Profesor Andrzej Jasiński: Fortepian jest „królem instrumentów”
Rozmowa, której przeczytanie Państwu polecam zarejestrowana została pod koniec września 2019 roku w Rzeszowie, podczas I Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie. Bardzo się wówczas cieszyłam, że podczas prób zakwalifikowanych do finału pianistów z orkiestrą, spotkałam w Filharmonii Podkarpackiej prof. Andrzeja Jasińskiego, jednego z najwybitniejszych pedagogów fortepianu. Profesor Jasiński miał wolne przedpołudnie i przyszedł poćwiczyć, ale chętnie zgodził się na rozmowę i poświęcił mi dużo czasu.
Urządzenia nagrywające czasami płatają różne figle i tak też było tym razem. Kilka dni później nie znalazłam rozmowy na moim „zoomie” i na nic się zdały długie poszukiwania. Trzeba się było w końcu pogodzić, że jej nie ma. Dopiero niedawno znalazłam przypadkowo zapis tej rozmowy i bardzo się ucieszyłam. Bo będzie okazja przypomnieć Konkurs w Rzeszowie, a także zapowiedzieć wielkie wydarzenie, jakim będzie z pewnością XV Międzynarodowe Forum Pianistyczne „Bieszczady bez granic...” , a które rozpocznie się w Sanoku już 2 lutego 2020 roku, zaś jednym z mistrzów będzie, podobnie jak w latach poprzednich, prof. Andrzej Jasiński.
Myślę, że ta rozmowa zainteresuje nie tylko pianistów, ale także wielu czytelników, a rozpoczęła się oceną pianistów, którzy uczestniczyli w I Międzynarodowym Konkursie Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie, ponieważ Profesor uczestniczył w pracach Jury, które oceniało właśnie pianistów.
Pilnie słuchałam występów konkursowych pianistów oraz zespołów kameralnych i chcę podkreślić, że dla Jury jest to bardzo trudna praca, bo całymi godzinami trzeba słuchać, porównywać (często wykonania tych samych utworów) i oceniać.
- To wszystko prawda. Organizator, którym jest Instytut Muzyki i Tańca oraz Filharmonia Podkarpacka, która jest współorganizatorem Konkursu, bardzo dobrze go przygotowali. Z bardzo licznej grupy zgłoszonych pianistów wybrani zostali najlepsi i stąd poziom jest znakomity. Natomiast jeśli chodzi o wspomniane przez panią zjawisko, że wielokrotnie słuchany tych samych utworów i dla melomanów jest to mało ciekawe. Zapewniam, że dla nauczyciela jest to bardzo ciekawe, bo za każdym razem wykonawcy dzielą się z nami swoją wyobraźnią i swoim rozumieniem utworu.
Muszę się przyznać, że wielu utworów, które zabrzmiały podczas dwóch etapów tego Konkursu, po prostu nie znałam, albo po raz pierwszy słuchałam ich na żywo.
- Ja także „po cichu” się do tego przyznam (śmiech).
Jest wielu znakomitych kompozytorów i dużo utworów, że trudno dokonać wyboru i gdybym ja przygotowywał się do tego Konkursu, to miałbym wielkie trudności. W dodatku niektóre z tych utworów są bardzo trudne – opanowanie na pamięć na przykład III Sonaty Szymanowskiego jest nie lada wyzwaniem. Jeśli sięgniemy po różne wirtuozowskie opracowania Godowskiego, to czasami pianiście przydały by się cztery ręce. Ponadto Sonata Szymanowskiego jest bardzo długim utworem i podziwiam młodych pianistów, którzy podjęli się go wykonać.
Chcę także podkreślić, że Konkurs poświęcony jest wyłącznie muzyce polskiej, która zasługuje na to, aby była grywana o wiele częściej niż do tej pory. Jestem pewien, że ten Konkurs się do tego przyczyni.
Z pewnością, ale na owoce poczekać trzeba będzie kilka lat. Pierwsze kroki już są poczynione, bowiem uczestniczący w Konkursie młodzi muzycy nauczyli się tych utworów i mam nadzieję, że włączą je do swego repertuaru koncertowego.
- Podczas przygotowań musieli opanować obszerny repertuar, a będą mogli wybrać to, co im będzie w danym momencie w życiu potrzebne, może to być utwór sentymentalny, liryczny lub utwór mobilizujący do wielkiej energii, albo dzieło impresjonistyczne wprowadzające słuchacza w odpowiedni nastrój do podziwiania zjawisk przyrody lub różnych kolorów... Bogactwo jest ogromne.
Przyzna mi Pan Profesor rację, że Jurorzy mają także wielki wpływ na rangę tego Konkursu. Z Finlandii przyjechał Matti Asikainen, z Francji Philippe Giusiano, jest Rosjanka Wiera Nosina, a Japonię reprezentuje Koji Shimoda.
- Zaproszeni zostali znakomici pedagodzy i muzycy z różnych krajów. Bardzo mnie cieszy fakt, że jurorom oceniającym pianistów przewodniczy prof. Jarosław Drzewiecki, z którym od wielu lat współpracuję niedaleko stąd bo w Sanoku, gdzie organizuje Międzynarodowe Forum Pianistyczne „Bieszczady bez granic...”. Jest to wspaniała impreza.
Poznałem go jak był młodym pianistą, obserwowałem jego działalność koncertową, do tej pory z wielka przyjemnością słucham w jego wykonaniu etiud Chopina, bo nagrał je wszystkie.
Sporo uczestników tego Konkursu doskonaliło swoje umiejętności podczas Forum w Sanoku między innymi pod Pana kierunkiem i podkreślają to w życiorysach.
- Czytając życiorysy uczestników, ja jestem często wymieniany wśród ich nauczycieli. Były to sporadyczne spotkania, które miały na celu nie tyle nauczyć różnych rzeczy, ale dać impuls do lepszego ćwiczenia. Ja ostatnio często namawiam młodych adeptów do posługiwania się rozumem, bo wszystko znajduje się w mózgu: interpretacja, nastrój, technika.
Ja już mam pewne trudności manualne, ale ciągle udaje mi się radzić z tymi utworami, które lubię grać. Jak jestem zmęczony, to siadam do fortepianu i gram na przykład utwory Mozarta, zawsze po chwili mija zmęczenie i jestem szczęśliwy. Często także gram muzykę Wojtka (Wojciecha Kilara) z „Rodziny Połanieckich”, którą kiedyś nagrałem i od razu przypominają mi się wszystkie nasze wspólne przeżycia.
Fantastyczne wspomnienia towarzyszą mi także, kiedy słucham Sonaty Grażyny Bacewicz. W 1953 roku miałem szczęście spotkać Bacewiczówną. Byłem wtedy studentem drugiego roku Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach w klasie prof. Władysławy Markiewiczówny. Moja Pani Profesor zaprosiła Grażynę Bacewicz, abym jej zagrał Sonatę, która była jej nowym utworem.
Moje wykonanie tak się Kompozytorce spodobało, że niedługo zaprosiła mnie do Warszawy do udziału w koncercie, podczas którego prezentowane były nowe polskie utwory dla wydawców zagranicznych. Po wygranym Konkursie w Barcelonie otrzymałem piękne gratulacje od Bacewiczówny. Napisała, że gratuluje mi sukcesu i jeszcze raz dziękuje za Sonatę. Byłem bardzo uradowany. Nagrałem także tę Sonatę dla Polskiego Radia.
Po latach pracował nad tym utworem pod moim kierunkiem Krystian Zimerman.
Może nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że aby uczyć nie wystarczy być dobrym wykonawcą. Trzeba mieć talent i kochać pracę pedagogiczną. Z każdym studentem pracuje się indywidualnie, każdy jest inny i niełatwo trafić do każdego.
- Przyznam się, że być może zrobiłbym większą karierę jako solista, ale zawsze byłem za bardzo krytyczny w stosunku do siebie, nie zabiegałem o koncerty. Nie przywiązywałem wagi do tego, że pytano mnie dlaczego nie przyjechałem na koncerty do Związku Radzieckiego, Hiszpanii i innych krajów. Moje stwierdzenia, że nie miałem zaproszenia, przyjmowane były ze zdziwieniem i odpowiadano – w Pagarcie twierdzono, że ma Pan wszystkie terminy zajęte. Tak się zdarzyło kilka razy, ale zawsze machnąłem ręką i na tym sprawa się kończyła.
Praca pedagogiczna pochłonęła mnie na dobre, bo jak zacząłem uczyć – w tym również mojego Zimermana, nabrałem wielkiej przyjemności w uczeniu. Zdarzało się często, że zastępowałem moją żonę, która uczyła fortepianu w szkole I stopnia, a musiała zajmować się wychowaniem naszych dzieci i też chętnie to robiłem. Wiedziałem, że nie wszyscy zostaną zawodowymi pianistami, ale byłem przekonany, że dzięki muzyce ich życie będzie bogatsze i będą rozumieli potrzeby duchowe innych ludzi.
Wymienił Pan Profesor tylko jednego swojego wychowanka, Krystiana Zimermana, który jest najlepszym pianistą na świecie, ale przecież należałoby powiedzieć o innych znakomitych pianistach, którzy studiowali w Pana klasie. - Mam ogromną satysfakcję, że Katedra fortepianu w Akademii Muzycznej w Katowicach ma znakomity poziom i tak się złożyło, że większość którzy tam uczą byli moimi studentami. Oprócz tego nagrywają płyty i prowadzą działalność koncertową.
Niedawno, przy okazji mojego jubileuszu, podziękowałem im za obecność i szczerze powiedziałem, że teraz uczyłbym ich lepiej, bo mam o wiele większe doświadczenie, ale nauczyłem wszystkich jednego, że całe życie muszą się sami uczyć stawiając sobie pytania, bo ci, którzy twierdzą, że już się nauczyli – zatrzymują się, albo się cofają.
Wybitny polski skrzypek i pedagog, prof. Tadeusz Wroński powiedział kiedyś, że to jest droga do ideału, która nigdy się nie kończy, a najmniejszy kroczek uszczęśliwia.
Jestem bardzo zadowolony, że wszyscy moi wychowankowie są przekonani, że tak jest.
Kilka lat temu spotkaliśmy się w Zespole Szkół Muzycznych nr 2 w Rzeszowie i nigdy nie zapomnę tego spotkania, ponieważ po całym dniu wytężonej pracy, na zakończenie spotkania z młodzieżą i nauczycielami, zasiadł Pan przy fortepianie i porywająco zagrał Pan dla wszystkich uczestników.
- Między innymi w ten sposób uczę młodych adeptów i nauczycieli, że jednak pedagog musi bez przerwy coś pokazywać na lekcji i jego gra całego utworu albo fragmentu powinna być perfekcyjna. To jest bardzo ważny element edukacji.
Chętnie grywam utwory, których nauczyłem się jak miałem 12 lat – m.in. Poloneza cis-moll, kilka mazurków Fryderyka Chopina, także Etiudę Bolesława Woytowicza, której nauczyłem się troszkę później i inne utwory wykonywane przeze mnie w wieku kilkunastu lat.
Wspomnę także, że poznałem Bolesława Wojtowicza i utrzymywałem z nim kontakty. Trochę później poznałem i zaprzyjaźniłem się z Wojciechem Kilarem oraz Henrykiem Mikołajem Góreckim.
Wielki wpływ Pana na rozwój pedagogiki był i jest doceniany. Otrzymał Pan wiele wyróżnień i nagród m. in. Złoty Medal „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis” , Medal Komisji Edukacji Narodowej oraz Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Niedawno odbyła się uroczysta sesja Rady Miasta Katowice, podczas której nadano Panu tytuł honorowego obywatela miasta.
- To bardzo ważne dla mnie wyróżnienie, tym bardziej, że w uzasadnieniu między innymi podkreślono iż przyczyniłem się do tego, że Katowice stały się miastem muzyki na skalę międzynarodową. Jestem z tego dumny. Dwa miesiące wcześniej otrzymałem nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w dziedzinie Edukacja Artystyczna.
Oprócz Filharmonii Śląskiej, czy wspaniałej siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia W Katowicach, wiele się dzieje także w mniejszych salach koncertowych, gdzie bilety są tanie.
Najlepszym przykładem jest „Silesia”, która organizuje znakomite koncerty dla różnych grup wiekowych. Często tam gram również dla dzieci i mam wielką przyjemność, że daję im coś, co pozostanie im na całe życie. Mam liczne dowody na to, że tak jest – podam tylko jeden. Niedawno kupowałem leki w aptece i obsługująca mnie Pani wspominała: „Pamiętam jak Pan Profesor przyjeżdżał do naszej szkoły i występował Pan z towarzyszeniem muzyków z Filharmonii. Dzięki tym koncertom do tej pory interesuję się muzyką”. Dla mnie to jest także wielka nagroda.
Wracając do Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie – myślę, że wyjedzie Pan stąd z dobrymi wrażeniami i potwierdzi Pan, że jest to dobre miejsce dla tego Konkursu.
- Bardzo dobre miejsce. Przede wszystkim zauważyłem znakomitą akustykę dla fortepianu, a podkreślić należy, że fortepiany były bardzo dobrze zintonowane, wystrojone, ustawione itd. W każdej dynamice dźwięki są czytelne w dowolnym miejscu sali.
Warunki są świetne – piękna sala, organizacja doskonała, zachwyca także miasto. Spacerując po centrum i rynku można podziwiać nowoczesność i jednocześnie tradycję, która dużo mówi o naszej polskości i historii.
Ten Konkurs ma także przywrócić do repertuarów koncertowych dzieła polskich kompozytorów, które z różnych powodów zostały zapomniane. Część polskich kompozytorów działała i tworzyła za granicą. Tam też pozostały ich dzieła.
- To były czasy rozbiorów, powstań, wojen, komunizmu, zamkniętych granic. To wszystko sprawiło, że znakomite dzieła nie mogły być wykonywane na estradach koncertowych w ojczyźnie i na świecie. Teraz może na nich zagoszczą.
Następna edycja Konkursu w Rzeszowie odbędzie się za dwa lata, ale wcześniej, bo już na początku lutego 2020 roku spotkamy się w Sanoku na XV Międzynarodowym Forum Pianistycznym „Bieszczady bez granic...”.
- Już mam zaplanowany pobyt w Sanoku, gdzie będę młodym adeptom przybliżał tajniki gry na fortepianie. Fortepian jest „królem instrumentów”, a grający pianista jest wszystkim: „smyczkowcem”, który wie kiedy grać smyczkiem na dół, a kiedy do góry, „dęciakiem”, który wie jak odpowiednio zaatakować dźwięk i przede wszystkim śpiewakiem. Artur Rubinstein mówił: „ Jak jestem na estradzie, to wydaje mi się, że jestem największym śpiewakiem na świecie”.
Pianista także jest tancerzem, dyrygentem, mimem – wszystkim. Ten instrument inspiruje do wszystkiego i to, że ma młotki, które stukają wcale mu nie przeszkadza, bo pomiędzy dźwiękami się wszystko odbywa.
Kiedyś mówiono o Vladimirze Horowitzu - „mistrz, który potrafi zrobić crescendo na jednym dźwięku”. To nie było prawdą, ale grał tak sugestywnie, że słuchaczom wydawało się, że tak było.
Fortepian do tego mobilizuje. Niech żyje fortepian!
Z prof. Andrzejem Jasińskim, najwybitniejszym pedagogiem fortepianu rozmawiała Zofia Stopińska.