relacje

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie – wspomnienia absolwentów – Piotr Szabat

      W tym roku mija 70 lat od utworzenia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie, na bazie której działa Zespół Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego. Absolwenci szkoły działają w różnych ośrodkach muzycznych w Polsce i za granicą. Poproszeni o wspomnienia wychowankowie szkoły chętnie się nimi dzielą, podkreślając, jaki wpływ na ich artystyczną i pedagogiczną działalność miały lata spędzone w szkole.
      Otrzymałam niedawno list ze wspomnieniami od pana Piotra Szabata – znakomitego skrzypka mieszkającego aktualnie w Niemczech. Po ukończeniu nauki w ZSM nr 1 w Rzeszowie Piotr Szabat studiował w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie skrzypiec prof. Krzysztofa Jakowicza oraz Jakuba Jakowicza. Po ukończeniu studiów w Warszawie wyjechał z Polski, aby rozpocząć studia w Bernie u prof. Bartłomieja Nizioła.
      Współpracował z Südwestdeutsche Philharmonie Konstanz i Orkiestrą Symfoniczną w Lichtenstein. Od 2013 roku Piotr Szabat jest I skrzypkiem Stuttgarter Kammerorchester, a także występuje jako solista i jest cenionym kameralistą grającym często w trio, w kwartecie smyczkowym, a z żoną Natalią Szabat tworzą duet (skrzypce i fortepian).
Piotr Szabat gra na skrzypcach zbudowanych przez polskiego lutnika Grzegorza Bobaka. Pasją Artysty są wędrówki po górach.ZSM 1 Piotr Szabat fot. Oliver Roeckle                                                                                          Piotr Szabat ze skrzypcami Grzegorza Bobaka, fot. Oliver Roeckle

      Oto jak pan Piotr Szabat wspomina czas spędzony w Zespole Szkół Muzycznych im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie.

       Zespół Szkół Muzycznych nr. 1 był częścią mojego życia, odkąd sięgam pamięcią. Wszystko za sprawą mojego taty, Stanisława Szabata, który przez wiele lat był pedagogiem tejże placówki. Pamiętam, że jeszcze jako dziecko zdarzało mi się odwiedzać tatę w pracy i słuchać dźwięków klarnetu, bo uczył grać na tym instrumencie.
       Moje pierwsze doświadczenia jako ucznia tej szkoły rozpoczynają się w roku 1998, kiedy to rozpocząłem edukację w Państwowej Szkole Muzycznej II-go stopnia w klasie skrzypiec pana Krzysztofa Swobody, ale na dobre wsiąknąłem w struktury szkoły 2 lata później, kiedy to zostałem uczniem Państwowego Liceum Muzycznego w Rzeszowie.
       W liceum spędzałem całe dnie, najpierw przedmioty ogólnokształcące i teoretyczne, a po południu zajęcia z instrumentu, ćwiczenie i co najważniejsze życie szkolne. Kiedy nie ćwiczyliśmy i nie siedzieliśmy w klasie, przesiadywaliśmy w holu bądź przy portierni potrafiąc godzinami rozmawiać ze sobą nie tylko o muzyce, ale o wszystkim co było dla nas w tamtym okresie życia ważne. Ponieważ był to czas, w którym telefonia komórkowa w Polsce dopiero raczkowała, portiernia i hol były punktem zbiorczym i informacyjnym – było to zawsze tętniące życiem serce szkoły. Chciałeś kogoś znaleźć - idziesz na portiernię, potrzebujesz ćwiczeniówki idziesz na portiernię, chcesz przekazać wiadomość – portiernia, chcesz pogadać – portiernia. Jeśli portiernia była sercem szkoły to jej dobrymi duchami były z pewnością nasze panie portierki, pani Grażynka i pani Zosia. Z nimi konie można było kraść!!!

       W najbliższym otoczeniu szkoły znajduje się obecnie piękna i chętnie odwiedzana fontanna multimedialna. Za moich czasów, było to betonowe boisko do koszykówki, obrośnięte zaniedbanymi krzakami, dookoła którego na ławkach przesiadywali punkowcy. Było to miejsce, do którego po lekcjach albo na przerwach uciekała młodzież ZSMU by potajemnie wypalić papierosa, bądź wypić jakimś cudem zdobyte piwo…


       Nie da się ukryć faktu, iż obydwa budynki ZSM nr 1 w Rzeszowie rozdziela budynek Filharmonii Podkarpackiej. Niemalże co piątek zasiadałem na widowni by wsłuchiwać się w interpretacje znakomitych solistów i dyrygentów, aż pewnego pięknego dnia sam stanąłem na tej scenie wraz z orkiestrą (jeszcze w tym czasie Filharmonii Rzeszowskiej) na koncercie dyplomantów, wykonując pierwszą część Koncertu skrzypcowego D-dur Johannesa Brahmsa. Stanąć na scenie Filharmonii, którą odwiedza się od dziecka było niesamowitym przeżyciem, które dane mi było powtórzyć wiele lat później.

        Wróćmy jednak do czasów szkolnych.
      Do dziś pamiętam lekcję chemii, na której pani mgr Anna Różańska (ciepła i wyrozumiała nauczycielka biologii i chemii) zadała mi pytanie: „czy piwo będzie dysocjować elektrolitycznie?”
Z mych ust padła odpowiedź: „niestety nie wiem…, ale wiem, że piwo ma inne skutki uboczne.” – chyba nie muszę dodawać, że z chemii byłem noga.
       Bardzo miło wspominam lekcje teorii muzyki z panią mgr Małgorzatą Gajewską, które były równie śmieszne co kształcące, a jej sławna „śmierćnuta” po dziś dzień wybrzmiewa z tyłu mej głowy. Tym samym echem wybrzmiewa we wspomnieniach „kwinta d-a”, którą żegnała się z nami na koniec każdego kształcenia słuchu pani mgr Urszula Biskupska.
       Nie sposób nie wspomnieć o mojej drugiej wychowawczyni, pani mgr. Irena Paterek. To jej poświęceniu i zajęciom dodatkowym zawdzięczam świetne przygotowanie do rozszerzonej matury z języka niemieckiego. Biorąc pod uwagę moje późniejsze studia w Szwajcarii i obecne miejsce pracy w Niemczech, mogę śmiało powiedzieć, że nauka ta nie poszła w las.
       Na koniec wspomnę mgr. Oresta Telwacha, który z ogromnym poświęceniem i zaangażowaniem pomógł mi nie tylko doskonalić moje umiejętności z zakresu gry na skrzypcach, ale też pomógł mi odnaleźć siebie i skanalizować uczucia poprzez grę na skrzypcach w dosyć zagmatwanych czasach młodzieńczego buntu. Oficjalnie przysługiwały mi 2 lekcje skrzypiec w tygodniu, jednak ja chodziłem na lekcję czasem nawet i 5 razy w tygodniu. Kiedy spotykaliśmy się na korytarzu, w dni, w których nie miałem mieć lekcji padało szybkie pytanie: „masz czas po południu, albo wieczorem? – tak…To przyjdź, poćwiczymy trochę”. Za ogrom pracy, przyjacielskie relacje i niezliczone lekcje jestem mu ogromnie wdzięczny.

        Te kilka lat spędzonych w ZSM nr 1 było dla mnie przepięknym czasem, za który wszystkim nauczycielom, pracownikom, kolegom i koleżankom serdecznie dziękuję.

        Życzę wszystkim nauczycielom i pracownikom oraz uczniom Zespołu Szkól Muzycznych nr 1 w Rzeszowie cudownego czasu jubileuszu i wielu sukcesów. Jestem dumny, że mogłem być uczniem tej szkoły.

                                                                                                                                                                                                                                                                  Piotr Szabat

   ZSM 1 Piotr Szabat 2 SKO Urban OR EDk4 2306 1                                                                        Piotr Szabat - krótka przerwa w podróży na kolejny koncert, fot. Oliver Roeckle

 

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie – wspomnienia absolwentów – Magdalena Dobrowolska

W tym roku 70-lecie działalności świętuje Zespół Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie, który w 1953 roku został utworzony jako Średnia Szkoła Muzyczna. Poproszeni o wspomnienia wychowankowie szkoły chętnie się nimi dzielą, podkreślając jaki wpływ na ich działalność artystyczną i pedagogiczną miały lata spędzone w szkole przy ulicy Chopina 32. Niedawno otrzymałam kilka zdjęć i wspomnienia od pani Magdaleny Dobrowolskiej.

Po ukończeniiu w 1995 roku Liceum Muzycznego w klasie rytmiki, w działającym w ramach ZSM nr 1 w Rzeszowsie,  w 2000 roku ukończyła studia z zakresu muzykologii w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Związana była w tym czasie jako solistka z chórem tejże uczelni. później pracowała jako chórzystka i solistka w Teatrze Muzycznym w Lublinie. W 2006 roku ukończyła Wydział Wokalny w Akademii Muzycznej w Katowicach. Od 2005 roku pracuje jako artystka i solistka Chóru Filharmonii Narodowej w Warszawie.

Z tej Szkoły wyniosłam zamiłowanie przede wszystkim do śpiewania w chórze - co dzisiaj jest moją pracą, ale także podczas studiów śpiewałam we wszystkich możliwych chórach w mieście :-)
Ogromnym zaszczytem było dla mnie dostanie się do reprezentacyjnego chóru Cantores Resovienses, który prowadziła Pani Urszula Jeczeń-Biskupska, gdzie czasami mogłam zaśpiewać solo, nie wspominając już o występach zagranicznych! To było życie, to było jak najlepsza nagroda!

 ZSM1 Wspomnienia M. Dobrowolska wyjazd z chórem do Paryża 1992 r 1                                                                                  Wyjazd z chórem Cantores Resovienses do Paryża

Dzięki Pani Urszuli uwielbiałam kształcenie słuchu. Te wszystkie ćwiczenia solfeżowe, skale czy zgadywanie interwałów. Czasem prześcigaliśmy się kto pierwszy napisze dyktando.
Dzięki bardzo wysokiemu poziomowi, jaki wprowadziła Pani Urszula byłam zwolniona z zajęć kształcenie słuchu na moich studiach muzykologicznych oraz wokalnych. Zdawałam tylko ostatnie egzaminy w sesji.
Jednym ze wspaniałych przeżyć były Jasełka wystawiane w Filharmonii Podkarpackiej, reżyserowane przez Panią Barbarę Wachowicz. Była to kooperacja kilku szkół rzeszowskich i chyba Zespołu Resovia Saltans. Mieliśmy niesamowite stroje, które też po części sami wykonywaliśmy.

Nie zapomnę także, a może przede wszystkim naszej wspaniałej wychowawczyni ś.p. Grażyny Materny. Rozumiała nas jak nikt inny. Broniła i wspierała w każdej chwili.
Ta przyjaźń, przetrwała jeszcze wiele lat po ukończeniu szkoły. Spotykaliśmy się u niej na herbatce w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie, gdzie P. Grażyna pracowała.

ZSM1 Wspomnienia M. Dobrowolska Występ w Muzeum w Rzeszowie P. Materna 1                                                                                            Z panią Grazyną Materną po występie w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie

Ze względu na kierunek, jaki wybrałam - Rytmikę - mój dzień w szkole (każdy) trwał od świtu do nocy. Rytmiczki miały najwięcej zajęć w planie. Ale mimo to - kochałam rytmikę! Prowadziła ją Pani Beata Barańska. Kilka lat starsza od nas, miałyśmy doskonały kontakt. Po wszystkich obowiązkowych zajęciach wieczorem zaczynały się próby do dyplomów z Rytmiki, czyli nauka układów ruchowych do muzyki. Gdyby moja ścieżka zawodowa nie skręciła w kierunku śpiewu - to na pewno ruch, taniec, rytmika - to byłby mój plan na życie.

Obecnie śpiewam jako artystka i solistka w największym polskim zespole - Chórze Filharmonii Narodowej, który jest uznany w świecie jako jeden z najlepszych, uhonorowany licznymi nagrodami za swoje zasługi i poziom m.in. Nagroda Grammy za najlepsze wykonanie muzyki chóralnej K. Pendereckiego.
Jestem szczęśliwa, że mój los właśnie tak się ułożył.

                                                                                                                                              Magdalena Dobrowolska

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie – wspomnienia absolwentów – prof. Urszula Marciniec-Mazur

      Utworzona w 1953 roku Średnia Szkoła Muzyczna w Rzeszowie, z czasem stała się zespołem szkół muzycznych, a aktualnie jest to Zespół Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego. Absolwenci szkoły działają w różnych ośrodkach muzycznych w Polsce i za granicą.

      Oto jak wspomina lata spędzone w tej szkole prof. dr hab. Urszula Marciniec-Mazur, znakomita wiolonczelistka i pedagog. Od lat związana jest z Akademią Muzyczną im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Jest jurorem międzynarodowych i ogólnopolskich konkursów muzycznych oraz prowadzi kursy mistrzowskie i warsztaty metodyczne w zakresie gry na wiolonczeli i kameralistyki zarówno w kraju jak i za granicą. Prowadzi także działalność artystyczną, a głównym nurtem jest kameralistyka.

      Prof. Urszula Marciniec-Mazur: Jestem dumna, że jestem absolwentką Szkoły Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie i wychowanką Pani Profesor Marii Kukli.

 ZSM1 Urszula Marciniec szkoła koncert                                                                                  Urszula Marciniec, uczennica ZSM nr 1 podczas koncertu.

      Czas spędzony w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II st. im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie to dla mnie lata zawierania nowych znajomości i przyjaźni, które przetrwały do dzisiaj, intensywny rozwój jako wiolonczelistki, pierwsze znaczące sukcesy ale również porażki pozwalające nie popaść w samouwielbienie.
Jeśli Państwo pozwolicie przywołam swoje wspomnienia– impresje, wrażenia, takie drobiazgi, które świadczą o tym, że szkoła była dla mnie miejscem przyjaznym i czułam się tam bardzo dobrze. Z perspektywy czasu nie pamięta się spraw istotnych dla kształcenia się, bo atmosferę w szkole budowały z pozoru nieistotne rzeczy.

ZSM1 Urszula Marcimiec zdjecieklasy 1                                                                  Zdjęcie klasy przed budynkiem ZSM nr 1 na tle mozaiki autorstwa Zbigniewa Brodowskiego, fot. ze zbiorów prof. Urszuli Marciniec-Mazur

       Nasza wspaniała wychowawczyni, matematyczka Pani Marta Kraus, z wielką cierpliwością i wyrozumiałością znosiła nastoletnie wybryki adeptów na artystów. Myślę, że dzisiaj już można się przyznać do pierwszych wagarów spędzanych w ciepłe dni z kolegami na skwerku za filharmonią, do urywania się z lekcji żeby pójść na próbę filharmonicznej orkiestry i zobaczyć jak pracują zaproszeni dyrygenci i soliści. Pamiętam, że nasza wychowawczyni zawsze miała piękną fryzurę, bo raz na jakiś czas jeździła do znanego fryzjera do Warszawy! dla mnie i koleżanek było to powiewem „wielkiego świata” i zawsze komplementowałyśmy jej wygląd.
       Pani Jolanta Niżyńska uczyła nas fizyki i tańczyła w zespole folklorystycznym, miała zawsze piękną figurę, której jej zazdrościłyśmy. Niestety nie mam talentu do przedmiotów ścisłych, więc jestem wdzięczna, że obie panie rozumiały, że uczą młodzież artystyczną i na moje szczęście doceniały to, że ładnie grałam na wiolonczeli, patrzyły na moje kartkówki i sprawdziany z dużą życzliwością. Pewnego razu bardziej matematycznie utalentowana koleżanka, chcąc mi pomóc w sprawdzianie, podsunęła na kartce jakiś wykres, który przerysowałam „ do góry nogami” - pani Kraus bez mrugnięcia okiem sprawdzając wynik obróciła kartkę tak aby móc zaliczyć mi pozytywnie zadanie.
       Zawsze kochałam czytać książki, więc moim ulubionym przedmiotem był język polski prowadzony przez panią Natalię Kanię, nauczycielkę wspaniałą i wymagającą, która zwracała szczególną uwagę na poprawność i piękno języka oraz umiejętność płynnej wypowiedzi. Do dzisiaj korzystam z rad i wskazówek Pani Profesor kiedy mam zabrać publicznie głos.

ZSM1 Urszula Marciniec zdjęcie z naszą Panią z portierni                                                                            Z naszą Panią z portierni przed budynkiem Filharmonii Podkarpackiej, fot ze zbiorów prof. Urszuli Marciniec-Mazur

      Nie sposób nie wspomnieć przynajmniej niektórych moich nauczycieli przedmiotów muzycznych. Pani Urszula Biskupska, ucząca kształcenia słuchu, była postrachem nas wszystkich, wymagająca, energiczna, narzucała zawsze duże tempo pracy na zajęciach. Patrząc na jej metody dydaktyczne z dzisiejszej perspektywy, mogę stwierdzić, że wyprzedziła metodologię prowadzenia swojego przedmiotu o co najmniej 2-3 dekady. Potrafiła wydobyć z nas umiejętności, które nam wydawały się nieosiągalne. Nigdy już w mojej późniejszej edukacji nie spotkałam tak skutecznego nauczyciela kształcenia słuchu.
      Najważniejszą „moją panią od wiolonczeli” była pani Maria Kukla, poświęciła mi mnóstwo czasu i serca, ufałam jej bezgranicznie, zawsze uśmiechnięta i cierpliwa. Jej wiara we mnie sprawiała, że nigdy nie przychodziłam na lekcje nieprzygotowana i zawsze chciałam grać więcej niż przewidywał program. To był czas kiedy ugruntowała się moja miłość do wiolonczeli i wiedziałam już co chcę w przyszłości robić, wiem też że moja Pani Profesor była ze mnie dumna - to dodaje skrzydeł na całe życie!

       Przez całe swoje życie zawodowe podkreślam i jestem dumna, że jestem absolwentką Szkoły Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie i wychowanką Pani Profesor Marii Kukli.

       Z okazji pięknego jubileuszu, życzę mojej szkole wielu utalentowanych uczniów, którzy rozsławią jej imię.

                                                                                                                                                                                                                                                  Prof. Urszula Marciniec-Mazur

     ZSM1 Urszula Marciniec fotografia klasy 3                                                        Z koleżankami i kolegami z klasy podczas wagarów na skwerku przed Filharmonią, fot. ze zbiorów prof. Urszuli Marcicniec-Mazur

Wspominamy XXXII Festiwal im. Adama Didura w Sanoku

Po zakończeniu XXXII Festiwalu im. Adama Didura podsumowaliśmy tę edycję z panem Waldemarem Szybiakiem, dyrektorem festiwalu i dyrektorem Sanockiego Domu Kultury.

Trzeba podkreślić, że festiwal został perfekcyjnie przygotowany i zrealizowany zgodnie z planem.
      We wstępie napisałem: „…mam wrażenie, że znowu się udało. To już trzydziesty drugi raz". Mogę potwierdzić, że pod każdym względem festiwal był bardzo udany. Począwszy od programu, poziomu artystycznego, a skończywszy na pięknej pogodzie. Pomyślałem, że przy tak pięknej pogodzie można by było robić widowiska plenerowe.

Długo będziemy wspominać inaugurację tegorocznego festiwalu.
      Opera Śląska bardzo profesjonalnie przygotowała „Napój miłosny” Gaetano Donizettiego. Co najważniejsze, wykonanie było na bardzo wysokim poziomie. W spektaklu operowym bardzo ważne są piękne głosy, ale muszą być też trafione role. Zarówno kreacje Andrzeja Lamperta w roli Nemorina, jak i Gabrieli Gołaszewskiej jako Adiny zachwycały pięknymi frazami oraz wielkim poczuciem liryzmu, co w tej operze jest bardzo istotne. Pozostali wykonawcy także bardzo dobrze się spisali. Najważniejsze były umiejętności wokalne i aktorskie solistów. Podziwialiśmy odmłodzony zespół chóralny i młodą orkiestrę.
Wspominając spektakl baletowy „Sól ziemi czarnej”, podkreślić trzeba bardzo zróżnicowaną i wybitną choreografię Artura Żymełki oraz znakomity dobór muzyki – muzyka kompozytorów śląskich: Henryka Mikołaja Góreckiego, Michała Spisaka, Stefana Kisielewskiego, Bolesława Szabelskiego i Wojciecha Kilara, to muzyka niezwykła. Fabuła baletu oparta na filmie Kazimierza Kutza, podkreślona przez muzykę, robiła niesamowite wrażenie. Film „Sól ziemi czarnej” publiczność miała okazję zobaczyć kilka dni wcześniej w Kinie festiwalowym. Pod względem technicznym i wykonawczym spektakl był doskonały.

Didur23 Napój miłosny Gołaszewska i Lampert                                                                    Gabriela Gołaszewska-Legun i Andrzej Lampert w "Napoju miłosnym" G. Donizetiego, fot . SDK

Przerwijmy na chwilę naszą rozmowę, aby przytoczyć wypowiedź pana Łukasz Goika – dyrektora Opery Śląskiej w Bytomiu.

„Bardzo nas cieszy, że po raz kolejny mogliśmy wystąpić na Festiwalu im. Adama Didura i spotkać się z cudowną sanocką publicznością. Przez kilka dni mogli Państwo oklaskiwać naszych wspaniałych artystów. Na inaugurację wystawiliśmy „Napój miłosny”  Gaetano Donizettiego w reżyserii Karoliny Sofulak, pod kierownictwem muzycznym Macieja Tomasiewicza. Spektakl przygotowała na potrzeby sanockiej sceny pani Monika Myśliwiec, która jest choreografem, a wystąpili nasi wspaniali soliści – Andrzej Lampert, Gabriela Gołaszewska Legun, Kamil Zdebel, Adam Woźniak i Marta Huptas. W drugim dniu w widowisku baletowym „Sól ziemi czarnej” zaprezentował się Balet Opery Śląskiej w choreografii i reżyserii Artura Żymełki. Ten spektakl otrzymał Nagrodę Teatralną „Złota Maska”, prestiżową nagrodę w województwie śląskim. Występujący w koncercie „Mistrzowskie duety” podczas trzeciego wieczoru Rusłana Koval i Stanisław Kuflyuk to również nasi czołowi soliści, a w niedzielę Orkiestra Opery Śląskiej pod batutą naszego kierownika artystycznego, Tomasza Tokarczyka, towarzyszyła solistom w wieczorze przygotowanym przez dyrektora Sławomira Pietrasa. Staramy się zawsze występować w Sanoku z ukochanymi i ważnymi spektaklami. Cieszymy się, że sanocka publiczność przyjeżdża również do Bytomia. Już niebawem kończymy wielką przebudowę „serca teatru”, czyli sceny i zaplecza. Można się będzie spotkać z naszymi artystami w Bytomiu. Serdecznie Państwa zapraszam”.

Bardzo harmonijnie udało się Panu włączyć inne sztuki w nurt festiwalu. W trzecim dniu przed koncertem odbyła się promocja książki „Olga Didur-Wiktorowa 1900 – 1963. Zakochana primadonna”.
        Autor książki - Robert Antoń jest regionalistą i patriotą lokalnym, który zbiera materiały i pisze o wybitnych sanoczanach. Tym razem napisał o Oldze Didur-Wiktorowej.
Odbyło się spotkanie z autorem i sporo zainteresowanych osób w nim uczestniczyło. Książka była dostępna i spodziewamy się, że po przeczytaniu będzie potrzeba zorganizowania ponownego spotkania z autorem.
Pan Sławomir Pietras w rozmowie ze mną stwierdził m.in.: „…ważne jest, że festiwal prowokuje różnych ludzi do działań”.
Jest zainteresowanie książką w Sanoku i wiem, że także jest zainteresowanie na Śląsku.

Po promocji odbył się wspomniany przez dyrektora Łukasza Goika koncert dwojga znakomitych artystów.
       Ten koncert zatytułowany był „W romantycznym nastroju. Mistrzowskie duety”, wykonawcami byli Rusłana Koval - sopran, Stanisław Kuflyuk – baryton, Roman Marchenko – fortepian. Po zakończeniu wieczoru byłem zachwycony i żartobliwie powiedziałem, że może w przyszłości zrezygnuję z jakiegoś spektaklu i poproszę ich o wykonanie opery w przekroju. W rozmowie w czasie próby poprosiłem, aby wykonali duet Germonta i Violetty z opery „Traviata” Giuseppe Verdiego. Artyści wspominali, że w całości ten duet trwa około 20 minut i rozstaliśmy się, ustalając, że może zdecydują się na krótszą, 12-minutową wersję. Zaskoczony byłem, że podczas koncertu fantastycznie zaśpiewali ten duet w całości. Piękny śpiew i wyczucie stylu każdej epoki było godne najwyższego podziwu.

Didur 2023 Mistrzowskie Duety                                                                 Rusłana Koval - sopran i Stanisław Kuflyuk - baryton, przy fortepianie Roman Marchenko, fot. SDK

Kolejny dzień okazał się także wyjątkowy. Najpierw odbyło się premierowe otwarcie wystawy fotografii Juliusza Multarzyńskiego, poświęconej Marcelli Sembrich-Kochańskiej.
        Nasz festiwal każdego roku pamięta o wybitnych artystach, którzy już odeszli. Podkreślamy ciągle ich związki z Adamem Didurem. Marcella Sembrich-Kochańska i Adam Didur śpiewali również razem w kilku operach, a przede wszystkim przyjaźnili się. Marcella jest także zapomnianą śpiewaczką, ale dzięki Małgorzacie Komorowskiej, autorce książki „Marcella Sembrich-Kochańska. Polka. Artystka świata” oraz Juliusza Multarzyńskiego, autora zdjęć i wydawcy - ta postać została przypomniana. Przyczynia się do tego także bardzo ciekawa wystawa, którą przygotował Juliusz Multarzyński, zaprzyjaźniony z naszym festiwalem jeden z najlepszych polskich fotografików. Zobaczyliśmy świetne fotografie oraz dedykacje i dyplomy, które Marcella Sembrich-Kochańska dostała od tuzów tej epoki, m.in.: Verdiego, Paderewskiego, Pucciniego. Był też wzruszający telegram od Adama Didura.

Didur 2023 Wystawa Juliusza Multarzyńskiego                                                                        Wystawa fotografii Juliusza Multarzyńskiego cieszyła się dużym zainteresowaniem, fot. SDK


        W wieczornym koncercie postanowiliśmy także przypomnieć Marcellę Sembrich-Kochańską i Adama Didura. Wybraliśmy dwoje młodych, utalentowanych śpiewaków, którzy może pójdą w ich ślady. Może w przyszłości Karolina Wieczorek będzie tak sławna, jak Marcella Sembrich, a Paweł Michalczuk pójdzie w ślady Adama Didura. Paweł Michalczuk jest obdarzony talentem aktorskim i nawet bez kostiumu potrafi wejść w postać Mefista, śpiewając fragmenty „Fausta” Gounoda czy Don Pasquale z opery pod tym samym tytułem. Dyrektor Sławomir Pietras opowiadał o postaciach, którym wieczór był poświęcony.

 Didur 2023 Wieczór pamięci Karolina Wieczorek i Paweł Michalczuk                                                                     Karolina Wieczorek - sopran, Paweł Michalczuk - bas i Orkiestra Opery Śląskiej, fot. SDK

Podobnie jak podczas poprzednich edycji, odbył się także koncert muzyki instrumentalnej. To był wieczór z sanockim akcentem.
       Mówiąc o sanockim akcencie miała pani na uwadze Agatę Kielar-Długosz i jej męża, Łukasza Długosza. To dwoje świetnych flecistów solistów, dla których wielu kompozytorów napisało ciekawe utwory i niektóre zostały w Sanoku wykonane. Mnie szczególnie poruszył moment, kiedy Łukasz Długosz zapowiadał utwór Adama Wesołowskiego, obecnie dyrektora Filharmonii Śląskiej, zapomniał tylko dodać - laureata Konkursu Kompozytorskiego im. Adama Didura. Cieszy nas, że uczestnicy sanockiego konkursu nadal tworzą.
Wykonana w Sanoku „Kołysanka” Adama Wesołowskiego to niezwykłej urody dzieło.
Zestawienie harfy i dwóch fletów było nadzwyczajne. Carlos Roberto Peña Montoya grał także solo i został gorąco przez publiczność przyjęty.

Didur 2023 Agata Kielar Długosz Carlos Pena Montoya Łukasz Długosz                                                                          Agata Kielar-Długosz - flet, Carlos Roberto Peña Montoya - harfa, Łukasz Długosz - flet, fot. SDK

Koncert, który odbył się 26 września, został zaplanowany we wnętrzu świątyni. Ciekawa byłam, jak w dużym kościele znajdzie się niewielki zespół wokalny „Affabre Concinui”.
Zespół kilka razy już gościł na naszym festiwalu. Przed rokiem otrzymałem płytę z utworami ku czci św. Wojciecha. Napisali je dla zespołu Affabre Concinui w ostatnim dziesięcioleciu znakomici współcześni polscy kompozytorzy, a na szczególne uznanie zasługuje Missa Sancti Adalberti Jana Szopińskiego.
Sześciu panów zaśpiewało pięknie. Brzmieli jak jeden wspaniały instrument. Na zakończenie koncertu dziękujący wykonawcom ksiądz proboszcz powiedział, że takiego koncertu jeszcze nie przeżył i jeżeli uda mu się pójść do nieba, to pragnąłby, aby witała go muzyka w wykonaniu Affabre Concinui.
Koncerty we wnętrzach świątyń to także tradycja festiwalu. W tym kościele wykonywany był w całości „Mesjasz” Haendla, „Stworzenie świata” Haydna i wiele innych znakomitych dzieł muzyki oratoryjno-kantatowej.

Didur 2023 Affabre Concinui                                                                              Affabre Concinui podczas koncertu w Kościele Przemienienia Pańskiego w Sanoku, fot. SDK

Do udziału w tegorocznej edycji festiwalu zaproszona została Polska Opera Królewska.
       To jest kolejny zaprzyjaźniony z nami zespół. Przeniesienie opery „Rinaldo” Georga Friedricha Haendla na scenę Sanockiego Domu Kultury nie było łatwe, ale udało się to zrobić. Cieszę się, że wystąpiły w tym spektaklu dwie największe gwiazdy, specjalizujące się w wykonaniu tego typu muzyki – Olga Pasiecznik i Anna Radziejewska.

W tym miejscu oddajemy głos reżyserowi spektaklu, panu Jarosławowi Kilianowi, rozmawialiśmy w przerwie przed III aktem opery.

Chyba niełatwo było przenieść „Rinalda” na scenę Sanockiego Domu Kultury.
        To było bardzo duże wyzwanie, ale kompromis jest minimalny. Najtrudniejsze było przeniesienie scenograficzne, ale obyło się redukcją niewielu elementów. Światła są prawie jeden do jeden przeniesione, tak że widzowie festiwalu nic nie stracą z oryginalnej wersji, którą gramy w Teatrze Stanisławowskim w Starej Oranżerii na terenie Łazienek Królewskich.

Podziwiam Pana pomysły – w jak prosty sposób przedstawić lekki wietrzyk czy morskie fale, podróż…
      To prawda, że to są dosyć proste pomysły, natomiast to wszystko wypływa z tej genialnej muzyki, właściwie nieludzką ręką pisanej, bo chyba z inspiracji jakieś siły wyższej taka piękna muzyka powstaje. To wszystko jest zapisane w partyturze.

Ta muzyka jest fascynująca, chociaż niełatwa dla wykonawców. Są bardzo długie arie i sceny, pełne ozdobników. To jest wielki wyzwanie dla wykonawców.
       W barokowej operze w ariach są powtórzenia, czyli od początku (da capo) się powtarza dla wirtuozowskiego efektu, ale przy tak znakomitych wykonawcach, jak Anna Radziejewska, Olga Pasiecznik czy Marta Boberska to jest esencja tego, czym jest opera barokowa, to są najgłębsze, najprawdziwsze emocje.

Przyjechał Pan do Sanoka, aby zobaczyć spektakl „Rinalda” na scenie Sanockiego Domu Kultury.
       Chciałem przede wszystkim zadbać o to, żeby publiczność w Sanoku zobaczyła wersję europejskiej klasy i bez kompromisów.
Uważam, że to jest bardzo ważna misja tego festiwalu i Polskiej Opery Królewskiej, żeby pokazywać w całej Polsce te doskonałe opery.
Cieszę się, że mogłem być razem z sanocką publicznością Festiwalu im. Adama Didura. Widzę, jak ludzie oglądają i słuchają, jak reagują, jak to pięknie czytają.

Myślę, że w przyszłym roku Polska Opera Królewska przyjedzie do Sanoka z równie pięknym spektaklem.
       Mamy taką nadzieję. Festiwalowi życzymy, żeby trwał i znalazł, co jest bardzo ważne, dobrych i hojnych darczyńców, którzy go będą wspierać.

Didur 2023 Rinaldo Olga Pasiecznik                                                                                     "Rinaldo" - Olga Pasiecznik w roli Almireny, fot. SDK

Miło było słuchać słów  pana Jarosława Kiliana. Finałowy wieczór wypełnił kameralny spektakl baletowy.
         Był to wieczór muzyczno-baletowy zatytułowany „Mozart”, opowiadający historię życia Wolfganga Amadeusa Mozarta od narodzin i dzieciństwa, poprzez szczyty kariery, aż po ostatnie dni. Dwójka solistów Baletu Hamburskiego – Silvia Azzoni i Olech Ryabko tańczyła do muzyki na żywo, a wykonawcami byli pianista Michał Białk i gitarzysta Tomasz Gos. To był urokliwy wieczór – takie kameralne pożegnanie z festiwalem. Publiczność długo i gorąco oklaskiwała artystów, dziękując za wspaniałe wykonanie.

Nie możemy pominąć nurtu edukacyjnego Festiwalu im. Adama Didura.
        Nasz program edukacji poprzez sztukę, przeznaczony dla dzieci i młodzieży, stał się jedną z charakterystycznych cech wyróżniających nasz festiwal spośród innych wydarzeń kulturalnych.
Odbył się XXXI Ogólnopolski Otwarty Konkurs Kompozytorski im. Adama Didura. Wygrał go Jakub Borodziuk. Nagrodzony utwór „Obłoki na głos i kwartet smyczkowy” został wykonany przed baletem „Mozart” przez Magdę Niedbałę – mezzosopran i Airis String Quartet.
Jest to tradycja, która warto podtrzymywać.
Odbył się także XXX Obóz Humanistyczno-Artystyczny. Podobnie jak w latach poprzednich, około 60-ciu młodych adeptów sztuki z klas II i III sanockich szkół podstawowych uczestniczyło u nas w warsztatach, które były ściśle związane z widowiskiem operowym. Mam nadzieję, że parę procent zainspirowaliśmy. Miejmy nadzieję, że zechcą przyjść na warsztaty za rok, a za dwadzieścia lat przyprowadzą na warsztaty swoje dzieci.

Didur 2023 Zajęcia plastyczne a Anną                                                                       Grupa uczestników XXX Obozu Humanistyczno-Artystycznego wraz z opiekunkami, fot SDK

W tym roku przez kilka dni gościem festiwalu był prof. Tadeusz Pszonka - wybitny śpiewak i pedagog oraz dyrektor artystyczny Międzynarodowego Konkursu Wokalnego i Festiwalu Jana Kiepury w Krynicy Zdroju. Pragnę na zakończenie naszego podsumowania sięgnąć po fragment rozmowy zarejestrowanej przed wyjazdem z Sanoka.

W 1992 roku jako młody tenor tuż po studiach, zostałem zaproszony przez obecnego dyrektora Sanockiego Domu Kultury do udziału w koncercie w ramach cyklu „Młode talenty".
Bardzo żałuję, że mogę być tylko cztery dni w Sanoku. Odkryłem tutaj młodych, fantastycznych wykonawców, którzy przez czar tego miejsca są na tyle swobodni, że mogą pokazać swoje walory artystyczne.
Fantastycznie, że na takich małych scenach możemy poznać duże dzieła specjalnie przygotowane w dostępny sposób.
Wchodząc do pięknego budynku Sanockiego Domu Kultury zauważyłem, że tu jest wszędobylską obecność opery. Ze ścian przemawiają artyści na licznych fotografiach, którzy przez minione 31 lat byli w Sanoku i propagowali pamięć o Adamie Didurze.
Chcę serdecznie pogratulować panu dyrektorowi Festiwalu im. Adama Didura za organizację i dobór repertuaru, którym nie powstydziłby się organizator każdego (polskiego i nie tylko), festiwalu muzycznego, ponieważ tak przedstawienia operowe, jak i recitale były wysokiej próby artystycznej. Panie Dyrektorze, proszę przyjąć moje serdeczne gratulacje, a także podziękowania za te piękne wieczory festiwalowe. Gratuluję publiczności, która tak pięknie przyjmowała artystów. Rozumiem, że Pan Dyrektor organizuje festiwal dla publiczności oraz dla zachowania pamięci o Adamie Didurze i pięknej karcie sanockiej wokalistyki".

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    Dziękuję wszystkim rozmówcom

                                                                                                                                                                                                                                                                  Zofia Stopińska

 

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie – wspomnienia absolwentów - Małgorzata Kruczek-Michalska

       Uroczystości jubileuszowe Średniej Szkoły Muzycznej i działającego na jej bazie Zespołu Szkół Muzycznych Nr 1 im. Karola Szymanowskiego odbyły się 2 października 2023 roku. Było to piękne święto przede wszystkim społeczności szkolnej: uczniów, pedagogów i pracowników szkoły oraz absolwentów, a ponieważ nie wszyscy absolwenci mogli na nie przyjechać,  publikujemy napisane przez nich wspomnienia. Tym razem otrzymałam e-mail z Wiednia od Małgorzaty Kruczek- Michalskiej.
       To niezwykle utalentowana pianistka młodego pokolenia, absolwentka Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie. Obecnie studentka pianistyki w Musik und Kunst Privatuniversität w Wiedniu.

      Małgorzata Kruczek- Michalska : Mam nadzieję jeszcze nie raz powrócić do Szkoły, którą przez długie lata mogłam nazywać moim drugim domem.

ZSM1 Wspomnienia Małgorzata Kruczek recital 2.03.2017                                                                                             Koncert w auli ZSM Nr. 1  w Rzeszowie -  2 marca 2017 roku.

       W ZSM Nr 1 im. K. Szymanowskiego w Rzeszowie spędziłam 12 lat – pierwsze 7 lat w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej I i II stopnia, a później po przejściu do Gimnazjum i Liceum SS. Prezentek przez 5 lat uczęszczałam do Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia. Lekcje gry na fortepianie, które odbywałam z wyjątkową Panią Profesor Urszulą Budą, zawsze były dla mnie wielką inspiracją, poznawaniem sztuki pianistycznej oraz odkrywaniem mojego artystycznego Ja.

      Podczas nauki w ZSM Nr 1 brałam udział z powodzeniem w wielu konkursach ogólnopolskich i międzynarodowych. Koncertowałam w Polsce i za granicą. Jednak szkoła muzyczna była dla mnie nie tylko miejscem wzrastania talentu. To tutaj poznałam swoich pierwszych przyjaciół, z którymi kontakt mam do dzisiaj. Ciepło wspominam wspierających nauczycieli, zachęcających mnie do rozwijania moich pasji – nie tylko tych muzycznych, choć to one były dla mnie najważniejsze.

ZSM1 Wspomnienia Małgorzata Kruczek Koncert w Filharmonii Podkarpackiej                                                                                                                 Koncert w Filharmonii Podkarpackiej
   
      Podczas tych kilkunastu lat spędzonych w ZSM Nr 1 przeżyłam tak wiele wspaniałych chwil, że aż trudno wybrać te najcenniejsze, ale niewątpliwie bardzo ważnym i wzruszającym dla mnie wydarzeniem była możliwość występu z orkiestrą w Filharmonii Podkarpackiej podczas koncertu Młodzież Naszemu Miastu. Było to dla mnie nie tylko niezapomniane doświadczenie estradowe, ale również wspaniałe zwieńczenie 12 lat mojej edukacji w szkole muzycznej.

ZSM1 Wspomnienia Małgorzata Kruczek w Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie                                                                                  Koncert w Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie

      Bywały też momenty bardzo zabawne. Szczególnie miło wspominam nieoczekiwaną wizytę Maestra Jerzego Maksymiuka.
W Auli odbywał się klasowy popis uczniów Pani Urszuli Budy. W trakcie imprezy nagle do sali wkroczył Maestro, który następnego dnia miał koncert w Filharmonii Podkarpackiej. Wszyscy byliśmy bardzo zaskoczeni jego obecnością, wizyta ta nie była w żaden sposób planowana.

      Ku naszej radości Mistrz postanowił wygłosić spontaniczny wykład o jego podejściu do muzyki. I choć zdarzenie to miało miejsce wiele lat temu, silna osobowość Maestra i chęć spotkania z młodymi adeptami muzyki bardzo zapadła mi w pamięć.

ZSM1 Wspomnienia Małgorzata Kruczek Michalska w Teatrze Infanta Leonor w Jaen Hiszpania                                                                             Koncert w Teatrze Infanta Leonor w Jaen, Hiszpania

      Zaledwie parę miesięcy temu znów powróciłam w szkolne mury, aby wykonać recital podczas koncertu z cyklu „Ty też możesz tak grać...”. Wspaniale było móc zasiąść przy fortepianie w tak dobrze znanej mi przestrzeni i zaprezentować moje interpretacje młodszym muzykom. Mam nadzieję jeszcze nie raz powrócić do Szkoły, którą przez długie lata mogłam nazywać moim drugim domem.

                                                                                                                                                                                                                                                     Małgorzata Kruczek-Michalska

 

Jubileusz 70-lecia Średniej Szkoły Muzycznej w Rzeszowie - wspomnienia absolwentów - Małgorzata Bator-Schreiber

      Na bazie powołanej w 1953 roku Średniej Szkoły Muzycznej działa Zespół Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego  w Rzeszowie obejmujący: Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną I st., Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną II st. oraz Państwową Szkołę Muzyczną II st.

     2 października odbyły się uroczystości jubileuszowe. W Filharmonii Podkarpackiej odbył się piękny i ciekawy koncert prezentujący rozwój szkoły oraz jej uczniów, podczas którego wystąpili uczniowie szkoły I stopnia i II stopnia, wystąpili również pedagodzy – były występy solowe, kameralne, a także zaprezentowały się chóry i orkiestry ze szkoły I i II stopnia. Później odbyło się bardzo miłe „Spotkanie pokoleń” w budynku szkoły.
Był czas na radość z osiągnięć pedagogów i wychowanków, plany na przyszłość i przypomnienia historii szkoły.

Postanowiłam poprosić o krótkie wspomnienia absolwentów tej szkoły, którzy z różnych powodów nie mogli być na uroczystościach jubileuszowych. Dzisiaj zapraszam na pierwsze z nich.

Lata nauki w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia w Rzeszowie wspomina Małgorzata Bator-Schreiber, świetna pianistka i pedagog mieszkająca aktualnie w Hiszpanii.

Dla Zosi Małgorzata Bator Schreiber

       Garstka osobistych wspomnień ...

     Pięć cudownych lat spędzonych w tej szkole (1969 -1974). Pięć lat o ogromnym znaczeniu w moim życiu muzyka.
Wszyscy pedagodzy z wielkim zaangażowaniem przekazywali wiedzę potrzebną dla naszego rozwoju muzycznego i na dalszą zawodową drogę.
Po dyplomie każdy z nas wybrał najlepszą dla siebie ...

     Trudno jest mi sobie uświadomić, że od tego czasu minęło już ponad 50 lat!
Z tego ważnego okresu życia pozostały tysiące wspomnień i nieliczne przyjaźnie.

     Z radością biegłam po ogólniaku na lekcje do szkoły muzycznej.
A zaczęło się to tak: po egzaminie wstępnym na fortepian nie było mnie na liście do Prof. Florentyny Mirskiej. W sekretariacie powiedziano mi, że zostałam przydzielona do klasy Prof. Marty Czerewko. Jak to, przecież złożyłam podanie ... Poszłam ze łzami w oczach do Prof. Mirskiej, która wyjaśniła mi sytuację: „Przechodzę na emeryturę i nie będę mogła doprowadzić ciebie do dyplomu - zaufaj mi dziecinko, tak jest dla ciebie najlepiej”.
W końcu poszłam na spotkanie z Prof. Czerewko i omówiłyśmy program. Spojrzałam na kartkę z utworami i powiedziałam, że chciałabym grać inne… Prof. Czerewko odpowiedziała spokojnie, że nad tym, co umiem grać, nie potrzebujemy pracować, musimy zająć się tym, czego nie potrafię. To były owocne lata, nauczyłam się bardzo dużo i poznałam inną sferę grania na tym instrumencie.
Do dzisiaj jestem zaprzyjaźniona i w intensywnym kontakcie z Prof. Martą Czerewko.

     W marcu 1970 roku odbył się tzw. Konkurs techniczny dla uczniów fortepianu. Musieliśmy grać gamy (w tercjach, sekstach, decymach, równolegle i rozbieżnie) oraz dwie etiudy (jedną na prawą i jedną na lewą rękę). Potraktowałam poważnie to sportowe wyzwanie. Biedni rodzice i sąsiedzi! Godzinami musieli wysłuchiwać całego koła kwintowego w dur i moll ... A na deser były etiudy Czernego! Mnie samej kręciło się już w głowie od tych gam, klawisze zaczęły "dziwnie" unosić się w powietrzu, a moje oczy zezować... Tuż przed występem losowaliśmy gamy do zagrania przed komisją.
Byłam bardzo zaskoczona, kiedy ogłoszono wyniki i otrzymałam II nagrodę! Dopiero pół roku byłam w tej szkole i już należałam do „czołówki”!
Nagrodą była płyta długogrająca Marii Grinberg z utworami Bacha, Beethovena i Schuberta. Moja pierwsza płyta w kolekcji i rodzice musieli kupić, a właściwie zorganizować adapter.

Wspomnienia z okazji 70 Jubileuszu Gosia obraz1 800

    Z ogromną sympatią wspominam zajęcia kameralne z Prof. Marią Kuklą. Wspaniała wiolonczelistka i muzyk. Miałam szczęście grać pod jej okiem w trio fortepianowym w składzie: Krzysztof Głodek - skrzypce i Alek Poplewski - wiolonczela. Krzysiek dojeżdżał z Dębicy, a Alek z Krosna! Ja miałam 5 minut spacerkiem do szkoły i przychodziłam jako ostatnia.
Próby mieliśmy często o godz. 7 rano. Byliśmy trójką „zwariowanych” muzyków. Próby były intensywne, ale nie brakowało zabawnych sytuacji i dużo śmiechu. Cóż to była za radość wspólnego muzykowania! Graliśmy godzinami i ja z tego powodu opuszczałam pierwsze lekcje w ogólniaku. Nigdy więcej nie spotkałam takich partnerów, z którymi mogłam „na jednej fali” interpretować utwory kameralne.

    Naszego występu w Łańcucie na Konkursie zespołów kameralnych nie zapomnę do końca życia, z co najmniej dwóch powodów:
1) tego dnia zdawałam ustną maturę z języka polskiego. Zaraz rano poprosiłam nauczycielkę z komisji maturalnej, aby mnie dość wcześnie poproszono na egzamin, bo mam występ na konkursie. Skutek był taki, że zostałam wywołana, jako ostatnia (złośliwie, bo jak mogło być coś ważniejszego dla mnie niż matura). Była już| godzina 14:10. Cały czas patrząc na zegarek, odpowiadałam krótko na pytania komisji. Przesłuchanie w Łańcucie mieliśmy o 15!!!!
2) Mój brat zawiózł nas do Łańcuta (czuliśmy się jak na torze wyścigowym Formuły 1) i wystąpiliśmy, zdobywając 1. nagrodę!

Wspomnienia z okazji 70 Jubileuszu 2 660                                                                                                                                     Łańcut,1973

    W szkole działała organizacja ZMS (Związek Młodzieży Socjalistycznej). Ja nie należałam do tej organizacji. Któregoś dnia, Prof. Izabela Pajdak, która opiekowała się w tym czasie tą organizacją, zaprosiła mnie na rozmowę. Chodziło o moje wstąpienie do ZMS i objęcie funkcji przewodniczącego! Nie spodziewałam się takiego tematu rozmowy. Właściwie nie miałam ochoty na taką działalność. Rozmowa zakończyła się prośbą o przemyślenie tej propozycji. Przemyślałam i zgodziłam się pod warunkiem, że nie będzie żadnych politycznych szkoleń ani aktywności. Jesteśmy szkołą muzyczną, z której wychodzą przyszli artyści. Głównym zadaniem powinno być organizowanie koncertów, aby zdobywać doświadczenie estradowe. Mój warunek został zaakceptowany. Uczniowie występowali teraz częściej publicznie, nie tylko w audycjach szkolnych.
Również wielką satysfakcję z tej funkcji miałam przy organizowaniu wycieczki na recital Garricka Ohlssona w Katowicach.
W październiku 1970 roku szkoła zorganizowała wyjazd na Międzynarodowy Konkurs Chopinowski w Warszawie. Słuchanie przez kilka dni tylu wspaniałych pianistów w Filharmonii Narodowej było niesamowitym przeżyciem. Byłam zafascynowana grą Garricka Ohlssona.
    Dowiedziałam się (był to chyba rok 1972/73), że będzie grał recital w Katowicach ( w Rzeszowie nie było go w planie). W sekretariacie szkoły, w którym była zawsze miła atmosfera, przedstawiłam mój pomysł i zapytałam, czy można liczyć na dofinansowanie tej wycieczki przez szkołę. „Zobaczymy, co się da zrobić. Ale, wy jesteście niepełnoletni i dwóch nauczycieli musi pojechać z wami w roli opiekunów. Z tym nie będzie problemu”.
Udało się wszystko zorganizować i pojechaliśmy całą grupą do Katowic!
Recital był wspaniały i dostarczył nam wielu wrażeń oraz nowych impulsów.

Wspomnienia z okazji 70 Jubileuszu 3 660Pamiątka, która nieuszkodzona ma za sobą dziesiątki przeprowadzek! Z koleżankami i kolegami wystąpiłam na tym Jubileuszu (już jako studentka w klasie Prof. Barbary Hesse-Bukowskiej), a następnie wraz z pedagogami wspominaliśmy mile czas spędzony w szkole (do białego rana)!

     70 lat istnienia i działalności PSM II stopnia/ZSM, to jest piękny Jubileusz!
To jest historia placówki edukacyjnej, za którą kryją się tysiące osób spełniających różne funkcje i zadania: od woźnego do dyrektora; nauczyciele, którzy niestrudzenie pracowali nad naszym rozwojem. Wchodząc do tej szkoły zawsze czułam, |że my, uczniowie, jesteśmy najważniejsi.

     Życzę dalszych osiągnięć w kształceniu utalentowanej młodzieży i sukcesów uczniów i ich pedagogów w koncertach oraz różnych konkursach krajowych i zagranicznych przez co najmniej kolejne 70 lat!

     Łączę serdeczne pozdrowienia
     Małgorzata Bator-Schreiber

XXXII Festiwal im. Adama Didura - Opera Rinaldo

XXXII Festiwal im. Adama Didura 28 września 2023 roku przeszedł do historii, ale wspaniałe wydarzenia wspominać będziemy jeszcze długo. Dzisiaj powracamy do przedostatniego wieczoru. Oto nasz pierwszy gość – pani Magdalena Kaczorowska z-ca dyrektora Polskiej Opery Królewskiej, a rozmawiamy w Sanockim Domu Kultury, przed spektaklem opery Rinaldo Georga Friedricha Haëndla.

Od kilku lat Polska Opera Królewska gości podczas Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku. W ubiegłym roku Wasz udział był znaczny, a w tym roku Artyści POK wykonają wspaniałe dzieło.

       Za chwilę rozpocznie się spektakl Rinalda  Jerzego Fryderyka Haëndla, w wykonaniu solistów Polskiej Opery Królewskiej i Zespołu instrumentów dawnych Capella Regia Polona pod dyrekcją Krzysztofa Garstki. Spektakl jest w reżyserii prof. Jarosława Killiana z mistrzowską scenografią i kostiumami pani Doroty Kołodyńskiej.
       Polska Opera Królewska niedawno obchodziła 6-lecie działalności, a w gościnnych progach Sanockiego Domu Kultury jesteśmy już chyba po raz czwarty. Za każdym razem z innym repertuarem – były: Dziady – Widma Mickiewicza – Moniuszki, Scene Buffe do muzyki Alelessandro Scarlattiego, była Dydona i Eneasz Henry Purcell’a , a w zeszłym roku Śpiewnik domowy Stanisława Moniuszki i koncert zatytułowany Gioacchino Rossini – Król Opery Komicznej.
W tym roku powracamy do baroku i proponujemy operę Rinaldo.

Myślę, że Państwo przyjeżdżają z przyjemnością do Sanoka.

      Tu się przyjeżdża jak do domu, jak do najlepszych przyjaciół. Zawsze mamy cudowne przyjęcie i wspaniałe warunki. Scena w Sanockim Domu Kultury jest wymagająca, bo nie typowo operowa i teatralna, ale adaptujemy nasze spektakle ponieważ bardzo lubimy tu być.
Za każdym razem spotykamy się wiosną i planujemy nasz pobyt w Sanoku trzecim tygodniu września – omawiamy wszystko, adaptujemy planowany spektakl dlatego po przybyciu do Sanoka wystarczy nam jedna próba i gramy. Pan dyrektor Waldemar Szybiak gościł naszych artystów jeszcze zanim powstała Polska Opera Królewska i śpiewali jeszcze w Warszawskiej Operze Kameralnej.
Wszyscy wspominamy, że zawsze to było wspaniałe przyjęcie i oklaskuje nas wspaniała publiczność.
       Bardzo lubimy wyjeżdżać poza Warszawę, zwłaszcza, że jednym z filarów działalności Polskiej Opery Królewskiej jest cykl koncertów i spektakli OPERA W DRODZE. Jedziemy tam, gdzie nie ma instytucjonalnych oper oraz teatrów i dostęp do wysokiej kultury jest trochę utrudniony. Z radością dzielimy się naszą sztuką, naszą muzyką, naszym teatrem z Państwem wszystkimi poza Warszawą.

Jak często występujecie poza swoją sceną?

       Akurat wrzesień tego roku obfituje w wyjazdy, zainaugurowaliśmy sezon koncertową wersją Strasznego dworu w Zatoniu pod Zieloną Górą, zdążyliśmy już być w Tarnobrzegu w Zamku Tarnowskich z koncertem pieśni, byliśmy w Krasiczynie z Rossinim, teraz jesteśmy w Sanoku, za chwilę jedziemy do Kamionki pod Lubartów z Mesjaszem” później jeszcze na festiwal do Bydgoszczy – mamy co robić.

Najczęściej występujecie jednak w Warszawie.

       Oczywiście, aktualnie trwa nasz III Festiwal Barokowy Polskiej Opery Królewskiej, poświęcony w tym roku twórczości muzyce Georga Friedricha Haendla. Prosto z Sanoka jedziemy na próbę do Warszawy i gramy Rinalda, a kończymy Festiwal Barokowy Rodelindą z Olgą Pasiecznik i jej jubileuszem (w tym roku świętujemy 30-lecie Artystki na polskiej scenie operowej).
Dzisiejszego wieczoru pani Olga śpiewa partie Almireny w Rinaldzie, Rodelinda, to jej partia tytułowa, a jeszcze podczas tegorocznego Festiwalu Barokowego śpiewała w Imeneo.

Od początku związani są z Polską Operą Królewską śpiewacy, którzy urodzili się w Sanoku.

      Mowa o Robercie i Wojtku Gierlachach. W tym roku panowie nie przyjechali, natomiast jest z nami Iwona Lubowicz, która też pochodzi z Podkarpacia i kreuje jedna z ról w dzisiejszym spektaklu.

Dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że spotkamy się w Sanoku najpóźniej za rok.

      Zawsze z ogromną radością i przyjemnością.

Didur 2023 Rinaldo Marta Boberska w roli Armidy                                                                                       Marta Boberska w roli Armidy, fot. SDK

W trakcie spektaklu opery Rinaldo Georga Friedricha Haëndla (w przerwie przed III aktem) rozmawiałam z reżyserem panem Jarosławem Kilianem .

Chyba niełatwo było przenieść Rinalda na scenę Sanockiego Domu Kultury.

       To było bardzo duże wyzwanie, ale kompromis jest minimalny. Najtrudniejsze było przeniesienie scenograficzne, ale obyło się redukcją niewielu elementów. Światła są prawie jeden do jeden przeniesione, także widzowie festiwalu nic nie stracą z oryginalnej wersji, którą gramy Teatrze Stanisławowskim w Starej Oranżerii na terenie Łazienek Królewskich.

Podziwiam Pana pomysły – w jak prosty sposób przedstawić lekki wietrzyk, czy morskie fale, podróż…

      To prawda, że to są dosyć proste pomysły, natomiast to wszystko wypływa z tej genialnej muzyki, właściwie nieludzka ręka pisanej, bo chyba z inspiracji jakieś siły wyższej taka piękna muzyka powstaje. To wszystko jest zapisane w partyturze.

Ta muzyka jest fascynująca, chociaż niełatwa dla wykonawców. Są bardzo długie arie i sceny, pełne ozdobników. To jest wielki wyzwanie dla wykonawców.

       To prawda. W barokowej operze w ariach są powtórzenia, czyli od początku (da capo) się powtarza dla wirtuozowskiego efektu, ale przy tak znakomitych wykonawcach jak Anna Radziejewska, Olga Pasiecznik czy Marta Boberska, to jest esencja tego, czym jest opera barokowa, to są najgłębsze, najprawdziwsze emocje.

Przyjechał Pan do Sanoka, aby zobaczyć spektakl Rinalda na scenie Sanockiego Domu Kultury.

       Chciałem przede wszystkim zadbać o to, żeby publiczność w Sanoku zobaczyła wersję europejskiej klasy i bez kompromisów.
Uważam, że to jest bardzo ważna misja tego festiwalu i Polskiej Opery Królewskiej, żeby pokazywać w całej Polsce i nie tylko te doskonałe opery.
Cieszę się, że mogłem być razem z sanocką publicznością Festiwalu im. Adama Didura. Widzę jak ludzie oglądają i słuchają, jak reagują, jak to pięknie czytają.

Myślę, że w przyszłym roku Polska Opera Kameralna przyjedzie do Sanoka z równie pięknym spektaklem.

       Mamy taką nadzieję. Festiwalowi życzymy, żeby trwał i znalazł, co jest bardzo ważne, dobrych i hojnych darczyńców, którzy go będą wspierać.

Opera Rinaldo skomponowana została w 1711 roku i była to pierwsza włoska opera napisana specjalnie dla Londynu. Giacomo Rossi – autor libretta nawiązał do eposu rycerskiego Torquata Tassa Jerozolima Wyzwolona. Akcja toczy się w czasach Pierwszej Krucjaty (1099r.).
Premiera opery odbyła się w Londynie w Queen’s Theatre na Haymarket. Szybko zdobyła wielką popularność wśród publiczności. Opera Rinaldo uważana jest za jedną z najlepszych oper Haendla.

27 września 2023 roku wykonawcami spektaklu w Sanoku byli:
Goffredo, wódz krzyżowców – Jan Jakub Monowid
Almirena, jego córka, narzeczona Rinalda – Olga Pasiecznik
Rinaldo, rycerz chrześcijański – Anna Radziejewska
Eustazio, brat Goffreda – Jakub Foltak
Argante, Saracen, król Jerozolimy – Paweł Michalczuk
Armida, czarownica, królowa Damaszku – Marta Boberska
Mag chrześcijański, Pustelnik – Sławomir Jurczak
Niewiasta z morza – Iwona Lubowicz
Syreny – Julita Mirosławska, Justyna Reczeniedi,
Herold – Sławomir Jurczak,
Furie – tancerze – Sławomir Greś, Joanna Lichorowicz-Greś, Karol Urbański
Prowadzenie – Michał Piotrowski
Zespół Instrumentów Dawnych Polskiej Opery Królewskiej Capella Regia Polona

Wszyscy wykonawcy spisali się na medal, ale uważam, że należy w sposób szczególny wyróżnić: Olgę Pasiecznik w roli Almireny, Annę Radziejewską śpiewającą partie Rinalda oraz Martę Boberską w roli Armidy. Z zapartym tchem słuchałam w II akcie Olgi Paiecznik w arii Lascia ch'io pianga i nieco później Marty Boberskiej w arii Ah, crudel il pianto mio.
Zachwycały cudowne głosy i wspaniała gra aktorska. Nic też dziwnego, że na zakończenie publiczność zgotowała wykonawcom długą, gorącą owację na stojąco.

Zofia Stopińska

Didur 2023 Rinaldo Soliści i dyrygent 800                                          Soliści i prowadzacy spektakl Michał Piotrowski żegnaja się z sanocką publicznością, fot . SDK

Charles Richard-Hamelin - mistrzowski recital w Krośnie

       Jestem szczęśliwa, że wybrałam się 12 września do Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, gdzie wystąpił z recitalem Charles Richard-Hamelin – kanadyjski pianista, laureat II nagrody w XVII Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie (2015 r.) oraz nagrody Krystiana Zimermana za najlepsze wykonanie sonaty.

      Charles Richard-Hamelin odwiedził Krosno po raz drugi – poprzedni koncert odbył się 6 marca 2016 roku. Wykonał wtedy następujące utwory Fryderyka Chopina: Nokturn H-dur op. 62 nr 1, Ballada As-dur op. 47, Polonez-Fantazja As-dur op. 61, Introdukcja i Rondo op. 16 , 4 mazurki op. 33 i Sonatę h-moll op. 58.

      Tym razem artysta przywitał się z publicznością Rondem a-moll KV 511 Wolfganga Amadeusa Mozarta. Od pierwszego do ostatniego taktu czarował pięknymi, zwiewnymi dźwiękami oddając żartobliwy i zarazem lekko melancholijny charakter jednego z najwybitniejszych dzieł fortepianowych Mozarta.

Charles Richard Hamelin RCKP fot Paweł Fiejdasz                                      Charles Richard-Hamelin na estradzie sali Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, fot. Paweł Fiejdasz / RCKP

       Później zachwycaliśmy się urodą muzyki Johannesa Brahmsa. Charles Richard-Hamelin wykonał 6 Klavierstücke op. 118 Johanesa Brahmsa - jedno z najtrudniejszych interpretacyjnie fortepianowych dzieł tego twórcy. Przewijający się przez niemal wszystkie ogniwa cyklu nastrój smutku, zamyślenia i melancholii skłaniał do refleksji zarówno wykonawcę, jak i słuchacza. Artysta wzruszał i poruszał swoją interpretacją.
Warto wspomnieć, że ten cykl został ukończony w 1893 roku i opublikowany z dedykacją dla Klary Schumann i było to przedostatnie opublikowane dzieło Brahmsa oraz jego przedostatni utwór na fortepian solo.
       Po wykonaniu 6 Klavierstűcke op. 118 Johannesa Brahmsa, Charles Richard-Hamelin opuścił estradę, ale po kilkudziesięciu sekundach powrócił i już do końca wieczoru królowała muzyka Fryderyka Chopina.
       Tę część wieczoru rozpoczęły pieśni nocy, bo tak nazywane są nokturny Fryderyka Chopina, a usłyszeliśmy dwie wyjątkowe perełki op. 27 – Nokturn cis-moll i Des-dur w niezwykle ujmującej osobistej kreacji. Ale mnie tego wieczoru najbardziej zachwyciła Sonata b-moll op.35, a zwłaszcza Marsz żałobny.
Tak zakończyła się planowana część koncertu. Charles Richard-Hamelin jest nie tylko rewelacyjnym pianistą, ale także mistrzem w budowaniu nastroju poprzez komponowanie programu.
Jego niezwykle osobiste kreacje uświadamiają jak dużo jest muzyki, zawartej pomiędzy nutami.

Charles Richard Hamelin RCKP Krosno 12.09.2023 foto Paweł Fiejdasz 13                                       Charles Richard-Hamelin w sali Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, fot. Paweł Fiejdasz / RCKP

       Nic dziwnego, że po każdym utworze rozbrzmiewały gorące oklaski, nie obeszło się bez bisów, a na zakończenie publiczność swój entuzjazm okazała powstaniem z miejsc.
Cieszy także fakt, że na koncert bardzo licznie przyszli ludzie młodzi. Mam nadzieję, że ten fakt zachęci Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie do organizacji kolejnych koncertów muzyki klasycznej.

Zofia Stopińska

Festiwal „Humanismus Carpathicus”

W dniach 15 – 18 czerwca br. odbył się Festiwal „Humanismus Carpathicus” nowa inicjatywa artystyczna Fundacji Krośnieńskiej im. Ignacego Paderewskiego - pierwszy festiwal muzyki dawnej wykonywanej na instrumentach z epoki, odbywający się w południowym pasie Województwa Podkarpackiego. Jego nazwa stanowi odwołanie do dziedzictwa renesansowego humanizmu z tego terenu (Paweł z Krosna, Grzegorz z Sanoka czy Walenty z Brzozowa. W ramach festiwalu odbyły się 3 koncerty, warsztaty pieśni oraz wykłady dr hab. Marka Nahajowskiego poświęcone historii i estetyce muzycznej dawnych epok.

Wystąpił zespół muzyki dawnej Filatura di Musica w składzie:

Marek Nahajowski – flety podłużne, kier. artystyczne

Magdalena Pilch – flety podłużne, flet traverso

Justyna Wójcikowska – flety podłużne

Judyta Tupczyńska – skrzypce barokowe

Mateusz Kowalski – viola da gamba

Patrycja Domagalska-Kałuża – wirginał

Katarzyna Bienias – sopran

Pierwszy z koncertów zatytułowany „Terpsichore Musarum” odbył się 15 czerwca w Muzeum Historyczne – Pałac w Dukli i przedstawiał panoramę późnorenesansowej muzyki tanecznej. Z zespołem wystąpiły także tancerki: Katarzyna i Julia Borstyn. Koncert okazał się dużym sukcesem, a artyści bisowali. Ogromne zainteresowanie wzbudziły piękne renesansowe suknie tancerek.

16 czerwca w Muzeum Podkarpackim w Krośnie miał miejsce Koncert zatytułowany: U źródeł „Zemsty”. Muzyka czasów sporu granicznego. Program koncertu prezentował wybór polskich i włoskich dzieł instrumentalnych przełomu renesansu i baroku (A. Jarzębski, G. Frescobaldi, B. Marini, T. Merula) a artyści dostali gromkie brawa i również bisowali.

Ostatnim wydarzeniem festiwalu był Koncert: „Saeculum Aureum Musicae Poloniae”, który odbył się 18 czerwca w Kościele p.w. NMP Królowej Polski w Korczynie i był poświęcony Aleksandrowi Fredro, który w tym miasteczku w 1828 roku wstąpił w związek małżeński z Zofią Jabłonowską. Została wykonana muzyka religijna głównie unikatowe psalmy Jakuba Lubelczyka z „Psałterza Dawida” (1558) w opracowaniu Marka Nahajowskiego – kierownika artystycznego zespołu.

Festiwal cieszył się dużym zainteresowaniem, wszystkie programy koncertowe zostały szczegółowo opracowane i przygotowane przez znakomity zespół muzyków Filatura di Musica, którego debiutancka płyta została nominowana do prestiżowej nagrody fonograficznej Fryderyk 2021 w kategorii Album Roku Muzyka Dawna. Dodatkowo festiwal spełniał rolę edukacyjną zarówno poprzez ciekawe wykłady dr hab. Marka Nahajowskiego jak i prezentacje rzadko wykonywanych programów muzyki XVI i XVII wieku. Do udziału w festiwalu został zaproszony chór CHORUS z Korczyny, który wystąpił razem z zespołem na koncercie w Korczynie.

Pomysłodawcami festiwalu byli pochodzący z Krosna artyści: flecista Marek Nahajowski, który objął kierownictwo artystyczne oraz klawesynistka Patrycja Domagalska-Kałuża - koordynacja merytoryczna Partnerzy: Muzeum Historyczne – Pałac w Dukli, Muzeum Podkarpackie w Krośnie, Parafia NMP Królowej Polski w Korczynie.

Partnerzy medialni: Radio Rzeszów, TV Obiektyw, Klasyka na Podkarpaciu, Podkarpacie24.pl, tvKrosno.pl, tvPodkarpacie.pl.

Dofinansowano z budżetu Województwa Podkarpackiego.

Po III Międzynarodowym Konkursie Muzyki Polskiej w Rzeszowie

Tomasz Zając: Cieszę się, że mam zaszczyt tutaj być

Reverie Piano Duo: Konkurs był zwieńczeniem naszej pracy.

Zapraszam Państwa na kolejną odsłonę wspomnień z zakończonego 9 lipca 2023 roku III Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej w Rzeszowie. Tym razem będą to krótkie rozmowy z laureatami tego konkursu – pianistą Tomaszem Zającem oraz Reverie Piano Duo, które tworzą pianistki Rozalia Kierc i Maria Moliszewska.
Po próbie do pierwszego dnia przesłuchań finałowych rozmawiałam z panem Tomaszem Zającem, który znalazł się w gronie finalistów, a po ogłoszeniu wyników konkursu okazało się, że otrzymał  VI nagrodę.

MKMP Laureaci Pianiści Tomasz Zając fot. Wojciech Grzędzińsk 400Pana występy rozpoczynały I i II etap Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej, spotykamy się po próbie do przesłuchań finałowych, która rozpoczęła się o 8.30 i także wieczorem zagra Pan jako pierwszy.
      Podczas wielu konkursów, w których uczestniczyłem, występowałem najczęściej pod koniec przesłuchań. Nawet jeśli występują Azjaci, to zazwyczaj są przede mną. Wcześniej tylko raz występowałem jako pierwszy uczestnik podczas konkursu we Włoszech, ale wtedy losowane było konkretne nazwisko i dowiedziałem się o występie 20 minut przed jego rozpoczęciem. Nie byłem na to przygotowany i mój udział zakończył się po pierwszym etapie.
Podczas tego konkursu na szczęście jest inaczej, bo wiedziałem o tym dużo wcześniej. Przez ostatni tydzień przed konkursem przygotowywałem się do wstawania codziennie o 7 rano, bo nie jestem do tego przyzwyczajony.

Ciekawa jestem jak długo przygotowywał się Pan do tego konkursu.
      Jestem fanem polskiej muzyki i mam w repertuarze wiele utworów kompozytorów wskazanych w regulaminie, ale większość utworów przygotowałem specjalnie na ten konkurs, stąd trochę to trwało..

Ukończył Pan już studia pianistyczne.
      Tak, ukończyłem studia magisterskie pianistyczne i w zakresie kameralistyki fortepianowej oraz odbyłam dwa staże podyplomowe. Jednak studia nie gwarantują kariery estradowej. Mam kolegę, którego bardzo interesowała informatyka i po studiach pianistycznych pracuje jako informatyk. Zawód muzyka wymaga prawdziwej pasji i szczęścia. Czas pandemii był dla mnie trudny i nawet były momenty, że zwątpiłem w siebie. W ostatnim roku uczestniczę w czwartym konkursie – poprzednie odbyły się we Włoszech, Hiszpanii i Francji, teraz jestem w Rzeszowie, a za miesiąc czeka mnie konkurs w Austrii. Do każdego konkursu przygotowałem inny program.

Miejmy nadzieję, że udział w III Międzynarodowym Konkursie Muzyki Polskiej zaowocuje również zaproszeniami na koncerty i tego szczerze Panu życzę.
      Dziękuję i także na to liczę. Ten konkurs jest bardzo bliski mojemu sercu, bo poświęcony jest wyłącznie muzyce polskiej.
Wspaniale, że organizuje go Narodowy Instytut Muzyki i Tańca, który współpracuje z Filharmonią Podkarpacką. Telewizją Polską i Polskim Radiem oraz innymi mediami. Jest to wielka i piękna impreza. Cieszę się, że mam zaszczyt tutaj być.

W kategorii zespołów kameralnych tryumfowały duety – zwyciężyło Aka Duo z Japonii w składzie Seina Matsuoka – skrzypce i Yuto Kiguchi – fortepian, a II nagrodę otrzymało Reverie Piano Duo z Polski, które tworzą Rozalia Kierc i Maria Moliszewska. Oto krótka rozmowa z polskimi pianistkami zarejestrowana w przerwie koncertu finałowego.

MKMP Laureaci Zespoły kameralne Reverie Piano Duo Lauretki II nagrody fot. Wojciech Grzędziński 400Gratuluję trzech świetnych występów w czasie III Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej w Rzeszowie. Trzeba podkreślić, że na wybór i przygotowanie tak dużych programów trzeba było poświęcić sporo czasu. Kiedy zapadła decyzja o udziale w tym wydarzeniu.
     Maria Moliszewska: O udziale w tym konkursie pomyślałyśmy tydzień po jego ogłoszeniu. Od razu przystąpiłyśmy do wyboru repertuaru i w wkrótce przystąpiłyśmy do pracy nad wybranymi utworami.

Czy w repertuarze były utwory, które już panie wykonywały?
     Rozalia Kierc: Nie, wszystkie utwory przygotowywałyśmy specjalnie na ten konkurs. Oczywiście pracowałyśmy także nad innymi utworami, ale byłyśmy skupione głównie na tych, które grałyśmy w Rzeszowie.

Wasz repertuar bardzo się wzbogacił i mam nadzieję, że w przyszłości te nowe utwory będziecie zamieszczać w programach koncertów.
     Maria: Na pewno bardzo przesiąknęłyśmy tą muzyką i poznałyśmy stylistykę polskich kompozytorów różnych epok.
     Rozalia: W czasie szukania repertuaru poznałyśmy też inne utwory, po które sięgniemy w przyszłości. Bardzo dobrze się złożyło, że skupiłyśmy ostatnio głównie na muzyce polskiej, bo w poprzednich sezonach zajmowałyśmy się głównie muzyką zagraniczną i twórców jeszcze żyjących.
Dzięki konkursowi mogłyśmy poznać klejnoty muzyki polskiej na duet fortepianowy.

Mieszkacie i pracujecie w Bydgoszczy
     Rozalia: Studiujemy w Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy.
     Maria: Ja studiuję fortepian solowy, a Rozalia jest absolwentką na tym kierunku i aktualnie studiuje kameralistykę.

Kiedy powstał Wasz duet?
     Rozalia: Prawie trzy lata temu – dokładnie w 2020 roku.

Dla zespołu kameralnego to niewiele, a słuchając Was podziwiałam piękne współbrzmienie dwóch fortepianów i niezwykłą precyzję.
     Maria: Rozalia ukończyła studia, a ja jeszcze studiuje u prof. Stefana Wojtasa.
     Rozalia: Z pewnością to ma znaczenie. Przez dziesięć lat uczyłam się gry na fortepianie pod kierunkiem prof. Stefana Wojtasa. Nasz zespól pracuje w klasie kameralistyki pod kierunkiem Bartłomieja Weznera. Ta współpraca zaowocowała naszą precyzją i artystyczną wizją.

Za Wami czas bardzo wytężonej pracy i mnóstwo wrażeń z kończącego się konkursu.
     Maria: Myślę, że efekty ocenimy trochę później. Bardzo ważny był czas przygotowań, a konkurs był już „wisienką na torcie” i zwieńczeniem naszej pracy. Oczywiście konkurs był także ważnym doświadczeniem, bo podczas trzech etapów wykonałyśmy 100 minut polskiej muzyki.
     Rozalia: Jestem szczęśliwa, że wykonałyśmy cały przygotowany repertuar. Najważniejsze było dojście do finału. Udało się ten cel osiągnąć. Resztę pokaże czas. Bardzo się cieszymy, że nasz kolega Georgi Vasilev , który także studiuje w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, tak pięknie wykonał przed chwilą II Koncert fortepianowy Miłosza Magina. Kibicowałyśmy mu przez cały czas.
     Maria: Wszyscy się wspieramy podczas tego konkursu i cieszymy się, że spotkaliśmy się w Rzeszowie.

Zofia Stopińska

fot. Wojciech Grzędziński / NIMiT

Subskrybuj to źródło RSS