Z Jurkiem Dybałem przed inauguracją 24. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego
Od 11 września odbywają się koncerty 24 Mieleckiego Festiwalu Muzycznego. Podobnie jak poprzednie, tegoroczna edycja organizowana jest przez Dom Kultury Samorządowego Centrum Kultury w Mielcu. Do 26 września odbędzie się pięć koncertów festiwalowych i trzy koncerty towarzyszące.
Festiwal zainaugurowała Orkiestra Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa Sinfonietta Cracovia pod batutą Jurka Dybała, a partie solowe wykonał Maciej Lulek, koncertmistrz tego doskonałego zespołu oraz pedagog Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie.
Koncert był prawdziwą uczta nie tylko dla melomanów, ale także dla szerokiego grona publiczności.
O programie wieczoru rozmawiałam z Jurkiem Dybałem, dyrygentem i dyrektorem artystycznym Orkiestry Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa Sinfonietta Cracovia..
Czy to jest Wasz projekt, czy program został zamówiony przez organizatorów mieleckiego festiwalu?
- Jest to wersja na żywo projektu, który powstał dla platformy Play Krakow w dobie pandemii. Celebrowaliśmy tym programem okrągłą rocznicę urodzin mistrza Andrzeja Wajdy i pomyślałem wtedy, żeby uczcić tego wielkiego twórcę jego fascynacjami muzycznymi oraz fascynacjami plastycznymi, bo to były dwie wielkie jego pasje poza filmem – muzyka i sztuki graficzne.
We współpracy z Centrum Sztuki Japońskiej Mangga, które było ufundowane przez Państwa Wajdów z nagrody, którą wcześniej otrzymali z Japonii, wspólnie z panią Krystyną Zachwatowicz-Wajdową wspominaliśmy Mistrza i jego fascynacje. Wspominaliśmy go muzyką z jego filmów, napisaną przez zaprzyjaźnionych z nimi kompozytorów oraz muzyką, która była inspiracją dla powstania pewnych filmów. Na przykład „Panny z Wilka” to koncert skrzypcowy Karola Szymanowskiego. Oczywiście wspaniały Andrzej Korzyński i jego muzyka filmowa do „Człowieka z marmuru” oraz Wojciech Kilar, który był bardzo zaprzyjaźniony z Andrzejem Wajdą, dla którego napisał Fanfarę Oscar. My wykonujemy ją w wersji na smyczki na otwarcie Festiwalu w Mielcu. To jest nasza aranżacja tego utworu, który był skomponowany na okoliczność otrzymania Oscara przez Andrzeja Wajdę.
Później wykonamy prawdziwy przebój, czyli walc z „Ziemi obiecanej”.
Wykonamy też muzykę Krzysztofa Pendereckiego, która była wykorzystana przez Wajdę m.in. w filmie „Katyń”. Była to muzyka, która już powstała, dostosowana do ścieżki filmowej. My zagramy Passacaglię z Serenady na orkiestrę smyczkową.
Wykonamy także utwór Witolda Lutosławskiego, który zapierał się, że nigdy nie napisze muzyki do filmu, pomimo wielokrotnych próśb i namów Andrzeja Wajdy. Wajdowie i Lutosławscy byli bardzo zaprzyjaźnieni i często spotykali się towarzysko, ale prośby Lutosławski nigdy nie spełnił.
Andrzej Wajda chodził regularnie na koncerty, słuchał muzyki i z opowieści pani Zachwatowicz wiem, że nie przepadał za kategoryzowaniem muzyki na filmową i inną. Kierował się powiedzeniem Rossiniego, który powiedział kiedyś, że muzyka jest dobra albo nudna. Wajda nie rozdzielał muzyki na gatunki i dlatego staraliśmy się w programie koncertu zamieścić wszystkich kompozytorów, z którymi był bardzo związany.
Ciekawostką jest też utwór z pozoru nie pasujący, czyli „Verklärte Nacht” Arnolda Schönberga. To utwór neoromantyczny, nie taki, jak może się kojarzyć Schönberg z późniejszej swojej twórczości, ale jest to przepiękna kompozycja o miłości, zdradzie, wybaczeniu. Pojawił się w programie za sprawą pani Zachwatowicz, która realizowała kiedyś wystawienie sceniczne tego dzieła w formie baletowej i jest to jeden z jej ulubionych utworów muzyki poważnej. Postanowiliśmy ten utwór także wykonać.
Cieszę się, że to, co miało miejsce w formie internetowej, możemy dzisiaj wykonać na żywo w Mielcu.
Orkiestra Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa Sinfonietta Vracovia pod batutą Jurka Dybała podczas koncertu w Mielcu, fot. Grzegorz Misiejuk
Od 2014 roku jest Pan dyrektorem artystycznym Sinfonietty Cracovii i od tego czasu gracie coraz więcej koncertów w Krakowie, w Polsce i sporo było zagranicznych wyjazdów.
- Z pomocą wielu osób udało się dużo zrobić. Udało się przede wszystkim sprofesjonalizować sposób działania Sinfonietty. Mamy obecnie świetną salę prób, profesjonalne biura, orkiestra czeka na przeprowadzkę do Centrum Muzyki, które dzięki naszym staraniom i naleganiom w końcu będzie powstawać w Krakowie. Miejmy nadzieję, że do tego dojdzie.
Systematycznie działamy na wielu polach organizacyjnych, artystycznych, pozyskiwania funduszy. Udało się kupić wspaniałe instrumenty – zabytkowe instrumenty smyczkowe, nowe instrumenty perkusyjne, i jak już wspomniałem, wyposażyć akustycznie salę prób.
Orkiestra jeździła po całym świecie: Chiny, Japonia, Korea, Francja, Holandia, Finlandia, Czechy – nie tylko te standardowe kierunki, ale również nowe miejsca.
W lutym wybieramy się na dwadzieścia koncertów do Niemiec, co w dobie pandemii jest nie lada wyzwaniem (w tak prestiżowych miejscach, jak m.in. Bayreuth), zaś w grudniu czekają nas koncerty we Francji – m.in. w Wersalu, a tę trasę zakończymy koncertem w Wiedniu, a promować będziemy naszą płytę „Penderecki’s Sinfonietta(s)”.
Można powiedzieć, że Sinfonietta Cracovia jest dzieckiem Elżbiety i Krzysztofa Pendereckich, a także wiele im zawdzięcza w ostatnich latach.
- Tak jest, jak pani powiedziała. Dzięki Państwu Pendereckim, ale także dzięki wielu staraniom pani Elżbiety, ta orkiestra uzyskała status orkiestry miejskiej i stała się zespołem etatowym, który na stałe zaczął koncertować i zajmować się muzyką, a przede wszystkim krzewieniem muzyki XX i XXI wieku.
Dużo miejsca w naszych programach zajmuje muzyka Krzysztofa Pendereckiego i bardzo często pod Jego dyrekcją. Mieliśmy możliwość dokonania wielu prawykonań – m.in. Koncertu na trąbkę i orkiestrę, Koncertu na smyczki i marimbę, tych pierwszych wykonań lub po prostu wspaniałych wykonań pod kierownictwem Profesora było wiele, a zwieńczeniem tej przyjaźni jest płyta „Penderecki’s Sinfonietta(s)”, nagrana ku Jego pamięci, na której zamieściliśmy trzy „Sinfonietty” oraz „Agnus Dei” i „Trzy utwory w dawnym stylu”. Płyta została nagrana dla Sony Classical i przez cały czas ją promujemy. Wybieramy się w trasy po całej Europie, żeby z muzyką Krzysztofa Pendereckiego dotrzeć do wszystkich.
Trzeba jeszcze powiedzieć, że Mistrz Krzysztof Penderecki miał do Pana wielkie zaufanie, ponieważ prosił Pana o poprowadzenie koncertów ze swoimi utworami i zdarzało się, że były także prawykonania.
- Zawsze to bardzo ceniłem i cenię. Mogę i mam zaszczyt tak powiedzieć, że jest to najważniejsza przyjaźń artystyczna w moim życiu. Ogromne wsparcie i otwarcie też na muzykę, na sposób jej kreacji i sposób pojmowania pracy kompozytora, pracy z kompozytorem. Jak już pani wspomniała, Profesor zaufał mi z wieloma swoimi dziełami. Wspaniale wspominam premierę „Króla Ubu” w Operze Śląskiej, wykonanie „Te Deum” czy wykonania Kadiszu. Jest także Międzynarodowy Festiwal im. Krzysztofa Pendereckiego - poziom 320 w Zabrzu, który mam zaszczyt prowadzić i znowu z listopadzie tego roku będzie miał kolejną odsłonę. Bardzo się z tego cieszę, bo jest to wielki zaszczyt i honor.
Czy nadal jest Pan muzykiem Filharmonii Wiedeńskiej?
- Tak, dalej koncertuję z Filharmonią Wiedeńską i z Operą Wiedeńską. Podczas pandemii więcej graliśmy online z Sinfoniettą niż w Wiedniu. Teraz z kolei intensywnie pracuję tam. Jesteśmy teraz w trakcie tournée z Herbertem Blomstedtem – Lucerna, Praga, Amsterdam, Bruksela…
Często także koncertuję gościnnie w charakterze dyrygenta – w przyszłym sezonie czeka mnie debiut z Orkiestrą Filharmonii Narodowej, na który bardzo się cieszę, a w programie koncertu znajdzie się
m.in. muzyka Krzysztofa Pendereckiego. Ostatnio podpisałem również umowę z prestiżową agencją Nordic Artists Management, która w perspektywie ma przynieść wiele koncertów w Skandynawii.
Rozpoczął Pan działalność koncertową mając 15 lat, stając się najmłodszym „Gustav Mahler Jugendorchester” i miał Pan szczęście pracować z wieloma mistrzami.
- To prawda, miałem szczęście grać pod batutą Claudia Abbado, wielki dyrygent, muzyk, humanista, myśliciel i krzewiciel nowych idei. To postać, która wywarła na mnie ogromne wrażenie i wywiera do tej pory. Później pojawiało się wielu dyrygentów i muzyków, którzy mieli wpływ na moja działalność.
Studiowałem u Andrzeja Mysińskiego, inspirowali mnie Jan Stanienda, Konstanty Andrzej Kulka i muzycy Kwartetu Śląskiego oraz Michel Lethiec, klarnecista, z którym jestem bardzo zaprzyjaźniony i wspólnie wiele wspaniałych chwil udało nam się przeżyć.
Myślę, że ma Pan także plany na najbliższe miesiące.
- Oczywiście. Ten sezon jest wypełniony koncertami. Z Sinfonietta Cracovią wybieramy się w trasę – m.in. zaproszono nas do Warszawy na „Beethovenowskie Gotowanie” i będzie to koncert połączony z degustacją potraw z czasów Beethovena. Później „Rozgrzewka Chopinowska” i będzie to zarazem otwarcie naszego sezonu 24 września w krakowskich Sukiennicach z kandydatami na Konkurs Chopinowski, a z lżejszego repertuaru grać będziemy koncert wypełniony muzyką z płyty Leszka Długosza, którą nagraliśmy wspólnie.
W najbliższym czasie muzyka z różnych światów, a przed nami wielkie tournée do Francji, Wiednia i Niemiec.
Zbliża się pora koncertu inaugurującego 24. Mielecki Festiwal Muzyczny i ja udaję się na widownię, a za chwilę na scenie pojawi się Orkiestra Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa Sinfonietta Cracovia, a później Pan i zabrzmi wspaniała muzyka, o której rozmawialiśmy.
- Bardzo się cieszymy z zaproszenia na otwarcie Mieleckiego Festiwalu Muzycznego i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy tu gościć. Dziękuję pani za miłą rozmowę.
Zofia Stopińska
Sinfonietta Cracovia i Jurek Dybał w sali Domu Kultury SCK przed wykonaniem utworu na bis, fot. Grzegorz Misiejuk