Noc w Operze na Rynku w Rzeszowie
dr hab. Iwona Sawulska - Dyrektor Teatru Muzycznego w Lublinie fot. Ewa Durakiewicz - Watracz

Noc w Operze na Rynku w Rzeszowie

Wśród wielu wydarzeń i koncertów „Święta Paniagi”, które odbywały się 3 maja na estradach w centrum Rzeszowa, prawdziwą koronę stanowił koncert zatytułowany „Noc w Operze”, który rozpoczął się kilka minut po 19.00 na scenie rzeszowskiego Rynku, w wykonaniu artystów Teatru Muzycznego z Lublina. Pierwszą  część koncertu wypełniły najsłynniejsze przyboje światowych scen operowych, począwszy od muzyki Mozarta, poprzez Masseneta, Straussów, Verdiego, Czajkowskiego, aż po Gershwina. W części drugiej królowała lżejsza muzyka – przeboje z gatunku musicalu, muzyki filmowej i estradowej.

Teatr Muzyczny w Lublinie dostarczył rzeszowskiej publiczności moc wrażeń i rozrywki na najwyższym poziomie.  Znakomicie zaprezentowali się wszyscy soliści. Niektórzy w części pierwszej z lekkością i wdziękiem śpiewali przeboje operowe, zaś w części drugiej pokazali, że potrafią świetnie wykonać hity muzyki rozrywkowej, czy nawet rockowej.  Solistami tego wieczoru byli: Anna Barska – sopran ; Natalia Skipor – mezzosopran ; Iwona Sawulska – sopran ; Małgorzata Kustosik – mezzosopran ; Dorota Laskowiecka – sopran ; Magdalena Rembielińska – sopran ; Dorota Skałecka – sopran ; Jakub Gąska – tenor ; Kamil Pękala – baryton ; Robert Mojsa – tenor i Andrzej Gładysz – tenor, a także Ewa Kowieska, Agnieszka Milaniuk, Dorota Skalecka, Małgorzata Wierzbicka, Adrian Kieroński, Kamil Król, Paweł Maciałek i Marcin Woźniak. Bardzo dobrze zaprezentował się chór Teatru Muzycznego pod kierownictwem Grzegorza Pecki, z najlepszej strony pokazał się balet Teatru Muzycznego pod kierownictwem Violetty Suskiej , a szczególnie soliści baletuChisato Ishikawa, Filip Krzyżelewski i Kostiantyn Maiorov.  Słowa uznania należą się także orkiestrze Teatru Muzycznego w Lublinie pod batutą Tomasza Biernackiego. Autorem scenariusza był prowadzący koncert Stefan Munch – znany krytyk i publicysta muzyczny, zaś gospodarzem wieczoru był pan Łukasz Rusin, który w przerwie niezbędnej do zmiany dekoracji przybliżył nam historię Rzeszowa ze szczególnym uwzględnieniem ulicy Pańskiej, zwanej popularnie Paniagą.

Jestem przekonana, że bardzo zadowoleni byli zarówno z programu, jak i z niezwykłej atmosfery tego wieczoru, obecni na koncercie pan Tadeusz FerencPrezydent Rzeszowa, wszyscy Jego Zastępcy, oraz członkowie delegacji partnerskiego miasta Satu Mare w Rumunii z Burmistrzem tego miasta na czele.

Najważniejsze, że nie zważając na kaprysy pogody na koncert przyszły tłumy Rzeszowian i mieszkańców pobliskich miejscowości. Już podczas próby wszystkie siedzące miejsca przed estradą były zajęte i większość osób pozostała na nich, aż do zakończenia koncertu. Warto było czekać, bo to był wspaniały, niezapomniany wieczór.

Miałam także okazję porozmawiać przez kilkanaście minut z panią dr hab. Iwoną SawulskąDyrektor Teatru Muzycznego w Lublinie.

Zofia Stopińska : Jesienią 2015 roku została Pani Dyrektorem Naczelnym Teatru Muzycznego w Lublinie i jednocześnie kontynuuje Pani działalność artystyczną jako śpiewaczka i pedagog. Łatwo pogodzić tyle obowiązków?

Iwona Sawulska : Rzeczywiście tak jest, ale ja to zrobiłam w momencie, kiedy ubyło mi trochę obowiązków domowych. Większość kobiet musi prowadzić gospodarstwo domowe i wychowywać dzieci, ale w momencie jak dzieci stają się samodzielne, mamy trochę więcej czasu. W związku z tym uważałam, że mogę ten czas poświęcić na dodatkową pracę i tak się też stało.

Z. S. : Kierowania teatrem muzycznym nie da się porównać z zarządzaniem firmami w których pracuje się określoną ilość godzin. Czy znajduje Pani tyle samo czasu na pozostałe dwa nurty?

I. S. : Ja jestem pracownikiem obowiązkowym, dlatego regularnie jestem w Teatrze Muzycznym i staram się realizować zgodnie z planem, wszystkie swoje zajęcia w Katedrze Dydaktyki Muzycznej w Instytucie Muzykologii KUL, zostaje mi także trochę czasu na śpiewanie.

Z. S. : Przez wiele lat prowadziła Pani także działalność animatorską związaną z popularyzacją muzyki, trudno z pamięci wyliczyć wszystkie inicjatywy. Czy ma Pani jeszcze czas na taką działalność

I. S. : Trochę rzadziej, ale znajduję również czas, bo szkoda mi zrywać kontaktów, które przez tyle lat się budowało. Na przykład od wielu lat współpracuję z Polskim Związkiem Emerytów, Rencistów i Inwalidów. Organizujemy każdego roku Przegląd Twórczości Artystycznej Seniorów, który kończy się koncertem finałowym. Pracuję także z młodzieżą, organizujemy między innymi cykle koncertów popularyzujących muzykę i młodych zdolnych artystów. Szkoda mi zostawiać budowane i rozwijane przez wiele lat inicjatywy.

Z. S. : Teatr Muzyczny w Lublinie ma sporo spektakli operowych, operetkowych i musicalowych dla melomanów w każdym wieku, zapraszacie czasami także na przebojowe koncerty.

I. S. : Od paru lat realizujemy projekt ministerialny, a wymogi tego projektu są takie, że musimy dbać o frekwencję. W ubiegłym roku nasze występy w Lublinie oglądało 57 tysięcy widzów. Nasza sala ma tylko 350 miejsc i musieliśmy naprawdę bardzo dużo grać, aby osiągnąć taki wynik. Staraliśmy się i nadal się staramy, aby dotrzeć z naszą ofertą nie tylko do dorosłych melomanów. Mamy bogatą ofertę dla dzieci i młodzieży, organizujemy „przedstawienia familijne” i tutaj dobrym przykładem jest musical „Ania z Zielonego wzgórza”. Chcemy, aby zainteresować jak najwięcej osób naszą ofertą i tym samym zadbać, żeby zawsze nasza sala była pełna.

Z. S. : W zespole Teatru Muzycznego w Lublinie pracuje bardzo dużo  świetnych młodych artystów – śpiewaków, tancerzy i muzyków orkiestry.

I. S. : Mówi się , że wszyscy wyjeżdżają z takich miast jak Lublin, a o części południowo – wschodniej mówi się, że to jest Polska „B”. Ja uważam, że wiele osób chce tu zamieszkać, ale trzeba im stworzyć warunki pracy. Staramy się tak robić, żeby wszyscy byli zaangażowani, tym bardziej, że są to zdolni ludzie, którzy studiowali poza Lublinem, bo my nie mamy akademii muzycznej, ale aby później wracali i mieli możliwość zaistnienia.

Z. S. :  Jak dużo spektakli  wystawiacie we własnej siedzibie?

I. S. : Największa ilość spektakli, to siedemnaście w miesiącu. Wiadomo, że jeszcze kiedyś trzeba robić próby i zmieniać dekoracje. W ciągu tygodnia gramy często bajki i sztuki familijne dla starszych. Czasami gościnnie występują u nas także inni artyści. Spektakli jest dużo i wszyscy mamy dużo pracy.

Z. S. : Jest Pani śpiewaczką, która „ z niejednego pieca chleb jadła”. Podkreślmy, że debiutowała Pani w Filharmonii Podkarpackiej u boku wielkiego śpiewaka Andrzeja Hiolskiego. Później współpracowała Pani z Teatrem Muzycznym „Roma” w Warszawie, Operą Bałtycką i Teatrem Muzycznym w Lublinie, a także  z polskimi filharmoniami – z Filharmonią Narodową na czele. Mając takie doświadczenia, łatwiej kierować taką placówką jak teatr muzyczny.

I. S. : Faktycznie, przez wiele lat jestem związana ze środowiskiem muzycznym. Znam wielu wspaniałych muzyków. Wielu z nich, to moi koledzy, albo absolwenci, którzy mieli ze mną zajęcia w czasie studiów. Część z nich pochodzi z Podkarpacia. Znam osoby, które tworzą zespół Teatru Muzycznego w Lublinie, oni także znają mnie i mamy do siebie zaufanie, a to zaufanie - to jest bardzo dużo. Na takiej bazie można budować coś lepszego – na coraz wyższym poziomie.

Z. S. : Często zaglądam na Waszą stronę internetową, również często otrzymuję od solistów Teatru Muzycznego w Lublinie, oraz Waszych fanów zdjęcia z przedstawień i myślę, że od czasu do czasu będę z rodziną i przyjaciółmi, wybierać się na spektakle wystawiane w Lublinie.

I. S. : Zapraszam, bo to wcale nie jest tak daleko. Na podróż trzeba zarezerwować około dwie i pół godziny. Przyjeżdżają do nas melomani z Podkarpacia dość często, bo widzę parkujące samochody z rzeszowskimi rejestracjami, które odjeżdżają po zakończonych spektaklach. Rezerwują miejsca i przyjeżdżają nauczyciele ze swoimi uczniami ze szkół ogólnokształcących i muzycznych z Podkarpacia. Niektórzy byli kiedyś moimi studentami, niektórych poznałam niedawno. Zapraszam serdecznie na spektakle do nas.

Z. S. : Czasami występujecie także poza swoją siedzibą – tak jak dzisiaj w Rzeszowie – Wasz koncert o intrygującym tytule „Noc w Operze”, stanowi koronę „Święta Paniagi”.

I. S. : Teatr Muzyczny w Lublinie z powodzeniem wystąpił w Rzeszowie w ubiegłym sezonie z „Księżniczką Czardasza” i tym razem widziałam, że wszyscy bardzo chętnie jechali do Rzeszowa, bo spodobało im się to miasto, które ma specyficzny, bardzo przyjazny klimat. Z sąsiednich miast wojewódzkich byliśmy jeszcze w Kielcach z przedstawieniem „Baron Cygański”. Takie wyjazdowe spektakle są o wiele droższe, od tych w naszym teatrze. Przyjechaliśmy do Was dzisiaj „jak cyrk”, bo trzeba zabrać ze sobą, dekoracje, kostiumy, instrumenty, pulpity, oświetlenia do pulpitów, widziałam nawet dwie duże walizki narzędzi do montażu. Potrzebne są autokary do przewiezienia artystów. Wiadomo, że to wszystko musi kosztować. Ale cieszymy się, że występujemy na szczególnej uroczystości, wszyscy biegają i pracują w znakomitych humorach.  Wokół estrady na przepięknym rzeszowskim Rynku jest tłum ludzi stojących, przechodzących, siedzących na krzesłach przed estradą i w ogródkach przed kawiarniami i restauracjami. Muszę się przyznać, że zjadłam dwie gałki lodów z whisky i popiłam gorącą herbatą dla równowagi. Cieszymy się i dziękujemy za zaproszenie. Bardzo chętnie przyjedziemy do Rzeszowa ponownie. Dodam jeszcze, że ja do Rzeszowa zawsze przyjadę, na każde zawołanie, dlatego, że wiąże mnie z tym miastem dużo wspomnień i bardzo miłych chwil. Zawsze byłam tutaj przyjmowana bardzo serdecznie, przez organizatorów koncertów i tutejszych melomanów. Tego się nigdy nie zapomina.