Z wielką przyjemnością gramy w Łańcucie
Iwan Monighetti - wiolonczela i Orkiestra Kameralna Wratislavia pod kierownictwem Jana Staniendy (pierwszy od lewej) Biuro Medialne Muzycznego Festiwalu w Łańcucie

Z wielką przyjemnością gramy w Łańcucie

25 maja na 56. Muzycznym Festiwalu w Łańcucie wystąpili: Orkiestra Kameralna Wratislavia pod dyrekcją Jana Staniendy i wiolonczelista Iwan Monighetti. Zarówno zespół, jak i solista zasłużenie cieszą się od wielu lat wielką popularnością i z góry wiadomo było, że koncert będzie znakomity. Orkiestrę Kameralną Wratislavia założył i prowadzi Jan Stanienda - legendarny polski koncertmistrz, wybitny kameralista, błyskotliwy wirtuoz, a do tego znakomity pedagog - profesor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Z tym wybitnym artystą mogłam porozmawiać przed koncertem w Łańcucie.

Zofia Stopińska : Bardzo mi miło, że mogę rozmawiać w Łańcucie z panem Janem Staniendą – wyśmienitym skrzypkiem i dyrygentem, który w Sali balowej poprowadzi Orkiestrę Kameralną Wratislavia, a solistą tego koncertu jest sławny wiolonczelista Iwan Monighetti. Program koncertu jest bardzo interesujący.

Jan Stanienda : Bardzo miło powrócić na Festiwal do Łańcuta – tym razem w roli prowadzącego od pulpitu koncert z Iwanem Monighettim. Jak pani podkreśliła program jest niezwykle interesujący, bardzo wirtuozowski dla orkiestry – Sonata Rossiniego, Serenada Dvoraka, „Don Kichot” Telemanna, no i perełki wiolonczelistyki, czyli koncerty Vivaldiego i Boccheriniego.

Z. S. : Dobrze Pan pamięta niezwykłą atmosferę łańcuckich festiwali.

J. S. : Nawet nie potrafię powiedzieć, po raz który wystąpię na łańcuckim Festiwalu, może to już dziesiąty występ, ale wiem, że zawsze panuje tutaj gorąca atmosfera i wspaniałe wrażenia na długo pozostają w pamięci. Z pewnością tak będzie i tym razem.

Z. S. : Pana działalność toczyła się od lat w kilku nurtach, występował Pan często jako solista, ze skrzypcami albo z batutą w ręku prowadził Pan orkiestry, również sporo czasu wypełniała Panu pedagogika. Czy dalej jest tak samo?

J. S. : Jest identycznie. Przez cały czas jestem pedagogiem, występującym jako solista i prowadzącym różne koncerty z różnymi orkiestrami, ale mam także swoją orkiestrę, która jest ze mną dzisiaj w Łańcucie – to Orkiestra Kameralna Wratislavia. Muszę się jeszcze przyznać, że zawsze chciałbym robić coś, czego nie robię w danej chwili – czyli jak gram koncert solowy, to chciałbym grać muzykę kameralną, jak gram koncert kameralny to marzę o poprowadzeniu orkiestry, a jak dyryguję to najchętniej oddałbym się pedagogice – i tak jest przez cały czas.

Z. S. : Orkiestrą Kameralną Wratislavia kieruje Pan od wielu lat, widząc zespół po kilku latach zauważyłam sporo nowych twarzy.

J. S. : W zeszłym roku obchodziliśmy dwudziestolecie naszej działalności. W tym czasie oczywiście zmieniał się skład orkiestry, zdarzało się, że muzycy wyjeżdżali, odchodzili do innych zespołów, a na ich miejsce przychodzili nowi. Z ostatnich koncertów Orkiestry Kameralnej Wratislavia, które graliśmy na  Festiwalu w Łańcucie, pamiętam dobrze występy z Helen Grafenauer, Władysławem Kłosiewiczem i Konstantym Andrzejem Kulką. Później byłem tutaj jeszcze raz sam  i grałem z Orkiestrą Kameralną z Wiednia.

Z. S. : Pewnie wiele pracy miała Wratislavia w ubiegłym roku, kiedy Wrocław był Europejską Stolicą Kultury. Czy w tym roku jest tak samo?

J. S. : Powstałe wcześniej Narodowe Forum Muzyki działa nadal bardzo dobrze. Odbywa się wiele koncertów na poziomie światowym. Zapraszane są słynne orkiestry i zespoły. Na szczęście, na razie są na to pieniądze. Koncerty są fenomenalne i zawsze sala jest wypełniona publicznością. Ten budynek spełnia ważną rolę w życiu muzycznym Wrocławia. Jak przyjeżdżam do Warszawy z Wrocławia, zawsze żałuję, że w stolicy nie mamy takiego budynku i takiej sali. Wrocławska sala ma jedną z najlepszych akustyk w Europie – w  Warszawie takiej Sali nie mamy.  Aktualnie w Polsce już prawie wszystkie filharmonie mają ładne okazałe budynki , ale nie wszędzie są sale o dobrej akustyce. O tym rozmawiamy wyjeżdżając na koncerty gościnne do innych polskich miast.

Z. S. : Mamy już prawie koniec maja, a w czerwcu kończą się sezony koncertowe i rok akademicki. Będzie czas na odpoczynek?

J. S. : Nie za bardzo. W czerwcu kończę zajęcia ze studentami, później będą egzaminy końcowe i wstępne. Później, zaczyna się we Wrocławiu festiwal „Wieczory w Arsenale” – Orkiestra Kameralna Wratislavia jest gospodarzem tego festiwalu. Wcześniej mamy jeszcze parę koncertów w Niemczech. Pomiędzy 17 a 30 lipca będę w Kołobrzegu, gdzie organizowane są kursy mistrzowskie dla smyczkowców i jest tam zawsze bardzo dużo pracy. Stamtąd jadę na kolejne kursy : w Nałęczowie i Janowcu. Na zakończenie tego maratonu, poprowadzę kursy w Los Angeles i później już się zacznie sezon koncertowy z Wratislavią i nowy rok akademicki.

Z. S. : Kiedy Pan odpoczywa?

J. S. : Zawsze „w drodze” – jak prowadzę samochód, albo w hotelach, a czasem w domu. Nie jest źle. Nie narzekam. Bez koncertów jest gorzej. Jak siedzę parę dni w domu, to żona mówi „lepiej jedź gdzieś, coś zagrać, bo zaczynasz wyć tutaj”. ( śmiech)

Z. S. : Wiem, że pierwsza Wasza próba do koncertu odbyła się w Sali Filharmonii w Rzeszowie, druga w miejscu koncertu w Sali balowej Muzeum Zamku w Łańcucie.

J. S. : Sala Filharmonii Podkarpackiej słynie z bardzo dobrej akustyki. Nie występowałem w Rzeszowie po remoncie Filharmonii i byłem ciekawy czy coś się zmieniło. Na szczęście świetna akustyka pozostała. Sala balowa w Łańcucie ma zupełnie inną akustykę, ale także dobrą, chociaż nie mamy takiego komfortu jak w Filharmonii, ale siedzenia dla publiczności też nie są komfortowe, natomiast sama sala i jej otoczenie są rewelacyjne. Chcielibyśmy wracać do Łańcuta jak najczęściej.