Jestem bardzo wymagającym dyrygentem
Massimiliano Caldi - dyrygent fot. z arch. Filharmonii Podkarpackiej

Jestem bardzo wymagającym dyrygentem

    Zofia Stopińska: Maestro Massimiliano Caldi jest od bieżącego sezonu artystycznego głównym dyrygentem Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie. Naszą orkiestrę zna Pan doskonale, bo wcześniej wielokrotnie dyrygował Pan tym zespołem.

    Massimiliano Caldi: 6 października bieżącego roku inaugurowaliśmy nowy sezon artystyczny, a jedenaście lat temu, także na początku października, dyrygowałem Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej po raz pierwszy. Sala i budynek Filharmonii były jeszcze przed remontem. Później wielokrotnie przyjeżdżałem tutaj i prowadziłem różne koncerty. W poprzednim sezonie artystycznym Pani prof. Marta Wierzbieniec zaproponowała mi objęcie funkcji głównego dyrygenta, a ja z radością się zgodziłem. Teraz pracujemy już regularnie. Znamy się z Orkiestrą bardzo dobrze – oni wiedzą, jakie są moje oczekiwania, a ja doskonale wiem, jak oni reagują na moje uwagi i gesty batuty. Dobry kontakt ułatwia pracę, ale ja jestem bardzo wymagającym dyrygentem, który chce od razu osiągnąć zamierzony efekt. Muzycy wiedzą, że musimy pracować wytrwale, a ja swoje zadowolenie okażę im dopiero po koncercie.

    Najważniejsze, że regularnie przyjeżdża Pan do Rzeszowa, pracujecie i koncertujecie.

    To prawda, dyrygowałem w Rzeszowie także 6 listopada, teraz przygotowujemy się do koncertu, który odbędzie się 1 grudnia, a kolejne będą 31 grudnia, 1 stycznia i w każdym miesiącu oprócz kwietnia będę pracował z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej.

    Trzeba podkreślić, że listopadowy koncert w Rzeszowie był jednocześnie generalną próbą przed występem w słynnej Złotej Sali Musikverein w Wiedniu. Orkiestra wystąpiła tam już po raz szósty i przed każdym wyjazdem do Wiednia muzycy pracują w wielkim skupieniu, a koncertowi towarzyszą szczególne emocje. Myślę, że dyrygent także jest pod wrażeniem tego miejsca.


    Oczywiście. 10 listopada Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod moją batutą wystąpiła w tej wspaniałej sali. Nie byłem zdenerwowany, ale byłem wzruszony. Złota Sala Musikverein w Wiedniu od dawna jest świątynią muzyki symfonicznej. Dla muzyki operowej takim miejscem jest mediolańska La Scala. Po raz pierwszy byłem w Złotej Sali dokładnie 25 lat temu, kiedy studiowałem w Wiedniu – miałem wówczas także 25 lat i w czasie koncertu pomyślałem: kto wie, może kiedyś także stanę we fraku z batutą w ręku na tej estradzie. Minęło ćwierć wieku i w Złotej Sali dyrygowałem naszą Orkiestrą. Moje marzenie się spełniło. To był wspaniały, niezapomniany wieczór.

    Niedawno zakończył się X Międzynarodowy Konkurs Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga w Katowicach, a na najwyższym podium stanął Su-Han Yang z Tajwanu. W 1999 roku to Pan był laureatem pierwszej nagrody. Ten konkurs miał z pewnością wielki wpływ na Pana karierę.

    Oczywiście, to był najważniejszy konkurs w moim życiu. Muszę podkreślić, że od początku był to i jest nadal bardzo trudny konkurs. O ile dobrze pamiętam, przystąpiło do niego 60 osób, w kolejnych etapach zostało: 25, 16 i 6 osób, które otrzymały nagrody i wyróżnienia. Cały konkurs był dla mnie wyczerpujący i trwał aż trzy tygodnie.

    Jako zwycięzca Konkursu Grzegorza Fitelberga był Pan zapraszany często do Polski i tak rozpoczęła się współpraca z wieloma polskimi orkiestrami, był Pan dyrektorem artystycznym lub pierwszym dyrygentem naszych orkiestr filharmonicznych.

    Dyrektorem artystycznym byłem tylko w Katowicach, podczas długiej współpracy ze Śląską Orkiestrą Kameralną, gdzie najpierw byłem głównym dyrygentem, później przez cztery lata dyrektorem artystycznym, a następnie ponownie głównym dyrygentem. Po raz ostatni dyrygowałem Śląską Orkiestrą Kameralną ponad trzy lata temu podczas Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Mam w planie koncert z tą orkiestrą w kwietniu przyszłego roku. Później pracowałem w Gdańsku i w Koszalinie. W Koszalinie byłem pierwszym dyrygentem i konsultantem artystycznym. W Gdańsku też byłem pierwszym dyrygentem, a teraz jestem tam pierwszym gościnnym dyrygentem, ale aktualnie najważniejszym miejscem jest dla mnie Filharmonia Podkarpacka w Rzeszowie, bo jestem tu głównym dyrygentem.

    Z pewnością będzie Pan dbał o rozwój naszej Orkiestry i ma Pan wiele planów artystycznych związanych z tym zespołem.

    Owszem, mamy sporo planów z Panią prof. Martą Wierzbieniec. Pani prof. Wierzbieniec jest bardzo konkretną osobą i chyba najbardziej kompetentnym dyrektorem, jakiego spotkałem w Polsce. Trzeba podkreślić, że nasza współpraca jest bardzo dobra. Wszystko, co ustalamy, jest realizowane, bo często spotykałem się z sytuacjami, że słowa nie pokrywały się z czynami. Z Panią dyrektor Martą Wierzbieniec najpierw wszystkie propozycje szczegółowo omawiamy, uzgadniamy, a później są one realizowane.

    Wiem, że w najbliższym czasie w programach Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej pojawi się dużo muzyki polskiej. Nasza muzyka jest Panu dobrze znana.

    Znam wiele utworów polskich kompozytorów. Polska muzyka XX wieku jest według mnie najlepsza na świecie. Zaplanowałem, że podczas każdego koncertu w przyszłym roku kalendarzowym znajdzie się jeden utwór polskiego kompozytora, m.in.: Moniuszki, Kurpińskiego, Lipińskiego, Paderewskiego, Kilara. Chciałbym też, aby znalazł się mój ulubiony poemat symfoniczny – „Step” – Zygmunta Noskowskiego. To jest pierwszy utwór z gatunku muzyki symfonicznej w Polsce. Widzi Pani na moim biurku katalog PWM, w którym są wyłącznie krótkie utwory orkiestrowe – od dwóch do dziesięciu minut, wybór jest bardzo duży.

    W Wiedniu podbiliście serca publiczności wykonując na bis „Bajkę” Stanisława Moniuszki.

     Przed tym bisem zapowiedziałem publiczności: >Proszę państwa. Nie zagramy teraz „Marsza Radetzkiego” ani walca „Nad pięknym modrym Dunajem”<... i wówczas rozległo się z sali krytyczne westchnienie: „Ooo”, a wtedy powiedziałem: >Dedykujemy wam piękny utwór polskiego kompozytora Stanisława Moniuszki zatytułowany „Bajka”<. Po wykonaniu utworu długo nie milkły brawa. Owację można porównać jedynie do fajerwerków.

    Ma Pan także sporo planów artystycznych związanych ze swoją ojczyzną i z ośrodkami muzycznymi w innych krajach.

    W ostatnich latach odbyłem tournée do Izraela, Stanów Zjednoczonych, Chile, Brazylii i Niemiec. Mam zaplanowane koncerty we Włoszech, a także między innymi w Stambule i St. Petersburgu. Szczególnie się cieszę, że częściej niż do tej pory będę dyrygował we Włoszech. Te koncerty są dla mnie bardzo ważne, bo odbędą się w mojej ojczyźnie, którą kocham i gdzie mam swój dom. Niestety, mamy problemy finansowe, korupcję, mafię, a sytuacja ekonomiczna w moim rodzinnym kraju nie jest dobra, ale to wcale nie oznacza, że mamy rezygnować – wręcz przeciwnie, musimy robić coraz więcej dobrych rzeczy, aby to wszystko zmienić.

    W najbliższy piątek wykonacie w Filharmonii Podkarpackiej dwa wspaniałe dzieła: Koncert na klarnet i altówkę Maxa Brucha i I Symfonię D-dur „Tytan” Gustava Mahlera.

    I Symfonia Gustava Mahlera ma związki z Wiedniem i kiedy zaplanowaliśmy ten utwór rok temu, nie było jeszcze wiadomo, że trzy tygodnie wcześniej będziemy koncertować w Wiedniu. Chcę jeszcze podkreślić, że dyrygowałem tym utworem tylko jeden raz i było to dwadzieścia pięć lat temu w Szeged na Węgrzech. Ćwierć wieku minęło, zanim postanowiłem powrócić do I Symfonii Mahlera. Często postępuję tak, jak mój ulubiony dyrygent Riccardo Mutti, który dyrygował „Don Giovannim” Mozarta dopiero, jak skończył 50 lat. Według mnie Symfonie Mahlera są dla doświadczonych dyrygentów. Mam nadzieję, że w piątek publiczność będzie zadowolona z naszego wykonania. Chciałbym, aby wszystko zabrzmiało zgodnie z partyturą i intencjami kompozytora. To prosty i piękny utwór, a jego część trzecia to arcydzieło porównywalne jedynie z drugą częścią Symfonii koncertującej Mozarta albo z drugą częścią V Symfonii Czajkowskiego. Są takie wyjątkowe dzieła w historii muzyki. Mam nadzieję, że z widowni popłyną na estradę dobre fluidy, które nam pomogą.

    Jestem przekonana, że również dobrze zostanie przyjęty Koncert na klarnet i altówkę Maxa Brucha, bo to piękne dzieło i nie pamiętam, czy było kiedyś w Rzeszowie wykonywane.

    Ja także pierwszy raz będę dyrygował tym utworem – bardzo interesującym, zwłaszcza jeśli chodzi o budowę – po części pierwszej, która jest introdukcją, mamy część środkową, a finałowa część trzecia stanowi syntezę całości. Max Bruch był geniuszem, ale na estradach króluje tylko Koncert skrzypcowy i Kol Nidrei tego kompozytora, a on skomponował bardzo dużo znakomitych utworów . Koncert na klarnet i altówkę jest najlepszym przykładem. Z pewnością będzie to wielka niespodzianka dla publiczności. Zapraszam serdecznie w piątek o 19:00 do Filharmonii Podkarpackiej na bardzo interesujący koncert.

Z Maestro Massimiliano Caldim, głównym dyrygentem Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego, rozmawiała Zofia Stopińska 29 listopada 2017 roku.