dyrygenta wystąpił David Gimenez – mistrz batuty urodzony w Barcelonie, a solistką była Katarzyna Oleś-Blacha - śpiewaczka obdarowana przez naturę pięknym sopranem koloraturowym. Poprosiłam artystkę o spotkanie i umówiłyśmy się 8 lutego po próbie. Ponieważ podczas koncertu królowała muzyka operowa i popisowe arie w pierwszej części, stąd nasza rozmowa rozpoczęła się od omówienia fragmentów przeznaczonych dla sopranu, które zawsze wzbudzają podziw publiczności, ale nie jest to muzyka łatwa dla wykonawców – mam tu na myśli zarówno solistkę, jak i orkiestrę.

        Katarzyna Oleś – Blacha: Zapowiada się przepiękny operowo - symfoniczny koncert wieńczący tegoroczny karnawał artystyczny. Program skomponowany jest niezwykle pięknie, a błyszczeć będzie zarówno sopran, jak i orkiestra. Obok znanych arii – jak aria Musetty „Quando m’en vo” z „La Bohème” Pucciniego czy „E strano” z „Traviaty” Verdiego, znajdą się takie „rodzyneczki”, które przyznaję, że w Polsce śpiewam po raz pierwszy z orkiestrą, mam tu na myśli „La Rondine”, czyli „Jaskółkę” Pucciniego – „Chi il bel sogno di Doretta” to przepiękna, niezwykle emocjonalna aria z pięknie zawieszonym c trzykreślnym i jeśli śpiewaczka chce się pokazać, to jest w tej arii pełne pole do popisu, ale niezbyt często się ją wykonuje. Bardzo się cieszę, że taką propozycję otrzymałam od maestro Davida Gimeneza, który tę arię ku mej radości zamieścił. Jest również w programie jedna z moich ulubionych arii bel canto, którą rozpoczynam spotkanie z rzeszowską publicznością – mam na myśli arię Aminy z opery „Lunatyczka” - „Ah, non credea mirati”, incipit tej arii pełny: „Nie wierzę, że już zwiędłeś piękny kwiecie, tak szybko i niespodziewanie”, w języku włoskim oczywiście, jest zamieszczony na nagrobku Vincenzo Belliniego. To przepiękna, bardzo wzruszająca pierwsza część arii, a druga część jest bardzo popisowa – to piękna cabaletta ze zdobieniami, z wysokimi dźwiękami. Można powiedzieć, że zawiera ona cała szkołę bel canto w pigułce - wszystkie elementy, które w arii bel canto powinny wystąpić, są w tej arii. Wykonam także wspaniałe, bardzo popisowe bolero Eleny „Mercè, dilette amiche” z opery „Nieszpory sycylijskie” Verdiego, w którym też występuje e trzykreślne. W sumie jest bardzo ambitnie i fajerwerkowo, ale także chwilami jest bardzo lirycznie. Po raz pierwszy mam przyjemność pracować pod batutą maestro Davida Gimeneza, ale od początku doskonale się rozumiemy i pracuje się tak, jakbyśmy się dobrze znali. To świetny dyrygent, który bardzo często współpracuje ze śpiewakami, pod jego batutą orkiestra wspaniale akompaniuje śpiewakowi, ale także swoje partie wykonuje z dużą swobodą i pięknym brzmieniem. Robimy wszystko, aby w pełni usatysfakcjonować publiczność.


        Zofia Stopińska: Pochodzi Pani ze Śląska, w rodzinie podobno wszyscy śpiewali, ale Pani przez kilkanaście lat pilnie ćwiczyła na fortepianie, bo marzyła Pani o karierze pianistki.

        To prawda. Wszyscy w rodzinie ojca dysponowali pięknymi głosami i jak to często bywa na przyjęciach rodzinnych na Śląsku, dużo się śpiewało. Pamiętam, jak przeboje operetkowe śpiewał mój dziadek, wujkowie, ciocie i mój ojciec. Moja mama pochodzi ze śląskiej rodziny z niemieckimi korzeniami i panował w niej zwyczaj, że dzieci musiały uczyć się grać na jakimś instrumencie. Kultura muzyczna była bardzo wysoka. W domu było pianino i każda z nas (a miałam dwie siostry), podobnie jak nasza mama, babcia i prababcia, grałyśmy na pianinie. Panowie grali na różnych instrumentach dętych (klarnet, trąbka), ktoś z dalszej rodziny grał na skrzypcach i dlatego wszystkie sporo wiedzy o muzyce wyniosłyśmy z domu rodzinnego. Moje siostry uczyły się w ogniskach muzycznych, a ja jako pierwsza uczęszczałam już do szkoły muzycznej. Talenty muzyczne były w rodzinie od pokoleń. Chcę także powiedzieć, że Śląsk jest miejscem szczególnym - tam jest wielka kultura pracy. Ten region wszystkim kojarzy się z kopalniami. Mój ojciec pracował w kopalni węgla kamiennego, a wcześniej ukończył AGH i posiadał tytuł zawodowy magister inżynier. W rodzinie, oprócz górnictwa, było zamiłowanie do pracy, uczciwość, dużo pokory – to są cechy nie do przecenienia w dzisiejszych czasach. To jest bardzo ważne, bo wszyscy wielcy artyści, których spotkałam, byli ludźmi bardzo pracowitymi i skromnymi, podchodzącymi do siebie z dużym dystansem, rozwagą, roztropnością i uporem - takie cechy w zawodzie muzyka są bardzo istotne.
        Ja przez wiele lat ślęczałam nad klawiaturą i widziałam siebie na estradzie jako artystkę koncertującą. Dosyć szybko zweryfikowałam te swoje marzenia. Spojrzałam realnie (na ile realnie może spojrzeć 18-latka) i stwierdziłam, że drugą Marthą Argerich nie zostanę, a marzyłam o tak wielkiej karierze i po namyśle postanowiłam nadal mieć kontakt z muzyką, realizować marzenia i wtedy pomyślałam o śpiewie, bo wiele osób zwracało uwagę na mój głos i mówiło, że należy go kształcić.
        Udałam się do mojego, obecnie już nie żyjącego, prof. Wojciecha Jana Śmietany (pochodzącego z Przemyśla), który poradził mi, abym zdawała do Akademii Muzycznej w Krakowie na Wydział Wokalny. Tak też zrobiłam. Myślałam, że w dziedzinie śpiewu jestem amatorką, ale jednak gruntowna edukacja muzyczna przyniosła efekty i po egzaminie znalazłam się na pierwszym miejscu. Okazało się, że także z natury było w moim głosie dużo dobrego i bardzo szybko robiłam duże postępy. Będąc jeszcze na studiach, śpiewałam w profesjonalnych teatrach. Obdarzona jestem wysokim głosem o predyspozycji wyraźnie koloraturowej, zaczynałam od partii Królowej Nocy, a że sprawdziłam się już na pierwszych spektaklach, przychodziły kolejne propozycje i tak rozpoczęła się moja zawodowa przygoda ze śpiewem.

        Wracając jeszcze do studiów – przez cały czas była Pani w klasie prof. Wojciecha Jana Śmietany?

        Tak i chcę przytoczyć pewną anegdotę dotyczącą pierwszych zajęć z Mistrzem. Na początku pierwszej lekcji powiedziałam: Panie Profesorze, ja mogę śpiewać pieśni, muzykę dawną, współczesną, ale bardzo proszę nie operę, bo to nie w moim stylu – na spektaklach wychodzą wielkie panie, śpiewają z wielką wibracją i ta muzyka nie jest wcale wyrafinowana (śmiech).

        Pewnie Profesor był co najmniej zaskoczony.

        Proszę sobie wyobrazić, że zupełnie spokojnie to przyjął i powiedział: „Niunia, musisz najpierw poznać muzykę operową...”. Na szczęście życie szybko zrewidowało ten mój pogląd i do dzisiaj wspominam z humorem ten moment i pamiętam uśmiech Profesora.
Naukę śpiewu rozpoczęłam od pieśni i muzyki barokowej, ale mój głos predystynowany był do śpiewu operowego.

        Wkrótce naprawdę zakochała się Pani w operze.

        Tak, opera bardzo mnie zainteresowała, bo jest ona syntezą wielu sztuk: muzyki, plastyki, teatru... Zaczęłam z uwielbieniem podchodzić do instrumentu, jakim jest głos.To jest niezwykle czarowny świat, chociaż jest dużo ludzi, a nawet muzyków, którzy podchodzą do opery tak, jak ja na pierwszych zajęciach u prof. Śmietany, ale to szybko jest rewidowane w momencie, kiedy ktoś przyjdzie na dobry spektakl. Wtedy prawie każdy ulega urokowi opery – nie chciałabym wymieniać wielu tytułów, ale jednak przeżycia, jakie towarzyszą podczas na przykład „Traviaty”, którą ze wspaniałymi partnerami wykonywałam w miniony weekend – pan Andrzej Lampert kreował Alfreda i Giorgio Germonta - Adam Szerszeń, dyrygował maestro Tomasz Tokarczyk i były wielkie przeżycia, wielkie emocje i wiele osób naprawdę płakało w trzecim akcie, a my razem z nimi... Jest coś magicznego, zarówno w tym librettcie, jak i w muzyce, że po prostu przeżywamy katharsis – mamy taki moment, że możemy stanąć i zapłakać.

         Nie widzicie publiczności, ale łzy publiczności w takich wzruszających momentach czujecie.

        Oczywiście, że czujemy wzruszenie i łzy publiczności, a najbardziej rzewnymi operami są „Cyganeria” i „Traviata”. Jeszcze raz podkreślę, że ostatni akt „Traviaty” jest tak napisany, że trudno być obojętnym. W ubiegły piątek słyszałam, po prostu słyszałam, jak publiczność płacze. Niedawno po spektaklu moja przyjaciółka powiedziała mi: „Jak usłyszałam i zobaczyłam wasze dialogi, poczułam się tak, jakbym rozmawiała ze swoimi pacjentami, bo podobne słowa padają w szpitalnych salach przy łóżku pacjenta. Dlatego tak strasznie się rozpłakałam, że nie mogłam się uspokoić i siedząca obok starsza pani pogładziła mnie po ręce ze zrozumieniem”.
Jeśli pomyślimy, że te opery powstały 200 czasami 300 lat temu, ale tematy w nich poruszane są cały czas aktualne i nieważne, czy mamy reżyserię współczesną, czasami nawet szaloną wręcz. Jestem w stanie zaakceptować nawet bardzo kontrowersyjne pomysły, jeżeli one mają uzasadnienie – ale nie takie, które są napisane i trzeba je przeczytać, tylko takie, które widać ze sceny. Natomiast szanuję to, że publiczność w Polsce, w moim odczuciu, preferuje jednak spektakle tradycyjne, w konwencji czasów, w których dzieło powstało. Na różnych kanałach telewizyjnych można oglądać wiele świetnych, tradycyjnych realizacji spektakli operowych i publiczność, która przychodzi na przykład na „Normę” czy „Annę Bolenę”, jestem przekonana, że życzy sobie zobaczyć czarną suknię z płaskim gorsetem i charakterystyczne nakrycie głowy. W operze mamy spotkanie wielu sztuk i jestem przekonana, że tak jak miało to miejsce w „Normie”, tak i w „Annie Bolenie” , pani Maria Balcerek wyczaruje nam, jak zawsze, kostiumy na miarę światowego wydarzenia. Tak samo będzie z reżyserią i stroną muzyczną, ponieważ mamy w Krakowie tak wybitnego dyrygenta operowego, jak maestro Tomasz Tokarczyk. To jeszcze młody człowiek, ale niezwykle utalentowany i ma tę „iskrę bożą” - to, co odróżnia bardzo dobrego fachowca od artysty. W nadzwyczajny sposób prowadzi orkiestrę i pod jego batutą świetnie wszystko brzmi.
        Chcę także powiedzieć parę słów na temat naszego koncertu w Filharmonii Podkarpackiej. Jestem trochę „zdeprawowana” przez mojego przyjaciela Tomasza, bo jestem przyzwyczajona, że wszystko jest piękne, naturalne. Nie znałam maestro Davida Gimeneza i trochę się bałam, jak to będzie. Wiedziałam, że często dyryguje koncertami, podczas których występuje José Carreras i wielu światowej sławy śpiewaków, ale byłam pełna obaw. Okazało się, że mamy absolutnie do czynienia ze światowej klasy dyrygentem, bardzo wrażliwym i świetnym technicznie. Dużo jeżdżę za granicę, aby posłuchać różnych koncertów i spektakli, aby być „na czasie” jeśli chodzi o sposób wykonawczy, bo ta „moda wykonawcza” też się zmienia – inaczej śpiewało się 30 czy 20 lat temu niż teraz i trzeba w tym wszystkim być au courant, zwłaszcza jeśli uczy się młodzież. Trzeba ich uczyć tak, żeby mogli występować na światowych scenach.

        Polscy śpiewacy czy instrumentaliści chyba nie odbiegają od poziomem od zagranicznych wykonawców.

        To prawda, my naprawdę nie mamy się czego wstydzić. W tej chwili poziom w polskich filharmoniach i w operach jest bardzo wysoki - to jest światowy poziom. Nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów, jeśli chodzi o te rodzaje sztuki, jesteśmy w centrum Europy. Moje słowa nie wynikają z braku skromności, bo mam na myśli znakomitych kolegów śpiewaków, muzyków orkiestrowych, kompozytorów etc. etc. etc.
Podobnie jest z pozostałymi dziedzinami sztuk. Sztuka jest naszym najlepszym towarem eksportowym. Cieszmy się z tego i mówmy o tym głośno, bo jest się czym chwalić.

        Kojarzona jest Pani z Operą Krakowską, chociaż występuje Pani także w Polsce i za granicą. Często zmienia Pani strefy czasowe i klimat .

        Oczywiście, że tak. Zawód muzyka jest zawodem wędrownym i to, co się wydaje tak bardzo piękne, jest naprawdę także bardzo trudne. Szczególnie, kiedy ma się rodzinę, dzieci. Mam syna i powiem szczerze, że niechętnie pakuję walizkę na dłuższy czas. Krótkie wyjazdy nie mają takiego znaczenia, ale jak trzeba wyjechać gdzieś dalej, na dłużej, to jest to trudne. Poza tym mam jeszcze sporo dzieci w postaci moich studentów i jak ich opuszczam na tydzień lub dwa, to także jest mi ciężko, bo kocham uczyć. Uważam, że to jest piękne – uczyć kogoś śpiewać i bardzo mi zależy na tym, żeby wszystko toczyło się w stałym rytmie, aby dać moim studentom możliwość świetnego startu. Nie mam żadnych tajemnic zawodowych przed moimi studentami. Wszystko, czego się nauczyłam w czasie studiów oraz pracując, bo chociaż uważam się za młodą artystkę, to przez kilkanaście lat spędzonych na scenie przybyło mi sporo doświadczeń, które staram się przekazać młodzieży, dlatego długie i dalekie wyjazdy świadomie ograniczyłam, ponieważ nie da się robić dobrze wszystkiego. Można zrobić dużo rzeczy byle jak, ale chcąc solidnie wykonywać obowiązki, których się podjęliśmy – trzeba dokonywać w życiu wyborów.
        Muszę się przyznać, że jest mi przykro, kiedy bardzo często rozmawiając ze mną dziennikarze pytają: „Dlaczego śpiewa pani w Polsce? Taki świetny głos powinien rozbrzmiewać za granicą...”. Uważam, że nie powinniśmy w ten sposób nawet mówić, bo takie myślenie świadczy o kompleksach. „Jak ona nie śpiewa w Europie Zachodniej i w Ameryce, to ona nie jest taką wielką śpiewaczką”. Nie można nikogo oceniać w tych kategoriach, bo w Polsce mamy także bardzo wysoki poziom w Filharmoniach i Teatrach Operowych, i zamiast cieszyć się z tego, że dobrzy śpiewacy i instrumentaliści zostają - nie potrafimy tego docenić, tylko uważamy iż widocznie nie są aż tacy dobrzy, skoro nie wyjechali.
        Aby zrobić światową karierę, trzeba być pierwszorzędnym artystą, fantastycznym muzykiem, ale trzeba także całkowicie się tej karierze poświęcić, a prawie zawsze odbywa się to kosztem życia rodzinnego. Są przypadki, kiedy udaje się to pogodzić, natomiast uważam, że nie da się pogodzić kariery artystycznej z życiem rodzinnym i stałą pracą pedagogiczną (mam na myśli etatową pracę w akademii muzycznej). Owszem, możemy mieć podopiecznych dorosłych śpiewaków bądź uczyć czasami na kursach, natomiast stała praca nie wchodzi w rachubę i pewnych wyborów trzeba dokonać. Ja wybrałam i jestem ze swoich wyborów bardzo zadowolona.

        Przed nami leży płyta, na której utrwalony został efekt wspólnej pracy Pani i uczennicy.

        Ja takich wybitnych absolwentów, jak pani Monika Korybalska, która w tej chwili jest w przededniu premiery opery „Cosi fan tutte” w Operze na Zamku w Szczecinie, mam wielu i uważam, że są oni prawie moimi dziećmi. Mój Profesor zawsze mówił: „...bo ty jesteś moim muzycznym dzieckiem, a wnuczką prof. Włodzimierza Kaczmara...”. Profesor Śmietana był na spektaklu, kiedy śpiewałam z Moniką w „Strasznym Dworze”. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie po spektaklu i Profesor powiewdział: „Mam zdjęcie z moim dzieckiem i z wnuczką”. To było bardzo piękne i bardzo wzruszające, bo rzadko się zdarza, że staję na scenie ze swoim absolwentem i razem muzykujemy.
Mam nadzieję, że jeśli trafi do Państwa rąk płyta „Per Due Donne”, to na pewno ten „wspólny mianownik brzmienia” i naszą wspólną drogę usłyszą Państwo na płycie – spoistość, wspólne myślenie, które sprawia, że stajemy się jednym organizmem. Osiągnięcie takiego efektu jest trudne do przecenienie i ogromnie się cieszę, że udało się tak ambitny projekt z Orkiestrą Opery Krakowskiej pod dyrekcją maestro Tomasza Tokarczyka zrealizować.

        Kilka razy słuchałam tej płyty, ostatnio wczoraj i będę jej jeszcze wiele razy słuchać, bo są na niej zamieszczone świetne duety zestawione w sposób mistrzowski – myślę, że długo zastanawiali się Państwo w gronie realizatorów i wykonawców, w jakiej kolejności mają te utwory pojawić się na krążku.

        To prawda, nagrania trwały dość długo, ale nie było decyzji podejmowanych pochopnie. Wspaniała firma fonograficzna DUX podjęła się realizacji tego zlecenia i uważam, że efekt końcowy jest co najmniej zadowalający, a nawet bardzo dobry.
Proszę popatrzeć na wydawnictwo – mój przyjaciel, Pan Piotr Suchodolski, którego serdecznie pozdrawiam, zrobił piękną, unikatową okładkę. Jestem szczęśliwa, że tak wybitny rzeźbiarz i fotografik zajął się edycją naszej płyty, bo jest ona pod każdym względem szczególna: kobieca, nowoczesna, zawiera wiele pięknych zdjęć – od bardzo współczesnego języka artystycznego aż po zdjęcia tradycyjne. Książeczka do płyty jest opowieścią o naszej relacji. Zamieszczone są także tłumaczenia, bo płyta jest dwujęzyczna, polska i angielska. Jeśli mamy czas, możemy usiąść w fotelu, przy lampce jakiegoś wykwintnego trunku i zagłębić się w treść . Pani Monika Korybalska zrobiła bardzo dobre tłumaczenia wszystkich utworów, które znalazły się na płycie. Gorąco polecam to wydawnictwo, bo może ono być także pięknym prezentem.

        Rzadko spotyka się płyty w wykonaniu solisty, czy duetu z towarzyszeniem dużej orkiestry.

        Owszem, wydanie tego typu albumu, tak bogatego i zróżnicowanego repertuaru z orkiestrą operową, jest naprawdę w tej chwili czymś ekskluzywnym. Tym bardziej się cieszę, że w wyniku Nagrody Województwa Małopolskiego „ Ars Quaerendi”, przyznawanej za wybitne działania na rzecz rozwoju i promocji kultury, wyłącznie w relacji „ mistrz i uczeń”, taką nagrodą zostałyśmy uhonorowane. Bardzo jesteśmy z tego powodu szczęśliwe i dumne, bo ta płyta jest dowodem naszej wieloletniej pracy i w tym miejscu chcę podkreślić, że nie tylko mistrza, bo jeśli mistrz nie ma ucznia, to nie jest mistrzem. Podobnie jak ja nie mogę być artystką bez relacji z publicznością. To są dwa pierwiastki, które się muszą uzupełniać. Zawsze to podkreślam, że nie byłabym taką artystką, jaką jestem, gdyby nie moi uczniowie. Każdy kolejny uczeń dokłada jakiś element do techniki, do wyrazu artystycznego. To jest niezwykle inspirujące, kiedy przychodzi mi rozwiązać jakiś problem techniczny w głosie mojego studenta i natychmiast muszę wymyślić, jak go rozwiązać i jak to wytłumaczyć drugiej osobie. To wymaga nieustannej pracy i autorefleksji – po prostu, zamiast ćwiczyć sama, godzinami ćwiczę z drugą osobą. Wymaga to ogromnego zaangażowania, bo można bezmyślnie ćwiczyć, ale uczyć bezmyślnie się nie da – zwłaszcza śpiewu. Mówiłam już, że polscy muzycy nie powinni mieć powodów do kompleksów, ale to samo dotyczy pedagogiki. Nasi studenci - wokaliści należą do światowej czołówki, zdobywają nagrody na wielu konkursach, otrzymują angaże w licznych teatrach, co jest najlepszym miernikiem nauczania. Mamy wiele wspaniale rozwijających się karier na rynku międzynarodowym, ale nie tylko my jeździmy za granicę – także wielu śpiewaków chce występować w Polsce i są to zarówno artyści ze Wschodu, jak i z Zachodu. Z naszymi teatrami operowymi chcą współpracować także zagraniczni dyrygenci i reżyserzy. Dzięki temu dialogowi, poziom wykonawstwa jest coraz wyższy, chociaż zawsze mieliśmy wielkie tradycje, które kontynuujemy i staramy się nie tylko czerpać ze świata, ale także dawać to, co mamy najlepszego. Uważam, że to jest piękne.

        Jeszcze w tym sezonie możemy się udać do Krakowa na świetne premiery z udziałem Pani i Pani wychowanków. Może także niedługo przyjedzie Pani do Rzeszowa?

        Będzie mi bardzo miło, bo zawsze z wielką przyjemnością przyjeżdżam do Rzeszowa. Uwielbiam pracować z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej, wykonujemy różne rodzaje muzyki. Uważam, że śpiewak powinien wykonywać nie tylko repertuar operowy, ale także utwory oratoryjne i pieśni. Moim najnowszym „dzieckiem” jest cykl koncertów w Operze Krakowskiej, bo jestem szefem muzycznym całego cyklu koncertów poświęconych pieśni. W ubiegłym roku było tych koncertów sześć – od koncertów z orkiestrą, po kameralne m.in. w Komorze Jana Haluszki w Kopalni Soli w Wieliczce. Wprawdzie nie jest to zbyt duża komora, bo mieści niewiele ponad 200 osób, ale miejsce jest magiczne, ze świetną akustyką.

        Najważniejsze, że sale są wypełnione publicznością. Do Opery Krakowskiej trzeba kupować bilety z dużym wyprzedzeniem, najlepiej tuż po rozpoczęciu sprzedaży i tak jest w wielu teatrach operowych w Polsce.

        W ostatnich latach obserwujemy absolutny boom na operę, co nas bardzo cieszy. Dzieje się tak dzięki świadomości publiczności, że jest to bardzo ekskluzywna sztuka, bo przy wielkich produkcjach wymaga wielu wykonawców – balet, chór, orkiestra, soliści – to musi kosztować i daje efekt spektakularny, ale jest ogromne zainteresowanie publiczności i staramy się, aby ją w pełni zadowolić. Bardzo dbamy o najwyższy poziom, staramy się aby było jak najwięcej premier – ostatnio w Krakowie wielkim zainteresowaniem cieszy się „Norma”, a wiadomo, że po ten tytuł sięgają najlepsze teatry na świecie, niedługo będą „Pajace” i „Gianni Schicchi” – dwie słynne jednoaktówki, następnie „Anna Bolena”, a jeszcze w kwietniu czeka nas „Carmina Burana” – słynna kantata sceniczna, którą wystawiamy w wersji baletowo-operowej. To dzieło wykonywane jest także często w filharmoniach oraz podczas koncertów plenerowych i uwielbiane jest nawet przez osoby, które nie przepadają za muzyką poważną, bo chociaż trudno w to uwierzyć, takie osoby też są, ale na „Carmina Burana” przyjdą . Ten tytuł dyrekcja Opery Krakowskiej postanowiła włączyć do repertuaru w wersji baletowo – operowej. Niedługo po „Carmina Burana”, w repertuarze naszej opery pojawi się wspomniana „Anna Bolena” . Na płycie, o której mówiłyśmy, na finał jest wielka scena konfrontacji Anny Boleny i Giovanny Seymour. Przygotowuję tę rolę, bardzo trudną zarówno wokalnie, jak i aktorsko – mam nadzieję, że także na scenie zaśpiewam razem z Moniką Korybalską , a na razie proszę posłuchać nagrania tej wielkiej sceny konfrontacji z płyty - jak wielkie emocje są w tej muzyce.

        Jak już podkreślałyśmy, zainteresowanie publiczności operą jest ogromne i można by było zaplanować co najmniej podwójną ilość spektakli, ale to chyba nie jest możliwe.

         Często mamy wyrzuty sumienia, że nie wszystkie osoby, które chcą zobaczyć spektakl, mogą kupić bilety , ale niestety my nie możemy nic zmienić. Zawsze dyrektorzy zabiegają o jak największe budżety w urzędach marszałkowskich, więcej pieniędzy przekłada się na większą ilość spektakli. Jednak jak jest pond 100 wykonawców na scenie, to nie może się taki spektakl zbilansować. Na całym świecie sztuka operowa jest sztuką ekskluzywną, która utrzymuje się z dotacji mecenasów i sponsorów, ponieważ inaczej bilety musiałyby być bardzo drogie. Może nie wypada mówić tyle o pieniądzach, ale chcę uświadomić Państwu, że w przypadku oper do honorariów artystów dochodzi wiele innych kosztów: tantiemy za edycje nutowe i prawa wykonawcze w przypadku XX wiecznych oper, kostiumy, scenografia i mnóstwo różnych innych kosztów, ale na szczęście zawsze jakieś środki są. Najpiękniejsze jest to, że inwestuje się w sztukę, która nie daje wymiernego efektu, czasem jedynie można wziąć do ręki płytę. W naszą sztukę nie można zainwestować - tak jak w obraz lub jakieś dzieło wykonane przez jubilera. Nasze piękne dźwięki możemy dać Państwu jedynie do serc i do uszu podczas spektaklu. Nie można dać swoim wnukom pięknych dźwięków oprawionych w kryształ. To jest ulotny rodzaj sztuki, bo nasze najpiękniejsze dźwięki trwają sekundę, dwie, pięć... , a potem odchodzą. Tak samo jest z karierą śpiewaka, która w pewnym momencie się dopełnia - przychodzi czas na inny etap życia i musimy się z nią rozstać.

        Wówczas pozostaje spełnianie się w inny sposób, poprzez przekazywanie swoich doświadczeń kolejnemu pokoleniu. Nie wiem także, czy już powinna Pani myśleć o takich sprawach, bo przecież Pani kariera rozpoczęła się w XXI wieku i dopiero na dobre rozkwitła.

        Często patrzę daleko w przyszłość, ponieważ widzę, jaki to jest trudny problem. Scena to jest narkotyk, który wprawdzie nie powoduje wielkich szkód w organizmie, ale bardzo się od sceny uzależniamy i niezwykle boleśnie przeżywamy moment, w którym jednak trzeba z niej zejść albo chociaż częściowo ustąpić pola, aby dać szanse młodym śpiewakom. Od ponad dekady w Operze Krakowskiej (i nie tylko), są mi powierzane pierwszoplanowe partie, co jest dla mnie wielkim zaszczytem i jestem z tego powodu szczęśliwa, natomiast jestem przekonana, że kiedyś może za 10 lat, za kilkanaście, lub nawet wcześniej - tego nikt nie wie oprócz Pana Boga, nie będę już mogła występować na scenie, i uważam, że trzeba o tym myśleć i trzeba się na ten moment przygotować.
To, co nas absolutnie determinuje, to jest prawda. Dopóki to, co robimy, jest na wysokim poziomie i my w prawdzie sami z sobą możemy dać możliwość pokazania  tego – wtedy jest wszystko w porządku. Kiedy w tej prawdzie nie jesteśmy, to uważam, że nie mamy do czynienia ze sztuką. Musi być prawda w przekonaniach i prawda w jakości naszego wykonania.
Miałam przypadek, kiedy ze względu na moje przekonania i moje sumienie, nie wystąpiłam w spektaklu, bo nie mogłabym w nim uczestniczyć, ponieważ nie byłoby to prawdziwe. Uważam, że prawda jest jednym z wyróżników prawdziwego artysty.

Z Panią dr hab. Katarzyną Oleś - Blachą - sopran koloraturowy, solistką Opery Krakowskiej i pedagogiem na Wydziale Wokalno – Aktorskim w Akademii Muzycznej w Krakowie rozmawiała Zofia Stopińska 9 lutego 2018 roku w Rzeszowie.

 Trzeba podkreślić, że wszystkie arie o których pani Katarzyna Oleś - Blacha wspominała w rozmowie, wykonane zostały podczas koncertu w Filharmonii Podkarpackiej w sposób mistrzowski zarówno przez solistkę, jak i orkiestrę pod batutą maestro Davida Gimeneza. Świetnie także zabrzmiały utwory Manuela de Falli i Mikołaja Rimskiego - Korsakowa w drugiej części wieczoru, w wykonaniu Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej. Nic dziwnego, że zarówno po pierwszej jak i po drugiej części koncertu, zachwycona publiczność bardzo długo oklaskiwała wykonawców. Ten wspaniały wieczór pozostanie na długo w pamięci i sercach wszystkich, którzy w nim uczestniczyli.

 

Podkarpackie Misterium Wielkopostne w Niewodnej

Piątek, 23 lutego 2018 17:00 - 18:31

Kościół pw. Świętej Anny
Niewodna 20, 38-124 Niewodna
Zapraszamy do kościoła pw Św. Anny na Podkarpackie Misterium Wielkopostne oparte na Stacyjach Jerozolimskich odnalezionych w Niewodnej. Msza święta o godz. 17.00, po mszy zapraszamy na wspólne przeżywanie Męki Pańskiej poprzez śpiew.                                                                                            

Stacye Jerozolimskie zostały odnalezione w Niewodnej u p. Marii Świstak przez Bartosza Gałązkę - podkarpackiego Kolberga.
Stały się one inspiracją, a przede wszystkim fundamentem Podkarpackiego Misterium Wielkopostnego.
Drogę Krzyżową kiedyś nazywano właśnie Stacyami Jerozolimskimi. Konstrukcja nawiązuje do wystawianych w średniowieczu
Misteriów Męki Pańskiej. Wierni poprzez muzyczne rozważania podążają za Chrystusem drogą przez Mękę.
Stając się uczestnikami kolejnych Stacji nabożeństwa, wchodzą coraz głębiej w przeżywanie tej wielkiej tajemnicy.
Melodie i teksty stacji oraz większości pieśni zaczerpniętych do rozważań pochodzą z Podkarpacia.
Pieśni te mają wielowiekowy rodowód. Całość została uzupełniona tekstami pasyjnymi z Kancjonału Walentego z Brzozowa z XVI w.
Autorem projektu jest Barbara Bator. Misterium wykonywane jest z akompaniamentem średniowiecznej liry korbowej
( Symphonia, wzór z Cantigas de Santa Maria z XIII w.), pojawiają się również utwory tradycyjne wykonywane a capella.
Podążamy Drogą Krzyżową rozważając poprzez śpiew Mękę Jezusa Chrystusa.

VII Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu

3-10 marca 2018 ; Sala Koncertowa Zespołu Szkół Muzycznych w Jarosławiu

3 marca (sobota), godz. 18.00 Koncert inauguracyjny Orkiestra Kameralna Fresco Sonare Monika Bachowska – dyrygent Bogusław Pawlak – prowadzenie koncertu

6 marca (wtorek), godz. 18.00 Recital Fortepianowy Aleksandry Czernieckiej Kwartet smyczkowy Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie Emilia Łapko – I skrzypce Sylwia Gołębiowska – II skrzypce Marcin Studniarz – altówka Aneta Stefańska – wiolonczela Bogusław Pawlak – prowadzenie koncertu

8 marca (czwartek), godz. 18.00 „Honorowy Obywatel swemu Miastu” – Jacek Ścibor Zaproszeni goście: Jadwiga Kot-Ochał – sopran Paweł Węgrzyn – fortepian Jarosław Sereda – saksofon Marcin Kasprzyk – fortepian oraz uczennice klasy śpiewu ZPSM w Jarosławiu Natalia Darkowska Paulina Makarowska Krzysztof Szczepaniak – prowadzenie koncertu

10 marca (sobota), godz. 18.00 Koncert finałowy „Co tu jest grane?” czyli po mistrzowsku Waldemar Malicki

Koncerty odbędą się w Sali Koncertowej Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Jarosławiu, ul. Czesławy Puzon ps. „Baśka” 3.

Bilety będą dostępne w Punkcie Informacji Turystyczno-Kulturalnej, Rynek 5

Subskrybuj to źródło RSS