Muzyczne fascynacje Jarosława Seredy
Jarosław Sereda - saksofon

Muzyczne fascynacje Jarosława Seredy

Zofia Stopińska : Od lat Pana działalność koncentruje się na dwóch nurtach – działalność koncertowa i praca pedagogiczna.

Jarosław Sereda : Tak, są to główne nurty, w których poruszam się już od ponad dwudziestu lat. Z jednej strony jest działalność koncertowa, którą niezmiennie uwielbiam. Bardzo lubię wyjść na scenę i grać dla publiczności. Z drugiej strony, realizuję się też jako pedagog. Od momentu ukończenia studiów, uczę gry na saksofonie i kameralistyki w Zespole Szkół Muzycznych w Krośnie. Od dwóch lat pracuję także na Wydziale Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego.

Z. S. : Proponuję, abyśmy się skupili na działalności artystycznej. Publiczność, która zazwyczaj jest zafascynowana Pana grą i po każdym utworze rozlegają się gorące oklaski, nie wie ile czasu musi poświęcić artysta, aby każdy utwór zabrzmiał pięknie i wykonawca mógł się bardzo swobodnie czuć na scenie. Ponadto, w programach Pana koncertów bardzo często znajdują się utwory skomponowane stosunkowo niedawno.

J. S. : Od czasów średniowiecza, poprzez barok, klasycyzm, a nawet romantyzm, grywano tylko muzykę współczesną dla danej epoki. Paradoksalnie, mając dzisiaj dostęp do materiałów nutowych od muzyki dawnej do współczesnej– zapominamy o tym, o czym pamiętano w  czasie ubiegłych stuleci – mianowicie o tym, że dzisiaj, tak jak poprzez stulecia, kompozytorzy wciąż tworzą muzykę. Trudno wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje… Skoro Buxtehude czy Telemann mogli grać i grali głównie swoją muzykę – dlaczego dzisiaj nie wykonujemy muzyki napisanej w naszej epoce, lub gramy ją bardzo rzadko. Osobiście nie boję się tego typu muzyki. Być może dzieje się tak dzięki mojemu instrumentowi, który jest stosunkowo nowy, bo ma niewiele ponad 170 lat. Oryginalne utwory na saksofon powstawały dopiero od połowy XIX wieku, poprzez wiek XX i w czasie kilkunastu lat obecnego stulecia.

Z. S. : Należy także podkreślić, że muzyka wymieniona przez Pana wcale nie jest tak trudna w odbiorze jak się powszechnie uważa. Większości utworów z wielką przyjemnością posłucha każdy bez względu na wiek i przygotowanie do odbioru muzyki.

J. S. : Z muzyką naszych czasów będzie z pewnością tak samo jak z muzyką Mozarta. Na 626 dzieł, dzisiaj grywanych jest, zaledwie 10, może 20% jego utworów. Tak się dzieje z każdą muzyką. Dotyczy to zarówno muzyki klasycznej jak i wszelkich gatunków muzyki rozrywkowej. Istnieją dzieła ponadczasowe, które przetrwają lata, a nawet wieki, ale często są także utwory „jednego sezonu", grane zaledwie rok czy miesiąc. Z każdego rodzaju sztuką jest tak samo… Są dzieła wielkie, można powiedzieć „nieśmiertelne” i pseudo-dzieła, o których szybko po prostu się zapomina.

Z. S. : Teraz bardzo często spotykamy się z odkryciami dzieł zupełnie zapomnianych, które często przez kilka wieków były zapomniane i teraz są opracowywane i wykonywane.

J. S. : Owszem i nie jest to nic nowego. Podobnie było z muzyką wielkiego Johanna Sebastiana Bacha, który w swoim czasie znany  był głównie jako organista działający w Lipsku. Dopiero Feliks Mendelssohn – Bartholdy odkrył lipskiego kantora na nowo i zapoczątkował tak zwaną „epokę Bacha”. Tak samo będzie z wieloma utworami, które dzisiaj się wykonuje. Niektóre odejdą do lamusa, inne przetrwają. Takim przykładem „zapomnianego” mistrza jest Georg Philipp Telemann. Za życia był wielkim, znanym w Niemczech kompozytorem, a dzisiaj mało kto o nim pamięta. Najczęściej jego utwory grane są w szkołach muzycznych, lub sporadycznie wykonują je muzycy zafascynowani muzyką dawną.

Z. S. : Ma Pan w swoim repertuarze ogromną ilość utworów.

J. S. : Spektrum moich działań jest bardzo szerokie. Często wykonuję recitale solowe i zwykle zaczynam je od utworów Telemanna, lub innego kompozytora epoki baroku. Później korzystam z transkrypcji dzieł Debussy’ego i Brittena, a następnie płynnie przechodzę do muzyki saksofonowej zarówno z epoki neoklasycyzmu jak i postmodernizmu. Wielokrotnie wykorzystuję wówczas muzykę elektroniczną oraz utwory, które zawierają dużą porcję bruityzmów. Mam też nowy program na saksofon i taniec, w którym tancerka poprzez ruch obrazuje dźwięki utworów, które wykonuję. Kiedy podczas koncertu saksofonowi towarzyszy fortepian, lubię sięgać po utwory muzyki romantycznej, a jednym z moich ulubionych kompozytorów jest Robert Schumann. Dwa jego dzieła napisane w 1849 roku, opracowano i wydano właśnie na saksofon i fortepian. Trzy romanse zostały w oryginale skomponowane na trzy instrumenty – skrzypce lub obój lub klarnet i fortepian. Natomiast w Adagio et Allegro wykonawcami partii solowej mogli być: skrzypek, wiolonczelista, oboista lub waltornista. Można wysnuć tezę, że gdyby w połowie XIX wieku informacje rozchodziłyby się szybciej, być może Schumann napisałby te utwory także na saksofon, bo przecież w 1849 roku – saksofon już był, ale znano go tylko we Francji.

Z. S. : Saksofon powstał z myślą o wykonywaniu muzyki klasycznej, ale w naszych czasach zadomowił się w muzyce jazzowej i rozrywkowej.

J. S. : Trudno powiedzieć o saksofonie, że jest instrumentem jazzowym, czy rozrywkowym, ponieważ jak powstały te gatunki instrument już istniał. Ciężko też byłoby zaakceptować twierdzenie, że fortepian, czy kontrabas są instrumentami jazzowymi lub rozrywkowymi, a przecież bez nich combo jazzowe właściwie nie istnieje. Saksofon w jazzie pojawia się na równi z innymi instrumentami – gitarą, trąbka, skrzypcami czy fletem. Tylko pozornie saksofon klasyczny i jazzowy wydają się identyczne. Różnice są jednak znaczne, chociaż tkwią w szczegółach – inny ustnik, inny stroik, często inna ligatura, już nie mówiąc o sposobie zadęcia, wydobycia dźwięku. Tutaj rozbieżność jest naprawdę duża.

Z. S. : Gra pan muzykę jazzową, albo rozrywkową?

J. S. : Nigdy nie było mi po drodze z tego typu muzyką, choć również nie jest mi zupełnie obca. Krąg moich muzycznych zamiłowań jest naprawdę duży, dlatego nieraz brakuje mi czasu na zainteresowanie się wieloma gatunkami. W swoim repertuarze często sięgam do utworów, które są na tak zwanym pograniczu. Przykładowo, Erwin Schulhoff, który pozostawił nam w spadku dwa utwory na saksofon i fortepian, bardzo często wykorzystywał elementy jazzu, zarówno w fakturze, rytmice czy w harmonii. Najlepszym przykładem może być jego „Hot Sonate”, którą przez lata wykonywałem. W muzyce końca XX i początku XXI także przeplatają się i korelują różne style. Trzeba to wszystko na bieżąco śledzić i uaktualniać w swoim repertuarze.

Saksofon, podobnie jak flet ciągle się rozwijają. W przeciwieństwie do nich są instrumenty dęte blaszane, o których można powiedzieć, że właśnie przeżywają regres. Może nie dotyczy to trąbki, ale puzon, waltornia czy tuba, są dzisiaj instrumentami deficytowymi. Podobnie od lat jest z obojem i fagotem, a ostatnio ta „choroba” dopadła również klarnet.

Z. S. : Coraz częściej pojawia się saksofon w muzyce kameralnej.

J. S. : Dużą popularnością cieszy się kwartet saksofonowy, który stał się tak klasycznym składem jak kwartet smyczkowy czy trio fortepianowe. Ostatnimi czasy, wraz ze wzrostem popularności saksofonu pojawił się kwartet stroikowy. Bardzo dużo jest utworów na saksofon z organami czy z instrumentami perkusyjnymi – można powiedzieć, że ciągle rośnie zainteresowanie tym instrumentem.

Z. S. : Trzeba także podkreślić, że uczy się grać na saksofonie małe dzieci. Jak Pan rozpoczynał muzyczną edukację nie było to możliwe.

J. S. : Moją przygodę z saksofonem mogłem rozpocząć dopiero w szkole muzycznej II stopnia. Takie były kiedyś procedury. Dzisiaj uczymy dzieci gry na saksofonie altowym już od pierwszej klasy szkoły podstawowej i nikomu to nie przeszkadza.

Z. S. : Bardzo żałuję, ze nie mogłam być na Pana recitalu w Jarosławiu, gdzie saksofon był instrumentem wiodącym.

J. S. : Mój koncert w Jarosławiu zatytułowany był „Paryż – Nowy Jork”. Nieco przewrotny tytuł, nawiązywał do dwóch miast - dwóch stolic kulturalnych położonych na dwóch półkulach świata. Program koncertu także był dualistyczny. Obejmował zarówno muzykę europejską, jak i amerykańską.

Dzisiaj rozmawiamy z perspektywy czasu kolejnego koncertu z moim udziałem – po Koncercie Uniwersyteckim na Wydziale Muzyki w Rzeszowie. Tutaj zestaw kompozycji był równie bardzo przemyślany, jako, że tytuł  „Con Leggerezza” nawiązywał do lekkości w muzyce. Oprócz pieśni i piosenek, które pięknie zaśpiewał Jacek Ścibor, partie wokalne przeplatane były dźwiękami saksofonu. Podczas doboru repertuaru sugerowałem się, aby wykonać utwory, zainspirowane muzyką wokalną, bądź były ich transkrypcjami. Dlatego znalazły się  Five Songs from „West Side Story” – Bernsteina, czy Trzy utwory – Ives’a, które były aranżacją jego pieśni. Należy dodać, że najbardziej zapracowanym wykonawcą był Paweł Węgrzyn, który towarzyszył zarówno wokaliście jak i mnie.

Z. S. : Od wielu lat Pan uczy. Aktualnie w Zespole Szkół Muzycznych w Krośnie i na Wydziale Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. W Krośnie nie tylko prowadzi Pan klasę saksofonu, ale także zespoły kameralne.

J. S. : Kameralistyka jest w mojej działalności pedagogicznej bardzo ważna. Prowadzę nie tylko kwartet saksofonowy, ale także inne zespoły, w skład których wchodzi saksofon. Granie kameralne bardzo rozwija młodych muzyków. Nie ma nic przyjemniejszego jak wspólne muzykowanie. Boleję nad tym, że jest tak zbyt mało godzin przeznaczonych na tę formę edukacji. Nie zawsze to powinno być duo na jakiś instrument i fortepian, często mylony z akompaniamentem. Dzisiaj to słowo powinno już wyjść z użycia, bo przecież jest to gra na dwóch odrębnych i tak samo ważnych instrumentach. Nie zawsze musi w tym składzie być fortepian – mogą to być organy, klawesyn, gitara lub perkusyjne instrumenty sztabkowe. Edukacja na instrumencie niewątpliwie powinna odbywać się na dwóch płaszczyznach: instrument główny  oraz muzyka zespołowa.

Z. S. : Jest kilka rodzajów saksofonów i mają one różne kształty.

J. S. : Zdecydowanie tak. Tutaj należy sięgnąć do historii. Adolf Sax – genialny konstruktor, wręcz fanatyk, który w swoim warsztacie przerabiał wszystkie instrumenty. Podobno saksofon powstał przez pomyłkę. Sax próbował udoskonalić klarnet basowy. Zmieniając jego kształt na koniczny, bo klarnet jest instrumentem o przekroju cylindrycznym, myślał, że jeśli rozszerzy instrument – poprawi brzmienie niskiego rejestru. Owszem, udało się to, ale od strony akustycznej również okazało się, że jest to zupełnie inny instrument. Jako że: flet, obój, fagot i saksofon – należą do tzw. piszczałek otwartych, mających wszystkie alikwoty. Natomiast klarnet w swojej naturze ma tylko parzyste alikwoty, w związku z tym jest tzw. piszczałką zamkniętą. Przerabiając  klarnet basowy – Adolf Sax niechcący zrobił saksofon. Miało to miejsce około 1840 roku. Pierwowzorem był saksofon barytonowy, ale następnie Sax zbudował siedem podwójnych jego odmian. Tworzył je dla orkiestr dętych w stroju B i Es, natomiast do składów instrumentów symfonicznych były to instrumenty w stroju C i F. W latach dwudziestych ubiegłego stulecia powoli wykruszały się instrumenty w stroju C i F – w tzw. strojach symfonicznych, chociaż jeszcze Maurice Ravel w swoim Bolero przewidział sopranino w stroju F.  Obecnie tę partie gra się na saksofonie sopranowym. Kilkanaście lat temu „dobudowano” ósmą odmianę saksofonu – saksofon soprillo o długości 33 centymetrów. Jeśli chodzi o kształt – to najczęściej widzimy saksofony w kształcie odwróconej dwójki, czy jak niektórzy mówią - konewki, zaś trzy małe odmiany – sopran, sopranino i soprillo, ze względu na wielkość mają kształt prosty. Reasumując, dzisiejsze saksofony mają różne wielkości, kształty i odmienne jest także ich brzmienie.

Z. S. : Pewnie też różne są ceny saksofonów i to już zależy od ich jakości.

J. S. : Z instrumentami jest jak z samochodami. Każdy znajdzie coś dla siebie w zależności od tego co potrzebuje. Często popełnianym błędem przez rodziców dzieci rozpoczynających naukę jest kupowanie młodym adeptom sztuki instrumentów z najwyższej półki. Owszem, są to bardzo dobre instrumenty, ale to co robimy dobrze – to instrument nam odda z nawiązką, niestety każdy błąd jest także wyeksponowany dziesięciokrotnie. Jeśli ktoś się uczy grać, powinien posiadać instrument szkolny, a dopiero po zdobyciu odpowiednich umiejętności można zamienić go na lepszy. Uważam, że ten najlepszy saksofon powinien być trzecim, czasem nawet dopiero czwartym instrumentem. 

Z. S. : Czy słucha Pan muzyki, a jeżeli tak – to jakiej?

J. S. : Może zaskoczę Panią i wielu czytelników, ponieważ słucham nie tylko saksofonu i muzyki z udziałem saksofonu. Ten rodzaj stanowi niewielki procent, natomiast pozostała część to muzyka symfoniczna i kameralna. Słucham Strawińskiego, Prokofiewa, Szostakowicza, Bartoka, czy  Glass’a, Reicha, Stockhausena, ale także Bacha, Schumanna i Berlioza. Z racji tego, że moja córka jest fascynatką muzyki Chopina, ostatnio sięgam również po jego utwory. Moje zainteresowania dotyczą także twórczości Ciechowskiego, Nalepy jak również legendarnego Led Zeppelin. Mówię chaotycznie, bo dzielę muzykę jedynie na dobrą i złą.

Z. S. : Muzyka towarzyszy Panu zawsze – w pracy i w wolnych chwilach.

J. S. : Najpiękniejszą muzyką jest cisza, którą również uwielbiam.

 Z Jarosławem Seredą rozmawiała Zofia Stopińska 25 kwietnia 2017 roku.