Moje marzenie z dzieciństwa się ziściło - zostałem organistą
Zofia Stopińska: Ze znakomitym organistą młodego pokolenia - Panem Danielem Prajznerem spotykamy się w Przemyślu, przed koncertem w ramach tegorocznej edycji Międzynarodowego Przemyskiego Festiwalu Salezjańskie Lato Muzyczne, który odbędzie się w przemyskiej Archikatedrze. W programie znajdą się utwory na organy solo, a także na dwie trąbki i organy. Na trąbkach grać będą świetni instrumentaliści, zafascynowani trąbkami naturalnymi Tomasz Ślusarczyk i Michał Tyrański.
Daniel Prajzner: Podzieliliśmy ten koncert na części kameralne i organowe. Rozpoczniemy i zakończymy koncert utworami opracowanymi na trio, a środkowe ogniwa stanowić będą solowe utwory organowe oraz dzieła na trąbkę z towarzyszeniem organów. Całość oscyluje wokół baroku. W środkowej części koncertu wykonam dwa utwory romantyczne, ale w stylu neoklasycznym.
W Bazylice Archikatedralnej odbędą się w tym roku trzy koncerty z udziałem organów, a ponieważ dawno nie słyszałam tego instrumentu w repertuarze koncertowym i stąd pytanie – jaki to jest instrument, w dobrym stanie?
- Ta piękna świątynia i ten instrument zostały wybrane z tego powodu, że organy w kościele Salezjanów w Przemyślu, niestety, lada dzień będą wyłączone z użytku zupełnie, ze względów m.in. bezpieczeństwa. Tutaj nadmienię, iż 17 lipca została reaktywowana Salezjańska Szkoła Organistowska i jest to dodatkowa motywacja do przeprowadzenia kompleksowej renowacji instrumentu u Salezjanów. Rozpoczęły się już nawet wstępne prace. Wszystkie koncerty organowe trzeba było przenieść do Bazyliki Archikatedralnej. W tej świątyni znajduje się bowiem instrument w najlepszej kondycji, jeśli chodzi o Przemyśl. W naszym mieście istnieje bardzo duży problem z instrumentarium organowym, ale organy w Archikatedrze są technicznie sprawne i duże; posiadają jednakże sporo wad związanych przede wszystkim ze strukturą brzmieniową i projekcją dźwięku. Romantyczny instrument w swojej historii został niestety zbarokizowany. Zadziwiające, że jeszcze pod koniec XX wieku pokutowały w naszym regionie skutki Reformy Organowej z początku poprzedniego stulecia. Organy w Archikatedrze są na tyle duże, że można dostosować brzmienie poprzez wybór nieszablonowych zestawów głosów do wykonywania zarówno muzyki solowej, jak i kameralnej.
Koncertujący organiści zawsze muszą wcześniej znać dyspozycję i możliwości organów, i zaproponować odpowiedni program koncertu. Pewnie Pan także wybrał utwory, które na tych organach dobrze zabrzmią.
- Oczywiście! Ale później trzeba było przyzwyczaić się do gry na tym instrumencie, bo problem, szczególnie w muzyce kameralnej, stanowi opóźnienie i prawie zupełny brak możliwości szybkiej repetycji. Trąbki są bardzo precyzyjnymi instrumentami i dobre wykonanie utworów z towarzyszeniem tych organów nie jest łatwe, a można nawet powiedzieć, że jest wyzwaniem. Z wykonaniem utworów solowych nie ma już takich problemów.
Rozmawiamy w Pana rodzinnym mieście i jest to doskonała okazja do przedstawienia Pana. Jak wyglądały Pana początki edukacji muzycznej – czy stawiając pierwsze kroki w nauce gry na instrumencie marzył Pan już o organach?
- Kilka lat temu moja mama znalazła księgę pamiątkową z mojej pierwszej komunii świętej, gdzie na pytanie: kim chcesz zostać w przyszłości? – dziecięcym pismem napisałem: chcę zostać organistą. To moje marzenie ziściło się bardzo szybko, bo dwa lata później tata zapisał mnie do Studium Organistowskiego, działającego przy Katedrze, i zacząłem się kształcić w tym kierunku. Jako organista zacząłem pracować dokładnie dwadzieścia lat temu w Kościele Księży Salezjanów i związałem się z tym zgromadzeniem zakonnym na długie lata. Dzięki projektom związanym z Fundacją Salezjańska Szkoła Organistowska ciągle ten kontakt jest utrzymywany.
Niedawno przesłał mi Pan post z informacją o reaktywacji Salezjańskiej Szkoły Organistowskiej.
- Już stało się to faktem. 17 lipca br. aktem notarialnym ustanowiona została Fundacja „Salezjańska Szkoła Organistowska w Przemyślu”, a następnie przełożony krakowskiej prowincji Salezjanów powołał mnie na prezesa zarządu tej fundacji. Oczywiście szkoła ta nie może istnieć w takiej samej postaci, jak szkoła powołana ponad 100 lat temu, bo czasy się zmieniły. Ustanowiona Fundacja będzie się zajmować działalnością dydaktyczną, naukową i artystyczną – czyli prowadzeniem szkoły o dwóch profilach – organistowskim na poziomie szkoły muzycznej II stopnia i orkiestrowym (dla orkiestry dętej) na poziomie szkoły muzycznej I stopnia. Wzorem będzie oczywiście dawna szkoła organistowska oraz angielski system Music Service. Działalność naukowa polegać będzie na uporządkowaniu wszystkiego, co znajduje się „na strychu” kościoła Salezjanów – nut, książek, rękopisów, których jest bardzo dużo nie tylko w Przemyślu, ale także w krakowskim Seminarium Salezjanów. Wszystko zostanie przewiezione do Przemyśla, a rozpoczynamy już w sierpniu od odtworzenia biblioteki i, tak jak wspominałem, od renowacji instrumentu. To będą dwa duże projekty. W planach jest wydanie wszystkich materiałów dydaktycznych – trzeba po nie sięgnąć, odkurzyć, zredagować, znaleźć pieniądze i wydać. Chcemy także zająć się działalnością artystyczną. Będziemy współpracować z Zespołem Państwowych Szkół Muzycznych, Festiwalem „Salezjańskie Lato Muzyczne”, i mam nadzieję, że także z innymi instytucjami.
Powiem Panu, że miałam kontakt z niektórymi wychowankami Salezjańskiej Szkoły Organistowskiej, bo jak rozpoczynałam muzyczną edukację, to kilku z nich w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia w Rzeszowie uczyło się, chyba przez dwa lata w klasie organów, grali znakomicie i z wyróżnieniem zdawali egzaminy dyplomowe.
- W Przemyślu uczył się także Pan Zbigniew Szłapak – mój pierwszy nauczyciel organów, on również nie ukończył Salezjańskiej Szkoły Organistowskiej z tej racji, że ją rozwiązano; kontynuował naukę w Państwowej Szkole Muzycznej.
Powróćmy do Pana edukacji. Po ukończeniu Szkoły Muzycznej II stopnia w Przemyślu, studiował Pan w Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie prof. Mirosławy Semeniuk-Podrazy, wybitnej organistki, która pochodzi z Rzeszowa. Mógł Pan wybrać pedagoga instrumentu głównego?
- Chciałem studiować u prof. Mirosławy Semeniuk-Podrazy i przez pięć lat zdobywałem szlify pod jej kierunkiem. Z małym wyjątkiem, bo na czwartym roku studiów wyjechałem na pół roku w ramach programu Sokrates/Erasmus i studiowałem w Hochschule fűr Musik und Theater w Hamburgu, w klasie organów prof. Pietera van Dijka. Po ukończeniu studiów w Krakowie, podjąłem naukę w Conservatorium van Amsterdam w klasie prof. Pietera van Dijka.
W czasie studiów zaczął Pan odnosić sukcesy w konkursach organowych.
- Już w pierwszych latach studiów pani Profesor delegowała mnie do udziału w konkursach i wydaje mi się, z dzisiejszego punktu widzenia, że nastąpiło to trochę za wcześnie, ale całkiem dobrze sobie na tych konkursach radziłem. Uważam jednak, że po dłuższym okresie edukacji wyniki mogły być lepsze.
Nie może Pan narzekać, bo na ważnych międzynarodowych konkursach zajmował Pan pierwsze miejsca i był Pan w gronie laureatów.
- Tak, były to tylko konkursy międzynarodowe, gdyż zawsze uważałem, że nie należy brać udziału w konkursach, kiedy członkiem jury jest mój profesor. Moja Pani Profesor uczestniczyła w pracach jury wszystkich ówczesnych krajowych konkursów organowych.
Najważniejsze dla Pana były konkursy w Czechach, Rosji i we Włoszech.
- To prawda, te konkursy były dla mnie najważniejsze.
Czy zaowocowały one zaproszeniami na koncerty?
- Oczywiście, zwłaszcza po konkursach w Moskwie i Kaliningradzie. Miałem wówczas kilka koncertów w Moskwie i udało mi się polecieć do Japonii. Konkursy to bardzo ciekawe wydarzenia artystyczne, podczas których mogłem spotkać organistów z całego świata. Tak było podczas konkursu w Rosji, bo pierwszy etap odbywał się równocześnie w trzech miejscach: Stanach Zjednoczonych, Hamburgu i w Moskwie. Osoby, które zostały wybrane do drugiego etapu, spotkały się w Kaliningradzie i tam już dalej rywalizowaliśmy.
Po studiach podjął Pan pracę w macierzystej uczelni, czyli w Akademii Muzycznej w Krakowie i aktualnie jest Pan już po zakończonym przewodzie, i otrzymał Pan stopnień doktora sztuk muzycznych.
- W ubiegłym roku w czerwcu obroniłem pracę doktorską na temat sztuki registrowania utworów organowych Maxa Regera. Cały czas pracuję także jako organista liturgiczny oraz koncertuję. Ostatnio mogę więcej koncertować, bo wcześniej sporo czasu poświęcałem na doktorat. Musiałem napisać pracę doktorską i nagrać płytę, a do tego w tym samym czasie urodziła się moja córeczka i jednocześnie żona przygotowywała się do egzaminu adwokackiego. To był dla nas bardzo trudny okres.
Przez cały czas ma Pan ścisłe kontakty z Przemyślem, bo prowadzi Pan klasę organów w tutejszym Zespole Państwowych Szkół Muzycznych im. Artura Malawskiego.
- Już od jedenastu lat, w czasie trwania roku szkolnego, jestem w Przemyślu kilka dni w tygodniu. Teraz przyjeżdżam trochę rzadziej, bo są wakacje. Nasz projekt Salezjańskiej Szkoły Organistowskiej będzie dotyczył także współpracy ze Szkołą Muzyczną. Ponieważ w Przemyślu jest jedno środowisko muzyczne – nie chcemy go dzielić.
Jesteśmy w środku sezonu koncertowego dla większości organistów i Pana to także dotyczy.
- To prawda, przede mną jeszcze kilka koncertów – będę grał m.in. w Krakowie, możliwe, że dzisiejszy koncert powtórzymy w Bydgoszczy, a później planujemy Kijów i Białą Cerkiew na Ukrainie. W przyszłym roku mam sporo koncertów zagranicznych. Działam aktywnie, a także myślę już o kolejnym etapie rozwoju naukowego – o przewodzie habilitacyjnym.
Od jesieni będzie Pan także często w Przemyślu i może jesienią spotkamy się, aby poinformować czytelników „Klasyki na Podkarpaciu” o działalności tutejszego środowiska muzycznego.
- Mam nadzieję, że spotkamy się już w połowie października, bo organizujemy sesję naukową poświęconą działalności dawnej i reaktywowanej Salezjańskiej Szkoły Organistowskiej oraz muzyce organowej szeroko pojętej. Obecnie najważniejsze jest odrestaurowanie organów w Kościele Księży Salezjanów, a później można będzie planować dalsze działania.
Z dr Danielem Prajznerem – znakomitym organistą młodego pokolenia rozmawiała Zofia Stopińska 31 lipca w Przemyślu.
Pragnę Państwa poinformować, że XVIII Międzynarodowy Przemyski Festiwal "Salezjańskie Lato Muzyczne 2018" rozpoczął się 27 lipca i zakończy się w niedzielę 5 sierpnia o godz. 19.30 w Kościele Salezjanów w Przemyślu. Organizatorami Festiwalu są: Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK oraz Parafia pw. św. Józefa w Przemyślu - Salezjanie.
Koncert przed rozpoczęciem którego rozmawiałam z panem Danielem Prajznerem, okazał się wyjątkowym wydarzeniem. Duża Bazylika Archikatedralna wypełniona była publicznością, która od samego początku wyrażała swój zachwyt gorąco oklaskując wykonawców. Były to w pełni zasłużone oklaski, bo wszyscy grali znakomicie. Panowie Tomasz Ślusarczyk i Michał Tyrański to świetny, zgrany duet i mocne, szlachetne brzmienie ich instrumentów z towarzyszeniem organów, wspaniale wypełniało akustykę świątyni. Pan Daniel Prajzner popisał się mistrzowską grą w dziełach barokowych - Buxtehudego i Bacha oraz ciekawą rejestracją w utworach romantycznych - Brahmsa i Mendelssohna. Po rewelacyjnym wykonaniu kończącej planowaną część koncertu Suicie "Muzyka na wodzie" - "Water Music" Georga Fredricha Händla, oklaski trwały tak długo, aż wykonawcy zdecydowali się na bis.
Cieszy fakt, że organizatorzy życia muzycznego w Przemyślu starają się zawsze promować młodych muzyków, a przede wszystkim muzyków pochodzących z tego pięknego miasta. Dwóch znakomitych wykonawców wtorkowego wieczoru (31.07.2018) - Tomasz Ślusarczyk i Daniel Prajzner, to rodowici Przemyślanie występujący z wielkim powodzeniem w wielu ważnych ośrodkach muzycznych na świecie.
Zofia Stopińska